Tymon natknął się na dwa problemy. Po pierwsze: Obwieś i jego ludzie przegonili tych których wysłał po beczki. Po drugie: gadając do ściany z zawieszonym obrazem przedstawiającym Panią czuł się jakby gadał do, no cóż, ściany. Natknąłby się i na trzeci, ale pisarczykowie jeszcze nie wrócili. Bo że wrócą z pustymi rękoma domyślił się gdy tylko przypomniał sobie, że przecież nie będzie tam żadnych dokumentów. Podczas ich przygody kilka lat temu dowiedzieli się przecież, że wszystkie dokumenty zostały zniszczone i została tylko książka, którą znaleźli w mieszkaniu Nezzie von Hore i oddali Bohaterom.
Za to jego spokój i opanowanie na murach dało taki skutek, że i w mieście ludzie byli spokojni i opanowani.
Jacek upewnił się, że Dom Morra będzie szczelnie zamknięty i udał się na cmentarz zobaczyć czy trupy wstają, oraz czy jeśli wstaną to jakie będzie ich nastawienie.
Trupy wstawały. A ich nastawienie było łatwe do przewidzenia. Przede wszystkim starały się wyjść z cmentarza a kilka z nich zbliżało się do Jacka.
Jagoda kombinowała jak wyleczyć ludzi (co było o tyle łatwe, że chwilowo nie było rannych) i pomagać św. Jackowi i szefowi gildii. Wykombinowała, że warto byłoby naprawić to co zepsuli podczas poprzedniej wizyty Bohaterów w mieście.
A Bergowi mowę odjęło.
Częściowo dlatego, że dowiedział się, że całe zło nie tylko przez elfów i wozaków, ale spora jego część także przez... właściwie to nie wiedział dokładnie przez kogo, ale bicie głową w ziemię przez Tymona dawało pewne wskazówki...
A częściowo dlatego, że Szlachcic właśnie kombinował liny by obrońcy mogli spuścić się na nich na dół i zaatakować zombich.