Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2019, 11:40   #37
Dedallot
 
Dedallot's Avatar
 
Reputacja: 1 Dedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputację
Goblinka uklękła w rogu pokoju i szeptem zaczęła się modlić nie chcąc ci przeszkadzać.

Teraz zmęczenie uderzyło we mnie że zdwojoną siła. Musiałam się mocno wziąć w garść, żeby zdołać rozebrać się ze wszystkiego. Po tej mozolnej czynności zostałam w samej koszuli. Pobierznie obmyłam się w misie zostawionej na stoliku i nareszcie padłam na posłanie. Zrobiłam miejsce dla Gorjany i okryłam się kocem.

Zielonoskóra kobieta zakończyła modły i wyjrzała przez okno. Utkwiła wzrok w nocnym niebie… ty jednak już nie dałaś rady powstrzymywać senności i zaraz twój umysł odpłynął.

***

Obudziło cię pukanie w drzwi, czułaś się jakbyś dopiero zasnęła. Przez chwilę po przebudzeniu czułaś się nieprzytomna i przez chwilę nie docierało do ciebie gdzie jesteś.

Wstałam, trochę za szybko i zakręciło mi się w głowie. Chwiejnym krokiem podeszłam do drzwi i złapałam równowagę dopiero jak się oparłam o framugę. Uchyliłam drzwi, żeby zobaczyć kto to.
- Tak? - mruknęłam zaspanym głosem.

– Siostro Marion – Powiedział jeden z mnichów, którzy towarzyszyli wam w podróży. – Już poranek, kapłan Dariel prosił, abyśmy wszyscy byli gotowi do drogi.

- Już, już... - powiedziałam starając się powstrzymać ziewnięciem. Zamknęłam drzwi i odwróciłam się by rozejrzeć po pokoju.

Goblinka spała zawinięta w koc w kącie pokoju, twoje rzeczy zaś leżały tak jak je pozostawiłaś.

Westchnęłam widząc gdzie śpi kobieta. Podeszłam i obudziłam ją.
- Czas się zbierać - powiedziałam do niej zaspanym głosem i podeszłam do swoich ubrań, które zaczęłam na siebie zakładać. Zajęło mi to trochę czasu, ale miałam nadzieję że coś ze śniadania jeszcze zostanie dla mnie.

Goblinka owinęła się szczelniej kocem, który był jej jedynym okryciem. Nic nie mówiła… zapewne wciąż martwiła się o swojego męża.

Widząc ją w takim stanie stwierdziłam, że nie godzi się, żeby tak podróżowała. Zajrzałam dla swojej torby podróżnej i wygrzebałam tunikę którą dała mi wcześniej Morrisana. Choć była noszona, to złożona była schludnie. Podeszłam do goblinki i podałam jej.
- Wiem że to niewiele, ale proszę, ubierz się w to - powiedziałam do niej.

Kobieta ubrała się w sukienkę, która była dla niej o wiele zbyt duża, jednak twój gest przyjęła z prawdziwą wdzięcznością. Sukienkę, która tobie sięgała do kostek, ona musiała podwinąć, żeby móc w niej chodzić.

- Chodźmy więc - stwierdziłam i nie wyszłam pierwsza z pokoju, by dołączyć do reszty.

Mnich zaczekał na was i razem ruszyliście do wyjścia, w głównej sali karczmarz odprowadził was niechętnym wzrokiem..

Przed wejściem do gospody uformowała się już cała wasza wyprawa. Tym razem wóz Evi i Gali był zaraz obok waszego wozu, a mnisi wraz z Garennem rozstawili się w formacji bojowej. Dariel ledwie trzymał się na nogach, ale mimo to rzetelnie pilnował porządku.

Po chwili zauważyłaś dlaczego wszyscy byli w takiej gotowości… cała osada zeszła się i stojąc w pewnej odległości od was posyłała wam pełne nienawiści spojrzenia. Zapewne tutejsi czekali na poranną egzekucję i sromotnie się zawiedli, zaś kapitan całą ich uwagę skierował na was.

