Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-10-2019, 19:41   #89
Lady
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Dziewczyna zsunęła się na ziemię i uklękła przed nauczycielką, patrząc na nią tak samo uważnie, jak ona sama robiła wcześniej.
- Niestety, inaczej nie zadziała. Ja jednak miałam w tym pomoc, nie musiałam sama się męczyć tak bardzo…
- Trudny jest los profesora, Leileno. I tak naciągamy już reguły, niezależnie od tego jak bardzo chciałabym cię wylizać - powiedziała prosto z mostu. Przeciągnęła fallusem wzdłuż swoich wilgotnych, wydatnych warg.
- Mogłabym postarać się, żeby dotykać tylko artefaktu, który przecież badamy… - dziewczyna oblizała się na ten widok, nie mogąc się powstrzymać przed sięgnięciem znowu między własne uda.
- Mała kusicielka - Aithe pokiwała palcem. - Będziemy trzymać się wyznaczonych granic.
Kobieta zaczęła wsuwać w siebie wilgotnego, twardego członka, od razu wzdychając z przyjemności. Oddychała głęboko, co wprawiało jej piersi w przyjemne i bardzo kuszące falowanie. - Patrzymy i opowiadamy. Ale rączki trzymamy przy sobie.
- I w sobie - jęknęła Lei, której dwa szczupłe paluszki zanurzały się właśnie w gorącą cipkę z głośnym mlaśnięciem. - Chyba powinna pani odsłonić też piersi, świeże powietrze na sutkach także wpłynie na działanie artefaktu…
- Czy to wpłynie na artefakt, to nie wiem. Ale na ciebie na pewno - mrugnęła. Wysunęła penisa ze swojej szparki, która mlasnęła w proteście, i to właśnie nim zaczęła zsuwać z siebie górę sukienki, pozostawiając na skórze wilgotne ślady śluzu. Różowe aureole odcinały się na tle jasnej skóry. - Jakie lubisz piersi?
Leilena patrzyła zafascynowana, wolną dłonią zsuwając własną bluzkę, w pełni obnażając swoje sterczące cycuszki i łapiąc za jeden z nich.
- To moja ulubiona część naszej kobiecej urody. Nie mam tu preferencji, podobają mi się zarówno małe, prawie same sterczące sutki, jak i bardzo duże, kołyszące się hipnotyzująco. Uwielbiam patrzeć na piersi, podziwiać je i pieścić.
Nauczycielka trąciła końcówką fallusa swój nabrzmiały sutek.
- Swoim też lubisz się bawić?
- To bardzo przyjemne. Nie tylko sutki mam wrażliwe, małe rączki Lily potrafią doprowadzić mnie do orgazmu od samego ich dotykania… - rudowłosa wyjęła zlepione śluzem palce ze szparki i zaczęła rozprowadzać wilgoć po brodawce.
- Przepraszam, ale jeszcze nie znam wszystkich nowych studentek. Która to Lily?
Aithe zdecydowała ponownie skorzystać z artefaktu zgodnie z jego przeznaczeniem, zanurzając go w swym gorącym wnętrzu i zaczynając rytmicznie poruszać. Na ten widok rudowłosa pociągnęła się za sutek i jęknęła głośno.
- Gnomka o biało-czarnych włosach. Jest taka mała i pieszczoty z nią są… wyjątkowo przyjemne.
- Ach ta - mruknęła pani profesor. - Słodziutka jest. Musicie pięknie razem wyglądać.
Kobieta w ślad za rudowłosą zaczęła wolną dłonią masować swoją pierś. Fallus w jej dłoni trochę przyspieszył i bardzo szybko zaczął ociekać podnieceniem. Zapach był odurzający, szczególnie gdy Lei była tak blisko. Wdychała go, a palce wróciły do cipki. Palcowała się z taką samą szybkością, z jaką Aithe poruszała artefaktem.
- Słodka jak miód - potwierdziła. - Najlepiej jednak wygląda biorąc wielkiego członka… jest taka malutka, a jednak mieści je w sobie… cudowny widok, jest tak szeroko rozwierana… i taka niesamowicie przyjemna w tej malutkiej szparce…- słowa rwały się, a Lei dyszała coraz głośniej.
- Na moich lekcjach możesz nauczyć się być równie mała - starsza z kobiet też nie utrzymywała kamiennej twarzy. Oczy miała przymknięte z odczuwanej przyjemności, dodatkowo rozbudzanej słowami uczennicy. - Albo wprost przeciwnie. Może chciałabyś być wielka jak ogr i wtedy spróbować się zmieścić w Lily? - jej soki zaczynały już nawet skapywać na fotel.
