Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-10-2019, 09:38   #7
Fenrir__
 
Fenrir__'s Avatar
 
Reputacja: 1 Fenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputacjęFenrir__ ma wspaniałą reputację
- Pozbądźcie się wszystkich ognisk tego dziwnego sygnału - Powiedział kapitan, szybko oznaczał wykryte przez skanery miejsca i przesyłał do Torby.

Orn wiedział, że zniszczenie tej cudownej technologii która ich atakowała byłoby nieodpartą stratą. Logiczną stratą, ale nadal katastrofalnie… nieprzyjemną. Nie widział nigdy czegoś takiego! Może… może z unieszkodliwionego elementu da radę się jednak coś pozyskać?
Rozpoczął wzmożoną analizę zjawiska. Musiało mieć słaby punkt. Dla przykładu… częstotliwość, która by to unieszkodliwiła, zniszczyła, lub wyraźnie osłabiła, czy też zerwała połączenie między ogniskami. To była technologia, a technologie często miały taką słabość. Ta technologia jednak była nader inteligentna…*

Załoga zabrała się za wypalanie zjawisk. Sprawdzona metoda z atakami hakerskimi sprawdzała się idealne. Ewidentnie nośniki sygnału nie nadążały z konsolidacja. Ataki słabły były powtarzalne. Zaś odpowiedź załogi była definitywna. Zarówno Rita jak i Herc oraz Torba aktywnie paliły każdy silniejszy sygnał.

Endymion przekierował kamerę teleskopową w stronę zagrożenia i puścił standardowy skan optyczny.

Orn zobaczył napływ nowych danych natychmiast otworzył już chyba setne okno i zaczął analizować dane. Skany w pasmach niewiele dawały, podobne dane miał już z innych skanerów. Już miał zamknąć okno ale powstrzymał się w ostatniej chwili. Sięgnął po skan wysokiej rozdzielczości i przybliżył maksymalnie obraz. Zbyt duże piksele wypełniły obraz. Ale Orn zobaczył tam ruch. Wydał polecenie zwiększenia przybliżenia. Skanery ponownie przeskanowały przestrzeń. Zobaczył to!! To coś przypominało setkę niewielkich robocików przypominających kształtem miniaturowe żuki z wieloma kończynami. Roboty splatały się między sobą tworząc coś na kształt sieci. Poruszały się w synchronizowany sposób. Nagle przeszła przez nie fala. Sieć się rozpadła zaś pomiędzy robotami przeskakiwały wyładowania elektryczne. Zbiór, któremu się przyglądał został właśnie wypalony!

To był jakiś rodzaj nanotechnologii! Ale zachowanie tych robotów się nie zgadzało! W ich ruchach kryło się zbyt wiele chaosu. Przywrócił nagranie otworzył je ponownie i jeszcze raz. Każdy z tych robocików był nieco inny. Różnice nie były wielkie, zupełnie jak między stworzeniami pochodzącymi z tego samego gatunku. To też się nie zgadzało! Robot powinien być stały, ewentualnie powinno być kilka konstrukcji w zależności od zadania. Tu każdy jeden się różnił! Przewijał klatkę za klatką, było ich tysiące! Nie miliony! różnych… To coś się nie zgadzało! Kto mógł stworzyć taką technologię!. A wszystkie potencjalne próbki były wypalane na powierzchni statku… Tracone bezpowrotnie!!

Na pokładzie wrzało. Potwora otoczyli marine. Ten nawet nie obejrzał się wykrzywił tylko ciało w niemożliwy sposób i rzucił się w bok. Marine który tam stał nie zorientował się co go trafiło w pierś. Dźgnął na oślep potwora tak samo jak piątka jego kompanów. Zakotłowało się od pancerzy i błyskających ostrzy. Po chwili marine odstąpili. Jeden z nich jednak nie wstał. Zagrożenie zostało wyeliminowane.

Wszyscy jednak jak jeden mąż obrócili się w kierunku ich dowódcy, który stał w oddaleniu trzymając karabin… Jako jedyny nie dołączył do ataku. Marine bez słowa zajęli się wyrzucaniem zwłok w kosmos i zabieraniem swoich poległych.

Max Ibershtein..
Jaśmin..
Rudy...

3 dobrych ludzi była właśnie odpinana i powoli transportowana w stronę śluzy.

- Skok jest gotowy! - zakomunikowała Rita. Przerywając ciszę.

