Firefly nie zwrócił uwagi towarzyszy na niebezpieczeństwo, nie powiedział ani jednego słowa ostrzeżenia. Po co miał to robić, skoro karabin zrobi to o wiele skuteczniej? Lufa niemal automatycznie wzniosła się ku niebu, gdy tylko wykrył nadciągającego wroga. Pierwsza seria rozerwała na strzępy panującą dotąd ciszę.
Oparł karabin o element swojego ciała, który człowiek nazwałby barkiem. Ale nie po to żeby lepiej celować. Nie był człowiekiem, jego receptory wzrokowe nie musiały podążać wzdłuż lufy żeby mógł strzelać celnie. Ale musiał opanować odrzut broni.
Przeciwnik zbliżał się szybko. Firefly zanotował jedno trafienie, niestety nie śmiertelne. Ktoś trafił innego robala, ale też głównie go spowolnił. To musiała być Solitaire. Uwadze transformera nie uszło to, że wrogowie biorą na cel strzelających.
- Na bok! - rzucił do towarzyszki prowadzącej ostrzał.
Sam ruszył przed siebie, nie przerywając ostrzału. Miał nadzieję odciągnąć jak najwięcej przeciwników od reszty grupy, która mogłaby dzięki temu zaatakować ich z zaskoczenia, a może nawet od tyłu. O siebie się nie martwił. Pancerz miał mocny, a i parę niespodzianek w zanadrzu.