- Fascynuje mnie wszystko, czego się mogę nauczyć na pani lekcjach - przyznała w pełni szczerze. Na moment zamilkła, stękając tylko, gdy wprowadzała w swój tunel trzeci palec, naprężając mocno ścianki. - Chcę próbować… eksperymentować… - nie mogąc się powstrzymać, puściła pierś i palcami zebrała z fotela nektar Aithe, od razu wsuwając je sobie do ust.
- Smakuje ci? Jak będziesz grzeczna, to dam ci wylizać tego fallusa do czysta - obiecała nauczycielka, kwitując swe słowa głośnym jękiem. Po chwili jęknęła kolejny raz, brzmiała już jednak na trochę zdziwioną. - Czuję to. Czuję energię tego przedmiotu - oznajmiła, niestety zwalniając swe ruchy.
- Jest pani przepyszna - powiedziała szczerze uczennica, wylizując na razie tylko palce. - I mówiłam, że nie kłamię - uśmiechnęła się. Bardzo lubieżnie. - Cieszę się, że artefakt potwierdza, że mała Lei panią podnieca…
- Bardzo podnieca - wyznała. - Chciałabym cię pchnąć na stół i przyssać się do twojej cipki aż tryskałabyś mi w usta. Tak bardzo na mnie działasz - Aithe nie hamowała się już ani trochę w szturmowaniu własnej szparki. Chciała orgazmu i to szybko.
- O niczym innym nie marzę jak o pieszczeniu się z tak piękną, niesamowitą kobietą jak pani - wtórowała jej Leilena, także coraz głośniejsza i szybsza w ruchach.
Pani profesor pierwsza osiągnęła swoje spełnienie. Jednak zamiast krzyczeć, czy jęczeć, zupełnie umilkła i zastygła w bezruchu, wyginając jedynie swe ponętne ciało w łuk. Jej usta szeptały coś bezgłośnie i minęło wiele długich sekund, nim ponownie opadła na fotel, nabierając powietrza głęboko do płuc. Taki rodzaj orgazmu był niezwykły i fascynujący. Lei żałowała, że nie mogą go przeżyć pełnieć, wtedy byłby przecudowny. Ona sama ze swoimi palcami jednakże tak nie potrafiła, nie w tym momencie. Widząc jak sok kapie z tej pięknej cipki, szczytowała głośno i jak zawsze bardzo mocno, przez co drobne ciało zadrżało i dopiero potem zamarło, gdy dziewczyna głośno łapała oddech.
- Twój artefakt naprawdę, ale to naprawdę działa - oznajmiła Aithe, gdy uspokoiła swój dech na tyle, by mówić. - Czuję się przepełniona energią. Jakbym mogła przenosić góry. Albo kochać się bez przerwy, całą noc - wysunęła z siebie fallusa, przez co jej śluz jeszcze gęściej zmoczył fotel. Moment, gdy szparka zamykała się po wyjęciu przedmiotu był dla Lei niczym najlepszy hipnotyzer.
- Czyli on przekazuje moc? Czy zbiera od jednych, a innym oddaje?
- Ani jedno ani drugie. Artefakt ma moc w sobie. I pozwala z tej mocy skorzystać, gdy ktoś wie jak po nią sięgnąć. Ja wiem bo to dość popularna technika wśród tantrystów. I bez artefaktu potrafię napełnić swoje ciało siłami witalnymi, ale z tym - spojrzała z uznaniem na przedmiot. - Z tym jest jeszcze lepiej.
- I pozwala na przykład ciągle czerpać, bez napełniania go? - wzrok Lei przesunął się na złoty przedmiot.
- Chyba nie aż tak - pokręciła głową. - Ale jestem przekonana, że szybko odzyska swój ładunek - wyciągnęła mokry artefakt w kierunku uczennicy. - Smacznego, jeśli tylko masz ochotę.
- Jak nauczyć się z niego korzystać? - wzięła przedmiot i powolnym ruchem przesunęła po nim językiem, ciekawa głębi smaku Aithe. Patrzyła jej przy tym w oczy.
- Chodząc na lekcje - odparła oględnie pani profesor. - Normalnie opanowanie tej sztuki wymaga długiego stosunku z partnerem lub partnerką. Ale w jakiś sposób ten artefakt pozwala osiągnąć silniejszy efekt samą masturbacją - kobieta nie odrywała spojrzenia od Leileny. Jej soki były lekko słone, o intensywnym smaku afrodyzjaku.
Wargi rudowłosej powoli objęły główkę, językiem wyraźnie poruszała wokół niej, wylizując soki. Nie odrywając spojrzenia, z każdą chwilą zagłębiała przedmiot głębiej w siebie, aż cały nie został w ten sposób wyczyszczony z pysznego śluzu Aithe.
