Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-10-2019, 20:50   #94
hen_cerbin
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Berg postanowił nieco zmodyfikować samobójczy brawurowy plan Szlachcica.
- W końcu ktoś zrozumiał mój plan! - wyraźnie ucieszył się Bohater, który szybko dał się przekonać, że cały czas myślał dokładnie o właśnie takim manewrze.

Mistrz Małodobry szukał możliwości wyjścia z miasta w miejscu, w którym nie będzie nieumarłych, ale nie znalazł takiego. Już chciał się przebijać siłą tam gdzie było ich niewiele, gdy wtem dostał pomoc z nieoczekiwanej strony.
Czarodziej, wyraźnie ucieszony, że jemu nikt nie kazał nigdzie leźć wymamrotał coś brzmiącego jak "invisiblumanypiplu" i pomachał rękami z grubsza w kierunku ludzi Berga. Potem upadł na twarz i zaczął się rzucać niczym wyrzucona na brzeg ryba. Najwyraźniej miał pecha. Niemniej sam czar musiał mu się udać, ponieważ wycieczka opuściła miasto niezaczepiona przez nieumarłych. Ludzie Berga (i on sam) byli najwyraźniej niewidzialni. Gdy Czarodziejem zajmowała się Jagoda i Medyk, wycieczka zaatakowała zombie od tyłu. Początkowo weszli jak gorący nóż w masło, jak dzik w szkodę, jak dobrze naostrzony miecz katowski między kręgi szyjne. Obserwując przewagi wycieczki ludzie na murach wznosili radosne okrzyki, a morale rosło.
Ale kiedy czar przestał działać, a oni sami utracili impet przestało być zabawnie. Zombie może nie były "dowodzone" ani "wyszkolone taktycznie" ale za to były ich setki. I w miejsce dziesięciu zabitych pojawiało się dwadzieścia nowych. Ale za to odciążył mury i bramy, wielu nieumarłych zaprzestało atakowania umocnień i szukało bliższych celów. Dodatkowo, z mgły wychodziły coraz to nowe żywe trupy i zbliżały się do miasta.
Berg i jego ludzie byli otoczeni - póki co dosyć luźno, ale w kolejnej rundzie walki to już wokół nich zrobi się tłok.


Jacek także miał do czynienia z nieumarłymi. Ci tańczyliby jakby im zagrał, gdyby tylko im grał. A tak jedynie tańczyli, jak im mówił. Krok w tył, krok w przód. Po raz pierwszy w życiu użył imienia Morra na serio. I Morr odpowiedział. Tym razem głos był inny niż ostatnio.
- Zgrzeszyłeś wobec mnie. Co jesteś w stanie poświęcić za moją łaskę? - zapytał, a Jacek poczuł się bardzo słaby i bezbronny. I mokry - pocił się krwią. Ale czuł także w sobie moc pochodzącą od Morra pozwalającą mu na pewną kontrolę nad nieumarłymi.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin

Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 26-10-2019 o 21:56.
hen_cerbin jest offline