Na wszystkich konsolach pomarańczowa ikona przygotowania skoku zmieniła się na zieloną.


- Kapitanie. - usłyszał monotonny i zdawałoby się nawet twardy głos Głównego Mechanika dowódca jednostki - Pozyskanie nietkniętej “żywej” próbki ogniska i ciało agresora jest kluczowe dla zrozumienia tej technologii. Nanotechnologii najwyższej próby. Złamanie kodu i procedury jest kwestią czasu. Widzę pewny zarobek na rynku Terrańskim… nie, na każdym rynku… w milionach. Dziesiątkach milionów i swoją część przysług od kupca na przyszłość. Przepuszczenie tej okazji jest nielogiczne. Zalecam natychmiastowe działania zabezpieczające. Druga taka szansa się nie zdarzy.
Tak, Orn zwracał się do podstawowej potrzeby istot żywych… pozyskania zysku i uniknięcia straty. Prawda jednak była taka, że chciał tą technologię mieć dla siebie i tylko dla siebie. To była anomalia anomalii… tak jakby eksperyment poszedł wręcz legendarnie dobrze i katastrofalnie źle za jednym razem! To było… intrygujące!

- Oni też mogli tak myśleć - powiedział o agresorach. - każdy kontakt z tym czymś kończył się próbą infekcji. Jak pobierzesz próbkę by nie doprowadzić do infekcji całego statku?
- Ta technologia reaguje ze stalą. Bezpiecznym jest założenie, że tworzywo sztuczne będzie odporne. Ustalę częstotliwość która zdezaktywuje te nanoboty. Ciało ożywieńca pomoże nam zrozumieć jak się przed nimi bronić i nakieruje na mondus operanti tej technologii. - odpowiedział Helion.
- To nowa technologia, tu nie ma bezpiecznych założeń. Bezpieczne założenia zabijają. Liczą się tylko i wyłącznie twarde dowody. Przedstaw je, albo pozbywamy się tego wszystkiego.
- Przystępuje do skanu celem wyłączenia funkcji operacyjnych próbek. Wnoszę o nie neutralizowanie pochopnie skupiska D67C2.
- Dobra, na razie to oszczędzimy, do czasu kompletnego skanu. - zdecydował kapitan. - Skok w pogotowiu, sprawdźcie czy nie ma tu czegoś jeszcze. Darius, raport. Dlaczego 3 ludzi nie żyje?*


Po krótkiej kwarantannie w śluzie i solidnym skanie marine zostali wpuszczeni na poklad. Mimo ruchu w ładowni panowała krępująca cisza. Nawet Orn zauważył pewną nieprawidłowość gdy przeciskał się do śluzy. Z prowizorycznie przygotowanym pojemnikiem. Był sfrustrowany. Nanoboty posługiwały się częstotliwością radiową. Jej zakłócenie jednak nie przerywało transferu. sprawdził możliwość wiązek kierunkowych laserów, innych pasm optycznych. Ta masa robotów zdawała się korzystać z wszystkiego. Chyba nawet na poziomie promieniowania. Mógłby przysiąc również że zaobserwował regularności w przyjmowanym kształcie. Więc może kontaktowała się też poprzez sygnały optyczne. Improwizowany pojemnik był sporym szklanym słojem zamykanym w ołowianej skrzyni. Uziemiony i ekranowany. Liczył, że pozostałe sygnały odetnie powłoka statku.

Ostatnia niewypalona próbka znajdowała się niedaleko włazu. Stało przy niej 2 marines kierując w jej stronę broń. Struktura przesuwała się powoli. Pozostawiając za sobą pas ogołoconego metalu.

Orn widział jeszcze parę tego typu ogołoconych ścieżek na poszyciu. Przy pomocy szklanych przyborów nabrał nanobotów do swojego pojemnika. Resztę wypaliła Rita, która od dłuższego czasu czekała z kciukiem na przycisku…

Orn patrzył z fascynacją jak na jego oczach iskry przeskakują miedzy miniaturowymi robotami, a ich szczątki rozpływają się niczym mgła w przestrzeni…

Zawrócił do środka. Frustrujące było oczekiwanie na krótką kwarantannę i pełny skan. Ale gdy poziomy atmosfery się wyrównały i śluza się otwarła. Zobaczył grupę żołnierzy wpatrującą się w niego w milczeniu. Niektórzy trzymali w ręku jeszcze broń.. On zaś trzymał w ręku słój z czymś co zabiło 3 ich kompanów… Trzymał i niemal tulił…

