Dorothy pozostała na brzegu, pod okiem van Stratena i Kaaia. Obaj pilnowali nowego obozowiska, Dot, i nieprzytomnej "T" w namiocie ambulatoryjnym. Samej Dot z kolei wciśnięto wielce chwalebne zadanie, w postaci pocięcia wielu namiotów, i połączenia ich płacht w coś, co miało przypominać wielki żagiel. Na szczęście obyło się bez szycia ręcznego, płachty mogła łączyć zszywaczem akumulatorowym. Po szybkim crash-kursie u Collinsa, okazało się, że roboty jednak i tak miała sporo, a używała do wszystkiego również noża i nożyczek… bliżej niej siedział w obozie van Straten, i co pewien czas zerkał na kobietę. Chyba chciał coś powiedzieć.
- Proszę to z siebie w końcu wyrzucić - nie przerywając dobrej zabawy pani Lie odezwała się do tropiciel.
- Podwijaj łączenia obu materiałów, stracimy po dwa centymetry z obu płócien, ale te szwy będą siedziały na grubszej ilości materiału, więc będą wytrzymalsze? - Van Straten uśmiechnął się półgębkiem.
-Jeszcze jakieś dobre rady?- Dot przerwała na chwilę szycie i spojrzała uważnie na mężczyznę.
- Chwilowo raczej nie… - Wenston poprawił dłonią rondo kapelusza. A może był to jakiś gest, coś jakby grzecznościowe "ma'am"?
Dorothy uśmiechnęła się w odpowiedzi i wróciła do swojego, jakże pasjonującego, zajęcia korzystając z rady tropiciela.
O ile wisząca na żaglu i drąca się Hana nie wzbudziła zbytniego zainteresowania Dot, ponieważ, po pierwsze, ta była za daleko, a pod drugie… no po drugie była za daleko, to już spadającą do wody i wrzeszcząca Hana jak najbardziej zainteresowała panią botanik. Niewiele myśląc Ruda rzuciła swoje dotychczasowe zajęcie i zabrawszy ze sobą apteczkę ruszyła w stronę poszkodowanej. Nie pchała się przy tym do wody. To zostawiła tak Miyazakiemu jak i Bacekerowi.
Dot dzieliła swoją uwagę między będącym na jeszcze na górze Peterem a tym co się działo na dole.
__________________ - I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.
"Rycerz cieni" Roger Zelazny |