Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-11-2019, 17:55   #32
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Leith opuścił Ulva, kierując się praktycznie na drugi koniec sali, gdzie - otoczona wianuszkiem wielbicieli zarówno płci żeńskiej, męskiej jak i nieokreślonej - stała Aurora. Początkowo zresztą Bękart nie rozpoznał księżniczki, która tym razem swoją idealną zbroję zastąpiła równie idealną suknią.

[media]https://s6.ifotos.pl/img/3quziwk9x_qapwhne.jpg[/media]

Idealna suknia na idealnym ciele... i tylko postawa ciała wyrażała jak bardzo ta cała idealność daje w kość księżniczce. Na widok Leitha jednak skrzydlata jakby nieco się rozluźniła. Szkoda, że nie dało się tego samego niestety powiedzieć o samym zainteresowanym. Mimo iż Bękart oddalił się od Ulva na sporą odległość, wciąż czuł w umyśle jakąś jego pozostałość. Jakby uśpioną mackę lub... śluz po niej. Niby nic, a jednak czuł się... zbrukany?

- Panie i panowie, przygotujcie się, za chwilę księżniczka Aurora poda swój trop do promienia słońca, niezbędnego by rozpocząć Przebudzenie wiosny. Przypomnę tylko, że ten z kandydatów, który jako pierwszy spełni warunek, zostanie oblubieńcem wiosny i uda się z księżniczką do Źródła po łzę odchodzącej zimy, kroplę nowej rosy, aby mógł nastąpić Rozkwit.

Leith poczuł jak tłum wielbicieli naparł i zacieśnił się, wciągając go do środka. Ktoś włożył mu łokieć pod żebra, ktoś inny podciął nogi tak, że Bękart musiał upaść na jedno kolano, by całkiem nie wyrżnąć.
Leith uśmiechnął się pod nosem. Też tak potrafił. Bękart ruszył do przodu wpychając swoje szpony wszędzie tam gdzie się dało. A dało się przecież w oko, ucho, nos, usta, oraz inne jeszcze otwory, czy newralgiczne miejsca, które skrzydlaci obu płci lubili odsłaniać.
Szczególnie dziś.
A jak już na czymś pazury się opierały, zaczynały, szczypać, szarpać i rwać. Łokcie i kolana bękarta oraz jego czoło też były w ruchu.
Nikt nie mógł zarzucić, że nie “główkuje”.
- Aaa
- Co jest?!
- To ten bękart!
Choć Leith dopiero się rozgrzewał, poczuł jak magiczna siła krępuje jego dłonie i zakłada na plecy, a on sam unosi się kilka metrów nad ziemią.
- No tak - skrzywił się na jego widok gostek, który przemawiał przed każdą “kandydatką” - OBCY nie wiedzą, że wśród Szlachetnych obowiązują zasady dobrego wychowania. W związku z czym wyjątkowo ograniczę się do słownego upomnienia, jednocześnie informując, że następna nawet najdrobniejsza napaść na tle fizycznym lub słownym będzie skutkować wtrąceniem do lochu i rozpoczęciem postępowania karnego.
Mężczyzna spojrzał niby to groźnie na Bękarta. Ten, nawet jeśli chciał coś powiedzieć, czuł że nie może. Niewidzialne więzy paraliżowały również jego gardło.

- No dobrze, mili państwo, nie przedłużając, zapytajmy księżniczki jaka jest jej cena promyku słońca, którym obdarzy oblubieńca wiosny. Czy to będzie piękna broń, znając jej gusta, a może mistyczny kwiat paproci, pokaz zakl...
- Chcę usłyszeć jak umrę - weszła mu w słowo zniecierpliwiona Aurora, a wszystkie oczy zwróciły się na nią - Oblubieńcem zostanie ten, kto najbardziej przekonująco opowie mi, jak mógłby mnie zabić.
- Ale księżniczko...
- Oczywiście, to ja wybiorę zwycięzcę. Możemy zaczynać? - wykonała zniecierpliwiony ruch ręką. W tym czasie Leith opadł na ziemię, a magiczne bariery wokół niego zniknęły.
- Ta, tak, oczywiście - odparł speszony konferansjer - To... kto pierwszy?
Leith nie mógł i nie chciał się powstrzymać, roześmiał się.
Skrzydlaci, którzy już wcześniej rozsunęli sie, teraz jeszcze bardziej odstąpili od Leitha, jakby bojąc się, że jego szaleństwo jest zaraźliwe.
- Och proszę, chętnie posłucham, chyba wypada powiedzieć że Panie mają pierwszeństwo, czyż nie?
Ponieważ jego wzrok prześlizgnął się po blondwłosej pannie w więcej eksponującej niż zakrywającej sukni, ta szybko odwróciła wzrok. Podobnie stało się z kolejnymi kobietami, z czego dwie po prostu odeszły od zgromadzonej wokół Aurory gawiedzi.
- Albo przynajmniej starsi? - tym razem rozejrzał się kpiąco po całym zgromadzeniu.
- No i na pewno najpierwsi z równych mają pierwszeństwo przed wszystkimi innymi, czyż nie.
- Zamilcz, pędraku - warknął z obrzydzeniem piękny chłopiec o warkoczu tak gęstym i długim, że z pewnością zazdrościła mu go niejedna niewiasta. Leith przewrócił oczami i zaopatrzył się w kilka kieliszków wina (czy co to tam było) trzymanego przez osobę służebną.
- Pani - zwrócił się piękniś do Aurory, kładąc w dramatycznym geście dłoń na połyskującym szmaragdzie usytuowanym pośrodku nagiej, szczupłej piersi. - Ja wiem, jak mógłbym cię zabić, ale czy na pewno jesteś gotowaś tego słuchać?
- Mów Ratfallousie - odparła księżniczka, która od czasu ogłoszenia zadania utrzymywała pokerową twarz.
- Mógłbym cię zabić, księżniczko, na jeden tylko sposób. Swoją miłością. Gdybym uwolnił uwielbienie, które mam dla ciebie, a które od dziesiątek lat powstrzymuję, wiedząc, żem ciebie niegodny, jestem pewien że to by cię zabiło. Tak silna jest ta miłość.
Pod stopy niebiańskiego wręcz młodzieńca którym jawił się Ratfallous, spadły krople wina, pomieszane ze śliną Leitha. Krople, które opuściły usta bękarta starającego się właśnie owy napój przełknąć, gdy skrzydlaty wygłaszał swoją przemowę.
- Och wybacz szlachetny…. jakiśtam. - Leith wytarł usta - jak to niby miałoby wyglądać? Ta twoja “miłość” jest taka ciężka? że zmiażdży księżniczce ograny? połamane kości, przebiją płuca? otworzą od wewnątrz skórę? jelita wypłyną z brzucha rozlewając swoją zawartość na posadzkę? wsiąkając w piękne dywany? Mózg jak szalony będzie chciał prześlizgnąć się przez skronie, usta, nos czy oczodoły? niczym miąż z wyciskanej w dłoni cytryny? Tak silna ta miłość jest hmm? - Bękart rozejrzał się pytająco po czym podrapał się po głowie.
- Trochę słabe.
Reakcje na jego mowę były skrajne, od przerażenia przez obrzydzenie, po fascynację. Faktem było, iż niewiele osób zachowało neutralność, choć jedna z nich była bezsprzecznie księżniczka. Aurora siedziała niewzruszona aż do tego momentu właściwie, gdy zacisnęła mocniej usta. Czyżby była opóźniona i dopiero teraz do niej dotarło? Bękart poczuł, jak pada na niego czyjś cień. Tak, na niego! Za nim stał nie tylko wysoki, ale po prostu ogromny Skrzydlaty, którego mięśnie były tak wielkie i napięte, że wydawały się bliskie wybuchu spod napiętej skóry.
- Na kolana, mieszańcu - warknął olbrzym i nie magią, lecz siłą swojej dłoni, która zacisnęła się na barku Leitha, zmusił go, by ten przyklęknął chociaż na jedno kolano. Jego siła była doprawdy przerażająca! I to fizyczna siła. A przecież ten potwór władał zapewne też magią.
Nim Leith został zbity na kolana, zauważył błysk brunatnego kamienia pomiędzy połami luźnej koszuli olbrzyma.

- Athosie... - z ust księżniczki wydobył się cichy szept. Jakby prośba. Obcy puścił Leitha.
- Chcesz wiedzieć jakbym cię zabił, pani? - zapytał chrapliwym, nieprzyjemnym głosem - Wyzwałbym cię do walki. I wiem, że byś walczyła na śmierć i życie, a ja walczyłbym z tobą, nie po to jednak by zabić cię jednym ciosem, jak większość przeciwników, lecz by cię zmęczyć. Byś słaniała się na nogach nie od ran, ale ze zmęczenia, byś poczuła własną niemoc, bezradność. Być może wtedy byś zapłakała, wiedząc, że wszystko co umiesz i czym jesteś to za mało, aby mnie pokonać. I gdy w końcu byś to zrozumiała, złapałbym Twoją śliczną, łabędzią szyję i trzymając za nią uniósł do góry. Zmusiłbym cię, abyś patrzyła mi w oczy, a potem... zacisnąłbym palce, wyciskając życie z twego ciała. I trzymałbym cię tak dopóki twoje oczy nie straciłyby blasku. Czy ta odpowiedź cię satysfakcjonuje, dziewczynko?
Nikt nie odpowiedział. Księżniczka tylko patrzyła na olbrzyma, po czym powoli przeniosła wzrok na Leitha, jakby w nim upatrując swego wybawienia.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline