Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-10-2019, 21:15   #166
JohnyTRS
 
JohnyTRS's Avatar
 
Reputacja: 1 JohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputację
Kocur

Przez niemieckie smartglasy Kocur obserwował,jak Puma ogniem z działka rozszarpuje na flaki nieprzyjacielski skład snajperski, przełączenie na termowizję dobitnie to pokazywało, jak rozgrzane punkciki, zlewające się w jedną linię szatkuję dwie osoby na wieży urzędu miejskiego, jak zostają dosłownie przemieleni.

Chwilę wcześniej wybuchł przeciwlotniczy ZSU, który po zestrzeleniu ich powietrznego wsparcia wyjechał zza kościoła na parking szkoły i omiatał ich pozycje. Obie Pumy, jedna od strony bloków, druga od strony parku, zniszczyły cel. Wybuchająca amunicja zamieniła parking w strefę śmierci, Kocur przesunął swoich ludzi atakując od strony Kościoła. Czerwone Berety szturmował od strony parku, wszędzie latały wybuchające pociski, oba skrzydła szkoły skryły się w postawionej zasłonie dymnej.

Przedostali się pod szkołę, przeskakując rozjechane przez Pumę zapory. Dwa ładunki i drzwi do piwnicy lecą w powietrze. Wejście. Gwałtowny ogień zaporowy i przebijając się do klatki schodowej żołnierze zajmują kolejne piętra. Piekielny ogień ostrzał z trzech stron, z lewej eksplodująca amunicja, od czoła obrońcy szkoły, z prawej ostrzał ze strony urzędu miejskiego. Żołnierze nie oszczędzają sił, prąc do przodu,

Już po chwili Kocur orientuje się, że w środku przeciwnik jest słaby, zwykły czerwonoarmista, żadna tam czarna kompania. Wybuchają kolejne granaty, aula zamienia się w pobojowisko, śmierdzi topionym plastikiem z niepalnych krzesełek, Kocur widzi jednego wroga, który zamiast wymienić magazynek / zmienić pozycję, próbuje osłonić twarz peemem.

Czy to był Poznań, czy stymulanty, czy rewelacje na temat Elbląga przekazane im na odprawie sprawiły, że Kocur nie czuł litości. Jak uwolniona bestia wyrwał tamtemu broń i zaciśniętą pięścią pierdolnął mu w twarz. Potem drugi raz, aż tamtem bezwładnie osunął się na podłogę. Strzał z przyłożenia to była tylko formalność.

Cały czas w ruchu, w każdym miejscu. Niespodziankę stanowił ichniejszy komandos, lepiej uzbrojony i wyszkolony, broniący się w biurze dyrektora.

I Herkules dupa kiedy ludzi kupa.

Poleciały granaty, po eksplozjach komandosi wpadki do środka i wyciągnęli martwego drania. Szybka, błyskawiczna akcja.

Trwało to jeszcze z pięć minut, kiedy obie drużyny komandosów połączyły się. Przegrupowanie i wsparli atak na Urząd miejski.

A tam był sztab! Kocur nie mógł się nadziwić głupocie tamtych, nawet nie próbowali go ewakuować, a nawet jeśli, to było to za późno, wszędzie walały się dokumenty i ciągle działające komputery, tylko na dziedzińcu paliła się ledwo co rozpalone ognisko dokumentów. Tamci już dawno stracili nadzieję na wygranie tej bitwy. Komandosi musieli się przyznać, że tamci nadal się odgryzali, ale tutaj to byli Czekiści. Szło dobrze, niedobitki to były wyższe szarże, co może zrobić pistolet przeciwko kilkudziesięciu karabinkom. Jak jest rakietowy, to co najwyżej zepsuje humor. A oddział go odzyska, używając jego właściciela w tarczę strzelniczą. Budynek płonął,

Kocur był na schodach, zobaczył ruch na górze i w ostatniej chwili zdążył paść na lastrykowe stopnie, gdy nad głową śmignęła mu wiązka śruty, wybijając ostatnie szyby. Szybki obrót, ostatni granat, mocny rzut i cytrynka leci w wysoki sufit, odbija się od niego i (chyba) ląduje u nóg przeciwnika, bo ten, już po eksplozji, wali się ze schodów, lądując głową na podeście, Kontrolna seria po dymiących zwłokach i naprzód.

Ostatnimi byli oficerowie, zapędzeni w ślepą uliczką na wieży. Gdy tylko pozostała na chodzie Puma robiła z hełmu wieży durszlak, komandosi po kolei eliminowali oficerów broniących się na ostatnich stopniach.
- Przerwać ostrzał! - Działko zamilkło, z góry spadały ostatnie odłamki, skapywała krew.

Udało się. Na niebie śmignął dron. Przy akompaniamencie dalekiej eksplozji zatknięto na wieżę flagę. Cud, że wieża nadal stała. Chwila odpoczynku,

Atak na areszt był równie szybki, ostrzał pojazdów pancernych i stawiane zasłony dymne pomogły sforsować ulicę i parking, potem historia zaczęła się od nowa, to samo co w szkole, to samo co w urzędzie. Było już ciemno, byli na nogach ponad dobę. Kocur i jego ludzie ledwo co stali na nogach, sierżant JSK czuł sztywność w nogach, mimo tego dalej walczył, kierując ludźmi i samemu napierając na przeciwnika. Ten wycofywał się.

Kolejne małe zwycięstwo. Rozkaz wycofania się, zluzowanie przez „zwykłych” żołnierzy AW. Na tyłach ogólny harmider, do urzędu miasta przeprowadzał się sztab. Kocur nie miał możliwości przejrzenia się w lustrze, ale patrząc na innych wiedział jak wygląda: czarna od brudu twarz, kilometrowe wory pod przekrwionymi oczami i to szalone spojrzenie. Mimo ochronników słuchu, teraz nikt nie mówił cicho. Całą kupą ustawili się w kolejce, podwinięcie rękawa, miejscowa dezynfekcja, personel medyczny z całą torbą strzykawek ze środkiem neutralizującym poprzednie środki, te stymulujące. Rzucono im jeszcze kartony z racjami, na coś ciepłego nie byli wstanie liczyć. Do opisu sytuacji dodajmy sanitariuszy opatrujących w tym samym czasie ich rany.

Sterylne warunki? Pieprzyć to.

Wedy doszła do niego wiadomość, od Zawady. Coś nowego, omijającego te wszystkie szczeble dowodzenia. Tak, Kocur stawi. Zawada była w szpitalu. Skasował wiadomość, przekazał dowodzenie i wziął rannego kumpla pod ramię. Jacek, czyli Ogór, miał pecha i dostał w udo, rana nie była śmiertelna, ale i tak obandażowana rana była doskonale widoczna i wymagała akcji lekarza. Dzięki temu Kocur zyskał przepustkę do szpitala, odstawi Ogóra pod opiekę i sam dotrze do Zawady, bez zbytniego pierdolenia się na wejściu. Po drugie, wszyscy z oddziału wyglądali jak żywa śmierć i nikt nie będzie robił im problemu. A dla Zawady i starych kumpli (z wiadomości można było się tego domyślić) miał w kieszeni prezent. W byłym biurze naczelnika aresztu była nienaruszona szafka, w szafce pół litra i teraz te pół litra (butelka była 0,7 ale niestety już napoczęta) tkwiło w przepastnej kieszeni spodni Kocura.
 
__________________
Ten użytkownik też ma swoje za uszami.
JohnyTRS jest offline