Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-10-2019, 10:25   #8
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Kapitan zawahał się przez moment. Ten potężny karabin mógł zniszczyć statek. Ten zaćpany świr mógł zniszczyć Różę. W kapitanie obudził się stary wojownik. Wyskoczył podbił do góry broń. A gdy ta była na wysokości twarzy uderzył w nią łokciem z zamachu wykorzystując całą siłę swoich nóg. Ulubiona broń dariusa uderzyła go w twarz z głuchym trzaskiem łamiąc nos . Darius wyleciał na korytarz. Cały czas trzymając broń w rękach . Natychmiast doskoczyła do niego Saren. Zwinęła się w pół piruecie i podcięła mu nogi. Nim się zorientował były dowódca marines wyrżnął głową w ścianę niemal tracąc przytomność. Doskoczył do niego Hicks Łapiąc za rękę i wykręcając ją w stawie. Saren doskoczyła unieruchamiając drugą rękę. Odkopnęła na bok jego karabin. Chou w momencie podrzuciła im samo zaciskający się pasek, którym skrępowali Dariusa. Ten rzucał się po podłodze wściekły. Wszędzie było pełno krwi z rozwalonego nosa. Saren zawinęła się w uchwycie i docisnęła kolanem jego głowę do podłogi. Jęknął podduszony i po dwóch sekundach uspokoił się. Najwyraźniej zdał sobie sprawę, że został pokonany.

- Zwiążcie go porządnie i zamknijcie. Niech go pilnuje dwóch ludzi. Najlepiej wy. Nie wiem czy to bunt czy tylko głupota. Potem go przesłucham jak wytrzeźwieje. - rozkazał i odwrócił się do Mamby - Co z nią? Potrafisz ją postawić na nogi?

NIeświadomy niczego Orn po zabezpieczeniu swojej bezcennej próbki opuścił swój warsztat. Chciał znaleźć swojego robota. Zobaczył ją w magazynie serwisowym. Pochylał się nad nią Rufus. Jego przetłuszczone włosy opadały mu w strąkach na twarz. Jego cybernetyczne ramię szumiało odsłoniętymi serwomechanizmami. Orna wiecznie raziły niedbałe przeróbki, których dokonywał na odsłoniętych mechanizmach Rufus. Szczególnie odsłonięty wirnik stabilizatora. Nie bez przyczyny go zabudowują! To coś może obciąć komuś palec. Rufus coś żuł. Szczęka chodziła z góry do dołu. W dłoni miał lutownicę i kombinował coś przy karku Rose. Wpół leżała na stole wypinając krągłe pośladki w stronę paskudnego mechanika.
Orn podszedł bliżej. Rose zdawała się być bardziej niż zadowolona opierała dłonie na stole a wyraz jej twarzy świadczył o zadowoleniu. Gdy go zobaczyła, a mechanizmy rozpoznawcze przypisały tożsamość właściciela. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej i starała się do niego pomachać ręką
- Lalunia nie ruszaj się bo ci coś spierdolę i będziesz się nadawała nawet do swojej pierwotnej roli…. KURWA - jęknął, a światło w oczach Rose zgasło. Jej ciało opadło na stół. Wtedy dopiero się okazało, jak wiele robot wkładał w utrzymanie “pozycji”. Teraz ciało robota nie przypominało chętnej prostytutki a jedynie nieco przyciężkiego manekina.

- Kurwa! Kurwa i jeszcze raz Kurwa mać! - Rufus powtarzał, we wściekłości odrzucając lutownice na stół. Podniósł wzrok na Orna. - Szefunciu! To nie moja wina… Mówiłem tej niedymanej dawno laluni by się nie wierciła jak podlutuje zasilanie, które zerwała wdzięcząc się do trepów. A ta musiała się wiercić i wydawać odgłosy jakby ją coś dymało. Musiała się przełączyć na obwód zapasowy, a na nim musiał w tymczasowej pamięci musiało coś zostać z pierwotnego oprogramowania. A teraz kurwa lalunia zwarła sobie obwody. Szefunciu. Tak się nie da. Jak coś jest do dymania to się nie nadaje do spawania. Przywróćmy jej pierwotne oprogramowanie, poprawi nam morale na łajbie… A jeszcze lepiej. - Sięgnął gdzieś za siebie i ze swojej skrzynki narzędziowej wyciągnął kostkę pamięci owiniętą w jakiś poplamiony smarem papier. Rozwinął z niego kostkę z czerwoną naklejką przedstawiającą kobietę odzianą w lateksowy kostium. - Mam piracką wersję takiego dość… ciekawego oprogramowania… Nie zaszkodziło by. Wystarczyło by wstawić slot na pamięć i podpiąć go do stosu pamięci. - Wskazał na slot, który leżał już przygotowany koło robota. - Szefuncio się przejmować nie musi. Rufus nie takie kostki lutował. Rose będzie lepsza niż nowa. - Uśmiechnął się szczerbatym, żółtym uśmiechem. Jego zęby miały nienaturalny kolor, od tego świństwa, które żuł. - Nie widząc akceptacji w wiecznie takim samym wyrazie twarzy Orna, Rufus postanowił użyć argumentu ostatecznego. Sięgnął za siebie i wyciągnął z kuferka. Kolejną niespodziankę owiniętą w brudny papier. - Szefuncio kiedyś szukał nasion odmiany Hekken. A tak się składa, że mam cały zbiorniczek. - Odwinął owalny zbiorniczek wypełniony w 1/10 niebieskawymi nasionkami niezwykle aromatycznego tytoniu, rosnącego w niskim ciążeniu. Te nasiona to prawdziwy skarb! - Wystarczy, że szefunciu pomoże mi odpalić starą Rose, z drobnymi poprawkami, a pojemniczek będzie szefuncia. A nawet mogę szefunciowi odpalić dolę od ewentualnego zysku. Wiesz szefunciu to układ zysk-zysk, wszyscy zyskują! Będzie szefuncio zadowolony! - rufus potrząsnął pojemniczkiem z nasionkami….

Pusta fajka w kieszeni Orna zaczęła mu ciążyć.

Główny Mechanik patrzył beznamiętnie na Rufusa. Wyciągnął fajkę i zaczął ją nabijać szacując opcje. Nie było idealnego wyjścia z tej sytuacji… ale jeśli by przywrócić pierwotne oproramowanie morale wśród męskiej części by wzrosło i mogłoby to złagodzić cały burdel z nanobotami jak to go nakreślił Stary… Ubił tytoń, odpalił i zaciągnął się. Tak, stałby się wybawcą męskiej chuci która nie ma ujścia. Wszak prymitywne organizmy biologiczne potrzebowały czasem poluzować spodnie. Eh, Rose miała taką wielką przyszłość przed sobą. Cóż, nie zrobi się omletu bez rozbijania kilku jajek…
- Weź Starego i naprawcie Rose. Ma być w pełni sprawna. Wgramy jej pierwotne oprogramowanie.

Tak, “pierwotne”, oczywiście z pewnymi modyfikacjami. Nie ufał pirackiej wersji.
- Kostka piracka i nasiona. - wyciągnął dłoń po nie i zaciągnął się fajką - Jeśli nie ma ukrytych procedur kapitan zadecyduje. Mam robotę, więc dupę w troki i naprawcie ją.

Dostanie co chciał i zajmie się botami. Kapitan pewno niedługo będzie chciał jakieś informacje… co było logiczne. Orn też by chciał gdyby nim był. Pięć minut od wzięcia roboty z pełną dokumentacją wstępną. Trza było się skupić i zobaczyć co da radę wyciągnąć z tych maleństw. Może zgrać oprogramowanie na PDD z wcześniejszym wymontowaniem z niego wszelkich nadajników i odbiorników do łączenia się z siecią? Tak… w ten sposób oprogramowanie robocika nawet jeśli by przejęło władzę nad Padem nie zdziałało by wiele bo byłoby w klatce. Oczywiście osłony ekranowe na czas transferu danych i badań też będą konieczne. To był dobry plan... Trzeba dobrać się do tego cudownego okazu technologii!

Mamba odwrócila się znad Lhobianki i powiedziała do kapitana patrzącego na obezwładnionego marine.
- Ciężko powiedzieć. Inny człowiek by już nie żył. Kto wie co ci Lhobiańczycy robią z ludźmi. Cho bierzemy ją do ambulatorium.

Chou wyciągnęła z torby składane nosze, które rozpostarły się w ciągu mrugnięcia okiem. Załadowały delikatnie kobietę i ją wyniosły.

- Cort co się tam dzieje! - z zamyślenia wyrwał kapitana głos Herca. - Co robimy z tym syfem. Szukamy dalej czy raportujemy do Tricarnijczyków co odkryliśmy? Bo szczerze wolałbym nie latać w tej okolicy. Kto wie czy te nanoroboty nie rozsiały się w tej przestrzeni. Wolałbym ich nie nałapać więcej niż ten nawiedzony technik zabrał do środka! - Cort spojrzał po otaczających go ludziach. Wszyscy byli mocno przejęci tym co się tutaj stało. To był chyba głos załogi. Wszyscy czekali na to co dalej…. No i na dodatek pewno stracili dowódcę Marines… I ktoś urządził jatkę w jego kajucie!

Rozważał różne opcje. Nie wykluczone, że nie dostaną grosza za tą robotę… ale załoga nie miała pełnej sprawności bojowej. A jak Tricarnijczycy nie zechcą sypnąć kasa, zawsze można opchnąć technologię gdzieś indziej.
- Zwijamy się - powiedział. - przygotować się do skoku. Na razie w neutralne miejsce. Musimy ogarnąć burdel. Darius zaćpał i chciał strzelać, musimy go zamknąć. Luna nie żyje, Lasyja w ciężkim stanie. Pogadamy osobiście, to nie na radiowe rozmowy.

- Potwierdzam, koniec odbioru! - Odpowiedział Herc, a po chwili odezwał się głos Rity w głośnikach.

- Przygotować się do skoku za 10!... 9!... 8!

Kapitan poczuł, że statek przyśpiesza ostro. Endymion wrzucił prędkość skokową. Statkiem szarpnęło. Wnętrzności Corta obróciły się i wylądowały na powrót na swoim miejscu. Z trudem utrzymał równowagę po skoku. Błędnik zawsze wariował.

Kapitan oparł się tylko o ścianę nie dając poznać, że go to rusza. Kapitan musiał trzymać fason.
- Ambulatorium, dajcie znać, jak coś się zmieni, bez odbioru.
Ruszył na mostek. Gdy tylko zajął swoje miejsce, sprawdził monitory, patrząc na spływające meldunki. W końcu popatrzył na Herca, na pozostałych na mostku. Nie było co robić tajemnicy.
- Luna i Lasyja próbowały się nawzajem pozabijać. Przynajmniej tak to wyglądało. Darius naćpany wpadł do kajuty z działkiem. A wcześniej prawdopodobnie przez niedopełnienie obowiązków stracił 3 ludzi. Był napruty podczas akcji. Musimy posprzątać bałagan, zanim zaczniemy gadać z tricaryjczykami.
Połączył się z Ormem.
- Orm, jak testy na próbce? Możesz już coś powiedzieć?

Na mostku zapanowała cisza. Wszystkie systemy przełączono w tryb diagnostyczny. Kapitan siedział w fotelu. Musztarda i Keczup były już w jego kajucie usuwając skutki katastrofy. Herc nie mówiąc nic zajął się wydawaniem poleceń. Wysłał starego na kadłub by sprawdził, czy coś nie zostało uszkodzone. Rufusa nie mógł nigdzie znaleźć. Pewno się gdzieś zaszył i pił. Torba zajęła się pancerzami. Sprawdzający czy nano syf ich nie uszkodził.

Rita z Kirą sprawdzały systemy komputerowe. Endymion zajął się ogólną diagnostyką statku.

Wszyscy pracowali w ciszy.

Nagły sygnał komunikatora wyrwał Kapitana z odrętwienia. To Mamba z ambulatorium. Odebrał.

