Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-10-2019, 18:15   #141
Ehran
 
Ehran's Avatar
 
Reputacja: 1 Ehran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputację
Cóż za bestia. Kadir z pełnym uznaniem spoglądał na nadciągające monstrum. - Ależ ty piękny. - wyszeptał.

Wołanie Cantha przywołało uwagę maga. Niechętnie spojrzał w dół.

Kadir cmoknÄ…Å‚ niezadowolony.
Przez chwilę bębnił palcami po burcie. Zostawić ich? Czy nie zostawić?
Wreszcie prychnÄ…Å‚ niezadowolony. PodjÄ…Å‚ decyzjÄ™.

Mobilny pałacyk począł opuszczać się w dół. Równocześnie tylna i przednia brama otwarły się samoistnie. Rampy opuściły, by ułatwić wchodzenie.
Wiszące z boków drabinki rozwinęły się, znów zupełnie bez ludzkiej ręki.
Położony z tyłu dźwig z przyczepioną klatką zadrżał. Poruszył się na boki, jakby w ekscytacji. Winda jednak nie zjechała w dół. Nie było takiej potrzeby, bramy były szeroko otwarte.

- Pośpieszcie się. - nakazał w zadziwiająco przyjacielskim tonie.
- I nie podbierać mi nic ze spiżarki! - pogroził surowo mag.

Przednia brama prowadziła wyścieloną miękkim dywanem rampą bezpośrednio na środkowy poziom. To był pokład audiencyjny.
Poniżej znajdował się magazyn oraz zaplecze techniczne , do których prowadziły tylne wrota.
A powyżej pokładu audiencyjnego znajdował się pokład mieszkalny. Tutaj umieszczone były osobiste komnaty Kadira. Zamknięte obecnie na głucho drzwi broniły dostępu do tej części pałacyku.

Stojący na samej górze, na tarasie rozciągającym się nad pokładem mieszkalnym Kadir przeniósł na chwilę zmysł wzroku bezpośrednio do swego pałacyku. Tak by obserwować wchodzących. Co czuli, wkraczając do jego domeny?

Oczom wchodzących przez tylną bramę na pokład magazynowy ukazał się niecodzienny widok.
Wydawało się, że znaleźli się na szczycie gigantycznej lodowej kolumny wyrastającej z mroku i ciągnącej się na niewyobrażalną wysokość. Sam lód wydawał się lśnić bladym światłem. A w okół... była mroczna pustka. Gdzieś nad nimi, w atramentowo czarnym firmamencie iskrzyły się nieliczne gwiazdy. Zupełnie nie przypominając zwyczajnego nocnego nieba.
Było tu przeraźliwie zimno. Wiatr targał za ubrania.

Dookoła, w równiutkich szeregach rozstawiono wiele skrzyń, beczek, regałów i innych kontenerów. A także zagrody pełne Dretchy.
Kadir widział jak demony wariują w swych zamknięciach oszalałe na skutek wtargnięcia intruzów. Jak warczą, prychają i kłapią szczękami. Widział, jak rzucają się na lodowe kraty, gdy tylko, ktoś z przybyłych podszedł nieco bliżej.
Za zagrodami, tkwiły w doskonałym bezruchu ogromne pająko podobne demony. Bebilith 'y wydawały się spoglądać swymi nie mrugającymi oczyma na intruzów.

Kadir uśmiechnął się. Wystarczył by jeden rozkaz, a furty otwarły by się, wypuszczając zgraję Dretch 'ów na ludzi.

Przednia część była oddzielona od właściwego magazynu. Sporych rozmiarów ciężkie drzwi broniły dojścia.
Na tym pokładzie nie było okien. Nie można było prowadzić ostrzału z tego miejsca. Cóż, jego pałac nie był pomyślany jako obronna forteca.
Po prawej stronie wejścia znajdowały się kręcone schody, pozwalające wejść wyżej. Po lewej znajdowała się mała winda, góra dla dwóch ludzi.
~ zapraszam na górę. ~ odezwał się Kadir w ich umysłach.

Pokład audiencyjny wyglądał zupełnie inaczej.
Ludzie wchodzący z zewnątrz po przedniej rampie, znaleźli się nagle na leśnej polanie. Dookoła rozciągał się zielony pachnący las. Nad nimi rozpinało się cudownie błękitne niebo.
Było tu chłodno, lecz przyjemnie. Powietrze niosło wiele mieszających się zapachów.
Na środku rosło wielkie drzewo. Wydawało się, jakby rozłożyło w ochronnym geście swoje gałęzie nad stojącym pod nim przepysznym pawilonem.
Pawilon był z delikatnego jedwabiu. miękkie poduszki i leżanki zapraszały do odpoczynku. Bogato usłane stoły wabiły cudownymi potrawami.
Na niektórych z poduszek leżały skąpo ubrane kobiety. Niektóre z nich poderwały się, gdy tylko dostrzegły obcych. Umknęły po kręconych schodach, znajdujących się tuż za pawilonem, i zniknęły gdzieś w konarach starego drzewa.
Po prawej rozciągał się bystry potok. A w nim bawiące się nagie niewiasty.

Jednak coś było nie tak. Wszystko wydawało się jakby zastygło w czasie.
Woda w strumieniu nie poruszała się. Tak samo dziewczęta. Krople skapujące z ich ciał zastygły w powietrzu.
Liście drzew nie poruszały się na lekkim, aczkolwiek wyczuwalnym wietrze. Jedynie delikatny materiał pawilonu falował odrobinę z podmuchem.

Kadir skoncentrował się. Iluzja zwinęła się. Ukazując zwykłe wnętrze. Choć zwykłe, było karygodnym niedopowiedzeniem. Hala miała jakieś 6 na 10 metrów. A za nią była jeszcze kuchnia i mały gabinet, a także wyjście na balkon, rozciągający się nad tylną rampą. Winda z położonych niżej magazynów wjeżdżała bezpośrednio do kuchni, schody zaś do korytarzyka, znajdującego się pomiędzy gabinetem a salonem audiencyjnym.
Ściany zakryte były drogocennymi draperiami, które teraz rozsuwały się, ukazując Ogromne okna. Nie nie okna. To po prostu część ścian była przezroczysta.
A w nich tkwiły wąskie prawdziwe otwory, dodatkowo uzbrojone kratami i teraz samoistnie otwierającymi się okiennicami.
W suficie tkwiły szklane kule, dające dużo światła. Teraz jednak jedna po drugiej zaczęły przygasać. Kadir nie zamierzał oślepiać obrońców. Musieli być w stanie spoglądać na zewnątrz, w nocny mrok.

Schodami można było dostać się jeszcze wyżej. Na pokład mieszkalny.
Tam korytarzem można było przejść pod wznoszącą się nad taras wieżyczkę obserwacyjną, skąd można było dostać się kręconymi schodami na górny taras, gdzie akurat przebywał Kadir, lub można było podążyć dalej, na sam szczyt wieżyczki.

Pokład mieszkalny był w większości zamknięty. Można było jednak przejść na sam przód pałacyku, i wyjść na wiszący nad przednią bramą balkon.

Kadir nie czekał długo. Pałacyk zaczął się unosić, pozostawiając maruderom jedynie sznurowe drabinki, po których mogli wspiąć się na górny taras.
Czarodziej wygasił światła. Pozostawione na dole pochodnie powinny wystarczająco oświetlić bestię. Nie chciał czynić z swego pałacyku nad wyraz ciekawy cel, ślicznie podświetlony dla uciechy wroga.
Skoncentrował się na wznoszeniu. Drewno skrzypiało raz po raz, jakby w proteście. Czarodziej jednak wiedział, że nie ma niebezpieczeństwa. Nasycił konstrukcje magią, wzmacniając ją po wielokroć. Wytrzyma siły, jakie zaklęcie lewitujące wywierało na nią.

Żałował, że nie umieścił tu jakiejś balisty czy katapulty... cóż. Może podczas następnej wyprawy.
 
Ehran jest offline