Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-11-2019, 22:23   #33
Amon
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację

- Lepiej - Leith westchnął gramoląc się powoli na równe nogi i zdmuchując włosy ze swojej twarzy.
- Ale bezpiecznie, coś w sam raz w stylu wykastrowanego woła, przygotowanego na to że cały świat będzie padał na kolana. Niby śmierć, niby brutalna ale z drugiej strony taka jaką ktoś z niepoprawnym duchem wojownika by chciał. Z jednej strony zabić, z drugiej wyjść z tego z “honorem” i godnością.
Której nie ma.
Morderstwo nie zna zasad. Tak samo jak wyobraźnia: jeden chce zabijać jakimś bąblem miłości a drugi wyzywać Księżniczkę na pojedynek z czego nie wiem co tak naprawdę jest bardziej nierealne… To takie naginanie rzeczywistości, stwarzanie nieistniejącej sytuacji dającej sobie możliwość do zrobienia czegoś, blah…
- Tu i teraz najlepszą szansą na zamordowanie Księżniczki jest w czasie zbliżenia. Kiedy nie ma nic na sobie i w intymnej sytuacji albo nie spodziewa się przemocy, albo jej zmysły są zbyt przytłumione cielesnym uniesieniem. Skręcenie karku faktycznie byłoby wtedy najprostsze ale naprawdę… można by ją choćby udusić pękiem jej własnych włosów.
Leith machnął ręką po czym spojrzał na kolejno na parę mężczyzn wypowiadających się tak kwieciście wcześniej.
- Naprawdę, nie trzeba dużo fantazjować. Ale jak już gdybamy, to czemu nie:
Prędzej czy później mężczyźni przejmą władzę, tak jak to jest w większości krain na świecie. Księżniczka wyjdzie za mąż. Nie będzie miejsca na zbroję, miecze, treningi. Jej obowiązkiem będzie ładnie pachnieć, uśmiechać się i rodzić dzieci: synów, wyrachowanych cynicznych tyranów, oraz córek, szkolonych by być materacami dla mężczyzn jak ich bracia. To zabije Księżniczkę w środku. Ale jej ciału nie przyjdzie umrzeć, wy skrzydlaci żyjecie przecież długo. Jak długo więc Księżniczce przyjdzie tak nie-żyć? tysiąc? tysiące lat? z czasem w ogóle zapomni, że kiedyś była kimś innym. Może kiedyś, w odległej przyszłości ktoś targnie się na jej życie. Ale nie dlatego że sama jest kimś ważnym. Może Książe będzie potrzebował nowej żony, dla swoich politycznych celów? Prawdopodobnie ciało Księżniczki uśmierci trucizna, a może nawet ostrze? jednak sama Księżniczka nie będzie już pamiętała jak się przed nim obronić, te wszystkie lata bycia lalką odcisnęły już nieodwracalny ślad.
I teraz pytanie, w jaki sposób ja doprowadzę do takiej śmierci? Ja, bękart? To dość oczywiste: zdradzę ją, nadużyję jej zaufania i w odpowiednim momencie pomogę tym, którzy doprowadzą do takiego obrotu spraw.
- Jedno przeoczyłeś - to był głos księżniczki, która nie ruszyła się o centymetr, siedząc tak jak siedziała. A jednak coś się zmieniło. Leith popatrzył na Athosa i odkrył, że olbrzym stoi zastygły z pięścią wymierzoną w jego czerep. To nie był kuksaniec, to miał być cios śmierci.
Leith zamrugał.
Skrzydlaty jednak nie poruszał się poza gwałtownymi, nerwowymi ruchami gałek ocznych, które próbowały chyba spojrzeć na Aurorę, lecz ta siedziała poza granicą jego wzroku w pozycji, w której zastygł.
“Zatrzymany” - wydedukował bękart.
- Twoja wizja nie spełni się, bo to kobiety naszego gatunku władają silniejszą magią. Kobieta może wyszkolić się w walce mieczem, nawet jeśli wiązać się to będzie z większym trudem, w końcu dorówna mężczyźnie-wojownikowi. Magii nie da się szkolić. To dar. I nawet jeśli znajdzie się jakiś utalentowany osobnik z silnym kamieniem, jak choćby Ulv - tu na twarzy księżniczki pojawił się chwilowy grymas. Leith milczał. Indywidualna siła nie była odpowiedzią na wszystkie problemy, gdyby tak było, wilk czy niedźwiedź nie uciekał by przed marabuntą, przetaczającą się przez las. Jedna mrówka nie była problemem, legion już tak. Bękart więc po prostu słuchał jak księżniczka mówiła dalej: - to nigdy mężczyzna nie będzie władał uniwersalną magią. Wasza moc jest wyspecjalizowana. Magia wody, ognia, umysłu, pieśni, magia wzmocnienia... i wiele innych. Ja władam nimi wszystkimi. A ty? Wciąż nie odkryłeś swojej specjalizacji, prawda?
- Pani, przecież to bękart...
- Ale ma kamień, czyż nie?
- Tak, pani, ale przecież...
- Księżniczko - chrząknął konferansjer - pozwolę sobie przypomnieć o celu, dla którego tu jesteśmy. Wszystkie pozostałe pary już się utworzyły...
- Ach, no tak. Czy ktoś jeszcze chce opowiedzieć o tym, jak mógłby mnie zabić?
Leith miał wrażenie, że słowo “mógłby” było aż komicznie zaakcentowane. Doprawdy, księżniczce jak i wszystkim skrzydlatym kobietom nie brakowało pewności siebie, mogłyby nie pewnie “zabijać” jak Ratfallous miłością. Oczywiście mogły tym zabić same siebie. Leith nie uważał siebie jakoś specjalnie za mężczyznę, podobnie jak nie uważał się za człowieka czy skrzydlatego. Był jedynym przedstawicielem swojego własnego prywatnego gatunku i w tym pryzmacie jego własna płeć nie była czymś specjalnie wyróżniającym. To powiedziawszy oczywiście jak każdy samiec na świecie był w pewnym stopniu ofiarą własnych instynktów, jednak nie żył jakimś męskim ego.
A męskie ego było ewidentnie kopane w jaja w tej właśnie chwili. Leith uważał to za dość zabawne.
- Nikt? - zapytała lakonicznie Aurora - W takim razie wybieram Leitha.
- Pani...
- Chyba wszyscy się zgodzą, że jego wizja była najbardziej przekonująca. Niech dowodem tego będzie fakt, że Athos chciał go za nią zabić.

Księżniczka wstała i przeszła pomiędzy zdebiałymi pobratymcami, by stanąć obok bękarta.
- Lepiej zejdź mu teraz z oczu - powiedziała, oczami wskazując zastygłego olbrzyma, którego najwyraźniej zamierzała spuścić ze smyczy.
Bękart nie mógł nie zgodzić się z tym rozumowaniem i zszedł skrzydlatemu z oczu w taki sposób, że zasłaniała go osoba nikogo innego jak samej księżniczki.
Ta stanęła zreszta dokładnie naprzeciwko ogromnego zabijaki i... jego pięść ruszyła w jej stronę, lecz szybko się zatrzymała. Athos zachwiał się, jakby miał stracić równowagę.
- Ośmieszyłaś mnie - warknął, stając naprzeciwko jasnowłosej.
- Nie to było moim zamiarem. Po prostu nie chciałabym, by podczas święta wiosny ktokolwiek przelewał krew. To mogłoby ściągnąć gniew Ojca Dnia.
- A ja myślałem, że chcesz ocalić swoją zabawkę - warknął Skrzydlaty i kątem oka łypnął w stronę Leitha, zaś jego pięści zacisnęły się odruchowo.
- Jutro widzimy się na treningu. Będziesz miał okazję do zemsty - Aurora wyraźnie starała się skupić na sobie jego uwagę. Co też jej się udawało.
- Dobrze wiesz, że prędzej oddałbym życie niż cię skrzywdził, dziewczynko. Ale twoje zabawki... tak, jeśli będą się pałętać pod nogami, nie obiecuję, że ich nie zniszczę...
To rzekłszły odwrócił się i ruszył w kierunku przeciwnym niż ten, gdzie stał Bękart.
- Księżniczko, północno-wschodnie wejście do jaskini jest puste, byś ty i twój... wybranek mieli dość prywatności - odezwał się do Aurory konferansjer.
Dopiero teraz księżniczka oderwała wzrok od szerokich pleców Athosa.
- Taaa, chodźmy.
Leith poczłapał więc wraz ze swoją Panią, jak psiak, choć wydawało mu się raczej, że jakaś pluszowa zabawka byłaby lepszym porównaniem. Bękart zaczynał poważnie rozważać czy przebywanie ze skrzydlatymi nie sprawi z czasem że jemu samemu zacznie udzielać się szaleństwo, które w gatunku jego ojca było powszechne…

 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline