Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-10-2019, 03:24   #132
Driada
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=jB84LL-Z8TU[/MEDIA]
Nic nie brzmiało tak dobrze, jak olbrzymia porcja lodów na drugie śniadanie, zaraz po pysznym śniadaniu, dodatkowo w tak uroczym towarzystwie. Jazda furą Krótkiego minęła im szybko i wesoło. Oficer prowadził z wprawą, a jego kobiety siedziały na fotelu pasażera… znaczy Lamia siedziała na fotelu i trzymała Eve na kolanach. Szczebiotały do siebie, do niego, chichocząc i żartując, a Mazzi czuła że gdyby nie ciężar na udach, odleciałaby prosto pod sufit. Dodatkowo zdjęcia w torebce też dokładały swoje parę gambli.

- No spójrz na niego - westchnęła, łypiąc na swojego mężczyznę ponad ramieniem dziewczyny - Jak myślisz… jaki kolor będzie pasował? Granatowy? Bordowy? - mruczała, kiwając głową. Od paru minut omawiały sprawę pidżamy dla Mayersa, bo skoro “szła zima”, musiał mieć coś ciepłego na grzbiecie. Przechodziły też całą baterię pomysłów, typu dodatkowe koce, swetry, kalesony. Pytały ile ma miejsca u siebie, bo przecież ze trzy butelki nalewki z pigwy i tarniny na pewno się zmieści. Tak samo jak konfitury do herbaty… sama herbata. - Przecież nie może chodzić zimą w różowej koszulce, jest za zimno.

- Myślę, że bordowy byłby w sam raz. Taka dostojna bordowa satyna. W sam raz dla oficera. I może jakiś szlafrok. Taki porządny a nie taki co wtedy do nas w nim wyszedł. - blondynka raźno się udzielała w tej dyskusji równie raźno obejmując szyję Lamii i wesoło zerkając to na nią to na kierowcę.

- A co wy macie do mojego szlafroka? Wiecie ile go mam? Lubię go. - Krótki miał ton i minę jakby miał im za złe te uwagi pod swoim adresem. Czy też swojego ekwipunku do spędzania nocy w koszarach.

- Faceci. Właśnie po to nas macie inaczej byście chodzili non stop w tym samym aż by się na was nie rozpadło. - blond główka pokręciła się na boki rozbawiona tym męskim dąsem i przybrała formę lekkiego, rozbawionego przytyku. Krótki jednak nie odpowiedział bo już byli przy ratuszowym placu i szukał miejsca do zaparkowania.

- No tak… niedziela… no to będzie wojna o przestrzeń życiową… - mruknął patrząc na te rzędy zaparkowanych samochodów. Mimo dość pochmurnego nieba było dość ciepło. Można było swobodnie chodzić na krótki rękaw i sporo ludzi z tego korzystało. No i widocznie sporo ludzi wybrało czas na spędzenie niedzielnego przedpołudnia w najsłynniejszej i najlepszej lodziarni w mieście.

- Pewnie po kościele przyszli. - Eve też trochę zasępiła się widząc te ludzkie zastępy koncentrujące się wokół niewielkiego budyneczku lodziarni.

- Dobra laski. To dzielimy się po równo. Wy stoicie w kolejce a ja zdobędę nam miejsce. - rzekł Steve jakby przydzielał im zadania na jakąś akcję. Chociaż mówił to żartobliwie to rzeczywiście oba zadania wydawały się równie wymagające. Kolejka była spora a i na pierwszy rzut oka to i wszystkie stoliki chyba były zajęte.

- Kościele… to jeszcze ludzie chodzą do kościoła? - Mazzi uniosła krytycznie jedną brew, a potem pokręciła głową. Miała za dobry humor aby wchodzić na tematy egzystencjalne, religijne albo polityczne. Popatrzyła przez szybę na tłumy przy lodopoju i westchnęła niechętnie. Pomyśleć że mogli pospać, ale przecież nie było co się poddawać.

- Kościele powiadasz - nagle wyszczerzyła się wyjątkowo niewinnie. Auto zatrzymało się przy krawężniku, sierżant otworzyła drzwi aby wypuścić Eve.

- Bądź grzeczny i nie szlajaj się nigdzie żebym nie musiała cię szukać - złapała Bolta za brodę i ścisnęła delikatnie, obracajac jego głowę w swoja stronę - Ani kogoś mordować w ten dzień święty - parsknęła, a potem pocałowała go krótko, nim wysiadła za blondynką i zaraz objęła ją ramieniem, kierując się do końca kolejki.

- Skoro to niedziela i tyle tu dobrze wychowanych rodzin z dziećmi… możemy im dać powód do szybkiej ewakuacji - puściła blondi oko, a jej dłoń z pasa, zjechała na pośladki blondynki - Jeśli nie masz nic przeciwko paru buziakom i lekkim macankom. W końcu to ty tu masz poważną pracę w poważnym mieście… ale ten szlafrok i piżame trzeba temu głąbowi kupić - machnęła głową do tyłu, gdzie odjeżdżała terenówka - I racja, w bordowym będzie mu dobrze. Bierzemy go z dwóch stron jak wróci? Niech się poczuje ważny, jakby wcale nie by byle jakim tam ledwo-ledwo oficerkiem... potem nie będzie marudzenia że płaci i jeszcze z niego szydzimy na wolnym.

- No pewnie, że rodzynka bierzemy w środek. - pogodna blondynka roześmiała się wesoło, zwłaszcza gdy Steve na odchodne mruknął “Tak mamo” jakby pierwszy raz miał iść sam do szkoły czy coś w ten deseń. Potem go widziały jak przechadza się między stolikami sprawdzając gdzie i ile jest tego wolnego miejsca. A na tym ogrodzonym terenie ze stolikami było bardzo kolorowo. Dosłownie jakby się wyspali ludzie z kościoła czy innego festynu. Dorośli, dzieci, rodziny, pary, grupki młodzieży i żołnierzy. Wszystko przemieszanie i hałaśliwe a jednocześnie zajęte sobą nawzajem.

- No ale wiesz Lamia, takie macanki tutaj to spoko ale wolałabym bez scen. Potem mogłabym mieć kłopoty. Tak prywatnie to co tylko zechcesz w takich klimatach no ale publicznie to muszę się pilnować. - Eve z pewną dozą obawy jednak musiała odmówić planowi robienia erotycznej sceny w tym miejscu publicznym. Ale już stały w kolejce w progu do lodziarni. Kolejka obsługiwana przez dwie ekspedientki posuwała się tak sobie. Obie dziewczyny pracowały szybko i sprawnie ale jak każdy z klientów brał dla całej rodziny, grupki czy stolika to jednak chwilę ją czy jego musiały obsługiwać zanim wygałkowały zamówienie. Jedną z nich była ciemnowłosa Jaime ale zajęta nomen omen, robieniem jednego loda po drugim jeszcze chyba nie dostrzegła stojącej w przejściu Lamii.

- Jezu Eve… za kogo ty mnie masz. Przecież cię nie rozbiorę i nie zrobię dobrze na jednym z tych blatów - sierżant przewróciła oczami, kręcąc przy tym głową z niechęcią, po czym westchnęła - Nie żebym o tym nie myślała, jednak ogarniam rozdział między prywatą, a oficjalem - popatrzyła na blondi z udawaną naganą, po czym po prostu objęła ją w pasie i pocałowała mocno w te słodkie usta, pomagając sobie w tym dłonią błądzącą po krótkich włosach.

- Czarnula za ladą to właśnie Jaime - mruknęła jej do ucha, gdy po dłuższej chwili odkleiły się od siebie. Zrobiły też razem krok do przodu, jako że jeden klient wreszcie uzyskał to co po co przyszedł. - Nie lubi wojskowych, facetów, a najbardziej facetów-wojskowych.

- Oo… fajna… - słowa kumpeli blondyka przywitała z ulgą i roześmiała się cicho. Chwilę wpatrywała się w jeden ze stołów wskazanych przez Lamię i pokiwała twierdząco głową w takt jej słów. Odwróciła głowę do wnętrza lodziarni gdy mowa była o “ich” pracownicy tego lokalu.

- Jest bardzo fotogeniczna. Chciałabym mieć z nią sesję. - Eve przyglądała się dyskretnie pracującej dziewczynie która gałkowała kolejne wafelki i pucharki. Swoje długie, ciemne włosy miała spięte w służbowy kok a służbowy uniform ładnie podkreślał szczupłość jej sylwetki.

- I mówisz, że nie lubi facetów? No wiesz… Jakoś chyba mogłabym to przeboleć. - zaśmiała się cicho rozbawiona tym, że Jaime akurat na tą połowę ludzkości do jakiej należały wszystkie trzy jakoś nie miała obiekcji a nawet przeciwnie.

- Ale to czekaj, to jak ona się dogaduje ze Stevem? - coś widocznie nie pasowało blondynce w tej układance bo zmrużyła oczy lekko wskazując kciukiem na wejście przez jakie niedawno weszły a gdzie został gdzieś wspomniany mężczyzna.

- Traktuje go… no cóż. Tutaj musi go tolerować, ale on ja lubi. Mówi że jest zabawna.- saper pokiwała głową, gdy robiły kolejny krok do przodu - Mała bardziej chyba nie lubi Dona, bo ten ciągle rzuca tekstami o robieniu lodów… jak to Don. Zagadamy do niej, możemy się umówić jakoś w tygodniu może na drinka albo kawę. Zaciągniemy ją gdzieś w krzaki i zrobimy parę zdjęć… oczywiście po tym jak wyłuskamy ją z majtek. Myślisz że nosi stringi czy figi?

- Świetny pomysł! Też mam na nią ochotę. Wygląda na urodzoną modelkę. Taką co im mniej ma na sobie tym lepiej wygląda. I stawiam na fikuśne figi. - Eve pokiwała swoją głową zgadzając się na pomysł Lamii i chichocząc cichutko.

- Ale robienie lodów jest super. Mnie to bardzo kręci. - odparła cicho zerkając łobuzersko na swoją towarzyszkę. - I ten numerek na stole co mówiłaś też mnie kręci. Chciałabym. Chociaż nie teraz w środku dnia. - nachyliła się jeszcze bliżej aby szepnąć Lamii do ucha. A w tym czasie dziewczyny obsłużyły kolejne osoby i Lamia z Eve zbliżyły się do lady na tyle, że gdy przelotnie Jamie przesunęła wzrokiem to napotkała spojrzenie Lamii i widocznie rozpoznała ją bo uśmiechnęła się do niej całkiem sympatycznie. Ale jeszcze oddzielały je ze dwie osoby przed nimi.

Sierżant odpowiedziała uśmiechem, machając ekspedientce wolna ręką. Drugą przyciskała do siebie blondynkę… i wtedy nagle wpadł jej do głowy pewien niewinny pomysł.

- Powiemy jej, że zaprosimy ją na babski wieczór z nami, Madi, Val i może nawet Betty, jeśli skołuje nam klucze do tego pierdolnika żeby mogła cię wziąć na jednym z tych stołów. - wyszczerzyła się do blondi, całując ją w policzek troskliwie - Spisze się to i ją wpakujemy na stół… cholera, gdzie nasz rodzynek? - koniec dorzuciła odrobinę zirytowanym tonem, rozglądając się za trzydrzwiową szafą w hawajskiej koszuli.

- Pewnie walczy o przestrzeń przy stolikach. - Eve uśmiechnęła się tak na to co mówiła Lamia jak i do Jamie widząc, że ta im pomachała. - I tak, ja ją chętnie widzę na jakimkolwiej babskim wieczorze czy innej imprezie. Zwłaszcza z takimi fajnymi laskami jak te nasze. - Eve się uśmiechnęła jeszcze szerzej gdy ten pomysł jej dziewczyny też przypadł jej do gustu. - I na tym numerku na stołach widzę to dokładnie tak samo jak ty. - dorzuciła szybko bo znów kolejka się przesunęła i już stały przed “swoją” lodziarą.

- Cześć. Fajnie, że wpadłaś do nas znowu. Co mogę dla was zrobić? - ciemnowłosa Jamie przywitała się z nimi całkiem ciepło i sympatycznie. Jakby przyszły jej dwie ulubione klientki a nie hurtowo obsługiwała kolejnych fanów lodowych smakołyków.

- Cześć, jestem Eve. Miło mi cię poznać. Lamia opowiadała mi o tobie wiele dobrego. - Eve wyciągnęła swoją szczupłą dłoń aby przywitać się z ekspedientką co ta przywitała z przyjemnym uśmiechem.

- A ja jestem Jamie. To ciekawe co takiego o mnie opowiadała. - ciemnowłosa po drugiej stronie lady zerknęła z wesołą ironią i zaciekawieniem na tą z krótszymi, ciemnymi włosami po drugiej stronie lady.

- Spokojnie, same dobre rzeczy - saper zaśmiała się, puszczając jej psotne oczko - Tak dobre, że E. nie mogła się doczekać aby cię poznać, prawda kochanie? - mruknęła ciepło do blondi, całując ją w policzek - Jak już jesteśmy… przypadkiem oczywiście, spytamy co robisz poza weekendem? Masz ochotę wyskoczyć z nami i dziewczynami na babski wieczór, hm?

- Babski wieczór? - brew brunetki lekko uniosła się do góry z wyraźnym zainteresowaniem gdy widziała pocałunek w policzek, to jak blisko siebie stoją dwie nowe znajome no i słysząc propozycję od jednej z nich.

- Tak, wiesz, same dziewczyny, żadnych chłopaków. Wino, kobiety i seks. - Eve niefrasobliwie dodała takim tonem jakby opowiadała jakiś żarcik. Zwłaszcza, że zaraz potem się wesoło roześmiała. Jamie też parsknęła rozbawiona ale na twarzy pojawił się wyraz zaintrygowania.

- Idę do kibla. - rzuciła koleżance a gestem dała dwóm klientkom znak aby poszły za nią. Co prawda musiały na chwilę obejść ladę aby wejść za ekspedientką na zaplecze ale przynajmniej miały za sobą jęk niechęci i krytyczne spojrzenie drugiej ekspedientki gdy w tak gorącym momencie Jamie zrobiła sobie przerwę. I to ewidentnie aby sobie pogadać ze znajomymi.

- Naprawdę? Wino, kobiery i seks? - Jamie zatrzymała się ledwo kilka kroków dalej bo cały budynek był dość niewielki to i zaplecze było jeszcze mniejsze. Zatrzymała się przed drzwiami z oznaczeniem toalety jakby jednak naprawdę chciała z nich skorzystać. Ale chwilowo to co mówiły obie znajome interesowało ją bardziej.

W odpowiedzi Mazzi zerknęła na Anderson, Anderson zerknęła na Mazzi i naradzały się figlarnymi spojrzeniami przez parę sekund, nim nagle naparły na czarnulę synchronicznie, z dwóch stron. Sierżant złapała ją za nadgarstki i posłała jej ręce nad głowę, gdzie przyszpiliła je do ściany. Zaatakowała też ustami, wpiajac się w wargi smakujące cytrynową gumą do żucia.

- C-co?! - nagły atak musiał zaskoczyć Jamie bo w pierwszym odruchu Lamia wyczuła opór i zaskoczenie w jej mięśniach gdy dziewczyna chyba chciała stawić opór albo się wyrwać. Ale te zaskoczenie znikło praktycznie w chwili gdy usta Mazzi zetknęły się z ponętnymi ustami lodziary i gdy ta się zorientowała co jest grane zaprzestała jakiegokolwiek oporu. Przyjęła obie nowe znajome chętnie i wdzięcznie. Pozwoliła się trzymać Lamii z rękami wzniesionymi nad głową a ustami z pełnym zaangażowaniem oddawała jej pocałunek. Widać było, że ma w tym niezłą wprawę i sprawia jej to ogromną przyjemność.

Drugą dłonią Lamia miała okazję sprawdzić jędrność biustu pracownicy tego lokalu. I test jakości wypadł bardzo zachęcająco. Bardzo przyjemnie było tam coś do ugniatania w zgrabnie zapakowanym w biustonosz i uniform dublecie.

A była jeszcze Eve. Która zajęła swoją ulubioną pozycję, na klęczkach, i zaczęła swój ulubiony rodzaj zaliczeń, ustny. Dokładniej zaczęła od całowania kolan i ud lodziary a co działo się dalej to Lamia nie miała okazji zobaczyć bo głowa fotograf zniknęła pod krótką spódniczką uniformu Jamie. Za to część tych jęków jakie wydawała lodziara zapewne miało swoje źródło w pomysłowej pracy ust i palców blondynki klęczącej między jej udami.

- O tak, tak, bierzcie mnie… - wyjęczała rozkosznie Jamie która momentalnie dała się pochłonąć fali emocji jakie wzbudziły w niej dwie nowe znajome. Widocznie nie kłamała gdy mówiła, że preferuje seks z innymi kobietami.

Dwóch harpii nie trzeba było specjalnie namawiać. Czas ich gonił, gdzieś z tyłu głowy sierżant kołatał łańcuchy sumienia, mówiące że Steve został sam, bidulek… ale wynagrodzą mu to z Eve. Teraz miały przed sobą nowy obiekt do wyrywu, tym bardziej przyjemny, że chętny na równi co one same. Mazzi zamknęła jej usta swoimi, przerywając szeptane modlitwy. Całowała ostro, zachłannie. Bardziej jakby ustalała hierarchię, niż okazywała uczucia. Dłoń na piersiach ugniatała obie półkule, albo drażniła sutki, to je pocierając, to podszczypując lub lekko wykręcając.

Na krótki moment saper rozkojarzyła się, widząc fikuśne figi zsuwajace się z nóg Jaime… znaczy Eve miała rację.
- Daj je - sapnęła do blondi i zaraz w jej dłoni wylądowała zmięta w kulę bielizna. Druga ręka uniosła się do twarzy ofiary, gdzie nacisnęła mocno na szczęki, zmuszając do otworzenia ust.
- Bądź cicho - exwojskowa syknęła krótko i ostro, pakując kulkę materiału w nowo powstałą dziurę. Ledwo to zrobiła, jej własna głowa pochyliła się do uwolnionych z kurateli biustonosza piersi. Przywarła do nich wargami i językiem, a także lewą ręką. Prawa wróciła do przyszpilania nadgarstków ekspiedientki do ściany.

- Chodźcie do środka! - zdążyła wyszeptać rozpalona na całego Jamie. A potem właściwie nawet wdzięcznie przyjęła knebel w postaci własnej, niebieskiej bielizny.

- Kibel? Lubię kible. - Eve pomysł się spodobał. Więc otworzyła klamką drzwi do jakich dotąd przyszpilały lokalną pracownicę i co prawda musiały we trzy na chwilę przerwać ale za to znalazły się w dość zamkniętej, przestrzeni dającej znacznie więcej prywatności niż korytarz na przestrzał gdzie od biedy nawet ktoś z klientów miał szansę dojrzeć co tam w głębi się dzieje.

- Ale mam miłe wspomnienia. Tylko tym razem to nie ja jestem na dole. - fotograf zaśmiała się gdy zamknęły się we trzy w małym pomieszczeniu i na chwilę miały z tego powodu przerwę operacyjną. Wszystkie trzy zdradzały objawy podniecenia ale atakowana z góry i z dołu Jamie była najbardziej z nich wszystkich rozczochrania.

Następna rzecz na liście, która je łączyła. Mazzi też miała słabość to przestrzeni sanitarnych, zwłaszcza współdzielonych z kimś równie uroczym co jej obecne towarzystwo.

- Poczekaj do południa, jeszcze nie raz będziesz dziś na dole - zaśmiała się do blondi, nim ponownie nie wpadła na czarnulkę, chwytając jej gardło dłonią a piersi maltretując zębami, wargami i językiem. Na dole głowa Eve pracowała sumiennie, między rozchylonymi udami, prowadząc ofiarę windą ekspresową na sam szczyt. Jeśli miała do końca zmiany i jeszcze dłużej nie móc wyrzucić z głowy wspomnienia tego spotkania. Jamie musiała stracić ową głowę, do czego dążyła cała trójka… nawet jeśli ekspedientka nie miała pojęcia o niecnych planach pozostałej dwójki kobiet… później, bo teraz. Teraz robiło się kurewsko przyjemnie.

- Będę na dole? Fajnie. Lubię być na dole. - główka Eve zadarła się do góry aby posłać figlarny uśmiech i podobne spojrzenie swojej dziewczynie. A w tym czasie Jamie okazała się bardzo wdzięcznym materiałem do obróbki wszelakiej. Młodym, szczupłym, jędrnym, zadbanym i czystym. A do tego rozkosznie współpracującym z dwoma “napastniczkami”. Sama złapała Lamię za ramiona i zrewanżowała się wodząc chciwie dłońmi po jej piersiach, talii i próbując wedrzeć się za pasek. A przy okazji oparła jedną nogę o poręcz szeroko udostępniając swój dół dla sprytnych paluszków i ust blondyny.

- Wiesz Jamie, chyba cię polubię. Na pewno z tej strony. - klęcząca przed lodziarą fotorgraf widocznie również bawiła się przednie. Jamie zrewanżowała się potwierdzającym mruczeniem przez knebel z własnych majtek i dobitnym kiwaniem głowy na potwierdzenie.

- Z tej też wygląda i smakuje nieźle - sierżant podzieliła się z blondyną spostrzeżeniami, przerywając na krótko zabawę. Szybko powróciła do testowania smakowego piersi brunetki, a jej ręka zjechała na dół, gdzie dołączyła do języka i palców Eve w zabawie na podmokłych terenach.

- Dobre! Czekaj mam pomysł… - Eve przez chwilę całowała zarówno dłoń i palce pracującej w Jamie Lamie jak i to różowe, zapraszające wnętrze samej Jamie. Jamie zaś wydawała się dochodzić do szczytu swoich możliwości więc pewnie dlatego nie wiadomo skąd fotograf wyjęła swojego smartfona i zabujała wymownie brwiami zerkając łobuzersko na swoją partnerkę. - Dajcie czadu dziewczyny! - blondyna prowokowała je obie do pełnoprawnej zabawy. Chociaż uniform lodziary koncentrował się pomięty gdzieś powyżej jej bioder a poniżej piersi miała więc dość rozchłestany wygląd. Ale nawet w takim nieładzie wyglądała i zachowywała się bardzo ponętnie. I widok nagrywającej ją kamerki w dłoni fotoreporterki zdopingował ją jakby chciała wypaść jak najlepiej.

Drugim bodźcem dopingowym stała się saper, która przejęła zajęcie fotograf. Przyspieszyłą ruchy dłoni i ust, czując pod palcami i wargami jak Jaime zaczyna przechodzic pierwsze dreszcze, więc nie zwalniała, zmuszając drugie ciało do coraz więksej gorączki i niekontrolowanych ruchów kończyn, mięśni twarzy. Zduszonych jęków spod knebla barwy błękitu.

No i stało się. Przyszpilonym do ściany ciałem czarnulki zaczęły szarpać dreszcze i zduszone błękitnym materiałem jęki gdy doszła do szczytu swoich możliwości. Potem wszystko zaczęło się uspokajać. Jamie opuściła swoją nogę stając w cywilizowanej pozycji i z ust wyjęła sobie figowy knebel. Wtedy na jej ładnej twarzy było widać wyraz ulgi i szczęścia.

- O rany… Ale to było… O rany… Jesteście niesamowite… - wydyszała z trudem wcale się nie przejmując, że klęcząca na podłodze Eve wciąż wszystko nagrywa.

- No pewnie, że jesteśmy niesamowite. I mamy sporo równie niesamowitych koleżanek. No nie Lamia? - Eve parsknęła z nieźle sparodiowaną dumą jakby ten wyczyn w ubikacji lodziarni wpisywał się w ich prywatny standard. No a czarnowłosa lodziara była chyba naprawdę pod wrażeniem.

- Na poważnie? To jest was więcej? - Jamie popatrzyła z niedowierzaniem i na tą co stała przed nią i na tą klęczącą.

- Tyle, że już się w jednym wyrze nie mieścimy i trzeba spać na raty i na materacach - Mazzi przytaknęła, przybierając pozę pełną godności jak na Księżniczkę przystało - Dziś jedziemy na jedno takie spotkanie, takie małe i rodzinne. Kameralne wręcz. Babska siódemka i jeden Stevie… bo lubi patrzeć - na wspomnienie żołnierza uśmiechnęła się ciepło i nagle wciągnęłą z sykiem powietrze, prostujac też plecy. Poparzyła na blondynę i jęknęła.

- Stevie… zostawiłyśmy go tam samego! Zbieramy się - wstała i klaśnięciem w dłonie pogoniła towarzystwo. W przelocie cmoknęła czarnulkę, a potem dodała - Mów gdzie cię szukać, a po weekendzie wpadniemy z wizytą. Gdybyś nas szukała pytaj o Val w “41” i powiedz, że szukasz Księżniczki. Będzie wiedziała o co chodzi.

- Siedem?! Siedem dziewczyn do zabawy?! - informacja zrobiła na Jamie piorunujące wrażenie bo otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia zerkając to na ciemnowłosą to na jasnowłosą znajomą. Jasnowłosa z bezczelnym, radosnym uśmiechem pokiwała krótkoostrzyżoną głową gdy troszkę cofnęła się w tej ograniczonej przestrzeni i zaczęła poprawiać swoje ubranie i swój wygląda.

- Dzisiaj mamy z Lamią takie małe święto. Mamy premierę naszego wspólnego filmu. - Eve ćwierkała wesoło dalej poprawiając swoje ubranie. Widząc, że zabawa ma się ku końcowi to i lodziara zaczęła się w końcu ubierać a z całej trójki miała tutaj najwięcej do poprawiania. Zaczęła od przełożenia swoich długich i zgrabnych nóg przez niebieskie figi aby znów je na siebie założyć na należne jej miejsce.

- Filmu? Macie jakiś film? A jaki? - długowłosa założyła już figi na miejsce i teraz poprawiała swoją sukienkę od uniformu aby znów zacząć wyglądać jak należy.

- No mamy film. Film akcji. Same go zrobiłyśmy! I właśnie dzisiaj będziemy oglądać razem ze Stevem i z dziewczynami. A potem, mam nadzieję, wszystkie będziemy się zaliczać w różnych kombinacjach. Z tego też na pewno wyjdzie świetny filmik. - blondynka zachichotała jakby już się nie mogła doczekać tej premiery i spotkania z resztą ferajny u Betty.

- Zaraz… To wy nagrywacie jak “to” robicie ze sobą? - Jaime popatrzyła z fascynacją na nie obie jakby były jakimiś kosmitkami z odległej planety na którą zawsze chciała trafić.

- W nagrywaniu to się u nas specjalizuje Lamia. Ona zawsze ma takie świetne scenariusze! - fotoreporterka skończyła porządkować swoje ubranie i wyjęła małe lusterko aby jeszcze ogarnąć jak to wszystko wygląda całościowo. Ale właściwie teraz już osiągnęła standard jak przed wejściem do lodziarni.

Saper przytaknęła, poprawiając w lusterku włosy i szminkując usta.
- Mam zajebistą muzę, zresztą sama widzisz że z tym blond słoneczkiem nie da się nudzić. Patrzysz na nią i od razu chcesz ją przelecieć, a najlepiej zamknąć w sypialni i nigdzie nie wypuszczać. Ze sobą najczęściej kręciłyśmy do tej pory… i z naszymi kumpelami, ale w planach mamy więcej filmów akcji - zaśmiała się cicho, a potem odwróciła się do czarnulki i obcięła ją powłóczystym spojrzeniem od dołu do góry.

- Kojarzysz chłopaków Steviego? Tego wesołka, mruka i Indianina z maczetą? Dziś robimy im dzień dziecka… i nie tylko im - zmrużyła oczy i wyszczerzyła się niewinnie - Jak masz ochotę wpadnij na 20 do Honolulu, w recepcji spytasz o pokój wynajęty na Księżniczkę, poprowadzą cię. Poznasz resztę dziewczyn, bo też będą. Do tego zamówiłyśmy Tashę Love na całą noc. Planujemy babski pokaz na stole z nią, zabawkami… a potem wolność i swoboda - rozłożyła ramiona, trochę nimi wzruszając przy okazji - Uwierz mi, będzie tyle lasek, że nikt nie będzie się czuł samotny, ani niedopieszczony. Pawiany też będą zajęte, poza tym kto wie? Może się czymś skompromitują i będziesz miała haka aby z nich szydzić? - zatrzepotała rzęsami o nachyliła się do Eve, szepcząc teatralnie - No spójrz na nią… spodoba się Madi. Madi lubi takie aniołki, nie uważasz?

- O tak, na pewno. Mam wrażenie, że Di też lubi takie słodkości. Lubisz być ostro zapinana przez dwie gorace laski na raz? - Eve pokiwała wesoło głowką na znak pełnego poparca dla swojej dziewczyny i też wydawała się mieć bardzo zbieżny pogląd co do pomysłów jak przekonać Jamie do swoich racji.

- Przez gorące laski? I to dwie naraz? Uwielbiam! - Jamie zaśmiała się jakby wszystkie trzy nadawały na tej samej fali. Też wyglądała na podekscytowaną już samą myślą o takiej imprezie i możliwościach jakie ona ze sobą niesie. - I jeszcze zamówiliście Tashę? Tą z “Neo”? - dziewczyna kończyła poprawiać górę swojego uniformu więc już wyglądała prawie jak w momencie gdy prowadziła je na zaplecze lodziarni.

- Właśnie ta. - Eve pokiwała głową jakby chwaliła się kupnem eleganckiego Mercedesa, najlepszego na prezentowanym parkingu.

- Czasem chodzę do “Neo”. Nawet często. I jak ona występuję to zawsze robi mi się gorąco! Ona jest boska! I naprawdę będziecie ją miały dzisiaj wieczorem?! - Jamie wyglądała jakby dwie nowe znajome okazały się jakąś przepustką i okazją do lepszego, rajskiego życia i spełniania marzeń. A blondyna znów pokiwała twierdząco głową.

- To pewnie, że przyjdę! - zawołała roześmiana lodziara zaczynając poprawiać sobie zmierzwione włosy które musiała rozczesać. Gdy tak jednak czesała się z twarzy zszedł jej uśmiech.- Ale zaraz, zaraz… co ty mówiłaś? - zwróciła się do Lamii gdy chyba przypomniały jej się jakieś słowa drugiej ciemnowłosej kobiety. - Tam mają być jacyś faceci? I to te dupki tego co z nim byłaś ostatnio? I ten największy głupek co myśli, że jest taki mądry? - Lamia miała wrażenie, że jak Steve w sobotę wspominał o “żywych dysksjach” jakie Don zwykł prowadzić z Jamie to chyba jednak nie przesadzał jak teraz widziała jak go wspomina lodziara. - Nie no laski… Jesteście niesamowite! No ale ja się faceta nie dotknę. I nie chcę by oni mnie dotykali. - westchnęła dziewczyna jakby bilet do raju właśnie przechodził jej koło nosa.

- Bez obaw skarbie, nie będzie niczego na co nie masz ochoty - saper szybko ją uspokoiła, a po minie nie wydawało się, by była w jakikolwiek sposób niepewna tego co mówi, wręcz przeciwnie. Potarła pokrzepiająco ramię w lodziarskim uniformie - Żaden fiutek cię nie dotknie, no daj spokój. Jak niby będą mieli cię dotykać, skoro już jesteś zaklepana dla Di i Madi? Nie bój się, uprzedzimy ich co i jak - zerknęła na Eve i nagle się zaśmiała, wracając wzrokiem do czarnulki - Wyślemy z tym Steviego, i tak ich zgarnia z planszy gdy my się szykujemy… ooo, i poznasz Betty. - westchnęła - Łaskawa pani jest… nieziemska, zresztą zobaczysz wieczorem.

- Tak? To jeszcze jakaś Betty jest? - Jamie wyglądała na uspokojoną takim zapewnieniami więc znów mogła wrócić do stanu w jakim pewnie jakiś dzieciak słuchałby o jakiejś legendarnej cukierni.

- O tak, Betty jest nieziemska i bardzo łaskawa. Mam nadzieję, że dzisiaj w swojej łasce będzie miała ochotę i na mnie bo tak to zawsze zapina tylko Lamię. Eh tak właśnie bym sobie marzyła spotkanie z Betty, Olgą i tobą na raz… Chociaż z Madi i Di też by było cudnie… - fotograf znów poparła słowa swojej partnerki i na koniec głos i mina trochę jej się rozmarzyły a do tego przygryzła swoją pełną wargę przy tych rozmyślaniach.

- Ojej… brzmi rewelacyjnie. To jak tak, to na pewno dzisiaj przyjdę! Do “Honolulu” tak? I pytać o Księżniczkę? A wpuszczą mnie? Aha, miałam dać wam namiar! - wydawało się, że obie kupiły Jamie do reszty aby przekonać ją do dzisiejszej imprezy i ta już tylko zaczęła się zastanawiać nad codziennymi drobnostkami jakie mogłyby uniemożliwić jej dotarcie na tą imprezę no i jak je pokonać. I przypomniała sobie o tym adresie więc w końcu otworzyła drzwi od ubikacji i podeszła do jakiejś szafki skąd w pospiechu wyjęła jakiś zeszyt i ołówek a potem coś tam zaczęła pisać. A Eve bezwstydnie przyglądała się jej zgrabnie wypiętej, zgrabnej sylwetce.

- Lamia a może same byśmy zapięły Jamie we dwie? - zapytała niewinnie z lekko przekrzywioną główką zerkając na kumpelę. Uwaga rozbawiła Jamie bo parsknęła śmiechem i odwróciła się do nich z wesołą minką puszczając im całusa a potem znów wróciła do poprzedniej pozycji aby coś zapisać na kartce.

- No możemy… - saper zgodziła się potulnie z opinią swojej dziewczyny i dodała lekkim tonem - Jak nie dziś to jutro. Już nam ptaszyna nie ucieknie. Wolisz kuperek, dziobek czy coś innego? - spytała teatralnym szeptem, aby głośniej dorzucić - Wpuszczą, zostawimy na recepcji informację żeby cię wpuścili. Powiesz że jesteś Jaimie i idziesz do pokoju wynajętego przez Księżniczkę. - po raz ostatni przejrzała się w lustrze i też wyszła z toalety - A teraz weźmy te lody i chodźmy do Tygryska zanim pierdolnie na nas focha że wyrywamy laski zamiast się zajmować jego majestatem.

- A właśnie jak lubicie? Bo tak jak teraz to było bosko. - Jamie odwróciła się wydzierając kartkę z tego zeszytu i też była żywo zainteresowana tą dyskusją. Złożyła kartkę na pół i przyglądała się dwóm swoim fantastycznym znajomym.

- Ja to lubię wszędzie a najbardziej to zliaczać coś ustnie. Dlatego zwykle Lamia mnie zalicza. I robi to cudownie! - Eve popatrzyła z dziką radochą na swoją dziewczynę dając znać, że taki układ jaki mają pasuje jej jak ulał. - No ale nie ma co jechać na jedno kopyto bo to grozi rutyną prawda? To może ja bym teraz dała coś komuś ustnie zaliczyć? - zapytała trochę tak jakby sprawdzała jak obie dziewczyny zareagują na tą propozycję.

- Oj, podobało mi się jak mi dobrze robiłaś tam na dole. - Jamie sięgnęła dłonią na podłek gdy mówiła o wspomnianym miejscu. - A ty na górze jak mnie tak brałaś po zwierzęcemu. - lodziara aż sapnęła na to przyjemn dla siebie wspomnienie.

- Dobrze, to może potem się dogadamy jak cię będziemy brać. A możemy to nagrać? Lubimy z Lamią robić takie nagrania z naszych akcji. - Eve sięgnęła dłonią po ową kartkę i mimochodem zaczęła czytać co tam pracownica tego lokalu popisała.

- Oczywiście, zgadzam się na wszelkie branie i nagrywanie. Uważam, że lesbijską miłość trzeba promować więc bardzo chętnie się z wami spotkam i możecie nagrywać co chcecie. - lodziara zapewniła solennie dając znać o swojej gotowości do wszelkiej współpracy.

- No to dogadanie. Chyba wiem gdzie to jest. To taka kamienica tak? Które piętro? Drugie? - Eve przechyliła nieco kartkę aby się dopytać o detale tego adresu gdy już razem, we trzy wracały krótkim korytarzem na salę główną lodziarni.

- Mam nadzieję że nie tylko na jedno spotkanie będziesz się chciała umówić - saper zerknęła na adres, lecz nic jej on nie mówił. Nie kojarzyła jaka to dzielnica, ani czy w ogóle ogarniają jeszcze topografię Sioux. Dobrze że Eve robiła za rozpoznanie terenowe. Patrząc na nią sierżant uśmiechnęła się wdzięcznie. Fakt… bez blondi przepadłaby już dawno.

- Gdzie by nie było, przyjedziemy. Zrobisz nam drinka i zobaczymy co tam skrywasz po kątach, gdzie nikt nieproszony nie zagląda - łypnęła na lodziarę, parskając krótko - Możemy liczyć na dodatkową porcję tych śmiesznych kolorowych kulek które miałaś wczoraj do lodów?

- Oh, za taką pomoc dziewczyny jak się tak źle czułam w ubikacji to możecie sobie ułożyć zestaw multi - max z czego tylko chcecie na koszt firmy. - już zdążyły wyjść za ladę więc znów wróciły do cywilizowanego świata. Koleżanka Jamie posłała jej spojrzenie z mieszaniną irytacji, złości i podejrzliwości bo przez ten czas musiała całą tą hałastrę rodziną obsługiwać samotnie. Więc Jamie już widać czuła się zobowiązana nie mówić tak otwarcie jak na zapleczu przed chwilą. A przy tym wskazała na salaterki w jakich serwowano zestaw multi - max i pojemnościowo to chyba był ze trzy czy cztery razy większy od tego co Lamia kosztowała wczoraj ze Stevem. I to za darmo! Tylko jako wyraz wdzięczności, sympatii i przyjaźni Jamie dla nich.

- Oh, nie ma żadnego problemu. Taka pomoc to dla nas drobiazg. Możemy ci tak pomagać jeśli tylko będziemy w pobliżu. To ja bym wzięła to, i to… i jeszcze to… i tamtego wezmę… - Eve była zachwycona takim podarkiem i otwartością ich nowej koleżanki po czym bez skrupułów zaczęła wskazywać palcem na kolejne wybrane lodowe desery aby lodziara mogła je spreparować w tym pysznym zestawie.

- O tak, też bym wolała spotykać się częściej. Może rzeczywiście powinnyście przejrzeć wszystkie moje kąty i zakamarki gdzie nie zaglądają nieproszone osoby i może tam znajdziecie coś ciekawego. - Jamie świetnie bawiła się tą rozmową i grzecznie nakładała kolejne porcje lodowych smakołyków na pucharek dla Eve gdy ta kompletowała swój zestaw który rósł i rósł z każdą kolejną dołożoną porcją.

- Słuchaj, musimy to zrobić - Mazzi przybrała strofujący ton, czekając aż blondi wybierze słodkości. Patrzyła przy tym na Jaime z ukrywanym rozbawieniem zmienionym w uwagę i troskę - Trzeba ci przetrzepać porządnie chałupę, abyś nie musiała się już przejmować podobnymi zatruciami jak te dzisiejsze, ale bez obaw - wyszczerzyła się - Byłam oddziałowym medykiem, znam się na robocie i dokładnie się tobą zajmę. Eve ma za to złote łapki, zresztą wiesz - pokiwała głową z dumą, prezentując swoja dziewczynę niczym właściciel wyjatkowo zadbanej, przedwojennej fury prosto z fabryki. Naraz jej mina zrobiła się trochę zmieszana, gdy zerknęła na salę sięgając do torebki.

- Dobrze… to weźmiemy trzecią porcję podobnej wielkości. Żeby Stevie nie walnął focha. Niby przyszliśmy razem, a tu został sam. Zrozumie że musiałyśmy udzielić pomocy… ale i tak mi głupio. Wychodzę na wyrodną dziewczynę - skończyła z melancholią przemoczonego basseta na siarczystym mrozie.

- Oczywiście, że weźmiemy trzecią porcję. To pomóż mi wybrać coś dobrego dla niego. Mówiłaś, że byłaś z nim wczoraj to co mu wziąć? - Eve zgrabnie się odsunęła z michą pełną lodowych pyszności jakie wyraźnie wzbudzały zazdrość klientów po drugiej stronie lady. Jamie zaczęła kompletować kolejne desery bez oporu zgadzając się na trzecią, gigantyczną darmową porcję.

- To facet. Faceci lubią słodkości. Dacie mu taką michę to z miejsca zapomni o wszystkim. - lodziara wydawała się być pewna tego co mówi i ładowała do miseczki to co sobie Lamia zażyczyła w tej najlepszej lodziarni w mieście.

- No to chyba wpadniemy do ciebie jutro wieczorem. - Eve pozezwoała na Lamię czy pasuje jej taka opcja. Jamie zresztą też jakby już nie mogła się doczekać tej wizyty i penetrowania kątów i zakamarków wszelakich.

- Na pewno jadł pistacjowe i czekoladowe - saper zadumała się nad wczorajszym przedpołudniem. Dorzuciła nagle do czarnulki - A macie jakieś serduszka z cukru czy co? Żeby było tandetnie i romantycznie. Jutro ci się odwdzięczymy - wyszczerzyła się szeroko do nich obu - Bo chyba jesteśmy umówione, nie?

- Pistacjowe i czekoladowe? No to już się robi. - lodziara uśmiechnęła się sympatycznie gdy usłyszała zamówienie dla tego faceta a do tego mundurowego których podobno tak niecierpiała a jednak właśnie te pistacjowe i czekoladowe porcje nakładała całkiem ładnie uśmiechnięta. A gdy tak nałożyła te pistacjowe lody i musiała przejść do pojemnika z czekoladowymi to jakoś tak przypadkowo znalazła się bardzo blisko klientki.

- Oczywiście, że jesteśmy umówione. Mam nadzieję, że się zrewanżujecie jutro za te serduszka. Mam trochę różnych dodatków w domu. Mogłybyśmy spróbować. - powiedziała tak cicho do Lamii, że stojąca ze dwa kroki dalej Eve może coś słyszała a może i nie ale reszta ludzi w lodziarni miała na to marne szanse. A w tym czasie łyżka nałożyła czekoladową porcję na miseczkę a dłoń czekoladowłosej puściła tą łyżkę i sięgnęła do jakiegoś pojemnika w którym okazały się małe, słodkie nawet z wyglądu serduszka.

- Boże, są idealne! - sierżant złapała blondi za ramię, zaaferowana jak samo nieszczęście. Patrzyła co robi Jaimie, kręciła do tego głową żeby łapać obraz z kilku perspektyw. Ozdoby były tak idealnie niemęskie jak tylko się dało… nie mogła marzyć o czymś więcej. Oderwała od nich wzrok i popatrzyła czarnulce w oczy. Już wiedziała, że jutro zrobi z nią bardzo dużo bardzo brzydkich rzeczy.

- Skołuj sos malinowy, albo dżem. Byle z malin - wychrypiała niskim, nosowym głosem, przez moment pożerając ekspedientkę wzrokiem - Jak mi nim polejesz deser to wypucuję ci paterę na wysoki połysk.

- Oczywiście… poleję ci czym tylko zechcesz… - Jamie z emocji bardzo kusząco przygryzła swoją pełną wargę czego pewnie nawet nie była do końca świadoma. A wydawało się, że obie z Lamią mówią, czują, słyszą i imaginują sobie dokładnie to samo. Po czym sapnęła cichutko i tęsknie i odeszła aby sięgnąć po jakieś dzbanki w których chyba nawet mógł być i sok z malin.

- Ojej, Lamia. Aż mi się mokro zrobiło na tą jutrzejszą wizytę u niej. Mam nadzieję, że przyjdzie dzisiaj do “Honolulu”. - Eve szybko skorzystała z okazji by szepnąć Lamii na ucho więc wyglądało na to, że wszystkie trzy się dogadują idealnie.

- Proszę. - Jamie wróciła ze słodkim syropem w dzbanku i jeszcze słodszym uśmiechem na twarzy i bez skrupułów oblała lodowe desery z tego dzbanka. Teraz już kolorowa, lodowa masa była przypruszona kolorowymi serduszkami, posypką, polewą z czekolady, bitą śmietaną no i jeszcze do tego tym czerwonym syropem. - Takim cudownym klientkom chyba nie miałabym serca odmówić czegokolwiek. - westchnęła na koniec Jamie zupełnie jakby myślami już była o kilka czy kilkanaście godzin do przodu, daleko poza ścianami tej lodziarni.

- To dobrze… dziś na wieczór też możesz trochę tego wziąć - Mazzi pochyliła się, zniżając głos do szeptu. Pochyliła się aby pocałować czarnulę w policzek na pożegnanie i szepnęła jej do ucha.

- Widzimy się wieczorem, załóż czerwoną kieckę i bieliznę. Będzie się ciebie zajebiście z nich rozbierać.

W odpowiedzi czarnowłosa pracownica lodziarni energicznie pokiwała głową z pozytywnym uśmiechem. Tak bardzo, że można już było mieć pewność, że przyjdzie o ile niebo nie zwali jej się na głowę. Eve niosła swój pucharek niczym trofeum niefrasobliwie mijając stojących w kolejce ludzi i pozwalając aby jej dziewczyna niosłą dwa takie zdobyczne trofea, jedno dla siebie i drugie dla ich wspólnego chłopaka. Na zewnątrz przywitał ich jakby inny świat. Przede wszystkim mocne światło dnia. Dlatego dobrze było przystanąć pod najbliższym parasolem aby spróbować zlokalizować gdzie jest Steve. Ale ten im pomógł ostrym, krótkim gwizdnięciem i machaniem ręką.

- O tam, jest! - ucieszyła się blondyna zupełnie jakby to wezwanie dało się przegapić. I razem przeszły między rzędami stołów i krzeseł aby przysiąść się do czekającego mężczyzny.

- Widzę długa kolejka była. - Steve uśmiechnął się do nich obu i jakoś tak nawet bez słyszalnego wyrzutu w głosie i spojrzeniu. Co chyba trochę speszyło Eve bo szybko spojrzała kontrolnie na Lamię zanim jeszcze porządnie siadła na krześle.

- Ale zobacz co mamy! - szybko zawołała wskazując na desery przy jakich te co Lamia wczoraj jadła z Krótkim to wyglądały na jakieś dziecinne porcje. Steve rzeczywiście ten widok wyraźnie zaskoczył i zdekoncentrował.
 
__________________
A God Damn Rat Pack
'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole
The sands of time for me are running low...
Driada jest offline