- Kapitanie. Stan naszej Lhobianki jest stabilny. Sporo przeszła. Ma połamane żebra, wyłamaną rękę w barku i paskudną dziurę w piersi, nie licząc olbrzymiej ilości drobnych obrażeń. Sporo przeszła, nie muszę dodawać, że są to ślady walki. Chou robi badanie krwi, jej i Luny, ale wyniki będą do godziny. To dobra wiadomość, teraz zła podejrzewam naruszenie kręgu lędźwiowego. Nie mamy na pokładzie odpowiednich stabilizatorów. Więc musi pozostać w śpiączce. Do czasu aż załatwimy stabilizator kręgosłupa, albo upewnimy się, że kręgosłup jest cały. Skany nie są jednoznaczne ze względu na wcześniejsze uszkodzenia. Wiedział kapitan, że jego żona miała już 5 krotnie złamany kręgosłup!
Musimy zawinąć gdzieś, gdzie mają lepszy sprzęt. Wybudzenie jej teraz może skutkować trwałym uszkodzeniem. i paraliżem od pasa w dół. Słyszałam, że Tricarnianie robią regenerację przerwanych nerwów, ale to cholernie kosztowne. Sugerowałabym utrzymanie Lasyji w śpiączce do czasu dokładniejszego badania.

Orn wrócił do swojego warsztatu. Pod ścianą w specjalnych komorach pod przezroczystymi kopulami znajdowała się jego farma. Odłożył nasiona na półkę i uśmiechnął się. Do swoich roślin, które rosły duże i dorodne. Zaciągnął się dymem i wypuścił mały obłoczek.

Zasiadł ponownie do stołu i spreparował transmiter. po czym otworzył ponownie zabezpieczony pojemnik. Ku swojemu zdumieniu połowa jego zbioru straciła właściwości. Opadły na spód pojemnika przypominając pył. Zupełnie jak po wypaleniu impulsem.

Natychmiast zaczął się temu przyglądać. Wydawało się, że nanoboty wymierały…

Musiał jak najszybciej odkryć przyczynę oraz przeprowadzić badania. Ściągnął zabezpieczanie i wprowadził do pojemnika przerobiony ekran.

Skierował na pojemnik wszystkie czujniki, które miał w warsztacie. Nanoboty natychmiast rzuciły się na urządzenie wgryzając się w nie. Było to fascynujące. Orn sprawdził czujniki i stwierdził, że musi poprawić urządzenie w środku słoja tak by lepiej przyjrzeć się tyłowi urządzenia. Gdy poprawiał urządzenie z jego rękawa do słoja opadł niewielki liść tytoniu. Który musiał się tam przyczepić, gdy nabijał fajkę. To niedopatrzenie mogło zepsuć cały eksperyment!!!

Zobaczył jak roboty odrywają się od tabletu i rzucają w kierunku liścia. To zaskoczyło go jeszcze bardziej. Skierował tam większość kamer i obserwował. Jak nanoboty rozrywają liść i transportują go do swojej grupy. Przybliżył obraz jeszcze bardziej. Zapatrzony w duży ekran nie mógł oderwać oczu.

Roboty rozpuszczały liść i formowały z niego coś nowego. Po chwili nanoboty skierowały się w kierunku martwych kompanów i ich szczątki również rozrywały. Obserwowanie tego zjawiska na ekranie mikroskopu było fascynujące..

Z elementów starych robotów,elementów tabletu oraz fragmentów liścia powstawało coś nowego! NOWE NANOBOTY! Doznał olśnienia. One się replikują… Ale… Cofnął nagranie… Te roboty… one są na wpół żywe… One mają elementy organiczne… Ciężko mu było to zaklasyfikować. To coś było wielkości dużej bakterii. Obudowane w metalowy pancerz. Wskaźnik promieniowania zabrzęczał komunikatem o zwiększeniu radiacji.

Orn przełączył się natychmiast na czujniki i zobrazował zakłócenia. Te małe urwisy przegryzły obudowę i rozpuściły obudowę baterii. Szczątkowe promieniowanie rdzenia baterii obudziło czujniki…

Nanoboty jakby się ożywiły i zaczęły szybciej poruszać. Coraz więcej elementów tabeltu było rozbieranych. Wyglądało to jak korniki wgryzające się w drewno. Pojawiło się mnóstwo drobnych dziurek. Ekran tabletu zamigotał po czym zgasł.

Część z martwych nanobotów została wskrzeszona. w nowej formie. Orn obserwował i chłonął. Nie zauważył nawet kolejnego powiadomienia z czujników. Dopiero gdy jego komunikator zabrzęczał i pojawiła się wiadomość od Rity.

