Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-10-2019, 21:28   #118
Asuryan
 
Reputacja: 1 Asuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputacjęAsuryan ma wspaniałą reputację
- Powinieneś był zatroszczyć się o to zanim sam spróbowałeś strącić mnie wraz z belką, najemniku. Gdybyś osiągnął swój cel, to ja byłbym na Twoim miejscu.
Mówiąc, jak gdyby nigdy nic podszedł do swoich rzeczy by przygotować się do porannego wznowienia wyprawy. Nigdy nie lubił pakowania się na ostatnią chwilę.
- Sam jesteś sobie winien tego co Cię spotkało - dodał, unosząc wzrok na zjawę - Jednak oczywiście wygodniej obwiniać innych. Prawda?
- Typowy złodziej. Kradnie a potem jeszcze zrzuca winę na innych! Sam jestem sobie winien? A niby dlaczego jestem winien bronienia tego co należy do Żółtych mieczy? To TY się do nas włamałeś, to ty mi zagroziłeś! Szuja… - duch zakotłował się w sobie, jego bladozielona energia zafalowała na moment tracąc swój kolor. Sięgnął do Esmonda... i złapał go za rękę. Uczucie przeraźliwego zimna przeszyło ciało mężczyzny.
- Zapłacisz za to… - wyszeptał duch.
Choć Esmonda zaskoczył fakt, że duch był w stanie fizycznie go dotknąć, nie powstrzymało to gniewu, który gromadził się w nim przez ostatnie dni, pełnych niekończących się utrudnień i niepowodzeń. Gwałtownym ruchem wyrwał rękę z uścisku, lecz zamiast odsunąć się od zjawy, zmniejszył dystans, stając twarzą w twarz z martwym najemnikiem.
- Sądzisz że Twoje groźby mnie obchodzą? Otóż nie jesteś pierwszym, ani z pewnością ostatnim który wypowiedział te słowa. Atakujesz wraz z bandą niewinna istotę, raniąc ją i kradnąc jej własność. Nazywasz innych szujami, choć swoimi postępkami nie różnicie się od zwykłych bandytów. Wszystkie Twoje decyzje doprowadziły do takiego stanu rzeczy. Więc ZEJDŹ. MI. Z OCZU.
Duch się skrzywił w grymasie wściekłości. Zamachnął się a potem jego twarz wykrzywił się w grymasie przerażenia.
- Co..? - zdążył zapytać kiedy jakaś niewidzialna zaczęła go wyciągać z pokoju. Z dala od łowcy. Aż zniknął mu z oczu.
Esmond, z wyrazem zaskoczenia na twarzy, wpatrywał się przez chwilę w miejsce, w którym dopiero co znajdowała się postać ducha.
Nie mając pojęcia co takiego się wydarzyło, przez moment spodziewał się, że duch ponownie zmaterializuje się wewnątrz jego pokoju.
Dopiero po dłuższej chwili rozluźnił się i ochłonął. Gdy gniew opuszczał jego myśli, zaczął się zastanawiać co tak właściwie się stało. Czy jego słowa miały z tym coś wspólnego?


***
Dan ranem, gdy do jego uszu dobiegł dźwięk zamieszania w karczmie, Esmond był niemal gotowy do wyruszenia.
Przeczuwając że coś się świeci, schował po jednym sztylecie w holwie buta i wewnątrz rękawa. Przygotował otoczenie, wliczajac w to otwarcie okna. Zmienil wierzchnie ubranie, by nie wywolywac bezposrednich skojarzeń i przygotował się do potencjalnej walki. Przywarł do drzwi i nasłuchujac odgłosów z korytarza, poluzowal pochwę miecza, tak by umożliwić jego szybkie dobycie. Czekał.
 
__________________
Once the choice is made, the rest is mere consequence
Asuryan jest offline