Z pomieszczenia z pancerzami wspomaganymi wytoczył sie Darius. Wzrok miał rozbiegany a jego ręce się trzęsły gdy próbował coś wyciągnąć z kieszeni. Przewrócił skrzynkę z narzędziami pozostawioną przy wejściu przez Torbę. Wszyscy odwrócili się w stronę odgłosu. Na czas by zobaczyć jak z rozstrzęsionych rąk ich dowódcy wypada woreczek z białym opalizującym proszkiem. Darius zaklął i ukląkł próbując złapać worek. Uderzył w niego otwartą dłonią. Worek pękł rozrzucając dookoła proszek. Darius się skulił, próbując dłońmi go zagarnąć, ale dłonie miał duże i strasznie mu się trzęsły.

Po chwili podniósł się i kopnął ze wściekłości skrzynkę narzędziową udając się w stronę swojej kajuty. Zabrał po drodze swoją broń..

Oczy jego podwładnych odprowadziły go w milczeniu. W powietrzu unosił się gorzki smak pogardy.

Orn korzystając z odwrocenia uwagi przemknął do maszynowni. Gdzie przy szumie wymienników powietrza miał swój maszynowy spokój.

Drogę zagrodził mu jednak stary. Twarz miał wysuszoną, włosy przerzedzone. Jego kombinezon miał chyba tyle lat co on. Orn zawahał się na moment nie pewny o co chodzi staremu mechanikowi. Ten sapnął i powiedział.
- To co tu przyniosłeś sprowadzi pecha na tą załogę. Nikt z Róży nie zejdzie żywą nogą na powierzchnię planety. To coś jest jak dżuma. Zaraza, która nas zniszczy. - Orn już miał zaprotestować, był przecież pewny zabezpieczeń, jednak stary podniósł rękę nie pozwalając mu dojść do słowa. - Nie chodzi o to ustrojstwo… Tylko o chciwość. To coś warte jest dużych pieniędzy… A chciwość jest zaraźliwa, nie jedną załogę doprowadziła do otwierania śluz i wyrzucania tego co z nich pozostało… Chciwość wywołuje najgorsze zwierzęce uczucia. Mamy na tym statku oddział najemników. Każdy z nich zabiłby za ochłapy… A ty masz w rękach skarbiec… Pomyśl co oni zrobią jak dojdą do tych wniosków… - Położył dłoń na ramieniu Orna, który się odruchowo cofnął i dodał - zniszcz to synu… Dla naszego dobra.. - Po czym odsunał się i ruszył w swoją drogę. Orn odetchnął z ulgą wszedł do swojej kajuty, która tak naprawdę była warsztatem i zamknął gródź. Położył pojemnik na stole i ostrożnie wyjął z niego słój. Robociki oblepiły równomiernie powierzchnię słoja od środka. Orn uśmiechnął się na widok ich srebrzystych korpusów. Nierozróżnialnych bez powiększenia. Wyglądało to jak żywa rtęć. Żyjący metal! Święty graal był w jego rękach.

Główny Mechanik nie mógł zaprzeczyć “wizji” Starego. Ludzie byli ułomni i kierowali się prymitywnymi, atawistycznymi pobudkami… ale to była technologia! Technologia jakiej świat nie widział! Prawda… Stary był trochę nawiedzony, ale szanował tego lunatyka. Faktycznie nie raz przyznawał mu w duchu rację, że wcześniejsze iteracje pewnych technologii były nie dość, że prostsze w obsłudze to i nawet w naprawie. Kosztem wydajności rzecz jasna… ale mniejsza o to! Trzeba będzie się rozmówić z kapitanem by trzymał ludzi za kark mocno. Powie się prawdę, że tylko On, Orn, miał prawo do badania i obracania tym materiałem… tylko czy to wystarczy? Nie byłby zadowolony musieć przedwcześnie “unieszkodliwiać” próbkę! Tak, trzeba zrobić zabezpieczenie by w razie “przeszkód” móc wszystko sprawnie zneutralizować! Nie mniej nie chciał porzucać badań!