- Czyli jest jedyną szansą dla nas na odzyskanie mocy, kiedy nie ma nikogo w pobliżu? - zapytała z małym uśmiechem po wyjęciu fallusa z buzi.
- Nie, nie da się nim odzyskać mocy - pokręciła głową. - Dodaje jednak mnóstwo wigoru.
- Oh, szkoda. Z drugiej strony zawsze dbam, aby nie być zupełnie sama - uśmiech dziewczyny poszerzył się.
- Nie wątpię, że taka śliczna, przebojowa dziewczyna nie narzeka na brak adoratorów - nauczycielka zupełnie jawnie prawiła rudowłosej komplementy. - Co teraz z tym zrobisz? - ruchem brody wskazała magiczny przedmiot.
- Lubię być adorowana bardzo bezpośrednio - roześmiała się swobodnie. - Ale u nas w Akademii jest wiele ode mnie piękniejszych - ton nie zwiastował, jakby to miał być problem. Wręcz przeciwnie, patrzyła na Aithe tak, żeby zasugerować o kim mówi. - Chyba powinnam wrócić do tej czarodziejki i powiedzieć jej czego się dowiedziałam. To w końcu jej własność.
- Powiedz jej, że Akademia z chęcią go odkupi. I tak nikt poza naszymi absolwentami z niego nie skorzysta - poprosiła kobieta. - A te piękniejsze… no cóż, pewnie zaciągniesz do łóżka - zaśmiała się.
- Bardzo bym chciała - przygryzła sugestywnie wargę, podnosząc się z ziemi. - Dobrze, zapytam ją o to.
- Koniecznie - blondynka również wstała, poprawiając pobieżnie swoją suknię. - To nietypowa magia i bardzo rzadka, ale nie daj tej czarodziejce zedrzeć z nas ostatniego grosza. Nie zapłacimy więcej niż pięć tysięcy - zastrzegła.
- Postaram się jak najbardziej zejść z ceny, w końcu dla niej nie jest to nic warte i sama przyznawała, że nie umiała zmusić go do działania - Lei niespiesznie poprawiała bluzeczkę, nasuwając ją na piersi, ale tylko tyle, aby ledwo-ledwo zasłonić aureole piersi.
- Jeszcze jedno, Leileno - pani profesor odezwała się poważnym tonem. - To co się tutaj stało, pozostaje między nami. I jeśli się z tego wywiążesz… to na pewno jeszcze nie raz przeprowadzimy wspólny eksperyment - obiecała.
- Oczywiście - dziewczyna też brzmiała poważnie, ale i zmysłowo. - Jest pani moją tajemnicą. Za nic tego nikomu nie zdradzę.
- Wzorowa uczennica - Aithe mrugnęła do rudowłosej i wypuściłą ją na korytarz.

(***)

Wkrótce uczniowie zaczęli zjeżdżać się ze swych wakacyjnych wojaży. Siri ucieszyła się z powrotu Aldena i Umbero, obu skorych do opowiadania o swych awanturniczych przygodach. Na szczęście nie znaczyło to, że Leilena została pozostawiona samej sobie. Lily również wróciła znad jeziora, opalona i stęskniona. Gdy tylko zobaczyła swą przyjaciółkę rzuciła się w jej ramiona jak wystrzelona z katapulty, wywracając je obie na ziemię.
Connor wrócił zaś sam. Krótko wyjaśnił, że Olaf nie chciał kontynuować nauki i tyle kontroli ile zdołał osiągnąć zupełnie mu wystarcza by wrócić do swojego klanu. Lei jakoś za krasnoludem nie płakała.
Z istotnych zmian, które czekały Lei w nowym semestrze, była zmiana pokojów w dormitorium. Proste cele pierwszoroczniaków zastąpiono dwuosobowymi pokojami na piętrze. Lily od razu zgłosiła się na współlokatorkę.

W wigilię nowego semestru, gdy studenckie grono chętnie oddawało się piciu i swawolom, Leilenę czekało dopełnienie ostatniego rodzinnego obowiązku - odwiedzenie Sandyma Hochena. Stary kupiecki wyga mieszkał wygodnie, ale nie epatował swym bogactwem w wystroju swego domostwa czy zbędną biżuterią, jak sygnety czy łańcuchy. Z pewnością jednak nie oszczędzał na swoim ubiorze, który był niejako reklamą jego fachu.
