Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-10-2019, 03:26   #133
Driada
 
Driada's Avatar
 
Reputacja: 1 Driada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputacjęDriada ma wspaniałą reputację
- Słyszałyśmy, że lubisz tutejsze lody… a skoro teraz masz nas dwie, to podwójnie trzeba cię karmić abyś zachował siły i za nami nadążył - saper wyćwierkała wesoło, stawiając przed nim michę mrożonych słodkości obsypanych owocami, bitą śmietaną, kolorowymi kulkami, wiórami czekolady i jeszcze kolorowymi serduszkami.

- To dla ciebie kochanie, smacznego - nachyliła się przy tym, całując go w policzek i, jak gdyby nigdy nic, usiadła na swoim miejscu - Pistacjowe i czekoladowe… chyba je lubisz. Tak mi się wydawało. Za pierwszym razem gdy się spotkaliśmy też jadłeś pistacjowe - puściła mu oko - A teraz mów co robiłeś kiedy my stałyśmy dzielnie w kolejce po lody?

- O nic takiego, tylko flirtowałem z takimi dwiema ślicznotkami. Sprzedałyście śledzionę za te lody? - Steve aż trochę się wygiął i oglądał pod kątem ten postawiony przed sobą pucharek jakby pierwszy raz w życiu widział takie cudo. Co zresztą było całkiem możliwe, bo Lamia też nie kojarzyła by jadła kiedyś coś takiego. A jak jadła to i tak teraz nie mogła sobie przypomnieć. Lody wydawały się pochłaniać Krótkiego całkowicie więc wzmianka o jakichś ślicznotkach poszła jakby rykoszetem.

- Jakimi ślicznotkami? Jakieś fajne? A te lody to wiesz, na specjalne zamówienie. Uratowałyśmy pracownicę tego lokalu to nas obsłużyła ekstra. - Eve rozejrzała się ciekawie dookoła szukając ślicznotek o jakich wspomniał Steve a sama beztrosko i radośnie zaczęła pałaszować swoją porcję trajkocząc w najlepsze i ciesząc się tą słoneczną chwilą.

- Chyba nie dość fajne, skoro je spławił - saper chwyciła łyżkę i nabrała na nią porcję bitej śmietany z sosem malinowym. - Eve dobrze mówi. Biedna zasłabła w toalecie, na szczęście byłyśmy na miejscu. Nie na darmo mam sprawność medyka wyszytą na rękawku, zastosowałyśmy na niej tajemną metodę ROO i dziewczyna raz dwa stanęła na nogi. W ramach podziękowania są te oto cuda - wskazała pełną łyżką na trzy lodowe góry i przełknęła ślinę, a potem wreszcie rzuciła się na deser, mrucząc przy tym z czystej rozkoszy.

- Ah tak. - Steve skupił się na swoim deserze więc w spokoju przełknął łyżkę i kiwał głową gdy słuchał relacji tego co działo się w lodziarni. - No nie wiem czy takie nie fajne. - odezwał się mimochodem gdy spojrzał gdzieś między stoliki. A tam rzeczywiście siedziały dwie mundurowe panny zerkając na ich trójkę ciekawie. Wyglądały jak dwie dziewczyny z administracji czy innej wojskowej machiny biurokratycznej co korzystają z wolnego dnia aby skorzystać z uroków miasta. Chociaż raczej trudno je było uznać za ślicznotki chociaż szpetnie też nie wyglądały.

- Myślę, że Lamia i ja jesteśmy dużo lepsze od nich. - Eve machnęła ręką czyli trzymaną łyżeczką nie przejmując się za bardzo tymi dwiema chociaż posłała im zaciekawione spojrzenie ale odwróciła się i posłała swojej dziewczynie łobuzerskie oczko i całusa.

- Brałyście ją w kiblu? - Steve też chyba się tym nie przejmował tylko niewinnym tonem kontynuował rozmowę i sycił się lodowym deserem.

- No pewnie! Wiesz jaka ona jest fajna! I zaprosiłyśmy ją na dzisiaj do “Honolulu”! - Eve nie wytrzymała i w końcu wywaliła bez żenady jakby znów przeżywała całą wizytę na zapleczu lodziarni. To wywołało zmarszczenie brwi u Steve’a jakby coś tu mu się nie zgadzało w tej historii.

- Ją? Do “Honolulu”? Dzisiaj? Znaczy do nas na imprezę? - Bolt dopytywał się jakby sprawdzał czy przypadkiem nie mówią o jakichś różnych imprezach. Ale krótkoostrzyżona blond głowa z niesfornym lokiem opadającym na czoło pokiwała twierdząco głową. - A ona wie, że na tej imprezie będą mężczyźni? I to pewnie goli. I to raczej szybciej niż później. I co więcej będą bezcześcić swoimi brudnymi penisami te święte, kobiece łona? - Krótki powili, krok za krokiem, podbijał temat a wyglądało na to, że wszystko wskazuje na to, że Jamie i impreza z mężczyznami kompletnie nie są ze sobą kompatybilne. Teraz zerkał sceptycznie i na Eve i na Lamię aby dać znać, że ta historyjka mu się nie klei.

- “Brudne penisy i święte kobiece łona”? Ona tak mówi? Znaczy nie wiem jak dziewczyny ale ja mam nadzieję, że będą mi penetrować nie tylko łona. I na pewno nie święte. - Eve zdziwiła się wyraźnie słysząc słowa jakie Bolt chyba cytował z wyrażeń lodziary jaka ich niedawno gościła na zapleczu. Ale sama widocznie miała całkiem inny światopogląd niż Jamie.

- Mhm. Zwłaszcza jak dyskutuje z Donem. Ona wie, że Don tam będzie? - teraz już wyraźnie Steve popatrzył pytająco na Lamię jakby spodziewał się kłopotów gdy wspomniana dwójka mogła się znaleźć w zasięgu wzroku i słuchu.

- Tak wie - saper odpowiedziała krótko, bo jedzenie za bardzo ją pochłaniało. Niestety kwestia zrobiła się dość paląca, więc ze smutną miną odłożyła łyżeczkę na spodek - Wie też po co się tam spotykamy… i mniej więcej kto będzie. Z tych co kojarzy to jedynie my i twoje chłopaki. Resztę lasek pozna na miejscu. Jest miła, mam gdzieś co tam sądzi o penisach, łonach - machnęła ręką - Jest jedna zasada: ona idzie dla lasek i to laski ją interesują. Myślę że Don, Cichy i Dingo będą mieli taki wybór, że do niej koniecznie nie muszą nawet podbijać. A jak które chlapnie cokolwiek… czy to ona zacznie dym, czy Don - rozłożyła bezradnie ręce - Mamy demokracje, równouprawnienie i tym podobne. Dostaną kopa w dupę z imprezy, a coś czuję że jak zobaczą co jest grane i szykowane, powstrzymają się od głupich zagrywek. To jest, kurwa jego mać, wieczór na relaks, wspólną zabawę. Dobrą zabawę, dla każdego z nas. Jak ktoś tego nie łapie - uśmiechnęła się kwaśno, chwytając za łyżkę - Nie musi się z nami bawić.

- O! Dobrze powiedziane! Ja Lamię popieram, ona dobrze mówi! - Eve popierała Lamię tak energicznie, że aż podkreśliła ten fakt machnięciem łyżeczki. A, że łyżeczka była po lodach to chłodne, gęste krople wylądowały na policzku Lamii co trochę stropiło blondynę. Ale zaraz zgrabnym ruchem starła palcem to co nabrudziła. Ten niefrasobliwy, zapał i chwila zakłopotania zaraz potem rozbawiły Steve’a bo się uśmiechnął i pokręcił głową.

- No i dodam jeszcze tyle, że też ma rację z tą zabawą i relaksem. Dokładnie tak jak mówi. Dokumentnie, dogłębnie i z każdej strony. - fotograf dokończyła swoją myśl zlizując z palca drobinę lodów startą z policzka byłej sierżant. Oczywiście przy tym tak sugestywnie obciągnęła tego palca, że trudno było pomyśleć o czymś innym.

- Czyli brzydkie samce mają nie ruszać lodziary. Dobra, przekaże im. - Steve wrócił do spokojnego jedzenia lodów i przyjął do wiadomości wyjaśnienia obu dziewczyn. - A reszta dziewczyn? - zapytał jakby ta poprawka do dzisiejszej imprezy przyszła mu na myśl, że mogą być i inne.

- Ja na pewno nie mam żadnych zastrzeżeń. Ani do chłopaków ani do dziewczyn co mają być na tej imprezie. Im więcej zaliczeń tym lepsze wyniki czy jakoś tak to szło. - Eve jakby zapomniała o przygodzie z rozchlapaną łyżeczką bo z tej ekscytacji znów nią zamachała z podobnym efektem. Tylko tym razem zimne krople spadły na blat stołu a nie na żadnego z biesiadników.

- Reszta dziewczyn ma normalne, zdrowe podejście do tematu, bez udziwnień, zastrzeżeń i obostrzeń - Mazzi podniosła głowę znad pochłanianego deseru. Posłała Eve całusa w powietrzu, a pod stołem złapała ją za kolano.
- Ja coś mi się wydaje też jestem wykluczona z listy twoich chłopaków - popatrzyła na mężczyznę spod rzęs - Jak dobrze że mam dużo koleżanek, nie będę się czuć samotna.

- Na pewno! Pewnie każda laska na imprezie będzie się chciała z tobą potentegować. No ja na pewno bym chciała. W końcu tak dawno tego nie robiłyśmy. - Eve położyła dłoń na dłoni Lamii aby dodać jej otuchy i zapewnić o swojej lojalności. Za to Steve wydawał się zadowolony z takich odpowiedzi.

- A co to jest ta tajemna metoda ROO? Bo tego chyba nie słyszałem. - Krótki dźgnął łyżeczką swoją lodową porcję i zapytał o coś innego. Eve też popatrzyła na Lamię z zaciekawieniem by usłyszeć odpowiedź na to co im wcześniej umknęło.

- Resuscytacja oragzmowo-oddechowa - ta odpowiedziała z miną wcielenia niewinności, trzepocząc intensywnie rzęsami i trzymając blondi za rękę - Jak ty mało wiesz o wojsku Stevie…

- Najwyraźniej. Chyba Trevor ma rację, że wciąż jestem młody i zielony. - komandos pokiwał głową z melancholią jakby się jednak sprawdziło to co jego stary druh zawsze powtarzał jak się spotkali, że ci komandosi dzisiejszego pokolenia to zielone żabki w porównaniu do nich, weteranów dawnych wojen.

- Resuscytacja orgazmowo-oddechowa. - Eve za to powtórzyła z namaszczeniem mrużąc oczy i smakując ten zwrot razem z łyżeczką lodowych smakowitości. - Podoba mi się. - stwierdziła w końcu uśmiechając się i pod stołem głaszcząc stopą kostkę Lamii. - Świetnie to było jak jej wsadziłaś własne majtki w usta. Jakbym miała wydać swoją opinię to jej to też się podobało. - dodała swoje zdanie dalej stymulując stopą okolice kostki swojej partnerki.

- Jest strasznie głośna, a tu są przecież dzieci - sierżant przewróciła teatralnie oczami, gładząc gładką nogę pod stołem - Po co psuć rodzinny wypad, albo ściągać dziewczynie na głowę problemy? Jeszcze by ją wywalili za taki numer, a szkoda. Pocieszna jest, chociaż do mojej dziewczyny cholernie dużo lasce brakuje - wyszczerzyła się do blondi, aby przenieść zaraz uwagę na Mayersa - Nie przejmuj się kochanie, podszkolimy cię aby nikt nie zagiął. Ani nie posądził o brak przygotowania. Zresztą daj spokój - parsknęła - Z taką buźką i takim tyłeczkiem jak twój, wystarczy że jesteś, a akcja sama zaczyna się toczyć.
 
__________________
A God Damn Rat Pack
'Cause at 5 o'clock they take me to the Gallows Pole
The sands of time for me are running low...
Driada jest offline