Grimm przeliczył się z ewakuacją rodziny Vernois. Rolnicy nie chcieli opuścić sioła. Handryczyli, mitrężyli czas i się doczekali. Oddział szkieletów zmierzył wyrżnąć wszystkich w pień i spalić gospodarstwo.
Khazad zerwał się na równe nogi. Krzykiem zaalarmował kompanów, wskazując skąd nadchodzi zagrożenie. Dopadł do towarzyszy i chłopów. - Masz babciu placek - zwrócił się do starowinki Matilde. - Nie widzieliście w życiu kościotrupów, to się teraz napatrzycie do woli. Z bliska. I to zaraz, bo naprawdę niedaleko. Ale jest jeszcze nadzieja. Szkieletów jest sporo, kilkanaście naliczyłem. Nie zdążymy uciec, ale może będziemy się bronić. Starcy schronią się w piwniczce i przeczekają napaść. A reszta... - zwrócił się do kompanów. - Zabarykadujemy się w w budynku i odeprzemy napaść. - Gdzie tu się można bronić? Solidny, murowany budynek? - zadał pytanie Emerowi. |