Hochen wysłuchał propozycji współprac ze strony Leileny, za to pozostawał zupełnie niewzruszony na wdzięki dziewczyny. Reputacja, którą się cieszył była najwyraźniej zasłużona. Efekt niestety był taki, że panna Mongle niczego nie ugrała. Jej drobna działalność była poniżej progu opłacalności dla bogatego handlarza, a drobna pomoc jaką mogła zaoferować jej rodzina nie robiła mu w gruncie rzeczy żadnej różnicy. Sandym nie był jednak przy odmowie opryskliwy, a nawet dał młodej dziewczynie parę sprawdzonych rad i kontaktów, które co prawda nie mogły pomóc w zawojowania jakiegokolwiek rynku, ale przynajmniej w przyszłości mogły pozwolić Lei na zakup krawieckich materiałów z innych źródeł, niż jedynie od swej rodziny.
Na domiar złego, nie dość że Leilena niczego nie ugrała, to jeszcze straciła mnóstwo czasu na kurtuazyjnej wymianie zdań i gdy wreszcie wróciła do Akademii, większość studentów zmogło już wino i uciechy i balanga tym samym wygasła. Jedynie lekko podchmielona gnomka czekała w ich wspólnym pokoju, witając przyjaciółkę lekko bełkotliwym pytaniem.
- To jak? Załatwiłąś mi pracę szwaczki u Hochena?
Rudowłosa tak naprawdę wcale nie była zła. Jej optyzmizm na to nie pozwalał, bo kto chciałby pracować z takim nudziarzem jak ten kupiec? Owszem, dorobił się nieźle, ale ile on z tego miał radości?
- Już po kilku zdaniach wiedziałam, że zanudziłabyś się tam u niego na śmierć - powiedziała w ramach odpowiedzi. - Taki porządny tatuś i handlarz. Nuuuuuuuuuudy! Lepiej powiedz skąd macie wino.
- Z miasta - odparła ogólnikowo gnomka. - Przecież jesteśmy dorośli. No i dziś jest specjalna okazja.
- Kto jest dorosły, ten jest. Moja mama jeszcze do niedawna miała mnie za malutką dziewczynkę - zachichotała. - A tak okazja to coś więcej od końca wolnego?
- Ja jestem malutką dziewczynką, a jestem dorosła - dźgnęła się dumnie palcem w pierś. - A koniec wolności to okazja podniosła! - dodała z patosem, na który mógł się zdobyć tylko ktoś pijany.
- Wydaje mi się, że powinnyśmy płakać - szepnęła konspiracyjnie Lei. - A nie świętować…
- Ale czemu? - zdziwiła się Lily. - Ja lubię się tu uczyć.
- A, to ty świętujesz powrót do ślęczenia nad księgami - pacnęła się w czoło rudowłosa. - Nie załapałam. To świętujmy, zostało coś dla mnie?
- Nie - krótko skwitowała przyjaciółka. - A ty mi tu nie przyganiaj - tym razem paluszek został skierowany ku Leilenie. - Ty też siedzisz nad księgami.
- Phi, będę przyganiała ile wlezie. Nic dla mnie nie zostawić. Idę spać! - zadeklarowała i jak gdyby nigdy nic, zaczęła się rozbierać.
- A co cię najbardziej interesuje na tym nowym semestrze? Bo mnie chyba elf - Lily chyba kompletnie nie usłyszała wyrzutu w głosie rudowłosej.
- Transmutacja i uroki - powiedziała od razu Leilena, której sukienka już leżała w skrzyni, a majteczki właśnie zjeżdżały z bioder.
- Spodobały ci się zabawy ze zmianą swego ciała, tak? - zachichotała drobna przyjaciółka. - A uroki ci po co? Każdego możesz poderwać.
- Ale dzięki nim będę mogła przenieść głębię odczuć jeszcze głębiej. No i ogra może nie poderwę, ale na pewno zauroczę - zaśmiała się, wkładając przez głowę koszulę nocną.
- Aha… - Lily pokiwała głową, nie mogąc wymyślić niczego błyskotliwego. - No bo ja się od elfa to bym nauczyła czegoś wybuchowego - zamachała rękami. - Bo się wszyscy na mnie patrzą z góry i mogłabym im utrzeć nosa, o!
- Czekam na kule ognia, które będziesz rzucała na każdego - zachichotała tym razem Leilena.
- A żebyś wiedziała. Lily Ognista, tak będą o mnie mówić, no - pokiwała z pewnością głową, a z każdym kiwnięciem coraz trudniej było jej ją podnieść.
- Wierzę. I trzymam za słowo! - zapewniła Lei, kładąc się do łóżka. Ona nie potrzebowała świętować, zbyt była ciekawa nowego semestru.
 
Lady jest offline