Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-10-2019, 20:48   #154
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Emmere Vernois słuchał z niedowierzaniem opowieści awanturników. To co mówili, nie mieściło się w głowie prostego chłopa z zagubionej w górach doliny. A kiedy dołączyła do niego żona, Hanna opowieść trzeba było powtórzyć. Najwyraźniej białogłowa miała nieco więcej rozeznania albo była bardziej strachliwa bo od razu, jak usłyszała co się święci, zaczęła mężowi wiercić dziurę w brzuchu. Po raz trzeci, już bardzo zniecierpliwieni bohaterowie, opowieść przedstawili młodszemu bratu gospodarza Hugonowi i jego żone Dominique i na szczęście kolejny raz już nie musieli, chociaż z domowników pozostali jeszcze seniorzy Vernois, Gulliere i Matilde oraz służąca Claudinne. Ci ostatni usłyszeli ostrzeżenie z ust Hugona.

- A po cóż tam leźć, do tego Fariqoule? – dopytywał się Guillere, drapiąc po uchu. – Przecieżeśmy tam wczoraj byli. Kamienny Dzień był, nieprawdaż? Znów tam jechać, po co?
- Długa droga, a mnie w kościach łupie
– wtórowała mu babka Matilde. – Nie można zostać? Bo przecie bigosu mamy nagotowane sporo. Się zmarnuję…

Do staruszków za bardzo nie docierała powaga tego, co działo się w okolicy. Na nic były wspólne przekonywania Emmere i Hugona. Oboje szli w zaparte.
- Nie i już. Któż to widział takie rzeczy… Jak byłem młody, to zmarli nie chodzili po ziemi tylko mieli ładny zwyczaj leżenia w niej. Odkąd tu żyję, a to już ile lat?
- Sześćdziesiąt trzy, mój drogi. Sześćdziesiąt trzy… -
odpowiedziała babka Vernois.
- No. Od sześćdziesięciu trzech lat w tej dolinie nie było szkieletów łażących samopas po polach i teraz też nie ma. Musicie się mylić! A skoro się mylicie, to my zostajemy!

I tak w kółko. A pozostający na straży krasnolud przyglądał się okolicy. Krasnoludy zdążyły już zniknąć mu z oczu, w swoim marszu zbliżając się do wsi. Płonące gospodarstwo Cassenbrine’ów brudziło niebo czarnym dymem. I kiedy Grimm zwrócił oczy na północ, dostrzegł ich. Idącą na przełaj przez zaorane pola Vernoisów grupę kilkunastu szkieletów. Ich cel był jasny. Kierowały się wprost na gospodarstwo.
 
xeper jest offline