27-10-2019, 18:57
|
#128 |
Interlokutor-Degenerat | Świątynia
Otton z Karmanii w końcu wyrwał się z własnych rozmyślań.
- Młynarz Racimir! - wywołał mężczyznę, który po pewnej chwili wahania stawił się przed rycerzem. Jego zeznania nie wnosiły jednak wiele do sprawy. Podobnie jak większość we wsi oraz Żyrosław, znajdował się w świątyni, gdy Nawoja postanowiła iść do lasu wraz ze Światożarem. Gdy dziedzic ustalił już te fakty, wyprężył się w krześle, świdrując Racimira badawczym spojrzeniem.
- Ciało tedy znalazł młody Grolsch, powiadacie... Luther?
- Tak panie.
- Czyli w pobliżu Nawoji znajdował się twój syn, Światożar oraz Luther Grolsch?
- No... Chyba tak panie, nie było mnie tam.
- Myślicie, że wasz syn mógłby podnieść rękę na siostrę?
- Ależ panie! Nigdy! Przecie jak Światko miałby rodzoną siostrę udusić? Toż to zbrodnia byłaby straszliwa.
- Czyli przyznajecie, że musiał tego dokonać młody Grolsch?
- Ale... Ja nie wiem, ja...
- A gdzie to podziewa się młody Grolsch? - zapytał donośniejszym głosem Otton, podnosząc się z miejsca i rozglądając po świątyni. - Czy jest tutaj Luther Grolsch, albo ktoś z jego krewniaków? Luther
Luther najwyraźniej natrafił na coś w rodzaju szlaku. Co kilkanaście metrów dostrzegał kolejne drzewo, na którym wycięty był znak ogniska. Im dalej zagłębiał się w las, tym bardziej znaki robiły się niechlujne. Jakby robiono je w pośpiechu, byle jak - byle czym prędzej.
- Szłaaaa dzieweeeeczka, dooo laseeeeczkaaa, dooo zieloooonegooooo - nagle do uszu młodego Grolscha dobiegł śpiew. Okropny śpiew, niemal raniący uszy. Męski, straszliwie fałszujący głos. Dźwięki chyba dochodziły od strony północnej. Mieszały się z szumem strumyka.
|
| |