Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-10-2019, 10:39   #39
BloodyMarry
 
BloodyMarry's Avatar
 
Reputacja: 1 BloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputację
-To jakieś nieporozumienie! - Wyrocznia nas wczoraj przyjęła i odpowiedziała na nasze pytania, czemu mielibyśmy chcieć uczynić jej jakąkolwiek krzywdę? - Próbował wyjaśnić Rashad, jednocześnie złorzecząc w myślach Aka Manahowi.
- A to podła szuja… - bardka szepnęła pod nosem. Przypomniała sobie swoją rozmowę z Farshidem przed wyruszeniem karawany, kiedy na pytanie po czyjej stronie stanąłby w razie śmierci sułtana, ten odpowiedział, że zawsze tylko po swojej własnej. Wygląda na to, że w każdej sytuacji patrzy tylko swoich spraw.
- My nie mamy z tym nic wspólnego, całą noc byliśmy tutaj. Jednak Aka Manaha bronić nie będę, nie jest mi trudno uwierzyć że podjął się tak haniebnego czynu. Znamy go tylko kilka dni i nie wiemy tak naprawdę co siedzi w tej jego popieprzonej głowie. Z nim zróbcie sobie co chcecie, nie robi mi to, ale nas zostawcie w spokoju. Nikt z nas tu obecnych nie wiedział o jego chorym pomyśle. - oznajmiła pewnie, stojąc wyprostowana i patrząc w oczy oskarżającego ich strażnika.
- Biorąc pod uwagę raporty co do czynów jakie popełniliście przed dwoma dniami, już zostaliście uznani za niebezpiecznych. Nieważne jakie macie rozkazy i od kogo, naszym obowiązkiem jest zapewnienie bezpieczeństwa w tym mieście. Poddajcie się po dobroci. - odpowiedział pierwszy żołnierz z brzegu i prezentując groźnie broń.
Teraz też Andraste udało się dojrzeć, że wśród zebranych strażników widzi kilka twarzy mężczyzn, których nie udało jej się oczarować swym berłem, przy poprzednim spotkaniu.
- Drogi Panie, naprawdę przykro mi za tamto zajście, spanikowałam wtedy. Mój towarzysz zauważył, że ktoś się na nas czai i zareagował przed nimi. Może trochę zbyt pochopnie, ale zrobił to w dobrej myśli, żeby mnie chronić. Jednak jeśli chodzi o sytuację, z próbą zamachu na wyrocznię to naprawdę nie mieliśmy pojęcia, że ta szuja Farshid coś takiego knuje. Jeśli znacie kogoś, kto potrafi rzucić zaklęcie, dzięki któremu będziemy mówić tylko prawdę to proszę bardzo ja nie mam nic do ukrycia. Zresztą jak już mówiłam, to ostatnią noc wszyscy spędziliśmy tutaj. Mogłabym nawet powiedzieć co robiłam, ale obawiam się, że mógłbyś się panie zaczerwienić ze wstydu. - odparła bardka dalej stojąc spokojnie.
Tabaxi nie wyglądała najlepiej już od rana gdy ją zobaczyli. Każdy krzyk sprawiał że kocica mrużyła oczy i kładła uszy po sobie, dotykając głowy z wyraźnymi oznakami zatrucia alkoholem. Siedziała teraz przy martwym Nylianie i dopiero co skończyła modlitwę do Anubisa. Wciąż pamiętała przechwałki elfa, a teraz dał się podejść. Znaczyło to że także dla nich sen nawet w oberży nie musi być bezpieczny i tworzyło kolejne pytanie. Czy jeśli ich zwiadowca dał się podejść ten kto go dopadł był tak dobry, czy może był kimś zaufanym?
Wpadnięcie do środka uzbrojonej straży która zaczęła obwiniać ich o różne rzeczy sprawiło że zerwała się na nogi z podkulonym ogonem. Jej przyjaciółka dzielnie ich broniła, ale skołowana nowinami kapłanka wtrąciła się w rozmowę.
- To nie do końca prawda.. mnie w nocy nie było. - Powiedziała cicho Yas, z kwitnącą na twarzy niepewnością, a potem lękiem czy nie wystarczy im to by obwiniać ją za wszystko. - Poza tym.. jakie to czyny popełniłam? Zakupy na targu? Nie godzi się mierzyć bronią w kierunku kapłanki Bastet..
Część strażników popatrzyła po sobie niepewnie, a następnie wszyscy opuścili broń.
Mimo że wiedziała że jest niewinna każdego z tych czynów, wyciągniętej ku niej i jej towarzyszom broni nie mogła zignorować. Zjeżyła się od grzbietu po długaśny ogon który napuszony, lizał końcem podłogę. Wciąż myślała jednak o Farshidzie. Czemu zniknął? Czy wróci? Czemu nic jej nie powiedział?
- Nie wierzę by Farshid próbował zabić wyrocznię. - Duże, turkusowe oczy tabaxi zatrzepotały rzęsami nerwowo. To co mówili strażnicy to jakieś kompletne brednie, a z drugiej strony przypomniała sobie jego dziwne słowa na rynku i nie umiała tego wytłumaczyć. Pokręciła głową jakby zrzucała z niej myśli. - Jeśli próbował się tam dostać, to prędzej liczył że uda mu się ją nakłonić na dzielenie razem łoża!
Słowa wyszły z jej ust w emocjach, ale sama czuła się jakby uderzyła sobie nimi w twarz. Jeszcze niedawno spędziła z nim miłą noc razem w namiocie i chyba dlatego szukała najbardziej prawdopodobnego usprawiedliwienia by go ratować. Jej zawzięte spojrzenie stopniało jak lód w gorącym letnim słońcu, bo żadna z wersji ostatecznie jej nie zadowalała. Albo był mordercą który chciał uwieść ją dla swoich celów, albo już szukał sobie innej najwyraźniej znudzony przelotną zabawą z egzotyką. Ucichła.

