Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-10-2019, 10:34   #43
Dedallot
 
Dedallot's Avatar
 
Reputacja: 1 Dedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputację
Upuściłaś broń z siłą która powaliła by dorosłego mężczyznę… teraz jednak okazała się wystarczająca by rozłupać dziewczynie czaszkę. krew i kawałki jej mózgu opryskały twoją szatę, twarz i goblińską kobietę.

W tamtej chwili pierwszy raz w życiu zabiłaś inną osobę.

Poczucie zagrożenia życia nie pozwoliło mi na rozmyślania o tym co się właśnie wydarzyło. Moją uwagę w pełni pochłonęło poczucie odpowiedzialności za życie goblinów i bronienie ich i siebie przed pozostałymi napastnikami.

Jak się okazało niedźwiedź i dwie kobiety uporały się z większością napastników. Zauważyłaś jednak, jak jedna z elfek, próbuje uciec, nim jednak zdążyła się oddalić, z zarośli wyszła kobieta, która zdzieliła dziewczynę pięścią w gardło, a gdy ta osunęła się na kolana, kobieta chwyciła sierp, który miała przy pasie i poderżnęła elfce gardło.

Nowo przybyła miała na sobie żółtą koszulę i niebieskie spodnie. Jej ręce niemal do łokci były pokryte niebieskim barwnikiem, a może był to tylko tatuaż. Po uszach zauważyłaś, że była to półelfka.

Kobieta znów przywiesiła sierp do pasa i ruszyła w waszą stronę. Evi właśnie zakończyła żywot ostatniego trzymającego się na nogach wojownika i oparła się o burtę wozu. Oddychała ciężko. W tym czasie niedźwiedź wyszarpywał kawałki mięsa z jeszcze żywego elfa, który wrzeszczał w niebogłosy. Niziołka padła na trawę i leżała wymęczona walką.

Pozostałe żywe elfy były zbyt ranne by się ruszyć, albo nieprzytomne. Walka się zakończyła.

Po rozejrzeniu się w koło, moje spojrzenie spoczęło na elfce która nam pomogła. Opuściłam rękę z buzdyganem, ale pozostawałam nieufna.

Kobieta zagwizdała a niedźwiedź puścił konającego wojownika.

– Druidka… jak dobrze cię widzieć…

– Ze wszystkich szkodników na stepie, akurat musiało przywiać tu krwawe znamię. – Odparła półelfka.

– Co z czarnymi stopami?

– Wybici, albo wzięci w niewolę – Rzuciła gładząc łeb niedźwiedzia. – Po co was tu niesie?

– Mamy rannego. Potrzebuje pomocy.

– Rannego… – Mruknęła. – Trzeba najpierw podobijać tych tu rannych – Powiedziała stając jednej z elfek, której niedźwiedź pogruchotał nogi, na plecach. Dziewczyna zaczęła się szarpać i próbowała odpełznąć, ale bez skutku. Druidka ponownie chwyciła swój sierp i mimo błagań i skomleń wbiła jej go w plecy. – Inaczej któryś doczołga się do swojej wioski i przybędą tu prawdziwi wojownicy. Głupie młodziki, wcale nie szanują życia, że też step ich nosi, a Seres jeszcze moru na nich nie zesłała.

Patrzyłam na to co robi druidka, czując jak krew buzuje mi w żyłach. Nie miałam zadyszki tak jak Evi, ale poczułam, że zaczyna mi się robić słabo. Oparłam się o burtę wozu i usiadłam zanim nogi same się pode mną ugną. Odłożyłam buzdygan i wbiłam spojrzenie w roztrzaskaną głowę elfki. Zbliżyłam się do niej na czworaka i próbowałam zepchnąć z wozu.

Gdy ruszyłaś truchło on drgnęło lekko, nie była to jednak oznaka życia a jedynie skutek podrażnienia zniszczonego mózgu.

– A kto tam z wami jedzie? – Zapytała nagle Druidka podchodząc. – Kapłanka Toriela? Mniszka raczej. I dwa gobliny… jeden mocno dostał po głowie… na szczęście słabiej niż ta tutaj - chwyciła martwą elfkę za nogę i ściągnęła z wozu zostawiając tylko rozmazaną krew. – No dobrze… Bardko przewieź rannego pod moją chatę, a ty kapłanko razem z niziołką podobijajcie elfy, powinnyście szybko się uwinąć.

Emocje powoli opadały, a mi zaczęło kręcić się w głowie i robić niedobrze z wysiłku...
- Nie dam rady... - syknęłam i złapałam się za głowę.

– Jesteś ze świątyni Toriela, a ci tutaj napadli pokojowo usposobione plemię, zabijając i paląc, a potem zaatakowali was. – Stwierdziła. – jeśli dobrze rozumiem założenia tej religii, to twój obowiązek by wymierzyć im sprawiedliwą karę. Nie uwierzę również, że brak ci sił, zważywszy na to jak rozłupałaś łeb tej dziewczynie… masz jej mózg na swojej twarzy, więc nie wiem w czym dostrzegasz problem. – Spojrzała na bandaże na twojej głowie. – Chyba, że uważasz się za zbyt chorą do tego zadania, to wtedy zajmie się tym Bronte… ale on nie zabija bezboleśnie. – Rzuciła spojrzenie na niedźwiedzia, który siedział z zadowoleniem wymalowanym na okrwawionym pysku.

Wszystko co do tej pory zjadłam podeszło mi do gardła.
- Nie dam rady... - wydusiłam z siebie przez zaciśnięte zęby.

Kobieta prychnęła.

– Daj jej spokój – Powiedziała stanowczo Evi prostując się. – Ty możesz mieć swoje żale do kapłanów, ale Marion odpuść. Przeszła swoje. To ona uratowała tą dwójkę.

– Chyba nie wystarczająco dobrze – Mruknęła. – Niziołka… dasz radę zająć się niedobitkami?

Gali podeszła i skinęła. Wykonała gest jakby skręcała komuś kark.

– No i choć ktoś tu wie jak się postępuje na stepie.

Skuliłam się na wozie i zamknęłam oczy. Pragnęłam, żeby się to już skończyło.

– Boję się – Powiedziała goblinka, gdy Druidka się oddaliła, a wóz ruszył dalej.

Spojrzałam na nią spod przymrużonych oczu.
- Nie musisz się już bać. Ci którzy chcieli naszej śmierci już nas nie skrzywdzą - odparłam jej. Sięgnęłam po jakaś w miarę czystą ścierkę i wytarłam w nią dłonie które kleiły mi się od krwi.

Zauważyłaś przy okazji, że twoja biała szata była teraz zbrukana krwią.

Z owiniętą głową i zakrwawionym ubraniem wyglądałam dokładnie tak jak się czułam. Ale pomimo potwornego przemęczenia i mdłości to czułam się szczęśliwa, że nie ja leżę martwa na ziemi.

Dotarliście do chaty druidki, obok niej znajdowała się zabezpieczona studnia, zaś sama chata wyglądała raczej jak barak. Na ramieniu półelfki wylądował duży kruk. Jej niedźwiedź położył się zaraz obok chaty.

Półkrwista znów do ciebie podeszła.

– Co dokładnie mu się stało? – Zapytała bezpardonowo.

Po drodze sączyłam powoli wodę z bukłaka i udało mi się zapanować nad mdłościami. Wróciło mi też odrobinę sił.

- Oberwał w głowę sporym kamieniem i ma rozłupaną czaszkę - odpowiedziałam nie podnosząc spojrzenia na druidkę. - Jest z nim źle, ale jego stan jest w miarę stabilny i dostaje medykamenty by tak pozostało. Jeśli tylko nie dostanie obrzęku to ma szansę z tego się wylizać - opowiedziałam w skrócie. - Po drodze budził się kilka razy na krótko, majacząc.

– Hym… nie jestem czarodziejem. Nie wiem co mogę zdziałać, jeśli wam się nie udało. Sprawdzaliście, czy czaszka jest tylko pęknięta, czy odłamki nie powbijały się w mózg? – Zapytała całkiem fachowo.

- Na pewno został dokładnie opatrzony - odparłam z wiarą w profesjonalizm Dariela jako medyka. - Mam ze sobą wszystkie potrzebne leki i jedynie potrzebujemy kąta, żeby w spokoju mógł dojść do siebie, bo droga po wertepach mocno mu nie służy.

– Tak… – Powiedziała. – Trzeba go przenieść, weźmiemy nosze. Pomożesz mi. – Zarządziła i poszła do chaty. Kobieta była piękna z wyglądu. Elfie cechy łagodziły ludzkie, nadając jej twarzy iście boskiego piękna. Jej delikatne rysy i smukła budowa kontrastowały jednak z jej zimnym spojrzeniem niebieskich jak niebo oczu i surowym tonem. Zauważyłaś również precyzyjny tatuaż na lewej części jej twarzy, który do tej pory skrywały pukle jej długich, złotych włosów. Z jednej strony kobieta ta przywodziła ci na myśl jakąś damę, arystokratkę, na której słowo padają na kolana rzesze… a z drugiej, drapieżną dzikuskę, gotową rzucić się ci do gardła i gołymi rękoma wycisnąć z ciebie życie. Swą aurą budziła niewypowiedziany respekt.
 
__________________
Czy widział ktoś Ikara? Ostatnio kręcił się przy tamtych nietestowanych jetpackach...
Dedallot jest offline