"Tępa picza... Nawet na zadane pytanie nie umie odpowiedzieć." - zwyzywał w myślach czarodziejkę. Zamiast odpowiedzieć mu dokładnie, czymże to są te "jej sprawy", bo przecież o to pytał, to zamiast tego dostał kazanie, ja ma się zachowywać w tym wypizdowie na krańcu świata, do którego kiedyś dojdą. Nawet przemycona między wierszami pochwała, jaki to z oprycha nie byle jaki zabijaka, nie wystarczyła, by ten przestał się krzywić po słowach Lautermann. Rzecz jasna tak prosty koncept, jak to, że magiczka zwyczajnie nie chce o tym mówić, zupełnie Hansowi nie przyszedł do głowy.
- Hans, Hans będziesz miał się czym zająć. Może nawet dziewką się upiecze, jak ci konni panowie odpowiednio zajmą ci czas. - zaczęła Olivia. Oprych popatrzył na nią przez chwilę, zastanawiając się, o czym właściwie mówi. Jedyne, czego był pewny w tej wypowiedzi to tego, że padło w niej jego imię i słowa "dziewka", reszty się tylko domyślał.
- Ja to bym dziewek w tym gównogrodzie, czy jak tam ta wioska się nazywa, to bym nie dotykał. No bo patrzcie... - oprych przybrał ton niczym mędrzec, gotowy wytłumaczyć swoim głodnym wiedzy studentom tajemnice świata co przy jego posturze i poprzednich wypowiedziach, tylko nadawało komizmu całej sytuacji. - Maszerumy do tej wiochy już trzeci dzień, przez lasy i puszcze, i to tylko dlatego, że Pani Katerina ma jakiś konkretny powód, by tam być. Żaden inny, zdrowy na umyśle chłop nie ma powodu, by odwiedzać tą wieś na krańcu świata. A jak nie ma żadnych nowych chłopów, to jak myślicie, z kim się te wszystkie chłopki ruchają? Mhm, rżną się między sobą, brat z siostrą, kuzyn z kuzynką, matka z ojcem! I rodzą się potem z jakimiś mutacjami, albo pierdolnięci! Ja tam nad wyraz religijny nie jestem, ale niech Sigmar pokarze takich zboczeńców, tfu! Obrzydlistwo! To już nawet czarownicę bym wolał wychendożyć! Ups... - zamilkł w końcu Hans, gdy umysł w końcu dogonił słowa wypowiedziane przez usta. Reakcji Kateriny Lautermann można się było tylko domyślać.
- To ten, no... burza idzie, lepiej przyśpieszmy.