Widząc to, zaczęłam się w myślach modlić do Toriela o to, żebym miała rację, co do tego, że prości chłopi w akcie całkowitej głupoty nie zaatakują sług bożych. Przeklinałam przy tym, jak nigdy nikogo wcześniej, kapitana, który zdawał się chcieć właśnie tego, co ja miałam nadzieję, że się nie stanie. Na pewno nie zamierzałam dać się zastraszyć i szłam wyprostowana, z wysoko podniesionym czołem, kryjąc w swoim cieniu goblinkę.

– Dałem wam trochę pospać… ale teraz trzeba iść do strażnicy po goblina i liczyć, że tłum nie uzna nas za heretyków i nie ukamienuje… – Powiedział Dariel podchodząc do ciebie.

Morrsisana i Garren trzymali się świetnie i nie wyglądali jakby bezsenna noc ich ruszyła. Za to Evi siedząc na koźle swojego wozu wyglądała jakby zaraz miała zasnąć i z niego spaść.

- Dziękuję - odparłam i ugryzłam język, żeby nie powiedzieć "nie trzeba było". Byłam zmęczona i humor miałam raczej nie najlepszy. Gdy przelotnie spoglądałam po twarzach gawiedzi, cichy podszept w moich myślach zdawał się chcieć by ktoś rzucił się na mnie, a ja wtedy miałabym na kim wyładować irytację... Pokręciłam głową i skupiłam się, by ochraniać goblinkę.

Ruszyliście a tłum ruszył za wami. Jakimś cudem udawało im się zachować grobowe milczenie. Być może wciąż wierzyli, że dane będzie im zobaczyć śmierć goblinów.

Bóg był z nami. Żywiłam wielkie nadzieje, że dalej będzie podobnie.

Dotarliście do posterunku. Nikt nic nie mówił. Kapitan już na was czekał, dał znać i jego ludzie wyprowadzili więźnia. Tłum wydał pomruk.

– Jak wam wiadomo! – Zawołał dowódca. – Sąd boski zawsze góruje nad sądem ludzkim, a zatem, na polecenie jego ekscelencji kapłana Dariela, sługi miłosiernego pana, Toriela, wydaję więźnia by stanął przed sądem tych, których sama wola bogów powołała, by sądy wydawali. – Mówił kapitan a tłum pomrukami dowodził swojego niezadowolenia. – Nam ludziom nic do tego, by się woli najwyższych przeciwstawiać! Woli, której emisariuszami są kapłani i mnisi. – Zakończył, a potem ciszej zwrócił się do Dariela. – Teraz to wasz problem… zrobiłem co mogłem.

Strażnicy przekazali skutego kajdanami zielonoskórego mnichom.

Zbliżyłam się do orka i starszej kapłanki.
- Garren, idź z Morrisaną przodem, chłopi bardziej boją się wojowników i kapłanów boga śmierci, więc dwa razy zastanowią się nim zastąpią nam wszystkim drogę - zaproponowałam i wyjaśniłam swój pomysł.

Strażnicy wycofali się do wieży.

– Kapłanie! Wydaj wyrok i zgładź trucicieli! – Wrzasnął ktoś z tłumu.

Zaraz poparli go inni.

Morrisana i ork poszli naprzód. Goblin nie bardzo wiedział co robić, ale jego żona zaraz do niego podeszła.

– Ich wina nie została udowodniona! – Zawołał Dariel w kierunku tłumu.

– Kłamstwo! – Wrzasnął ktoś odważniejszy.

– My ich widzielim jak truli! – Zawołał ktoś inny.

Tłum trochę się do was zbliżył.
 
__________________
Czy widział ktoś Ikara? Ostatnio kręcił się przy tamtych nietestowanych jetpackach...
Dedallot jest offline