Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-10-2019, 00:15   #150
Dydelfina
 
Dydelfina's Avatar
 
Reputacja: 1 Dydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputacjęDydelfina ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=DHG-YgKli2w[/MEDIA]
Gdy wydarzy się coś złego, pijesz, żeby zapomnieć. Kiedy zdarzy się coś dobrego, pijesz, żeby to uczcić. A jeśli nie wydarzy się nic szczególnego, pijesz po to, żeby coś się działo.
Tej nocy Iwanow mógł pić z radości. Mieli co świętować - wyszli praktycznie cało z nagonki na dzikuny, wrócili do wioski i bliskich. Wykonali zadanie, wreszcie zyskali przychylność miejscowych, odkładając na bok wszelkie niesnaski. Tej nocy stoły uginały się pod ciężarem jedzenia i trunków, Mori pod kuratelą Burgera spała spokojnie w pokoju Lee, a Anton miał wychodne.

Poza tym obiecał coś. Po raz któryś z kolei chwycił butelkę wódki i rozlał do musztardówek: swojej i Aryii.

- Mamy dwie opcje - powiedział tym poważnym tonem, odstawiając flachę na stół. Poluzowany kołnierzyk bluzy od munduru i podwinięte rękawy pokazywały że sporo wypił.
- Przy wódce rozmawia się albo o rządzie, albo nierządzie. Co wybierasz?

- Trudny wybór.
- gladiatorka wzięła swoją szklankę i wesoło huśtała nią w dłoni udając, że się poważnie zastanawia nad tym problemem. Zahuśtała szklanką jeszcze raz i popatrzyła wesoło na siedzącego niedaleko najemnika. - A jak się mają obie opcje w praktyce? - zapytała w końcu podpierając głowę na wolnej dłoni a tą o ramię a ramię na łokciu jaki wylądował na stole.

- To jak z zasadą pierwszej wypłaty. Trzeba ją przepić z kolegami z pracy. Jeżeli ma się kolegów, a tym bardziej w pracy. - Nowojorczyk wziął swoją szklankę i stuknął w szklankę kobiety, a potem westchnął - Siadamy i pijemy… to już za nami. Albo bardziej w trakcie. - rozejrzał się dookoła - Znajdujemy się na peryferiach, daleko od władzy centralnej. Dookoła panuje hałas i nikt nie zwraca na nas uwagi. Wątpię aby wiedzieli tutaj czym są podsłuchy. Tak więc możemy szczerze porozmawiać na temat polityki… tylko czy my musimy rozmawiać o takim syfie? - przechylił szklankę wypijając całość i zaraz ponownie chwycił butelkę - Zostaje więc nam nierząd, zachowania mało obyczajne nie przystające ani oficerowi Armii, ani równie uroczej damie co ty. - wstał od stołu, zachwiał się, a potem zrobił krok w bok, stając przy rudzielcu. Strzelił obcasami i wyciągnął rękę - Tańczysz?

Zdobywczyni trzeciego miejsca na arenie podczas niedawno zakończonego festynu w największym ośrodku cywilizacji w okolicy uśmiechnęła się wdzięcznie i z ubawu po czym chwyciła podaną dłoń mężczyzny i dała się zaprowadzić na środek sali gimnastycznej gdzie jako kolejna para dołączyli do innych roztańczonych par i grupek.

- No nie wiem czy ta władza tak daleko! - łuczniczka musiała podnieść głos by przekrzyczeć i orkiestrę i harmider jaki czynili zarówno biesiadnicy jak i inni tańczący. Spojrzała przy tym wymownie na ten główny stół gdzie siedziały dwie najważniejsze osoby na tej imprezie. Kapitanowie obu drużyn można by tak po sportowemu rzec. I wyglądało na to, że zarówno Federata jak i wódz tej osady są w najlepszej komitywie. Aria wydawała się bawić tą rozmową jak i całą wieczorną zabawą wybornie. Była roześmiana, wesoła i wyluzowana, kompletnie inna osoba niż pół dnia temu, gdzieś w trzewiach dżungli. Ale to właściwie dałoby się pewnie powiedzieć o wszystkich obecnych wtedy tam a teraz tu.

- Daleko! - Rusek powtórzył, łapiąc ją pod pachami i podniósł do góry. Śmiejąc się okręcił ich oboje parę razy, aż zaczęło mu się kręcić w głowie jeszcze bardziej niż od wódki. Wtedy też postawił ją z powrotem - To tu to nic, kak ty dumajesz?! Chcesz to odejdziesz, nie to co u kamandria Collinsa! - popatrzył na nią uśmiechając się szeroko i zapominając że ma być profesjonalnym sztywniakiem. Od ruchu i alkoholu robiło się gorąco, rozpiął więc bluzę munduru do końca, aby ściągnąć ją i odrzucić na najbliższy stół. Został u góry w samej czarnej żonobijce - Tu wolność, panimajesz?!

- Co ty mówisz?
- gladiatorka, sądząc po minie, nie za bardzo zrozumiała rodzimy slang Antona ale chyba ją to nawet rozbawiło. Tak samo jak karuzela jaką jej zafundował. A przy okazji zwrócili na siebie uwagę reszty imprezowiczów bo utworzyło się wokół nich nieco pustej przestrzeni gdy część tańczących odsunęła się i trochę ich dopingowała a trochę biła brawo.
- Chodź na dwór, bo tutaj nic nie słychać! - zaśmiała się Aria i pociągnęła Antona w stronę otwartych na tropikalną noc drzwi od sali gimnastycznej.

