Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-10-2019, 07:55   #122
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
"Więc to jest ten cały Herrendorf?" zaśmiał się w duchu Karl oglądając sioło od środka. Pierwsza lepsza wioska w Reiklandzie wyglądała przy tej mizerocie jak miasto. Uliczki były pokryte błotem, a nieczystości stały w kałużach, śmierdząc i strasząc przechodniów, a zwłaszcza ich buty. Chaty, nie okryte dachówką a trzciną przypominały mu liche rudery poniżej Altdorfskich doków. Sklecone z desek i traw, nie nadawały się nawet na opał. Karl widział jednak całe rodziny, koczujące wraz ze swym dobytkiem, ze zwierzętami, w smrodzie i ciemności.
Jak ci ludzie mogli tak mieszkać w Altdorfie, Karl to wiedział. Bieda nie rozpieszczała.
Jak jednak ludzie mogli z własnej woli budować takie szkaradziejstwa w osłoniętym murem siole, tego Karl wiedzieć nie mógł. Ale podejrzewał.
-Kurnik. Jebany leniwy kurnik, jebanego, leniwego ostermarskiego chłopa - mruknął do siebie, tłumacząc sobie kolejne odkrycie na tych ziemiach.
z drugiej zaś strony, wieśniacy nosili broń, jakby szykowali się na coś. Kiedy człowiek cały czas musi pilnować dobytku, nie ma czasu budować chałup, obrabiać pola, ruchać dziewuch i płodzić dziatwy. Po prostu czeka, utrapiony przez los, niepewność i strach.

Morryci. Karl wierzył w Sigmara więc wyznawcy bramy niespecjalnie go zajmowali. Być może sam władca kruków mógłby nawet przychylniej spojrzeć na rzezimieszka, skoro robił mu robotę wysyłając mu co jakiś czas jakiegoś nieszczęśnika. Ciekawsze było jednak coś innego.

"A jednak masz jakieś uczucia, ty śliczna zołzo ty..." pomyślał, łowiąc ukradkiem zmianę zachodzącą w jej twarzy. Sam mógł zachować spokój. Miał dziś ten luksus i wiedział dlaczego. Po prostu nie było tu czego się bać. Morrytów naprawdę miał głęboko gdzieś. Może nawet mógłby dla zabawy sprowokować jednego do jakiejś siekaniny, gdyby nie fakt, że klerycy byli drażliwi na punkcie swoich i ruszali kupą i w dupie mieli honorowe sprawy. Karl nie planował więc draki z bożymi sługami. Czarnej magii póki co nie było, demonów zjadających dzieci i gwałcących dziewice również, siarką nie pachniało, jedynie krowim łajnem z klepiska, przez które przebijała się won perfum czarodziejki stojącej koniem obok niego.

"A...co mi tam" pomyślał i wysunął się o pół konia przed czarodziejkę.

-Przyszedłeś tu wieszczyć zgubę tych kmiotków, naszą, czy swoją własną jasnowłosy? - zapytał spokojnie Karl mierząc kapłana wzrokiem z wysokości siodła.

 
__________________
Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est
Asmodian jest offline