Badania musiały jeszcze chwilę jednak poczekać. Musiał naprawić Rose którą widział przelotnie na podłodze. Zamknął nanoboty na cztery spusty i zdał raport kapitanowi. Kiedy on będzie pracował potrzebowali każdego naprawiacza, a Rose… nim była. Dokładnie tak jak sobie obmyślił. Prace nad dokładnym wyizolowaniem błędu w oprogramowaniu który spowodował jej przykry stan przyjdzie czas później. Tak, czekała go rozmowa z kapitanem.

Cort pozwolił na zdjęcie kombinezonów. Sytuacja wydawała się uspokojona. Rozkazał Endymionowi utrzymywać się w rozsądnej odległości od punktu skoku wyliczonego przez Ritę. Koordynaty ważne były jeszcze przez parę godzin.

Coś mu nie dawało spokoju, już parę minut miał wrażenie, że o czymś zapomniał. Wszystko się uspokoiło… Ale nagle sobie przypomniał. Gdzie do cholery była Lasyja. Nie wyszła na pokład z marine ani nie pojawiła się w kajucie. Natychmiast wywołał jej transporder… Nie odpowiadała. Wywołał ją jeszcze raz.

- Lasyja zgłoś się… - Dalej głucho.

Wywołał na konsoli pozycję jej transmitera. Powinna być u siebie w kajucie… Na pewno nie przespała alarmu bojowego. Całym statkiem tłukło!

- Herc przejmujesz mostek! - warknął zły… Sam nie wiedział dlaczego.

Wypadł na wąski korytarz. Zobaczył jak idą nim Saren z Hicksem. Saren żdurnęła drugiego żołnierza i pokazywała uchwyt na konsoli sterowania działem.Mówiła z przejęciem. Zapewne opisywała jak rozwaliła któryś ze statków.

Kapitan przerwał jej i kazał razem z hicksem iść za nim… Sam nie wiedział, dlaczego to zrobił. Miał złe przeczucia.

Drzwi ich wspólnej kajuty były zamknięte. Wstukał kod… Drzwi pozostały zamknięte… Saren z Hicksem spoważniali. Zaklął wściekły wstukując kod kapitańskiego przełamania zamku. Drzwi się rozszczelniły i zaczęły się otwierać… Jak na gust kapitana zbyt powoli. Zupełnie jakby świat zwalniał robiąc mu na złość.

Pierwsze co dostrzegł to czerwoną kałużę. Nim się drzwi rozsunęły do końca kapitan był już w środku a Saren waliła w przycisk interkomu wzywając pomocy z ambulatorium. Hicks zaś stał z otwartą szczęką i oczami szklącymi z mieszaniny strachu i niedowierzania.

Całe pomieszczenie było zdemolowane. Wszędzie było widać ślady walki. Wszędzie widać było rozbryzgi krwi. Pośrodku pomieszczenia oparte o krawędź łóżka leżały dwa ciała zalane krwią. Luna Fender wygięta w nienaturalnej pozycji z odstrzeloną połową twarzy patrzyła jednym otwartym okiem na Hicksa. Lasyja miała zdartą maskę, pokaleczoną twarz i sterczący z piersi długi bojowy nóż piechoty terrańskiej. Była blada. Wszędzie było mnóstwo krwi.

Kapitan dopadł ciała swojej żony bezceremonialnie strącając ciało sierżant. Objął ją delikatnie przejechał palcami po zakrwawionej, bladej twarzy. Jej ciało było takie lekkie.

W drzwiach pojawiła się Mamba z Chou. Miały ze sobą zestawy medyczne. Mamba bezceremornialnie odsunęła kapitana i wzięła od chou sensory z zestawu medycznego…

- Jeszcze żyje… Ale ledwo - sapnęła z ulgą Mamba. Sięgając po coś do zestawu. - Chu sprawdź drugą!

Chu doskoczyła z podobnym skanerem do sierżant. Tam skaner na wyświetlaczu nie wskazywał żadnych oznak życia.

W drzwiach pojawił się Darius w rękach trzymał swój potężny karabin. Jego źrenice były niesamowicie wręcz rozszerzone, hiperwentylował!

- TA SUKA ZABIŁA LUNĘ!!! - Warknął unosząc karabin - Spierdalać mi z linii strzału! - Powiedział odbezpieczając broń.*

Kapitan płynnym ruchem doskoczył z boku i podbił broń w górę, chcąc trzasnąć Dariusa lufą w twarz i jednocześnie pozbyć się zagrożenia postrzałem Lasyji i Mamby.
- Obezwładnić tego ćpuna!*
 
Fenrir__ jest offline