- Ja gawarju pa angliskij jazyk ocień płocha - Iwanow zrobił smutną minę, bez mrugnięcia okiem dając się prowadzić poza światło i salę zabaw. - Szto ty? Gdzie mnie zabierasz? W gułag? Albo do obozu internowania? - wzruszył ramionami, łapiąc w locie stojącą na stole przy wyjściu butelkę z czymś przypominającym alkohol. Za progiem złapał kobietę za bark i przyciągnął do siebie, ogarniając ramieniem.
- Niebezpiecznie chodzić samemu po nocy - łypnął na nią z góry, gadając troskliwym, bełkoczącym lekko głosem - Ubezpieczam cię.

- No to od razu poczułam się bezpieczniej.
- kobieta roześmiała się dając się przytulić. Wyglądało na to, że bełkotliwej mieszaniny dwóch języków nie rozumie kompletnie za to w tej chwili bawiło ją to niezmiernie. Gdy znaleźli się na zewnątrz to zrobiło się wyraźnie ciszej i ciemnej. Chociaż nie całkiem cicho ani ciemno. Odgłosy zabawy zaraz zza ściany dalej były wyraźnie słyszalne. Podobnie przez okna okolicznych budynków biły kuny świateł i rozstawionych tam i tu pochodni i koksowników. Byli też inni którzy wpadli na podobny pomysł jak Aria. Wyszli zapalić, pogadać albo jak było widać po jednej parce pod ścianą okazać sobie wzajemne zainteresowanie. No i rzeczywiście na zewnątrz można było czuć się mniej wyeksponowanym niż wewnątrz.

- Haraszo- Iwanow pociągnął zdrowo z gwinta, dojąc wódkę jakby to była woda. Wsparł się przy tym na kobiecie, a gdy skończył pić, syknął głośno i potrząsnął głową.

-Uch, harosza- stwierdził, oddając butelkę. Szedł coraz bardziej chwiejnie, w niczym nie przypominając trepa z kijem w dupie, którym był na co dzień. Przeszli kawałek, aż na ich drodze wyrósł murek.

- Nu dawaj! - zaśmiał się, siadając z impetem na kamieniach. Kobietę pociągnął za sobą, podstawiając kolano aby nie siedziała na zimnym.

- Chornaya vorona, pochemu ty kruzhish'? Nad moyey golovoy, blizko, verno?. - zaśpiewał nagle, robiąc skupioną minę. Spojrzał też w górę, gdzie chmury i korony drzew -Vy ne poymete zdes'. Chernaya vorona, ya ne tvoya! Vy ne poymete zdes'. Chernaya vorona, ya ne tvoya!

- To ty umiesz śpiewać?! -
dziewczyna siedząca Antonowi na kolanach znów się roześmiała odchylając do tyłu głowę. Widocznie tego się chyba po nim nie spodziewała. Wróciła głowę do pionu i pogłaskała Nowojorczyka po policzku.
- Chociaż kompletnie nie rozumiem o czym śpiewasz. - powiedziała cicho i chociaż na tym murku było zbyt mało światła by widzieć coś więcej niż owal twarzy pożłobiony cieniami to wydawało mu się, że patrzy w jego oczy.

Szkoda że było ciemno, wielką szkoda. Inaczej mógłby zobaczyć z bliska jej oczy, resztę twarzy. Te urocze piegi rozsiane po skórze jak resztki prochu. Nowojorczyk zaczął coś mówić, lecz przerwało mu czknięcie. Odchylił się do tyłu, ale źle wymierzył. Albo raczej wódka źle mu podpowiedziała.

- Blyat! - sapnął zaskoczony, nim nie runął do tyłu na trawę. Dobrze że było ciemno, inaczej Aria mogłaby zauważ chytry uśmiech na jego gębie, bo padając pociągnął ją za sobą.

Kobieta pisnęła z zaskoczenia i uciechy zupełnie jakby była małą dziewczynką, no może co najwyżej niepoważną nastolatką a nie kimś kto niedawno stawiał czoła na arenie albo bronił się przed napadem gangu motocyklistów. Teraz zaś nie, runęła na ziemię tak samo jak Anton i zaraz zaczęła się śmiać. Chociaż szybko przestała.
- Chyba to chciałeś zrobić. - szepnęła cicho rozbawionym szeptem i w tych nocnych ciemnościach rosyjski Nowojorczyk poczuł jej gorący i pachnący bimbrem oddech i miękkie usta zaraz potem.

- Winny - mruknął, obejmując ją i oddając pocałunek. Nie tylko usta miała miękkie i gorące. Iwanow sprawdzał to dokładnie, zachłannie i łapczywie. Całkiem blisko siedzieli, stali i chodzili inni ludzie, a oni na wyścigi pozbywali się ubrań aż zostali w samej mżawce i chłodzie którego nie czuli jeszcze przez długi czas, zajęci tańcem dotyku, smaku i szybkich oddechów, wymienianych gorączkowo jakby rankiem po ich oboje miał się upomnieć czarny kruk.
 
Dydelfina jest offline