Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-10-2019, 11:24   #45
Dedallot
 
Dedallot's Avatar
 
Reputacja: 1 Dedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputacjęDedallot ma wspaniałą reputację
– Najpierw muszę sprawdzić co dokładnie stało się z jego czaszką. – Powiedziała odwjając uważnie bandaże. – Jeśli odłamki kości powbijały się w mózg, trzeba będzie naciąć skórę i je usunąć. Módl się, jednak żeby tak nie było, bo to bardzo niebezpieczna operacja i we dwie możemy nie dać rady… jeśli jednak kość nie rozpadła się na kawałki, a tylko pękła, to jego życie będzie zależeć tylko od tego czy do mózgu nie wylała się krew. Jeśli tak… to lepiej go będzie dobić, bo nie przeżyje nocy. Jeśli jednak przeżyje noc, to znaczy, że powinien się obudzić. – Zaczęła obmacywać jego czaszkę. Robiła to powoli i bardzo dokładnie… takie ruchy widziałas tylko w wykonaniu starszych szpitalników ze swojego zakonu. – Ma szczęście… trochę niżej i byłoby po nim, jest pęknięcie ale kość się nie pokruszyła. – Rozszerzyła mu oczy i przyświeciła w nie, zbliżając jedną z oliwnych latarenek wiszących pod sufitem. – Oczy reagują na światło… dobrze… – Powiedziała i podeszła do ciebie. – Masz tam korzeń forniku? – Zapytała o składnik z którego robiło się napary na migreny, wywołane zbyt szybkim krążeniem krwi.

- Tak mam - potwierdziłam i sięgnęłam do torby. Bez zawahania wyciągnęłam fiolkę i ją odkorkowałam. Powąchałam zawartość i utwierdzona w swoim wyborze podałam napar druidce.

– Już gotowy napar… – mruknęła. – Torielici… nie umiecie myśleć poza ustalonymi ramami. Gdybym mu go teraz podała w tak skoncentrowanej formie, jego serce by spowolniło zbyt mocno i mógłby się już nie obudzić, bo za mało krwi popłynęło by do mózgu. Mi chodzi o ustabilizowanie pulsowania krwi. – Powiedziała i poszła do jednej ze skrzyń. Wyjęła za niego świeży jeszcze korzeń. – Pokażę ci metodę, której nauczyłam się od tutejszych. – Kobieta wzięła nóż i obrała korzeń, a potem pokroiła go na kawałki, zaś kawałki wrzuciła do moździerza i wycisnęła z niego oleisty sok. Następnie masę przecisnęła przez materiał, do drewnianej miski, do której dolała oliwy. Całość wymieszała i przelała do glinianej miseczki, którą następnie ustawiła na niewielkiej lampie oliwnej. Po chwili poczułaś w powietrzu ziemisty, a jednoczesnie kojący, zapach. Lampę wraz z miseczką ustawiła na stole obok goblina. Po kilku chwilach jego oddech się uspokoił a on zdawało się, że z pełnego majaków półsnu zapadł w kojący leczniczy sen. Goblinka, która do tej pory w milczeniu obserwowała wszystko, powoli podeszła do swojego ukochanego i zaczęła się modlić.

– No to teraz pozostało nam tylko czekać. – Stwierdziła odchodząc od stołu i wracając po chwili z pledem. Okryła nim szczelnie mężczyznę i stanęła obok ciebie.

Z zainteresowaniem przyglądałam się temu co robiła druidka. Był to ciekawy, a nawet wręcz osobliwy sposob na wykorzystanie korzenia.
- Używamy silnie skondensowanych wyciągów żeby zajmowały jak najmniej miejsca gdy jesteśmy w drodze - powiedziałam w tonie wyjaśnienia na wcześniejsze uwagi półelfki. - Można je wtedy użyć zarówno do wcierania w skórę jak i napój o różnym stopniu rozcieńczenia w wodzie - dodałam. - Ale nadal uważam, że lepiej będzie jak położymy go na ziemi.

– Skoro takie jest twoje zalecenie, to chwytaj za nosze – Stwierdziła. – A ty – Zwróciła się do goblinki. – Weź kadzidło.

Po chwili ułożyliście rannego w bezpiecznym, ciepłym kącie. Teraz mogłaś lepiej przyjrzeć się chacie. Znajdowaliście się w głównej izbie, w której była kuchnia i palenisko, oraz komin. Po prawej i po lewej znajdowały się drzwi do innych pomieszczeń.

Po chwili do chaty weszły kuglarki.

– Zbierałyśmy płachtę, którą nam zdarli z wozu… – Powiedziała tłumacząc się, Evi. – Już idę spać… – Powiedziała, nie czekając na reakcję półelfki i zaraz czmychnęła do jednego z pomieszczeń po lewej stronie. Gali natomiast podeszła do was.

– Ilu żyło? – Zapytała druidka.

Niziołka pokazała pięć palców.

– Zabiłaś każdego?

Gali skinęła, a potem pokazała gestem, jakby skręcała kark.

– Bezsensowne marnowanie czasu. Mogłaś wziąć nóż jednego z nich, albo włócznię.

Niziołka stanowczo pokręciła głową. I wykonała gest obejmując swoją szyję dłońmi.

– No tak… jesteś “niewolnicą” i nie wolno ci dotykać broni.

Gali tylko się uśmiechnęła szeroko i poszła do pomieszczenia, w którym zniknęła jej towarzyszka.

– No dobrze… pacjent zadbany najlepiej jak się dało. Bardka poszła spać… No to teraz czas zmyć ci z twarzy tą dziewczynkę, której rozsmarowałaś mózg – powiedziała spoglądając na ciebie. Dopiero teraz do ciebie dotarło, że wciąż masz na twarzy zaschniętą krew.

Spojrzałam na swoje dłonie i później na swoją szatę. Skrzywiłam się, gdy przed oczami znów zobaczyłam ten moment gdy zakończyłam życie tamtej elfki. Potrząsnęłam głową nie chcąc pozwolić sobie by myśli poszły za daleko w tamtym kierunku i zaraz zaczęłam się nie do końca obecnym spojrzeniem rozglądać za wiadrem z wodą.
- Gdzie mogę się... Umyć - zapytałam.

– I uprać szatę – Dodała. – Chodź. – Powiedziała i zdjęła metalowy kocioł wiszący nad paleniskiem. Potem poszła do jednego z pomieszczeń po prawej stronie.

Już zrobiłam krok żeby za nią podążyć, ale przypomniałam sobie że muszę się w coś przebrać, więc cofnęłam się po swoją torbę. Dopiero wtedy poszłam tam gdzie zniknęła mi z oczu druidka.

Gdy wyszłaś po torbę do wozu, mogłaś raz jeszcze ujrzeć pobojowisko i trupy elfów, oświetlane przez blask zachodzącego słońca.

W pomieszczeniu, w którym czekała półelfka znajdowała się balia z wodą, w której normalnie mogłabyś się wykąpać. Oraz mniejsza, z tarą do prania.

Położyłam na podłodze swoje rzeczy.
- Nie zajmie mi to długo - zapewniłam.

– Nie zostawię cię tu samej. – Rzuciła stanowczo nalewając wody z kotła do balii, w której było już trochę chłodnej wody. Resztę wody z kotła nalała do miski do prania. – Poza tym kiedy ty się będziesz myć, ja wypiorę twoje ubranie.

Już miałam temu oponować, ale nie miałam na to siły, więc tym bardziej z praniem bym sobie nie poradziła. Pokiwałam jej głową. Zrozumiałam przy okazji, że kobieta nie opuści pomieszczenia, więc stanęłam przed balią, tyłem do niej i powoli zaczęłam się rozbierać. Brudne szaty położyłam na ziemi i mając już na sobie wyłącznie medalion z symbolem Toriela oraz wisior ze szkarłatnym klejnotem, weszłam do wody.

Druidka chwyciła twoją szatę i wrzuciła ją do stojącego obok wiadra z zimną wodą. Potem podeszła do skrzyni stojącej pod ścianą i wyjęła z niej kilka rzeczy.

– To delikatny ług – Pokazała ci butelkę. – Wywabi krew i nie zniszczy szaty. A tu mam mydło, mojej własnej produkcji. – Pokazała ci szary kawałek mydła. Potem wlała ług do wiadra z szatą i podeszła do ciebie z mydłem i kawałkiem jakiejś tkaniny. Podała ci je.

Wzięłam od niej to i zmoczydłam oba, by później namydlić materiał i użyć go do wyszorowania skóry.
- Czy mam rozcięcie na głowie? - zapytałam zanim podjęłam decyzję czy zanurzyć głowę pod wodę.

– Niewielkie… Twoja śliczna główka już zaczęła się goić – Powiedziała i oparła się o ścianę krzyżując ręce.

Chwilę wahałam się, aż uznałam że lepiej jak porządnie się umyję, nawet kosztem rozmoczenia świeżych strupów. Zanurzyłam cała głowę i wstrzymując oddech zaczęłam wymywać z twarzy brud. Trochę zapiekła mnie rana od mydlin, ale nie było najgorzej.
W końcu wyprostowałam się i złapałam oddech gdy głową znalazła się nad wodą. Kąpiel była zawsze przyjemnym doznaniem, a już szczególnie po długiej i żmudnej wędrówce. Nawet uśmiechnęłam się z ulgą.

– Chyba długo już się nie kąpałaś. – Powiedziała podchodząc bliżej. – Umyję ci plecy. Mniszka na służbie u najwyższych powinna być czysta.

- Nie - tym razem stanowczo odmówiłam propozycji pomocy. - Poradzę sobie - dodałam nie schodząc z tonu.

– Chętnie popatrzę jak myjesz sobie plecy – Powiedziała wracając do poprzedniej pozycji. – Akurat w byciu samym, właśnie mycie pleców jest kluczową trudnością.

Bardzo niekomfortowo czułam się będąc obserwowana nago. Ale starałam się udawać, że jest mi wszystko jedno. Po chylilam się nieco w przód i zademonstrowałam jej jak sprawnie sięgam dłońmi do własnych pleców.

- W zakonie tylko obłożnie chorzy mogą liczyć na mycie pleców - skomentowałam.

– Prawie jak akrobatka… – Zaśmiała się. – Jesteś ładna… może jako akrobatka sprawdziłabyś się lepiej. W tamtym zawodzie nie trzeba zabijać. – Powiedziała niby mimochodem.

- Czemu wciąż mi to wypominasz? - zapytałam wprost.

Przykucnęła.

– Zadam ci jedno proste pytanie… co zrobiłaś na tym wozie? – Spojrzała ci prosto w oczy.

Zaprzestałam mycia się. Nie odwróciłam spojrzenia.
- Chroniłam siebie i gobliny - odparłam na to.

– To nie jest odpowiedź na moje pytanie… – Powiedziała nie odwracając wzroku. Wiedziałaś co chce usłyszeć.

- Dostałaś już odpowiedź - powiedziałam i nawet nie zauważyłam, że wyszło mi to dość oschle.

– I właśnie to pokazuje, że nie nadajesz się aby podążać tą drogą… nawet nie chce ci to przejść przez gardło. Boisz się to nazwać? Czy może boisz się tego czym to cię czyni?

- Wcale nie zamierzam się z tym kłócić - stwierdziłam na odczepne zmęczonym głosem i opuściłam spojrzenie, powracając do szorowania się.

– Z czym nie zamierzasz się kłócić? Z tym, że się boisz, czy z tym, że się nie nadajesz do bycia kapłanką? – Zapytała stając i spoglądając na ciebie z góry.

- A czemu się tak mną interesujesz? - przekrzywiłam głowę. - Naprawdę jedyne co mi teraz potrzeba do szczęścia to ta balia i czyste ubrania oraz cichy kąt do spania. Nic więcej.

– Czemu się tobą interesuję? – Zapytała krzyżując ręce na piersi. – Mniszka Toriela, która pierwszy raz w życiu trafia na step, która nigdy wcześniej nie walczyła na poważnie… więc zapewne dopiero co opuściła mury zakonu, przybywa do mnie z najbardziej nieprzewidywalnym duetem artystycznym, jaki widziano nie tylko na stepie, ale być może i w całym cesarstwie, oraz z dwójką goblinów, z których jeden jest ofiarą kamienowania… tak samo zresztą jak mniszka… Jakby to ująć, brzmi na interesującą historię. Zwłaszcza, że Mniszka zdaje się jeszcze nie rozumieć, że droga którą obrała będzie ociekać krwią i udręką, i nie zawsze da się podjąć dobrą decyzję. Do szczęścia potrzeba ci tak niewiele? To dlaczego nie zostałaś w bezpiecznym klasztorze. Dlaczego dałaś się kamienować w obronie jakiegoś goblina? Dlaczego podróżujesz z tą dwójką? – Pokręciła głową. – Nie… tobie do szczęścia potrzeba znacznie więcej, choć ty być może jeszcze sama nie wiesz czego.
 
__________________
Czy widział ktoś Ikara? Ostatnio kręcił się przy tamtych nietestowanych jetpackach...
Dedallot jest offline