Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-10-2019, 21:13   #127
Ketharian
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
ROZDZIAŁ III - PAN WRON

A kiejdy umarlaki z mogił powstawały, nadszedł za niemi un Pan Wron, wielce niemożebnie strasznisty nieprzyjaciel wszyćkiego, co nam święte, a umiłowane. I kędy un stopy swe plugawe stawiał, tamoj wronie skrzydła łopotały, a śmierć członki niemocą porażała. I nastał czas płaczu, a zgrzytania zębiskami!" - fragment "Wroniego Lamentu".


21 Brauzeit 2518 KI, Herrendorf

Utykający na jedną nogę starzec powiódł czarodziejkę, jej służkę oraz pięcioro odzianych w czerń morrowian do swojej własnej chaty. Idąca w tyle Olivia wodziła bacznym spojrzeniem po nędznych chałupach, w wielu przypadkach chylących się ku upadkowi, gdzieniegdzie wręcz zawalonych i pozostawionych samym sobie. Znaczące całą długość ubitej butami uliczki kałuże nie przydawały osadzie uroku, podobnie jak sterty ciskanych za próg śmieci i łażące po nich wielkie czarne muchy.

Cały Herrendorf zionął ubóstwem, prostactwem i przemożnym strachem.

Domostwo kapłana okazało się przybytkiem nieco bardziej zadbanym od reszty budowli, chociaż wciąż nie mogło się równać z rezydencją sędziego Brunsteina. Skąpo umeblowane, wydawało się pasować wystrojem do natury surowego kapłana Sigmara. Wiszące na ścianach wyblakłe ikony Młotodzierżcy spoglądały na gości kleryka oczami, w których sroga powaga walczyła o lepsze z wyniosłym potępieniem. Gospodarz zakrzątnął się po nisko sklepionym i pozbawionym okien pokoju zapalając kilka wysokich świec.

- To ty wysłałeś list? - spytała Katerina Lautermann siadając na wskazanym przez kapłana wiklinowym krześle. Olivia stanęła skromnie za oparciem siedziska, zerkając na pobliski stół i rozłożone na nim grube księgi. Wszystkie sprawiały wrażenie rozpadających się wskutek wieloletniego użytkowania.

- Tak, pani - odpowiedział starzec sadowiąc się na drugim krześle. Jasnowłosy i jego towarzysze zignorowali zaproszenie kapłana do zajęcia miejsc, oparli się plecami o ścianę pokoju po obu stronach wejściowych drzwi - Jestem Valdemar.

- Powątpiewałam w wiarygodność treści tego pisma, ale teraz zmieniłam zdanie - Lautermann przemawiała do starego kapłana, lecz kątem oka przez cały czas obserwowała przysłuchującego się rozmowie jasnowłosego mężczyznę - To miejsce jest przeklęte, nie da się tego nie zauważyć.

Valdemar pokiwał na jej słowa głową.

- To prawda, adeptko. Powracają każdej nocy. Niespokojni umarli. Niektórych z nich poznaliśmy, to nasi pobratymcy, których pochowaliśmy dawno temu. Innych nie znamy. Nadciągają z głębi mokradeł. Odpędzamy ich ogniem, ale z każdą nocą stają się śmielsi. Coś nie pozwala im na wieczny spoczynek.

Panna Hochberg skamieniała z wrażenia, sparaliżowana znaczeniem słów, które tak gładko płynęły z ust starca. Nieumarli powstający z grobów, nastawiający na żywych śmiertelników. Dziewczyna oblała się w jednej chwili zimnym potem, a jej serce zaczęło łomotać w piersiach tak silnie jakby próbowało się z nich wyrwać.

- Nie próbowaliście stąd odejść? - pytała z iście nadnaturalnym opanowaniem czarodziejka, w oczach Olivii urastając natychmiast do prawdziwej opoki spokoju.

- Niektórzy z nas tak, na samym początku. Niektórym może nawet udało się ujść poza bagna. Teraz już nie próbujemy. Przychodzą tutaj po omacku, ale na zbiegów polują nawet za dnia. Widziałem to na własne oczy. Gdybyśmy zwlekali z wysłaniem posłańca na jedynym naszym koniu, pewnie nawet on nie zdołałby się przedrzeć. Twa obecność tutaj, adeptko, jest prawdziwym aktem łaski Sigmara. Czy musieliście stoczyć srogi bój, aby tutaj dotrzeć?

Lautermann pokręciła przecząco głową, przeniosła spojrzenie na przywódcę grupki morrowian.

- Przez całą drogę nie doświadczyliśmy obecności ani jednego ożywieńca - odpowiedziała - A wy?

- Ani jednego - potwierdził mężczyzna - Jeno zgraję goblinów na skraju Gryfoniej Kniei, a potem chmary komarów. Niczego więcej.

- Przysięgam na Młotodzierżcę, że tutaj są - Valdemar uniósł przed siebie złożone razem dłonie.

- Nie mam powodów, aby wątpić w twe słowa, kapłanie - odparła pojednawczo Katerina - Lecz nie rozumiem, dlaczego zwróciłeś się po pomoc do Ametystowego Kolegium. To raczej rzadki przypadek, aby kleryk prosił o pomoc czarodzieja. Wszak w międzyczasie zawezwałeś tutaj również czcicieli Pana Śmierci. Czy ich pomoc nie wystarczy?

- Nikt nas nie wezwał - powiedział jasnowłosy krzyżując ramiona na piersiach i uśmiechając się melancholijnie - Zwę się Leto i jestem Śniącym. Sprowadziło nas tutaj wezwanie Morra, nie listy śmiertelników. Ujrzałem to miejsce w snach, ciebie adeptko i cień wiszący nad osadą. Widziałem śmierć, wszechobecną śmierć unoszącą się na czarnych skrzydłach wron.

Lautermann poruszyła się w fotelu, a potem skinęła mężczyźnie z zauważalnym szacunkiem głową, szaleńczo podsycając i tak już ogromną ciekawość Olivii. Panna Hochberg nie miała najmniejszego pojęcia, kim był Leto i jego druhowie, ale wyczuwała w ich postaciach niezwykłą i ekscytującą tajemnicę.

 

Ostatnio edytowane przez Ketharian : 28-10-2019 o 22:57.
Ketharian jest offline