Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-10-2019, 03:13   #129
Driada
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=SvrOzYtnLMA[/MEDIA]

Niedzielny poranek rozpoczął się dobrze. Mazzi obudziła się wyspana, w wygodnym łóżku i tylko lekko obolała głowa miała drobne problemy aby odkleić się od poduszki, lecz gdy to już zrobiła, poszło gładko. Siadając na krawędzi łóżka, a następnie podnosząc się powoli do pionu, saper miała chwilę aby rozejrzeć się po pokoju i przypomnieć zeszły wieczór… a chyba nie wyszło tak źle, mimo że padła pierwsza, za to w potwornie przyjemnej pozycji i konstelacji. Teraz też było kobiecie dziwnie spokojnie, a uśmiech nie schodził jej z twarzy. Zeszłego poranka, gdy podnosiła cielsko z wyra Betty, za towarzyszki miała wątpliwości i niepewność: czy pieprzony trep przyjedzie, czy może ją oleje. Jak pójdzie spotkanie…
Dziś już nie miała podobnych problemów, dziarsko przeniosła się do kuchni, gdzie czekała jej dziewczyna, w towarzystwie ich wspólnego chłopaka.

- Wiecie, że jest niedzielna, nie? Można pospać, odpocząć… nie trzeba wstawać z kurami. - mruknęła na ich widok, całując blondynę na powitanie i rozwaliła się na kanapie przy Bolcie, w dużej części na nim.

- Żyję, żyję. Nie zajechałeś mnie do końca - mruknęła do niego, również dając mu buziaka na powitanie. Ledwo znalazł się obok i już robiło się sierżant gorąco. Na szczęście głód był silniejszy… no i skurczybyk nie nosił pełnej gali.

Usiedli wspólnie do śniadania, pochłaniając pospiesznie przygotowane z uczuciem jedzenie… tak inne niż wojskowe racje bez terminu przydatności do spożycia.
Atmosfera przy stole panowała pogodna, Stevowi zebrało się na dowcipy i nie omieszkał wyciąć Eve drobnego numeru, który na koniec spalił, albo nie chciał jej bardziej męczyć.
- Spokojnie kochanie - położyła dłoń na dłoni dziewczyny, a później podniosła ją ponad stół. Tak jakoś do swoich ust. - Jesteś tak słodka, że nie potrzebujesz niczego więcej niż brak ubrania… - puściła jej oko i dodała wesoło - To co, zjemy, potem zrobimy parę fotek i lecimy z “Mary Sue 2”? Eve, jesteś gotowa? Stevie… będziesz musiał chwilę poczekać. Ty wystarczy żę wskoczysz w mundur i już wyglądasz bosko - westchnęła boleśnie - Byle sierżancina jednak potrzebuje trochę szpachli i pomocy kogoś o dobrym smaku - na koniec zerknęła na gospodynię.

- Oooohhh… Lamia to było takie słodkie… - blondynka o krótkich włosach wydawała się tak samo zachwycona odpowiedzią swojej dziewczyny jak moment wcześniej stropiona pytaniem swojego chłopaka. Ale słodkie wyznanie Lamii o tych jej wrodzonych słodkościach sprawiło, że gospodyni rozkleiła się dokumentnie. Zresztą Krótki też się roześmiał więc pewnie poznała, że to taki żart o poranku i, że tylko się z nią droczył. No a dalsze propozycję Lamii tylko rozochociły i pobudziły blondynkę.

- O tak, fotki! I filmik z Mary Sue! Ale najpierw fotki bo przy Mary Sue to ja już do niczego nie będę miała głowy! - Eve podchwyciła temat z pełnym entuzjazmem dosłownie podskakując na miejscu z tego nadmiaru ekscytacji.

- Jakie fotki? - Steve mrużył brwi jakby nie był pewny o czym mówią. Więc zerknął na nie obie znad swojego talerza z którego zmiatał jakby nie jadł całą noc albo i dłużej. I to w całkiem żołnierskim tempie.

- No twoje! Chociaż myślę, że możemy też cyknąć i Lamii, i z Lamią. No wiesz, te w tym twoim wyjściowym mundurze. - Eve szybko nakierowała go na właściwy trop radośnie ale i dość chaotycznie wskazując palcami na siebie, Lamię, Krótkiego i gdzieś w stronę drzwi wyjściowych gdzie miał stać jego samochód a w nim jego mundur.

- Oojeej… Ale to bym musiał się przebrać… - kapitan Thunderbolts skrzywił się i jęknął zupełnie jakby był małym chłopcem i mama kazała mu się przebrać po szkole. Tudzież trzeba by w całym oporządzeniu urządzać marszobieg na 40 kilometrów aby zdobyć ten mundur.

- Noo weeźź… Steve no… Wiesz jak świetnie w nim wyglądasz? Normalnie zwala z nóg! - Eve spróbowała go zmotywować w żartobliwy sposób wymownie zerkając na siedzącą obok Lamię.

- Posłuchaj… - Mazzi zaczęła dyplomatycznym tonem, kładąc dłoń na jego dłoni w geście pokrzepienia serc i dusz - Dasz radę, wiem że bez Dona ciężko ci ogarnąć bardziej skomplikowane operacje niż wydobywanie z siebie zdań prostych, oddychanie i przebieranie na przemian nogami… ale wierzę w ciebie. Powrócisz w chwale z tej misji i może nawet zasłużysz na nagrode.

- No! Tak jak Lamia mówi, no zobacz jaką pamiątkę byśmy wszyscy mieli. Lamia by miała waszą fotkę w portfelu, ty no i ja. No co? Nie chciałbyś mieć takiej fotki w porfelu jak gdzieś jedziesz na jakąś misję czy co? No bo ja bym chciała. A w tym gajerze to wyglądasz, że ho - ho! - Eve szybko i raźno wsparła Lamię w jej drążeniu skały pewnie pamiętając jak wcześniej jej zależało właśnie na takich zdjęciach. No i jedząca śniadanie skała westchnęła artystycznie ze dwa razy no i w końcu pękła.

- No dobra. Ale to jak zjem. - zgodził się w końcu Steve wskazując na talerz na jakim już mu dość niewiele zostało. Gospodyni więc trzepnęła dłonią udo Lamii i puściła jej wesołe oczko ciesząc się, że w końcu udało im się go przekonać.

- Tylko powoli, żebyś się kochanie nie udławił… bo jeszcze by się okazało że muszę przeprowadzać reanimację świeżo po posiłku - saper mruknęła cicho, wstając od stołu i idąc do łazienki. Wróciła po chwili, niosąc lusterko i torebkę z której zaczęła wyjmować kosmetyki.

- Wiesz… po co mu fotka, skoro na misji ma kolegów? - spytała neutralnie, gdy żołnierz wstał i po odłożeniu talerza do zlewu, ruszył po nieszczęsny mundur.

- Jak to po co? By szpanić przed kolegami jakie gorące foczki się do mnie kleją. - Steve jeszcze musiał to usłyszeć bo odchodząc ku drzwiom na zewnątrz odwrócił jeszcze do nich głowę i uśmiechnął się żartując sobie z klasycznego zachowania i żołnierzy i w ogóle mężczyzn. To znów rozbawiło też i gospodynię. Ta zaś przysiadła przy swojej najlepszej kumpeli i dziewczynie aby pomóc jej doprowadzić się do porządku.

- A w co się chcesz ubrać? Bo mam trochę rzeczy to możesz coś wziąć. I do tego jego munduru i do Mary Sue. - Eve zapytała klękając za Lamią i pomagając jej rozczesać i ułożyć włosy. - A w ogóle co wymyśliłaś na tą Mary Sue?! - niespodziewanie złapała ją za ramiona i odchyliła do tyłu aby móc spojrzeć swobodniej na twarz swojej ulubionej reżyser. - Prequel? Sequel? Mam się jakoś ubrać do tej roli? Ty chcesz się w coś ubrać? I jaki jest scenariusz? - wypruła z siebie serię podekscytowanych pytań nie mogąc się doczekać tego wspólnego nagrania. I już chyba miała dać okazję odpowiedzieć Lamii gdy jeszcze widocznie sobie o czymś przypomniała. - Aha! A jakbyś miała jakiś pomysł na dalszy ciąg Das i Kate to ja też się z góry zgadzam, jestem jak najbardziej za i popieram! - dorzuciła szybko zanim Lamia zdążyła cokolwiek odpowiedzieć ale teraz zamilkła i czekała wreszcie co powie ciemnowłosa partnerka.

Coś chyba Mazzi wiedziała co od wczoraj chodziło po blond głowie i tylko ze względu na okoliczności przyrody odłożono ją na boczny tor.
- Zrobimy część drugą, nowy semestr - saper zaczęła przedstawiać swój pomysł, posyłając Eve łobuzerski uśmieszek - Oczywiście przyda się dla ciebie mundurek, dla mnie pewnie żakiet i profesorskie wdzianko. Okulary żeby było poważnie i profesjonalnie… i długa linijka, albo kawałek deski. Dyscypliny. - pokiwała głową - Tym razem nie będzie chodziło o zaliczenie semestru, lecz skargę, którą złożył wuefista. Biedak zastał Mary Sue w szatni chłopców całkowicie nagą i na klęczkach. Z kolegą za plecami i paroma z przodu. Oczywiście taka krnąbrna latawica do niczego się nie chciała przyznać, więc teraz zrobi to przy pani profesor, jeśli nie chce zostać wydalona ze szkoły. Będzie też kara, bo jak to tak bez kary? - parsknęła, biorąc do rąk tusz do rzęs - Pomyślałam że na wstępie staniesz w rozkroku i złapiesz się za kostki, z wypiętym gołym tyłkiem i opowiesz dokładnie jak się zabawiałaś z kolegami, zła pani profesor w tym czasie zdyscyplinuje twój tyłek aż zrobi się czerwony, a potem… skoro tak cię ciągnie do kutasów… zerżnie cię na podłodze. Albo nie - zamyśliła się, a przed oczami stanęła jej barmanka u Olgi. - Zwiążę ci ręce i podwieszę na kinkciecie, wyjdzie ciekawiej. Klipsy na piersiach? Trochę gryzienia. Szkoda że nie będzie nikogo kto opróźniłby na ciebie zbiornik… hmmmm - przygryzła wargę. - Jeśli masz mleko to chętnie je na ciebie wyleję. A potem zliżę i na tym zakończymy. Na mokrym ślimaku i obietnicy poprawy niegrzecznej uczennicy - ściszyła głos - Wtedy też Steve wyłączy kamerę i do nas podejdzie, bo myślę że w tej chwili będzie miał już problem aby stać z boku… a kiecka nie wiem. Ta wczorajsza chyba jeszcze nie wygląda źle, a podoba mi się. Lubie zielony.

- Oooo…. - Eve aż się zapowietrzyła z tego wrażenia. Jak tak słuchała jakie pani reżyser ma plany na ten filmik to oczka i usta robiły jej się coraz bardziej otwarte a na twarzy widać było coraz większą ekscytację. I wreszcie ta ekscytacja musiała znaleźć jakieś ujście.

- Lamia jesteś genialna z tymi scenariuszami! - wykrzyknęła blondynka i uściskała Lamię tak mocno, jednocześnie ją całując, że obie straciły równowagę i przewaliły się na sofę.

- I tak, jak najbardziej tak ta scena w szatni! O rany, szkoda, że nie mamy paru chłopaków do kręcenia! Ale by wyszła scena! A wiem gdzie jest jedna stara szkoła z taką szatnią! Ale bym ciągnęła i dała się zapinać! Ale by była scena! - widocznie Lamia z Eve nadawały na tej samej fali bo blondyna leżąc na brunetce i trochę ją przygniatając do sofy mówiła z pełnym przekonaniem a nawet entuzjazmem o tym scenariuszu.

- Ale to może zostawimy sobie na następną część. Zrobi się taki prequel czy co. - fotograf zaśmiała się i machnęła reką skoro chwilowo nie były w stanie nakręcić takiej sceny. Zeszła z Lamii i pomogła jej wyprostować się do pionu.

- I masz rację Lamia, takie wyzudane zachowanie Mary Sue musi zostać odpowiednio potraktowane. I widzę, że pani profesor świetnie wie jak traktować takie wulgarne gówniary. - fotograf pokiwała swoją blond główką dając znać, że do reszty scenariusza nie ma jakichś większych zastrzeżeń. I widać było, że nie może się doczekać kiedy zaczną go przerabiać.

- To teraz czekaj, na spokojnie, co nam będzie potrzebne? - blondyna starała się ochłonąć i skoncentrować na tym co powinny przygotować. - No tak, jakaś grupka twardych drągów w szatni ale to może następnym razem. A na razie… linijka… tak, chyba będę miała. Okulary też, nawet kilka bo jak robię fotki biurowe albo szkolne to częsty rekwizyt. Więc to sobie chyba coś wybierzesz. No kostium, ten żakiet dla ciebie i coś dla mnie to na pewno też. Mleko… Cholera nie wiem, muszę sprawdzić… Klamerki też mam. Ale te podwieszanie… No z tym może być kłopot. Bo to związać i podiwiesić to ja jestem jak najbardziej za. Dlatego ten loszek Betty tak mi się podoba. No ale tutaj to właśnie niezbyt chyba mam jak i gdzie… Może do łóżka czy na jakiś kołek, do krzesła, stołu… Ale tak zawiesić jak hamat to chyba właśnie nie bardzo… - tym razem w mirę jak mówiła to mrużyła oczy i miała zamyślony ton i wyraz twarzy gdy próbowała przypomnieć sobie co z tych wszystkich rekwizytów ma a czego nie ma. I wyglądało na to, że większość chyba da się zrealizować.

- I masz rację też bym wolała by na mnie opróżniały się inne zbiorniki no ale jak nie ma rady to może być i to mleko. - zaśmiała się wracając do rzeczywistości i siedzącej obok kumpeli z reżyserskim talentem do kręcenia filmów akcji.

Reakcja dziewczyny wystarczyła sierżant za jakąkolwiek rekomendacje czy pomysł ma sens. Chyba miał… i to całkiem sporo tego sensu, co tym bardziej radowało, gdy widziało się radosne podekscytowanie fotograf.

- Mleko… albo co innego. Słuchaj, co prawda nie mam zbiorników jak facet, ale jeśli chcesz i to cię jara, mogę cię obsikać - powiedziała poważnym tonem ledwo powstrzymując śmiech - Albo po prostu zamiast mleka użyjemy wina, piwa czy czegoś podobnego. Szkoda brudzić takie ładnie mieszkanie… do takich zabaw najpierw wypada skołować gumowe prześcieradło, albo inną plandekę. Na razie skupmy się na ciuchach… tak, powinno być ok. Dobrze że masz tego tyle, wybierzemy odpowiednie komplety. - zadumała się - Kinkiety masz ok, jak nie to przerzuci się kawałek linki nad belką przy suficie i też będzie w porządku. Następnym razem zamontujemy jakiś hak - zmrużyła oczy - chyba że masz hak, Steve musi wozić w furze narzędzia. Wkręcimy dziada i na przyszłość jak znalazł - pstryknęła palcami - Ale na razie pomóż mi zrobić z siebie w miarę ogarniętego człowieka, aby na fotach wstydu nie było.

- Obsikać? - Eve kiwała głową do tego co mówiła jej kumpela i była zgodna widać było, że to co mówi Lamia przypada jej do gustu ale chwilę się zastanawiała i popatrzyła z zastanowieniem na swoją kumpelę. Nagle lekko przekrzywiła główkę, trochę odsunęła się od Lamii jakby chciała na nią porządniej i groźniej spojrzeć a do tego wzięła się pod boki dopełniając gniewnej i zdenerwowanej pozy.

- Co ty sobie wyobrażasz Lamio Mazzi? - zapytała tonem którego by nie powstydziła się i pani profesor rozliczająca Mary Sue za jakieś przewinienie. - Że ja, Evelyn Anderson, specjalny korespondent ratusza, pracownik elitarnego wydania gazety w tym mieście, jeden z najlepszych, profesjonalnych fotografów w mieście będę się tarzać w twoich nieczystościach jak jakaś twoja brudna dziwka? - popatrzyła na Lamię z oburzeniem na tak niemoralną i niestosowną propozycję i tak ją przetrzymała ją ze dwie sekundy.

- No oczywiście, że będę! - wyszczerzyła się nagle i objęła Lamię serdecznie całując ją przy tym mocno i głęboko. - Normalnie kocham cię Lamia! Przy tobie czuję się taka cudownie brudna i czuję, że nadajemy na tych samych falach. - wyznała pod wpływem chwili i emocji rozklejona z wrażenia blondynka.

- A z tymi belkami racja, w ogóle zapomniałam o nich. Masz rację jakieś pasy czy liny będzie można przerzucić i podwiesić. No trochę to zajmie ale chyba damy radę. Zwłaszcza jak nam Steve pomoże. O chyba wraca. - Eve trochę odkleiła się od Lamii akurat aby razem mogły popatrzeć na te beli i zaraz na drzwi wejściowe przez jakie wrócił Krótki.

- Już jestem. To od razu się za te zdjęcia bierzemy? - zapytał unosząc lekko zapakowany w folię mundur którym wczoraj rano u Betty zrobił takie niesamowite wrażenie na chyba wszystkich dziewczynach co tam były.

Z początku jego pytanie utonęło w śmiechach i chichocie dwóch objętych kobiet. Trochę trwało nim wreszcie się uspokoiły na tyle, by móc spojrzeć na petenta i wyciągnąć do niego ręce.

- Zaraz, zaraz… jeszcze nie jestem gotowa - Mazzi powiedziała spokojnie i zaraz dorzuciła - Ale będziemy miały do ciebie olbrzymią prośbę. Pomożesz nam zamocować linę pod sufitem na belce, żebym mogła podwiesić Eve kiedy zaczniemy już nagrywać film? To zajmie chwilę, a ja w tym czasie skończę się malować i ogarniać. Mówiłam prawdę. Wystarczy że wskoczysz w mundur i już miękną kolana, niestety u mnie potrzeba wiadra szpachli - wzruszyła ramionami.

- Daj spokój. Wyglądacie szałowo. Obie. W pojedynkę a razem to już w ogole mucha nie siada. I im macie mniej na sobie tym lepiej wyglądacie. - Steve odpowiedział spokojnie lustrując sufit. A, że mieszkanie na poddaszu magazynu było spore to i było co lustrować.

- Oohh, Steve, to było takie miłe! Słyszałaś Lamia? On jest taki kochany! - Eve była zachwycona komplementem od mężczyzny i znów objęła kumpelę aby podzielić się z nią tą radością.

- A gdzie chcecie aby wam zawiesić tą linę? - Krótki wskazał na cały wybór belek do wyboru. Było ich tyle, że prawie w każdym punkcie mieszkania można było to zrobić.

- Nie tutaj, w pracowni. Bo chyba będzie trochę mokrych zdjęć to tutaj szkoda chlapać. Chodźcie pokażę wam. - blondynka energicznie wstała i zachęciła dłonią aby pójść za nią. Skierowała się w stronę jakichś drzwi gdzie dotąd Lamia nie była. Krótki po chwili wahania powiesił wieszak na jakiejś szafce i ruszył za nią.

Mazzi odprowadziła ich wzrokiem, kręcąc głową z kwaśną miną. Jasne, oczywiście że najlepiej wyglądały bez niczego i jeszcze najlepiej na Bolcie, lub w odległości od niego, pozwalającej na utrzymywanie bezpośredniego kontaktu. Wreszcie westchnęła, zgarniając lusterko i kosmetyczkę. Ruszyła za pozostałą dwójką, malując się ostrożnie. Łatwo było głąbowi mówić że najlepiej im bez niczego, nie jemu przesiekało skórę odłamkami…
- Spróbujmy z tą liną gdzieś przy ścianie, aby dało się oprzeć Eve plecami.

Okazało się, że “pracownia” to było lekkie niedomówienie. Za drzwiami krył się cały magazyn! I to piętrowy bo na poziomie mieszkalnym była cała seria jakichś drzwi a na końcu korytarza klatka schodowa na dół do głównej części powierzchni magazynowych jakie były na poziomie parteru.

- No to myślałam o tym albo o tym. - Eve po kolei otworzyła jedne drzwi a potem kolejne. Za jednymi okazało się praktycznie puste pomieszczenie z gołym betonem posadzki. Stało tylko jakieś stare biurko, krzesło i regał pod szafą. Trochę więc wyglądało na jakieś zdezelowane biuro jedno z wielu jakie zostały po dzisiejszych pustostanach. Za to było sporo miejsca więc można było się przewalać po pomieszczeniu prawie do woli. Drugim pomieszczeniem była jakaś stara łazienka. Ale dość rzadko używana, ze zrudziałą wanną, zlewem i resztą łazienkowych bibelotów.

- Tutaj jest taka moja robocza łazienka jak pracuję i nie chce mi się wracać do mieszkania aby się załatwić. - wskazała na łazienkę która wyglądała o wiel biedniej i skromniej niż ta która była w mieszkaniu. - No a tu właściwie jest pusto to można szaleć. - wskazała na pomieszczenie z biurkiem. Pod względem belek oba pomieszczenia były równie wygodne bo belki biegły pod sufitem w regularnych odstępach.

- Hmm… - saper szybko przedreptała po pokoju, zajrzała do łazienki i we wszystkie kąty. Sprawdziła tyłkiem czy biurko się nie rozleci jeśli zaczną się na nim zabawiać. Wyglądało solidnie.

- Jest idealnie - klasnęła w ręce z uciechy, doskakując do blondyny i prowała ją w ramiona aby podnieść i obrócić się z nią w piruecie - Będzie świetnie, zobaczysz. Musimy tylko przynieść ciuchy, statywy i resztę szpeju. Wygląda… jak koza! - zaśmiała się - Tym razem to profesor przyjdzie do Mary Sue, a nie Mary Sue do profesor. Zawieś linę tam, proszę - ruchem brody wskazała na ścianę na przeciwko drzwi. - Chcesz nas nagrywać, czy wolisz sobie usiaść gdzieś w progu, albo w ogóle iśc na górę i zająć się nie wiem… majsterkowaniem, albo czytaniem?

- Nie no co ty! Potrzebujemy kamerzysty! No z ręki też świetnie wychodzi no ale co kamera to kamera. - Eve zareagowała bardzo żywo na ostatnie zdanie Lamii chyba biorąc je na poważnie. Bo mówiła jakby obawiała się, że Steve rzeczywiście może spróbować się wymigać od tego kręcenia jakie im już obiecał wczoraj.

- Spoko. Chyba ogarnę którym końcem kamerę trzeba trzymać. - Steve uśmiechnął sie uspokajająco do nich obu a potem zaczął lustrować te belki aby przygotować co trzeba. - Dobra to ja już tu zrobię co trzeba. - dał znać, że już się tym zajmie o co go prosiły a one mogły wrócić aby się przygotować do zdjęć.

- Oj Lamia, masz rację. I to profesor przyjdzie do Mary Sue? To ja już tam będę wisieć od początku tak? No tak chyba najlepiej to nie będzie trzeba robić przerwy aby mnie związać, podwiesić i takie tam. O rany! Ale jestem podjarana! Najchętniej już teraz bym to zaczęła kręcić! - dziewczyny wracały korytarzem z powrotem do mieszkalnej części magazynu a gospodyni trajkotała w najlepsze dając upust swojej wesołości i ekscytacji.

- Nie no… nie możesz wisieć na początku, bo jak cię spiorę po tyłku? - Mazzi zamrugała - Podwiesimy cię później. Spoko, dam radę - uspokoiła ją. Jeszcze chwilę się pokręciła po pokoju, podpatrując jak radzi sobie komandos, aby czy Eve za mocno nie odlatuje i sama musiała zagryzać wnętrze policzka bo znów robiło się jej podejrzanie gorąco i miękko w kolanach. Wreszcie stanęła pod ścianą, lecz światło było tu kiepskie. Wróciła więc do kuchni, gdzie dokończyła makijaż, doprowadziła włosy do ładu, a potem zarzuciła na plecy kieckę, nogi wsadziła w szpilki i pończochy. Skończyła fajka czasu przed tym, gdy powrócili Eve i Steve już w gali.

- Ja pierdolę - wyrwało się Mazzi ledwo oficer wtoczył majestat do pokoju. Głos jej ociekał mieszanką uznania, pożądania i lekkiej melancholii. Zaciągnęła się papierosem ze trzy razy, pożerając go wzrokiem, nim nie wyrzuciła kiepa przez okno - Wyglądasz jak mokry sen. Dlaczego do cholery nikt nie robi konkursów na mistera w gali? Miałbyś puchar w kieszeni.

- Prężyć mięśnie i robić z siebie głupa przed jakąś komisją? To nie dla mnie. - pokręcił głową kończąc dopinać ostatnie guziki. Na galowo ten oficerski mundur z dwoma belkami na kołnierzyku oznaczającymi kapitana wyglądał naprawdę majestatycznie.

- Jej jak z obrazka! Jedno i drugie. Pasujecie do siebie! To chodźcie do pracowni, zaczniemy od klasyki na czystym tle. A w ogóle chcecie jakieś pozy czy tło? Bo mogę wam zrobić. - Eve też była pod wrażeniem i wydawało się, że wszystko jest jakieś uroczyste i dostojne odkąd Krótki pokazał się na galowo.

- Specjalne pozy? Tło? - Steve szedł za fotograf a obok swojej modelki zerkając to na nią to na idącą przed nimi gospodyni. Sądząc po minie i tonie niezbyt miał wyobrażenie o co chodzi z tymi pozami i tłem.

- No zwykle klasyka to na czystej planszy. Niebieskiej, zielonej, brązowej. Tobie pasuje niebieska albo biała by mundur się wyróżniał. Jakiś brąz czy zieleń to by się wam zlewały z tłem bo jeszcze Lamia ma zieloną sukienkę. No a poza tym mam trochę tego tła. Tu macie katalog. - gospodyni tłumaczyła wesoło prowadząc znów przez te drzwi na zaplecze ale tym razem gdzieś w drugą stronę. Tam znaleźli się w studio fotograficznym gdzie podała im album ze zdjęciami. Tylko początek zdjęć to były jakieś widoki. Pewnie właśnie te tło o jakim mówiła.
Kilka czystych o różnych barwach, jakieś widoki prerii jak z Dzikiego Zachodu, świateł wielkiego miasta nocą jakby stali na tle okna jakiegoś wieżowca, na tle wieży Eiffla, przyjemnego parku czy lasu, brzegiem jeziora i wiele innych.

- Pozy… może z twojej nowej książki? - sierżant parsknęła, wachlując rzęsami na komandosa, a potem nagle zatrzymała jego rękę przerzucając strony katalogu z tłami. Westchnęła cicho, podziwiając wrzesniową alejkę parkową, pełną czerwieni, złota i czerni. Dobry kontrast dla zieleni… i lepsza niż białe, czyste prześcieradło za plecami. Pasowało też do pory roku i nostalgicznego nastroju kobiety.

- Udajmy, że jesteśmy na jesiennym spacerze, co? - mruknęła cicho, nie odrywając wzroku od planszy. - Tak jak udajemy wiele innych rzeczy.

- W jakiej mojej nowej książce? - Steve chyba nie załapał o czym mówiła Lamia. Przynajmniej nie od razu. Bo spojrzał na nią zdziwiony i próbował domyślić się o czym mówi. Ale chyba w końcu się domyślił. - Aaa! Ta z Kamasutrą! - zaśmiał się gdy w końcu zrozumiał do czego pije kobieta w zieleni.

- O, pozy z Kamasutry? No to nie wiem czy to tak fotki do portfela ale jak chcecie takie to pewnie, że wam zrobię. - Eve chyba skończyła szkować aparat bo też ją ubawił pomysł kumpeli i podeszła do nich obojga. - Macie już tło? - zapytała zaglądając im przez ramię na przeglądany album. - O macie. Steve? Pasuje ci? Żeby potem jakichś fochów nie było, że chciałeś jakieś inne. - blondynka oparła brodę na barku Lamii i zerknęła koso w górę na stojącego obok oficera w prawie pełnej gali. Do pełnej nie miał tych wszystkich baretek i odznaczeń jakie pewnie miał chociaż trochę skoro był kapitanem jednostki specjalnej w aktywnej służbie.

- Tak, ładne jest, pasuje mi. - Krótki pokiwał głową na znak zgody więc blondynka przyjęła te zamówienie i podeszła do ściany przy jakiej stał jakiś stelaż. Po chwili przewalania kolejnych plansz ustawiła jako tło to wybrane przez Lamię i klasnęła w dłonie.

- No to zapraszam piękną parę do zdjęcia! - zaprosiła aby wspomniana para zajęła jej miejsce a sama ustąpiła i cofnęła się do ustawionego aparatu na statywie. Światło z mocnych reflektorów biło dość mocno na miejsce do fotografowania no ale widać było to konieczne aby zdjęcie wyszło jak trzeba. A sama fotograf stanęła za aparatem i zaczęła coś tam sprawdzać i ustawiać dając Lamii i Krótkiemu czas aby zająć odpowiednie miejsce i pozycję. Steve zaś skorzystał z zaproszenia od razu i po szarmancku wyciągnął ramię aby partnerka mogła go złapać zupełnie jakby byli na jakimś balu albo innym przyjęciu na odpowiednio wysokim poziomie.

 
__________________
A God Damn Rat Pack
'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole
The sands of time for me are running low...
Driada jest offline