“Co ty tam kombinujesz! Nadajesz jakieś śmieci na paśmie ogólnym. Miałeś odciąć ten syf od nadawania. Lepiej się tak nie baw z tym paskudztwem. Jak na powrót tego nie wyciszysz, to je wypale!.”

Orn spojrzał na swoje czujniki. Rzeczywiście roboty w jakiś sposób wzmocniły swoją transmisję. Zwiększyło się też promieniowanie, które teraz fluktuowało. Tak jakby same roboty sterowały poziomem swojego napromieniowania. Ich powierzchnia również fluktuowała tworząc na pewien czas określone wzory. One próbowały się komunikować ze swoimi towarzyszami!

Orn wywołał kolejne okno swojego interfejsu i wywołał aplikację obrazującą. Wrzucił kilka ujęć z fazy produkcji nowej jednostki i poprosił system o przygotowanie schematu organicznej części. Następnie uruchomił przeszukanie bazy danych związanej z bakteriami. Od razu zawęził wyszukiwanie do beztlenowych i odpornych na radiację, mimo to lista była bardzo długa i przewijała się szybko. Już myślał, że to głupi pomysł. Zaczął pakować swoją próbkę ponownie do kontenera by uspokić Ritę. Gdy nagle w oknie podświetliłą sie linia na zielono.

Garethus IronFagus - Bakteria odkryta na jednym z asteroidów układu Gareth żywiła się metalami. Miała bardzo dziwne właściwości, elektrochemiczne. Jednak badania wstrzymano ze względu na trudność utrzymania specyficznych warunków bytowania. Ale co jeśli… Ktoś ją zmodyfikował genetycznie i zaprogramował elektrochemicznie…

Tak, Główny Mechanik był zawiedziony. Liczył na nową, nieznaną technologię, a trafiła mu się bakteria... Tak, technologiczna, ale nadal. Tak, nadal była fascynująca. Było to fascynujące połączenie dwóch światów! Może to stanowiło rozwiązanie odwiecznego dylematu? Może właśnie dzięki temu połączeniu uzyskało się prawdziwą, niezależną, żywą… nanotechnologię? ...bez dwóch zdań musiał się temu przyjrzeć!



- Dziękuję Mamba. Pozostaw ją w śpiączce. Zastanowię się i dam znać. - Powiedział spokojnie kapitan i rozłączył połączenie.
- Cort - zaczął spokojnie Herc kładąc kapitanowi rękę na ramieniu - Musimy urządzić zebranie kadry dowódczej, trzeba ustalić co robimy dalej…
- Tak
- przytaknął Hercowi - Proponuje zrobić to po przesłuchaniu Dariusa. Potem trzeba wybrać nowego dowódcę marines. Nie ufam już Dariusiowi, nie panuje nad sobą. A na razie skupmy się na upewnieniu, że nic nie przyczepiło się do kadłuba i nic nie czeka w uśpieniu, aż przestaniemy tego szukać. Trzeba dokładnie sprawdzić kadłub i wszystko co miało styczność z wrogiem.

- Już się tym zająłem
. - Odparł Herc - Wszystko wygląda OK. Stary twierdzi, że to było jak dobra skrobaczka. Zjadło tylko farbę i jedynie zostawiło mikro rysy na poszyciu. Również Torba twierdzi, że pancerze są porysowane ale sprawne. Jedynie Orn się zamknął w swojej twierdzy i nic nie raportuje. Rita mówiła, że ma skoki aktywności radiowej u niego i że wysłała mu informację, że jak nie uspokoi swoich nowych kolegów to wypali naszą ostatnią próbkę. Z Dariusem będzie ciężko się dogadać ostro mu się zaostrzyło po śmierci Luny. Rzuca się po areszcie. Grozi wszystkim śmiercią. Wyzywa wszystkich po kolei od zdrajców. Żąda zemsty za śmierć Luny. Mamba i Chou są zajęte by podać mu coś na uspokojenie. Zresztą ich bym nie wpuścił do tego świra, bo gotowy jest zagryźć kogoś. No i musiałem postawić Hicksa na straży przed celą. Marines są wściekli. Chcą go wypuścić ze śluzy. Twierdzą, że to stare kosmiczne prawo, że jeśli ktoś działa na szkodę załogi niech szuka drogi na piechotę do domu! Nawet Kabo wrzeszczał coś o mięsie. A to już źle wróży Dariusowi. Ludzie słyszą groźby Dariusa i jeszcze bardziej się burzą. Cort musimy coś z tym zrobić inaczej nam załoga zacznie samosądy uprawiać! Orn miał już dość czasu. Ściągnijmy go na mostek i omówmy co dalej. Masz rację, że trzeba kogoś żeby złapał za pysk naszych marines!

