Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2019, 22:40   #322
Zombianna
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Cosmo, Dave, Sam // Sam, Alice

Środa 28 Lipca 2055; dzień 31
Zostali sami z Robinsonem.
- Ok zapraszam do środka, obejrzymy co mam na miejscu.
Weszliście do wnętrza warsztatu. Tyrus wskazał na krzesło.

- Niestety nie mam krzeseł dla wszystkich ale mogę coś przynieść z warsztatu. Herbaty? Zapytał pokazując imbryk i spory termos z kranikiem
Mężczyzna posłuchał listę rzeczy które wymienił Cosmo.

Dave spojrzał za wskazaniem mężczyzny. Solidna gościnność przypominała mu rodzinne strony
- Małej herbacie nie odmówię - powiedział i oparł się o kolumnę. - Ale nie kłopocz się o siedzisko. Ta dwójka zajmie ci dość czasu. Ja tutaj tylko pilnuje.

- Ok część z tego mam na stanie, opony mam może nie nowe ale leżakowane w kontrolowanych warunkach więc na pewno lepsze niż to co macie. Co do większych elementów to jeden z moich chłopaków może wam pokazać gdzie co stoi na naszym szrocie i wymontujecie sobie. Jeśli was to interesuje to dorabiam montaże na kanistry i inny osprzęt.

- Nie interesuje - stojąca do tej pory w dalekim kącie Ortega burknęła ponuro. Westchnęła przy tym depresyjnie, garbiąc plecy i łypiąc zza okularów na gospodarza. Ledwo się odezwała już tego pożałowała. Wylała więc niewerbalnie niezadowolenie, siejąc niechęć na cała najbliższą okolicę. Na szczęście w bełkocie rednecka pojawiło się światełko nadziei, dające monterce po oczach.
- Hm - po złożonej wypowiedzi nastąpiło wzruszenie ramionami. Jednego obcego i tak ciężko zniesie, lecz lepsze to niż cała trójka humanoidów. - Biorę szrot. - dodała pro forma, sunąc do drzwi wyjściowych. Odwróciła się w progu i rzuciła przez ramię, a czarna brew podjechała do góry, ponad górną krawędź okularów. Było coś stękanie o przewodniku, a kobieta nie lubiła powtarzać rzeczy oczywistych.

Dave patrzył kątem oka za odchodzącą Sam.
- Zawsze z niej taki promyczek słońca? - mruknął do Cosmo.

-Mhm - mruknął Cosmo.

- Uroczo - odpowiedział Teksańczyk. - Dobra nie ma co mitrężyć. Szukaj czego ci tam potrzeba. Pomogę Ci to przenieść.

***

Sam szła spokojnie w stronę złomowiska szukając co by się tam mogło przydać niestety zauważyła ją Ellen która z resztą menażerii stała między samochodami w głębi zastawionego wrakami pola.

Zasadzka… podstępna i perfidna na granicy perwersji. Monterce na usta cisnęło jedno, jedyne słowo, określające idealnie zaistniałą sytuację.
- Patologia… - burknęła pod nosem, a potem odwróciła się na pięcie, udając że nie widzi intruza, i jeszcze na dodatek znalazła prawdopodobnie coś ciekawego, bo zanurkowała między wraki po drugiej stronie dróżki i tam próbowała się zabunkrować łudząc się nadzieją, że może jednak to tylko omamy. Że tak naprawdę Ortega śpi sobie wygodnie w garażowym leżu i po prostu śni się jej socjalny koszmar.

Sam szybko rozglądała się po samochodach wyglądało na to że było kilka z rodziny GM z podobnego okresu więc była szansa na to że będą miały odpowiednie podzespoły

Brunetka pokiwała w milczeniu głową i zgarbiwszy plecy, przekradła się do najbliższego aby móc spokojnie schować się za stertą blachy aby ciężko, w pocie czoła, pracować bo przecież po to tu ją przywieźli.
- Ehhh… - westchnęła tak boleśnie, że aż przechodzący obok pająk zawinął się wszystkimi ośmioma odnóżami z żałości. Praca - winna skupić się na zadaniu, a nie odgrywaniu szczęśliwej, kochającej się inaczej rodziny z resztą kolejarzy z, tfu!, Parchem na czele. Do tej pory miała szczęście, jeszcze nie zawrócił jej dupy. Nie musiała słuchać jego naburmuszonego, wszystkowiedzącego pierdu pierdu od którego więdły uszy.
- Ehh.. - monterka westchnęła po raz drugi, roniąc symboliczną łzę nad paskudnym losem.

Halsey nie miała problemu ze znalezieniem techniczki między wrakami.
- Widzę, że zajęta jesteś, więc nie będę cię ciągnąć do reszty. Mam tylko szybkie pytanie - odezwała się blondyna do kobiety wyglądającej na mocno zarobioną. - Orientujesz się co to może być? - położyła przed nią rozmoczone prochy.

Po okolicy rozeszło się ciężkie, niechętne westchnienie, czarnowłosa głowa przekręciła się w kierunku oponentki, zaś za przyciemnianych szkieł okularów powiało mrozem. Ciężka cisza przedłużała się, prócz ruchu karku monterka nie zmienił klęczącej pozycji, a jej ręce nadal trzymały kawał blachy przy masce.
- Prochy - odpowiedziała ponuro i, jak gdyby nigdy nic, wróciła do wybebeszania wraku.

- Ok, a potrafisz ocenić jakie konkretnie to prochy? - ciągnęła dalej Alice.

Pracujące spokojnie i uwalane smarem dłonie zatrzymały się na całe dwie sekundy, Ortega znów odwróciła głowę na stojącą obok upierdliwość. Chyba właśnie znalazła idealną konkurentkę dla Parcha w plebiscycie kogo winna unikać najbardziej, dla własnego zdrowia psychicznego oraz świętego spokoju.
- Nie, ale są jadalne - odpowiedziała grobowym głosem, łypiąc na blondynę niczym na kosmitę. Sapnęła przez nos i jak gdyby nigdy nic wróciła do pracy.
- Przynajmniej raz - dodała w podobnym klimacie co poprzednio.

- Taa, tylko Morrison mógł wpaść na pomysł, że mechanik będzie znał się na prochach. Albo ma cię za ćpuna - skomentowała Alice pod nosem, kręcąc głową. - Dzięki - rzuciła do Sam i razem z różowymi tabletkami zabrała się od Ortegi, żeby nie tracić więcej czasu. Za jej plecami rozległo się ponure "mhm", a odgłos grzebania w złomie zintensyfikował się.

 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline