Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-11-2019, 18:54   #91
Lady
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Aithe okazała się wymagającą nauczycielką. Na samym początku zajęć przekazała nowym uczniom nazwy ksiąg i czarów z którymi muszą się koniecznie zapoznać w bibliotece, sama o teorii powiedziała niewiele. Transmutacja pozwalała na zmianę cech przedmiotów i istot. Większość tych cech jest instynktownie łatwa do zrozumienia, ot ktoś jest niski a chce być wysoki, ktoś ma ciemne włosy a chce jasne. Ale transmutacja pozwalała też zmieniać cechy bardziej abstrakcyjne - ktoś jest tu, a chce być tam. A wyjątkowo potężne zastosowania magii pozwalały nawet zmienić czyjeś teraz na później.
Pani profesor szybko jednak wolała przejść do konkretnych przykładów. Spojrzała na zebraną grupkę i niby to na chybił trafił wskazała Leilenę.
- Jesteś wstydliwa? - zapytała, choć przecież dobrze wiedziała, że nie.
- Nie - dziewczyna przyznała zgodnie z prawdą, każde z obecnych widziało już ją przecież nago. I często korzystało z tej nagości.
- Świetnie - pani profesor uśmiechnęła się jak kot na widok myszy. - Zapraszam zatem do mnie. I możesz się od razu rozebrać.
Na dobrą sprawę, Lei właśnie na to liczyła. Zbliżyła się do Aithe i jednym ruchem zdjęła z siebie sukienkę, zaraz po niej zsunęła ze stóp sandałki, a na koniec majteczki z pupy, wypinając się do klasy podczas tej czynności, a nauczycielce patrząc w oczy..
- Już - zameldowała, odkładając ubranie na jedno z krzeseł.
- Godna podziwu odwaga - pogratulowała nauczycielka. Lei czuła na sobie spojrzenia kolegów i koleżanek… oprócz aep Sinn, która jako jedyna pozostawała niewzruszona na jej wdzięki. - Jesteś bardzo zgrabna - pochwaliła Aithe, sama przebiegając wzrokiem po szczupłym ciele uczennicy. - Ale żebym coś mogła zaprezentować, musiałabyś powiedzieć co mam w tobie zmienić do końca zajęć.
- Mogłabym przestać być taka szczupła i mieć duże piersi, czy ma pani na myśli coś mniejszego? - zasugerowała z uśmiechem dziewczyna, sama nie odrywając spojrzenia od nowego wyglądu nauczycielki.
- Och nie, mam na myśli dać ci możliwość puścić wodze wyobraźni - zachęciła blondwłosa. - Duży biust to nic skomplikowanego - mrugnęła, sama gładząc się po biuście.
- W takim razie chciałabym mieć znacznie więcej ciałka i może być innej rasy? - zasugerowała uczennica.
- Pewnie, że może - pokiwała głową. - Czyli duże piersi, krągłe biodra, a to wszystko ma być… no właśnie, jakie? Elfie?
- Nie pasuje taka figura do elfów. Mogę być niziołką? - zastanawiała się na głos rudowłosa, nie chcąc przesadzić, ale mając ochotę sprawdzić jak to jest być wielkości Lily.
- Transmutacja potrafi wiele. Możesz być niska jak niziołek jeśli tylko chcesz. Możesz być syreną, ale tutaj nie ma do tego dobrych warunków - wzruszyła ramionami. - To na co się decydujesz?
- Na niziołkę z dużą ilością ciałka - zdecydowała szybko.
- Wedle życzenia.
Tantrystka skupiła się na zaklęciu. Potrzebowałą do niego kokonu motyla, który ostrożnie trzymała na dłoni wypowiadając kolejne magiczne formuły. W końcu przyłożyła kokon do czoła Lei i ta natychmiast poczuła, jak się zmienia. Odczucie było nie do pomylenia z czymkolwiek innym, szczególnie gdy rudowłosa dość regularnie sama korzystała ze słabszych przejawów takiej magii. Zaczęła maleć i rosnąć jednocześnie. Nabierała bardziej zaokrąglonych, kuszących kształtów, a jednocześnie robiła się przy nauczycielce bardzo niziutka.
- Ha, teraz nawet ja mogę patrzeć na ciebie z góry - zaśmiała się ze swojego miejsca Lily.
Leilena zadarła głowę do góry i jednocześnie wzięła w dłonie duże piersi.
- Oh, ale wszystko jest teraz wieelkie! - zaśmiała się.
- A ja tam myślę, że niektóre rzeczy są malutkie. I ciasne - rzucił zaczepnie Umbero. Aithe, przynajmniej na razie, nie reagowała na uczniowskie żarciki.
- Byłoby rozkosznie spróbować - dziewczyna popatrzyła wprost na olbrzymiego obecnie dla niej mężczyznę.
- I już macie pretekst, by się pilnie uczyć na moich zajęciach - ogłosiła Aithe. - Polimorfia, którą zastosowałam pozwala zmienić tylko ciało, ale jej silniejsze wersje jednocześnie mogą zmienić ubrania. Do tego jednak brakuje wam na razie doświadczenia, więc im szybciej się przyzwyczaicie do nagości, tym lepiej - stwierdziła wprost kobieta. - I jak ci się podoba? - spytała Lei.
- Bardzo. Na pewno będę się bardzo pilnie uczyć, aby umieć w przyszłości to wszystko - zapewniła zupełnie szczerze, stojąc jako lekko puszysta niziołka, zupełnie nago i zupełnie bez wstydu. Za to z podnieceniem. Przez klasą i nauczycielką.
- No to wracaj na miejsce. A na koniec zajęć przemienię cię z powrotem.
Reszta wykładu skupiała się głównie na wymienianiu przeróżnych komponentów, które pozwalały skupić magię potrzebną do zmiany ciała. Siri z kolegami trochę się przy tym nudzili, bo w końcu oni już to mieli dawno spisane i kupione, ale przynajmniej mogli sobie pozerkać na filigranową wersję Leileny. Lily zaś miała bardzo duże problemy, by nie chichotać na widok przyjaciółki.
Zabawa faktycznie skończyła się gdy zajęcia dobiegły końca i transmuterka przywróciła Lei pierwotną formę.
- Wzorowe zachowanie - szepnęła przy tym. - Sii znacznie bardziej marudziła przy swoim pierwszym razie.
- Teraz nie zauważyłam, aby marudziła w takich momentach - uśmiechnęła się Lei. - Może stała się chłopcem wtedy, hm.
- Może ci sama opowie? - zasugerowała nauczycielka, kończąc rozmowę i puszczając rudowłosą na korytarz, po tym jak już się ubrała. Czekała tam na nią roześmiana Lily.
- I jak to było, co? Przejść się w moich bucikach?
- Podobało mi się. Dlatego właśnie chcę wybrać tę szkołę jako swoją główną - przyznała. - O ile my mamy taki wybór w ogóle.
- No, czego się będziesz uczyć najpilniej, to będzie twoja główna szkoła, nie? - wysunęłą przypuszczenie gnomka.
- Być może. Zobaczymy - westchnęła wyraźnie rozmarzona rudowłosa.

Po przerwie obiadowej, w trakcie której uczniowie wymieniali się historyjkami ze swoich wakacyjnych przygód (czy też raczej zostali zarzuceni wyolbrzymionami dokonaniami Aldena i Umbero na ich awanturniczym szlaku), przyszła kolej na lekcję u Blesseda. Miała się ona odbyć w dobrze znanej Leilenie sali - tej, w której uczestniczyła w przyzwaniu Nessaliny. Danillo nie miał jednak zamiaru przywoływać demonów. Trzymał jednak w pogotowiu tacę owoców i jakieś paciorki.
Wykład dotyczył istot, które w naturalny sposób czerpią swe witalne siły z seksu. Satyry i wróżki składały się na główny trzon lekcji. Ci pierwsi, jurni i zawsze chętni do cielesnych igraszek, byli w wielu krainach synonimem chuci. Te drugie z kolei słynęły ze swego pyłku, który był potężnym afrodyzjakiem.
- Studiując swoje naturalne zdolności możecie się wiele nauczyć od takich stworzeń. A magia pozwala je przyzwać. Należy jednak pamiętać, że to inteligentne, niezależne istoty i takie nagłe porwanie wcale nie musi się im spodobać - zastrzegł. - Dobrze więc mieć przy sobie coś, czym można je udobruchać. Wielu satyrów ma słabość do wina, a wiele wróżek, do błyskotek.
Po takim wyjaśnieniu mężczyzna zaczął czarować i wkrótce na środku wyrysowanego kręgu pojawiła się malutka, skrzydlata istotka.



Zupełnie zdezorientowana trzepotała skrzydełkami i rozglądała się na wszystkie strony.
- Najmocniej przepraszam, że oderwałem cię od twoich spraw, pani - odezwał się do niej Blessed, skupiając tym samym jej uwagę na sobie. - Zaraz odeślę cię w twoje strony i to wcale nie z pustymi rękami - obiecał, wsuwając do kręgu misę owoców i paciorki. Został za to wynagrodzony ugryzieniem malutkich zębów w palec.
Leilena powstrzymała chichot. Nie miała aspiracji do przywoływania, jakoś na razie obserwowane próby kończyły się… różnie. Wolała kogoś przemienić w taką istotę niż przyzwać ją ze wszystkimi jej wadami. Mimo to obserwowała z zainteresowaniem, podziwiając niezwykłą istotę. Ta piekliła się, wygrażała piąstką i głosem tak cichym, że aż niesłyszalnym… cóż, raczej nie prawiła nauczycielowi komplementów. W końcu zrezygnowany Danillo odesłał ją, widząc że do żadnej współpracy z wróżką nie dojdzie.
- Jak to mawia mistrz Meleghost, nie wszystko można rozwiązać magią - jako dobry edukator, mężczyzna próbował przekuć swą porażkę w naukę. - Przyzwane stworzenia można co prawda nagiąć do swojej woli, ale jest to nieetyczne. Lepiej spróbować się jakoś dogadać.
Ostatecznie lekcja, podczas której uczniowie mieli móc porozmawiać z magicznym stworzeniem zmieniła się w typowy wykład Blesseda i nikt nie wyszedł z niego jakoś specjalnie podekscytowany. Znudzona Siri zagadnęła Lei w drodze na kolejną lekcję.
- Ty byś pewnie wolała przyzwać satyra, co?
- Wolałabym cię w niego przemienić - sprecyzowała rudowłosa, którą prawdę mówiąc ostatecznie znudził wykład. - Dlaczego naginanie woli jest nieetyczne? Przy rozumnych istotach może, ale przecież magowie przywołują takich, co za nich walczą.
- Blessed jest w tej materii nudziarzem - mruknęła dziewczyna. - Uważa, że każdy powinien móc sam o sobie decydować. Niby słuszne podejście, ale co ja potem miałabym robić z takim przyzwanym centaurem? Karmić go sianem?
- Ja mogłabym się karmić z niego - wspomnienie o centaurze zawsze działały na Leilenę, która się zaśmiała. - W każdym razie nie przekonał mnie do tej magii przywołań.
- Z niego? A co, szynkę byś sobie uwędziła? - droczyła się po swojemu Siri.
- Skoro wielkość na dole ma końską, to zawartość na pewno też - niezrażona rudowłosa pociągnęła temat w stronę kompletnie wyuzdanych fantazji, które miała w głowie.
- Ach, czyli takie bezeceństwa ci w głowie? Kto by pomyślał? W takiej niewinnej, rudej główce - zaśmiała się ciemnoskóra.
- Aha, jakieś zaklęcie wymazało ci pamięć choćby z minionych wakacji - parsknęła dziewczyna. - I podmieniło mnie na niewinną.
- Chyba masz rację. Ale przecież nie dałabyś rady takiej wielkiej pale. Bo niby jakbyś ją pieściła?
- Ćwiczę swoje ciało i robię się dzięki temu coraz bardziej elastyczna - Lei miała na wszystko odpowiedź. - A gdzie nie daję rady, to wspomagam się magią.
- Wierzę na słowo… - Siri jednak się zawahała. - Wiesz co? Wcale nie muszę wierzyć na słowo, bo jednak przypomniałam sobie wakacje - uśmiechnęła się szeroko.
- No widzisz, nie doceniasz mojej szalonej osobowości - klepnęła koleżankę w tyłek.

Zajęcia u Meleghosta były zwyczajowo nudne i surowe. Jedynie kruk Matthew łypał na Leilenę jednym okiem, pewnie zastanawiając się jak wydębić od niej nowe ślimaki. Lei dobrze już wiedziała, że ptaszysko jest niepoprawnym łasuchem.

Przedostatnia lekcja była znacznie bardziej interesująca. Pani Orbrynsar była włądcza i wyniosła, już samą swoją postawą potrafiła pewnie złamać niejedną wolę, nie potrzebując do tego jakichkolwiek zaklęć. Podobnie jak aep Norlynn była klasycznie szkoloną czarodziejką a nie tantrystką i panna Mongle nie mogła się nie zastanwiać czy za jej pojawieniem się w Akademii nie stały jakieś seksualne dewiacje.
Swoje zajęcia zaczęła od wygłoszenia dość lekceważącej opinii o magicznych błyskawicach i ognistych kulach, stwierdzając wprost że taka przemoc nie przystoi do kogoś, kto włada Sztuką. Głupców można oszukać prostymi sztuczkami, jak to stwierdziła, a tych silnych nagiąć do swojej woli. Myśl włada istotą, kontrolując zatem myśl, można kontrolować każdego.
Selunarra szybko też zaznaczyła, że nie będzie tolerować lenistwa ani oszustw, każdy taki przypadek miała zamiar karać z całą surowością. Pierwsze iluzje pokazała od niechcenia, jako zwykłą demonstrację tematu. Z większym temperamentem odezwała się dopiero do Siri.
- Siri, na środek - wywołała Halruaankę, która w nietypowy dla siebie sposób spięła się cała nim wykonała polecenie. - Czas sprawdzić, czy ćwiczyłaś podczas przerwy.
Pani profesor wyjęła zza pulpitu jakiś obcięty, zasuszony, zwierzęcy język i posmarowała go jakąś ciągnącą się substancją, błyskawicznie przy tym wypowiadając przy tym magiczne słowa. Trzymany organ rozsypał się w mgnieniu oka w pył, którym Orbrynsar dmuchnęła ciemnoskórej w twarz.
- A teraz rozbieraj się zanim się cała upocisz w tym upale - nauczycielka nakazała jakby nigdy nic.
Siri zamarła. Ręce jej zadrżały i zaczęły się unosić, palce niezgrabnie składały się do rozwiązania rzemyków... aż nagle dziewczyna potrząsnęła głową i odskoczyła w tył niczym rażona elektyrcznym czarem Lei.
- Nie! - oznajmiła podniesionym głosem. - Nie zrobię tego - dodała już ciszej.
Selunarra postukała palcami o swe biodro i cmoknęła niezadowolona nim się odezwała.
- Choć raz się nie leniłaś. Ale nie myśl, że spuszczę się z haka - powiodła spojrzeniem po sali. - Ktoś jeszcze chce spróbować oprzeć się jakiemuś urokowi? Może nawet nie zażyczę sobie niczego strasznego?
Sposób bycia, w połączeniu z wyglądem i rodzajem magii jaki praktykowała, szybko spodobał się Leilenie. Co gorsza, poczuła mimowolne podniecenie słuchając wykładu. Rudowłosa co prawda nie znała się na iluzjach, ale uroki zdecydowanie się jej podobały. Szczególnie, gdy ich ofiara nie była w pełni ich świadoma. Może właśnie dlatego wystąpiła naprzód, już nie po raz pierwszy tego dnia sama garnąc się do spróbowania czegoś nowego.
Nauczycielka wyglądała na szczerze zdziwioną. Nie mniej, niż Lily czy Connor, którzy chyba uznali, że ich koleżanka oszalała. Pani profesor szybko jednak się otrząsnęła i już nie marnując więcej czasu powtórzyła czar, którego poprzednim celem była murzynka. Inny język, ta sama maź, słowa, które musiały być takie same, nawet jeżeli Leilena ich nie rozumiała. Puf, pyłek wwiercił się w nozdrza rudowłosej a do uszu dotarło polecenie.
- Bądź tak miła i wymasuj mi stopy - nakazała Orbrynsar, siadając na stole i wyciągając w kierunku rudowłosej odziane w sandały stopy. A Lei… wcale nie czuła przymusu, by spełnić to polecenie. Owszem, odczuła zaklęcie, które na chwilę zamgliło jej umysł, ale uczucie minęło równie szybko jak się pojawiło.
- Niestety regulamin zabrania, abym mogła się panią zająć - powiedziała cicho, z delikatnym uśmiechem na ustach.
- Jakich upartych uczniów mi tutaj przysyłają - westchnęła ciężko bladoskóra. - A w którym to punkcie regulamin zabrania masowania stóp?
- Od tego punktu łatwo byłoby ulec, a przecież nie możemy do tego dopuścić. Według regulaminu - Lei się lekko zająknęła, ale odpowiedziała nauczycielce.
- No dobrze, dobrze. Siadaj - machnęła reką w stronę miejsca Lei. - Piątka za siłę woli, czy co tam chcesz - słowa Selunarry były opryskliwe, ale panna Mongle dostrzegła w jej oczach iskrę uznania.
Do końca zajęć nauczycielka tłumaczyła teorię wpływania na umysły a także (w dużych skrótach i ogólnikach) techniki, którymi można było się przed czymś takim bronić, choć naturalnie najlepszą obroną była odpowiednio wcześniej przygotowana magia.

W drodze na ostatni wykład dnia, Lily nie mogła wyjść ze zdziwienia, że jej przyjaciółka z własnej woli zaryzykowała stać się ofiarą.
- Ty to lubisz dreszczyk niebezpieczeństwa - stwierdziła.
- Powiedziała ta, która chce ciskać kulami ognia - odcięła się rudowłosa. - Najwyżej bym wylizała jej stopy, były bardzo piękne.
- Ale ona prosiła tylko o masaż - przypomniała gnomka.
- Wiesz, że lubię przesadzać w takich chwilach, jakbym była zauroczona to pewnie jeszcze dalej bym się posunęła - wzruszyła ramionami Lei i zachichotała.
- Jakbyś była zauroczona - wtrąciła Siri - to zrobiłabyś tylko to, na co by ci pozwoliła.
- No dobrze, nie wiem jak to jest być magicznie zauroczona - przyznała dziewczyna. - Ale wasze ciałka zauraczają mnie zawsze.
- Nie pogardzę komplementem - uśmiechnęła się Lily.

Finałem dnia nauki była lekcja samej rektorki. Rudowłosa piękność oparła się leniwie o pulpit, podciągając w górę odsłoniętą przez wycięcie sukni nogę i opowiadała nie o jakiejkolwiek szkole magii, ale o cechach charakterystycznych dla tantrystów. Często nie wystarczyła im nauka, jak czarodziejom. Potrzebowali też jakiegoś sposobu, by nie dać się pochłonąć swoim własnym żądzom. Istniały w zasadzie dwie ścieżki, które pozwalały się tantrystom skupić. Jedni uciekali w wir nauki - studiowanie, prowadzenie badań i magiczne eksperymenty pozwalały na rozwój umysłowy, a ten na opanowanie cielesnych instynktów. Druga ścieżka skupiała się na ciele - ćwiczeniach fizycznych, które co do swego celu przypominały trochę to, czemu oddawali się mnisi w religijnych klasztorach. Zrozumienie i zapanowanie nad swym ciałem pozwalało żyć w harmonii ze swymi potrzebami.
Lei nie była pewna jak się w to wpisywała, gdy jej moc napędzał demoniczny pakt. Coś jednak podpowiadało jej, żeby lepiej o to nie pytała. Słuchała uważnie. Nie miała pojęcia w co mogłaby pójść - ćwiczenia wydawały się stratą czasu, kiedy tyle poświęcała na seksualną aktywność. Bardziej w naukę, dzięki temu była szansa, że rozwinie bardziej swoje umiejętności władania magią. I wcale nie miała nic przeciwko uleganiu swoim żądzom.
Po opowiedzeniu o podstawach, lady Aurora napomknęła o jeszcze paru innych tajnikach tantrycznej magii, które jej podopieczni będą mogli w przyszłości zgłębić. Nic nie było dla Lei zaskoczeniem, sporo bowiem zdążyła się dowiedzieć od starszej koleżanki. Niemniej tantryści posiadali swoją własną wersję rytualnej magii, która potrafiła bezpośrednio przekuć seksualne wyzwolenie w czar. Mogli też wykorzystywać zgromadzoną energię do czegoś innego, niż magia - mogli bezpośrednio wpływać nią na wydajność swego ciała. Stać się bardziej elastyczni, silni czy (dla tych wyjątkowo zapatrzonych w siebie) atrakcyjni. I tak, uchylając rąbka tajemnicy, ale nie wchodząc w szczegóły, rektorka pożegnała swoich uczniów.
Plan zajęć nie zakładał codziennie nauki wszystkiego. W jedne dni wykłady prowadziło paru nauczycieli, w inne kolejni, tak by studenckie gremium nie było przeładowane materiałem. Na nudę się jednak nie zapowiadało. Lei cieszyła się z tego, że nie wszystko na raz. Trochę dużo byłoby do zapamiętania, a nauka to jednych, to drugich zaklęć zakręciłaby w głowie. Mimo to zapatrywała się na ten semestr jeszcze lepiej niż na poprzedni. Tyle nowości! Wiedziała też, że część przedmiotów potraktuje po macoszemu, a do innych przyłoży się o wiele bardziej.
 
Lady jest offline