- Dobra, ściągnij Orma, ja idę pogadać z marines - powiedział Cort wstając z fotela. Sprawdził jeszcze gdzie się ich największa grupa podziewa i ruszył korytarzami Róży.

Marines siedzieli w ładowni. Z boku sali siedziała Meri z Saren rozmawiały przyciszonym tonem trzymając się za ręce. Na środku pomieszczenia Berch stał i krzyczał na Hudsona szeroko gestykulując na modłę swojej planety. Zaraz za berchem stał Ferus. Kapitan nie widział Auliesa i Hicksa, z czego ostatnio pewno pilnował aresztu. Kapitanowi już na pierwszy rzut oka brakowało 3 twarzy…

Gdy podszedł bliżej usłyszał głos Bercha. Który uderzał palcem w pierś hudsona na podkreślenie swoich słów.
- Powiedz swojemu koledze żeby przestał odgrywać takiego porządnickiego i nie groził kompanom broniom. Wy sobie siedzieliście w wygodnych krzesełkach przy działkach, a myśmy tam na zewnątrz ginęli! Mamy prawo pogadać z naszym dowódcom i powiedzieć mu co myślimy o takich skurwielach jak on! - w tłumie otaczającym dyskutantów rozległy się głosy poparcia. Kapitan był już całkiem blisko gdy Hudson odepchnął rękę Bercha i powiedział.
- Spierdalaj! Hicks to nie mój kumpel, a ja tu nie dowodzę. Idź do Herca albo Kapitana. - widząc, że Berch ponownie podnosi swój palec do góry powiedział - Wsadź se ten palec do dupy i pomachaj, nie waż się mnie dotykać! - Mówiąc to pochylił się do przodu podnosząc pięść na wysokość wzroku Bercha. Czarnoskóry operator spartana zaczynał się gotować ze wściekłości.
- Wszyście są jacyś niedorobieni - Berch wskazał ręką na Saren i Merii. - Dupa z was a nie pożytek! NIe szanujesz braci broni i starych kosmicznych praw. Zamiast razem z nami żądać sprawiedliwości chowasz się za spódniczką kapitana! - wrzeszczał Berch

Cort widział, jak Hudson ustawia nogi. Berch chyba zapomniał, że Hudson był gladiatorem. Doskonale wiedział jak to się skończy. Już widział jak Hudson sprowokuje Bercha do ciosu, zrobi unik i nadzieje go na swoje kolano. Trafi prosto w splot słoneczny. Wybije resztkę powietrza z płuc i będzie go miał już na swojej łasce. Ciekawe tylko czy Hudson wziął pod uwagę Ferusa, który nie odpuści…

Cort potarł zapałką o wspornik. Zapałka z trzaskiem zapłonęła. Zapalił cygaro i wydmuchał dym. Podszedł powoli do grupy. Popatrzył na Bercha, na Ferusa.
- Przyszliście pogadać z dowódcą? - zapytał retorycznie. - Macie do niego jakiś interes? Słyszałem, że chcecie z nim pogadać o starych kosmicznych prawach. Powiedz co ci w duszy gra.

Berch odwrócił się zaskoczony podobnie Hudson.
- Kapitanie mam nadzieję, że kapitan widział jak ten niewydarzony marine nas obraża i nastaje na Pańską z całym szacunkiem godność. Miałem mu właśnie wyperswadować te wulgarne słowa pod kątem Pańskiej osoby.

Berch popatrzył z zaskoczeniem na Hudsona. Przeświadczony, że wzorem wszystkich szanujących się sił zbrojnych, towarzysz będzie krył towarzysza przed dowódcą… A tu taka niespodzianka… Kapitan znał Hudsona i wiedział, że to człowiek, którego słowom należy ufać z przymrużeniem oka. Gdyby to nie był dobry żołnierz, słuchający rozkazów już dawno poleciał by ze śluzy

Berch jednak po wstępnym zaskoczeniu odzyskał rezon i powiedział.

- A żeby kapitan wiedział! Prawo mówi jasno co robi się ze zdrajcami takimi jak Darius. Nie będę prawa cytował. Bo Kapitan nie służy od wczoraj i prawa zna pewno lepiej ode mnie. Ale w imieniu załogi żądam kary śmierci dla naszego byłego dowódcy. W ciągu jednego dnia dopuścił się zdrady i buntu. Kapitan powinien takie zuchwalstwo karać przykładnie i stanowczo! Dobrze mówię - Berch rozejrzał się po kompanach, którzy na widok kapitana zdążyli się już nieco wycofać. Jedynie Ferus głośnie i wyraźnie popierał swojego kompana, reszta mruczała w sposób wielce dwuznaczny. Berch nieco się zmieszał widząc, że traci poparcie i zostaje sam przeciwko kapitanowi. Nawet stojący w pobliżu Hudson zdążył się już dyplomatycznie wycofać…

- Od mojej godności to ty się Hudson odpierdol - powiedział spokojnie Cort. - Berch, chcesz powiedzieć, że planuję zamieść sprawę pod dywan? Że dałem Dariusowi nową kwaterę i odźwiernego by się wyspał, a potem ochoczo wrócił na stanowisko? Skąd pomysł, że coś tu może się dziać inaczej niż według zasad? Ufam, że po prostu źle dobrałeś słowa. Ale przejdźmy do meritum. Mamy problem. Nawet kilka. Ty przyczepiłeś się do jednego z nich. Załóżmy, że przychylam się do twojego wniosku i wyjebiemy Dariusa za burtę. A za godzinę Orm po badaniu tego gówna, odkryje, że w jakiś sposób ono wpłynęło na Dariusa. Zaatakowało dowódcę, by uczynić jak najwięcej szkody. Wprowadzić chaos. Wiem, że chcesz dobrze, ale nie podejmę żadnych kroków dopóki nie będę znał wszystkich faktów. Dlatego to ja tu jestem szefem. Ty jesteś od strzelania, i dobrze ci z tym idzie. Nie mam zastrzeżeń do twojej służby. Doceniam też, że starasz się by wszystko było wg zasad. Ale pośpiech jest błędem. Spotkanie oficerów jest już zwołane. Między innymi zajmiemy się obsadzeniem wakatu, bo o ile wpływ obcej technologii na Dariusa mógł mieć znaczenia podczas walki, to nie mogę przymknąć oczu na ćpanie na służbie. Wyrok zapadnie zgodnie z prawami. Więc Berch i wy wszyscy, zastanówcie się czy jest ktoś kogo chcielibyście widzieć na zwolnionym stanowisku. Zgłoście to do mnie albo do Herca. Rozważymy wszystkie za i przeciw. A na razie, jeśli chwilowo rozwiałem wątpliwości, bierzmy się za robotę. Musimy mieć pełną gotowość bojową, gdy spotkamy się z tricraniczykami.

- Trzymam kapitana za słowo! - Zasalutował niedbale i dodał pod nosem - Oby tylko to coś nie było zaraźliwe… Nie wiem po co wzięliśmy to cholerstwo na pokład… - Teraz kapitan miał już pewność, że nerwy załogi wywołało nie tylko zachowanie Dariusa, ale również, a może przede wszystkim nanoboty. Darius był tylko najwygodniejsza ofiarą.

- Po co?
- zapytał kapitan, wysłuchał nosem dym i dodał - Dla pieniędzy. Przeszkadza ci to? Gdy Orm to zbada będziemy wiedzieć za ile to sprzedać. Wiem, że koleś jest dziwny, ale na jego fachowość jakoś nikt nigdy nie narzekał. Chcesz pozbyć się łupu za który oddali życie nasi towarzysze?

- Przecież kapitan mnie zna! Po to latamy by zarabiać… - uśmiechnął się w na wpół wymuszony sposób.

Tą rundę kapitan chyba wygrał. Nie wiadomo na jak długo opanował płomienie na okręcie. Ale chyba dzisiaj nikt nikogo przez śluzę nie wypuści.

Poczucie trumfu jakoś nie przepełniało Corta, wiedział, że tylko przysypał ogień piaskiem. A węgle wciąż tam pod piachem się tlą. Na razie wrócił na mostek. Musiał zająć się robotą by nie myśleć o Layjsie.

Kiedy Kapitan wszedł na mostek przywitał go monotonny głos Orna który stał z fajką w dłoni powoli ją kopcąc.
- Kapitanie. To coś, to najprawdopodobniej zmodyfikowany bio-chemicznie i genetycznie szczep bakterii Garethus IronFagus. Promieniowanie jest jednym z medium komunikacji między bakteriami, co powoduje zakłócenia elektromagnetyczne i radiowe. W tym stanie powinniśmy je dobrze sprzedać Tricarnijczykom, a jeśli zagłębię się w funkcje żywotne tej bakterii mechanicznej to i za więcej.
Zawiesił głos na chwilę.
- Ten mariaż technologii robotycznej i bakterii organicznej jest kluczem do stworzenia prawdziwej nanotechnologii. Nie znam jeszcze dokładnego procesu, ale to wymagający i delikatny organizm. Jeśli nie ma pytań chciałbym wrócić do badań i opieki nad nim.
Główny Mechanik pokiwał powoli głową.
- Jeśli Kapitan nie ma nic przeciwko postanowiłem przywrócić Rose pierwotne, choć nieco zmodyfikowane oprogramowanie. Powinno podnieść nadszarpnięte morale. Rufus zaproponował użycie pirackiej wersji oprogramowania standardowego, ale prawdę mówiąc nie jestem do tego przekonany. Decyzja należy do was.

- Bakterie żrące poszycie i zmieniające ludzi w… coś? - odparł kapitan - wiemy o tym zbyt mało. Badaj je dalej. Sprawdź jaki mają wpływ na żywe organizmy. Najwyraźniej w jakiś sposób zainfekowały i kontrolowały załogi tych statków. Na razie lepiej nie oddawać nic Tricarnijczykom. Im więcej wiemy tym lepsza cena. Przypuszczam, że te statki miały kontakt z flotą, której szukamy. Trzeba wyliczyć skąd mogły tu przylecieć.

- A co do pirackiego oprogramowania w głowie robota… nie wiem czy to najlepszy pomysł. - powiedział - ona pracuje z niebezpiecznymi narzędziami, ma dostęp do wrażliwych miejsc okrętu. Jeśli coś jej się spieprzy w głowie może nas wysadzić w cholerę.

- Powrót do funkcji fabrycznych z modyfikacjami będzie się równać usunięciu funkcji naprawczych. - powiedział Orn - Nie jest to optymalne rozwiązanie, ale jako tymczasowe powinno podnieść nadszarpnięte morale załogi. Jest limit pojemności dysku danych w robotach i dlatego są one specjalistyczne.

- Nie będzie brakować nam mechanika przez to? - zapytał Cort.

- To tymczasowe rozwiązanie i jest logiczne. - odpowiedział Orn - Nie jest idealne, ale myślę po paru dłuższych dniach standardowych załoga się wyszaleje i Rose wróci do właściwej jej funkcji. Do tego jednak będę potrzebował chwili wolnego by bardziej prawidłowo zrobić z niej mechanika. Praca nad nanobotami zajmie mi większość czasu. Nie chcę ich zostawiać zbyt długo bez opieki. Bez “pożywienia” mają tendencje do wymierania. To kruche organizmy.

Cort wolno skinął głową.
- Dobra, na kilka dni możemy pozwolić sobie na zmianę trybu Rose. Zanim ją przeprogramujesz, upewnij się, że nie będzie chwilowo potrzebna. Sam mówisz, że większość czasu poświęcisz badaniom próbki.
Pomilczał chwilę.
- Jest jeszcze jedna sprawa. Jak Darius się ocknie to będziemy musieli przesłuchać go i osądzić co z nim zrobić. Ale na razie jesteś wolny… zaczekaj. Lasyjsa ma uszkodzony kręgosłup. Jesteś w stanie jej jakoś pomóc od strony mechanicznej?
 
Mike jest teraz online