Andraste spojrzała na przyjaciółkę z pełnym politowania spojrzeniem, chciała jej powidzieć, żeby spojrzała na sytuację bardziej obiektywnie, a nie przez pryzmat tego co wydarzyło się między nią, a Aka Manahem, jednak widząc rozterkę w jej oczach postanowiła się powstrzymać. Zamiast tego zwróciła się ponownie do straży.
- To może podejdźmy do tego inaczej. Jakie macie panowie dowody na naszą winę, po za tym, że tego haniebnego czynu podjął się nasz towarzysz, którego znamy zaledwie od kilku dni i tak naprawdę nic o nim nie wiemy?
- Wyrocznia przewidziała, że Aka Manah przyjdzie targnąć się na jej życie, dlatego też udało nam się przygotować na jego przyjście. Użył jednak magicznych sztuczek, aby zbiec przed aresztowaniem. Jeśli chodzi o was, to wraz z nim przybyliście do tego miasta i samo to jest dostatecznym powodem, aby was aresztować nim uda nam się go złapać.
- To jest jakaś kpina, oskarżać nas tylko dlatego. Myślicie, że on przyjdzie nam pomóc? Phi… naprawdę zabawne. - dziewczyna prychnęła, na odpowiedź strażnika, po czym zamyśliła się chwilę. - A jeśli pomożemy wam go złapać? - zasugerowała eladrinka.
- Nie będziemy ryzykować, byście chodzili wolno po mieście i… - w tym momencie strażnicy przenieśli wzrok na leżące na podłodze ciało elfa.
- Zanim wyciągnięcie pochopne wnioski… Ten elf to Nylian, nasz przewodnik. Znaleziono go zasztyletowanego i przyniesiono tutaj. Wczoraj w nocy wyszedł na miasto i jak widać… nie wrócił do nas cało. - Wytłumaczyła nieco posępnym tonem eladrinka widząc zainteresowanie strażników ciałem Nyliana.
- Dosyć tego, poddajcie się i pozwólcie odeskortować!
Elfka westchnęła i wyciągnęła ręce przed siebie.
- Dobrze, ale jeśli okaże się, że jesteśmy niewinni, a jesteśmy, zapłacicie za tę zniewagę. - powiedziała do strażnika, ciskając w niego spojrzeniem, które gdyby potrafiło to mogłoby zabić i czekała na działanie ze strony jej towarzyszy bądź strażników.
Gdy Andraste wyciągnęła ręce, to Yasumrae podeszła do niej oburzona i miękkim dotykiem opuściła jej dłonie.
- Pójdziemy po dobroci, ale o żadnym zakuwaniu w kajdany nie ma mowy. Nie udowodniono nam żadnej winy, więc nie będziemy iść niczym przestępcy. Jest tu szlachta i kapłaństwo, należy nam się szacunek, a rzucanie oskarżeń bez pokrycia w kierunku wysoko urodzonych to bardzo ryzykowne zagranie gdy nie ma się dowodów. Do kogo nas chcecie zaprowadzić? Komu podlegacie? - zwróciła się do straży.
- Nigdzie nie idziemy - wtrącił nagle Nadal, zerkając na Akrama - To nie Nul Agbar. Tutaj z zatrzymanymi w więzieniach mogą się wydarzyć różne rzeczy. Nie atakują nas by nie zmniejszyć naszej wartości. Poza tym nie mamy czasu. Przepuśćcie nas teraz, inaczej nie ręczę za to, że wyjdziecie stąd żywi.
 
BloodyMarry jest offline