Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-11-2019, 08:41   #11
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Brunetka znalazła się w labiryncie. Natychmiast wyczuła obecność innych tworów Żmija. Labirynt miał gładkie marmurowe ściany i ciągnął się od kolumny do kolumny. Każda kolumna oznaczała skrzyżowanie.

Po kilku minutach marszu zauważyła jedną ze ścian pulsującą czerwonym światłem. Smród Żmija był za nią tak duży, że nawet bez komentarza Zmory zorientowałby się cóż oznaczał
„Labirynt łączy się z Czarną Spiralą”
"Cholera jasna"

Jak się przywołuje byki?
Taś taś? Cip cip?

Wrona rozglądnęła się wokół za znakami pobytu Minotaura.
Skradając się ruszyła dalej jak najdalej trzymając sië od pulsującej ściany.

Kierunek wydawał się słuszny. Logicznym było, że Minotaur będzie ukrywać się wewnątrz labiryntu. Jednak droga nie była usłana różami. Na kolejnym skrzyżowaniu zobaczyła grupę stworzeń przypominających coś z tego co Height przywołał na cmentarzu. Cztery stwory.

„Przyjmij formę bojową. Musimy się przebić”
"Uważaj na fasolę!"

Żeńka nie miała czasu na zabawę. Zaczęła już biec gdy przemieniała się w wielką czarną bestię. Chciała wykorzystać zaskoczenie i rozprawić się z duchami jak najszybciej.

Całe jej ciało splatało się ze zmorą. Z futra sterczały czarne kolce. Szpony pokrywała czerń, a ich długość była niemal dwukrotnie większa niż wilkołaczka to zapamiętała. Rozszarpanie czterech stworów zajęło mniej niż półtorej minuty. Jednak był to dopiero początek labiryntu.

Wybierając kolejne skręty na skrzyżowaniach natknęły się jeszcze na cztery takie grupy. W najliczniejszej było aż siedem istot. W końcu jednak dotarła do ogromnego pomieszczenia. Dach znajdował się jakieś sześć metrów nad głową Crino. A na środku okręgu, którego średnica miała kilkadziesiąt metrów stało muskularne ciało z głową byka. Na ramionach miał sporej wielkości topór.
Żenia wróciła do postaci pozwalającej na używanie słów:

- Minotaurze… - Żenia obserwowała totem uważnie - bądź pozdrowiony. Przybywam wprost od Smoka by prosić o pomoc.
- Rzadko miewam tutaj odwiedziny - byk przemówił i opuścił topór. Gdy ten uderzył w posadzkę to wzbił tuman kurzu. - Jaką pomoc?

- Tkaczka oszalała. Pęta Zasłonę odcinając totemy od swych dzieci. Morduje ich na skalę masową. Maszyna jej wcielenie została Celestialem. Apokalipsa w pełni. Potrzeba pomocy od wszystkich totemów. Smok poradził by Ciebie dopytać o Dzikuna. Z jego pomocą można byłoby wprowadzić zamieszanie gdy garou będą przeprowadzać kontrofensywę.

Minotaur był ogromny. Im bliżej go stała, tym bardziej dochodziła do wniosku, że jego topór może ją rozdzielić na dwoje bez problemu. Chociaż sam człowiek-byk wydawał się powolny. Przyklęknął przed nią i przechylił z ukosa łeb.

- Nie rozmawiasz często z duchami. - stwierdził bardziej niż spytał - i nie wiesz o nich wiele. Chcesz spotkać Dzikuna? Nigdy go nie spotkasz. To on musi chcieć spotkać ciebie. Ale jeżeli udasz się do Caernu Wielkiej Wizji i tam zaczniesz medytować, to jest szansa, że go spotkasz. Pod warunkiem, że spotkać go nie będziesz chcieć.
W końcu przysiadł i jego głowa była na wysokości dziewczyny.

- Medytować… - Żenia skrzywiła się lekko - … medytacje idą mi dość kiepsko od jakiegoś czasu.
Żenia oglądała mutanta z bliska. Po Smoku jednak mało który duch robił wrażenie. Zawyżona poprzeczka? Mimo przez chwilę zastanawiała się, czy łeb byka ściąga się tak samo jak głowy tych wszystkich misiów, dinusiów i innych przebieranek. I czy pod spodem znajduje się tylko czaszka czy może jakaś bardziej ludzka twarz? Przypomniał się jej moment próby częściowej zmiany w lesie kilka miesięcy temu.

- Tym lepiej, że nie umiesz medytować. Dzikuna nigdy nie znajdzie ktoś kto go szuka. Nigdy. Dzikuna nie znajdzie też człowiek. Ale to chyba nie jest problem dla ciebie. Tylko to to - pokazał palcem na coś jakby na ramieniu Żenii - to może go zniechęcić.

“Gbur” - rozbrzmiała zmora w umyśle dziewczyny.

- Dobrze. Nie szukać. Być w wilku. Caern Wielkiej Wizji. Minotaurze a wiesz czym jest Bktho? - Żenia uśmiechnęła się lekko. Smok nie chciał powiedzieć. Może Byk powie?

- Nie wiem. Wygląda mi na celestiala obdartego z majestatu. I ze wspomnień - byk wydmuchał powietrze nosem i zdawał się zaśmiać.

- Ummmm… - Żenia zamrugała próbując usilnie zrozumieć. Żałowała bardzo, że nie ma tu z nią Czarnego. Albo chociaż zwykłego szamana. - Aaa to się da jakoś naprawić? - uniosła lekko brew.

- Nie mam pojęcia. Nie jestem i nigdy nie byłem szamanem. A nie zyskuje siły od czegoś? - podpytywał ją z miną zaciekawionego byka.

- Zyskuje. Ode mnie. I od zżerania mocnych zmór i duchów.

Żenia przyjacielsko szturchnęła Nachajkę.

- A ten caern gdzie jest, Byku? I co zrobisz? Wesprzesz nas?
- Tak. Wesprę. Ślij do mnie me dzieci. Będę ich uczył walki - podniósł się wspierajac na swoim wielkim toporze.
- Będę ich uczył czego zechcą. Jeśli tylko starczy im sił. Ciebie też mogę nauczać. Przeszłaś labirynt. Zasługujesz. A Caern jest w południowej europie. Na wyspie nietykanej ludzką stopą od dekad. Na morzu egejskim.

“Ja pierdziu… szacun dla szamanów. Południowa Europa, Morze Egejskie, wyspa nietykana ludzką stopą.”

“E tam, chodzi o to, żeby pokazać jacy szamani są niezastąpieni. Na moje to ściema. Co na morzu egejskim może być z dala od turystów? Co?” - próbowała ją pocieszyć Bk’tho.

Żenia rwała włosy z głowy w myślach. Fizycznie nabrała powietrza w płuca.

“A bo ja wiem? Nie jestem Google maps”.

- Rozmawiasz z nią? - wypalił nagle Minotaur, przerywając dyskusję ‘dziewczyn’ - Jest świadoma? Myślałem, że ją zezwierzęcili.

- A kto? - odpaliła Szukacza Żeńka, przytakując Minotaurowi w odpowiedzi ruchem głowy - I czemu? To normalne dla celestiali?

- Celestiale to straszne paskudztwo. Chyba nic gorszego się nie może zdarzyć. Lubią pastwić się nad swoimi. Taki Prometeusz dajmy na to… dał ludziom ogień, a dostał w nagrodę przykucie do skały i orła, który mu wyżerał wątrobę.

- Czyli Bktho coś przeskrobała i dostała w rzyć. No to powiem Ci Byku, że to tak działa nie tylko u Celestiali… - Żenia pokręciła głową - A kto by mógł wiedzieć co? Ty zdajesz się całkiem obeznany z celestialami.

‘On też jest takim? No skądś się wziął taki miks...zezwierzęcenie.”

- Jestem dzieckiem celestiala. To dość, żeby ich nie znosić. A czy coś przeskrobała? Nie wiem. Widzisz… widzę ją tu jak światło pochodni. I to takie, które może przyćmić moją moc. Byłaś kiedyś sam na sam z czymś, co mogłoby cię zabić bez najmniejszego trudu? Tak czuję się przy tej Bykto - miał wyraźny problem z wypowiedzeniem jej imienia.

‘Bktho… jesteś kagankiem oświaty!”

- Czyli jest mega niebezpieczna i dlatego ją … no… usunęli.

“Widzisz? Mogłoby pomóc to całe oczyszczanie. Toś się uparła.”
“Albo mogliby mnie zredukować do poziomu kurczaka”
“Kurczaka już ty zostaw w spokoju. Raz zeżarłaś i zamknęli caern.”

- Byku… Smok wspomniał o jeszcze jednej opcji. Udaniu się do Otchłani i pomówienia z Kronosem. Wiesz coś na jego temat?

Żeńka nie widziała niczego złego w zdobyciu dodatkowych informacji. Byk zaś zdawał się cieszyć towarzystwem. Przynajmniej na razie.
- Cóż, dziadek jest niebezpieczny. Bardzo niebezpieczny. Ale zaślepiony zemstą. Został strącony w otchłań przez swego syna. I teraz chciałby się go pozbyć. I chyba to napędza każdy jego dzień egzystencji - Minotaur podrapał się pod brodą. Ludzka dłoń choć wielka wyglądała obco przy byczym pysku.

- A może… wiesz jak się do niego dostać? Albo może chciałbyś go odwiedzić? - Żenia miała niewinną minę ale oczy urosły jej do wielkości talerzy. Gdyby nie była wilkołaczką, byłaby wcieleniem Kota ze Shreka.

- Musisz albo znaleźć kogoś doskonale znającego się na Umbrze, kto dotarłby do dna otchłani, albo pogadać z Dziadkiem Gromem - Minotaur wstał i zarzucił sobie topór za szyję, gdzie pochwycił go dłońmi po obu stronach swoich szerokich ramion - Chcesz się czegoś nauczyć, czy wolisz gadać?

- Chcę się nauczyć. - szybciutko rzuciła Wrona - Byku… a jeszcze jedno. Mogę powiedzieć Kronosowi, że nam patronujesz i że mnie przysyłasz?

Dziadek, wnuczek - Żenia osobiście miała doskonałe relacje rodzinne, a jak mówił Włoch nie ma to jak familia. Cóż mogłoby pójść nie tak po takiej rekomendacji?

- Nie wiem jak zareaguje, jeżeli powiesz mu, że wam patronuje. Możesz sobie napytać biedy. Ale powiesz prawdę, więc ja się jej nie wyprę.

Minotaur zdawał się dość honorowym duchem. Co średnio pasowało do patronatu nad plemieniem oszustów, którzy kradli skóry wilkołakom, żeby odprawiać świętokradczy rytuał.
Nie mówiąc już o ragabashach…

- Nie wiem jak zareaguje na wiadomość, że przysyła mnie Smok. Chyba może być tylko gorzej. To co? Bijemy się? Tylko uważaj na brzuch.

- A mam cię uczyć walki? Zdajesz się dość silna. Myślałem, że oczekujesz darów… Widzisz, dziad został strącony gdy ludzie nie byli zbyt rozwinięci. Pewnie nie zrozumie ani jednego twojego słowa. Może warto te niedociągnięcia poprawić? - powiedział Minotaur.

- Chętnie. - Żenia zgodziła się z nutką oburzenia - A czy wyprawa do Kronosa wpłynie na fa… na dziecko? Możesz nauczyć mnie czegoś co go ochroni przed… - w zasadzie Wrona nie wiedziała przed czym.

- Dziadek lubi dzieci. Podobno zjadł ich setkę, zanim stary go strącił - odpowiedział nie zdając sobie sprawy z powagi sytuacji. Swoją drogą dziwne, że nie wyczułem, że jesteś w ciąży. Ta twoja latarnia musiała je osłonić. Może je najpierw urodzisz zanim pójdziesz do Kronosa? - zapytał Minotaur, jakby naprawdę nie wiedział ile trwa ciąża i jak wygląda sytuacja poza jego Labiryntem.

- Byku… nie ma na to czasu. Umbra jest odcinana przez Maszynę. Za niedługo nie będzie możliwe w ogóle komunikowanie się z tobą. Smok leży osłabiony przez wpływy Tkaczki. Z Drugiej strony zasłony trwa wojna. To kwestia dni. A nie miesięcy. Nie mam czasu medytować, ale nie medytować… - Żenia posmutniała - szukając Dzikuna ale go nie szukając. Naucz mnie porozumiewać się z dziadkiem, ruszę do Otchłani i spróbuję to jakoś wszystko… nie wiem… odkręcić.

Byczy łeb skinął. Topór w dłoniach zawirował i wbił się w bruk posadzki labiryntu. Echo uderzenia rozeszło się odbijając się od ścian. Pochwycił jej głowę w swoją dłoń. W zasadzie, to opierała się na dwóch jego palcach, a reszta dłoni opadała na plecy. Przyłożył swoje bycze czoło do jej głowy.

Przez moment zabolało.

Ale po chwili już czuła… czuła, że zna język duchów. Czuła to… wspominała małe stwory, które rozszarpała w drodze do minotaura. Ich zwierzęce jęki teraz zdały się sensowne. Wołały o pomoc. Próbowały koordynować obronę. Błagały o litość…

“A może go zjemy? Zobaczmy co możemy zyskać?”
Nagle przedarło się między obrazami przedzierajacymi się przez umysł Żenii.
“Co ty masz z tym zjadaniem… jak zjesz totem Łatołaków to będzie trochę kicha, nie? Kronosowi co powiem? Hej, Tytanie, zjadłam twojego wnusia”?

“A może doceni? Słyszałaś… lubi zjadać dzieci. Jeżeli lecimy w przeszłość, to po co im totem? Przecież to my będziemy ratować świat.”

Żenia mogła dać głowę, że czuje jak zmora się drapie po czole i zastanawia przed kolejnym zdaniem.

“A może Kleszcz nadal chciałby ich przejąć? To chodliwy zasób jest.”

“Bkhto… może przez żarłoczność się przejechałaś?”

“Jakby tobie ktoś powiedział, że jesteś równa Bogom, jeśli tylko dobrze się najesz… to serio zostawiłabyś najbliższą pizzerię w spokoju?”
Tym razem Zmora pozwoliła sobie na luźniejszy ton.

‘Nie wiem. Nigdy mi nikt nie powiedział, że jestem równa bogom.”
Odcięła się Żeńka próbując odepchnąć od siebie wyrzuty sumienia.

- Byku… twój labirynt… - zamrugała mając przed oczami chrapy Totemu - jest blisko Spirali. Wiesz o tym?
- Wiem. Od wielu tygodni przychodzą do mnie jedynie Tancerze Czarnej Spirali. Zastanawiałem się cóż się stało. Jednak przychodzą nie walczyć, a po wiedzę. Jak ty. Uczyłem ich rytuału. - Odsunął swój łeb od czoła dziewczyny i wpatrywał się z ciekawością.

- To niedobrze. - Żenia zmartwiła się wyraźnie - Rozważasz zostanie ich totemem? - Żenia posmutniała jeszcze bardziej, wpatrując się w twarz pół-boga. - Zostawisz nas?

- Oczywiście, że was nie zostawię. Jestem totemem tych, którzy noszą nie swoją skórę. Nie ważne kim byli wcześniej. Tylko teraz nowi przechodzą głównie przez Czarną Spiralę - podsumował, wyraźnie nie widząc nic złego w aktualnym stanie rzeczy.

- To znaczy, że pomagasz Żmijowi? - cały ten bałagan z totemami i duchami wprawiał dziewczynę w zawrót głowy. - Bo skoro przechodzą przez Spiralę to znaczy, że my już nie możemy dojść do ciebie. A to znaczy, że rośnia armia Żmija, a Gai nie… - tłumaczyła cierpliwie Bykowi.

Totem wciągnął powietrze z dźwiękiem jakby chrapnięcia. Podrapał się dłonią po żuchwie. Przechylił się druga ręką dotykajać lewego rogu, a potem tą samą ręką zaczął drapać się po szyi.
- A to duży problem? - Jego oczy zapłonęły zielenią zupełnie jak u smoka zanim przemawiał przez niego gniew.

- Nie wiem czy duży. Ale oznacza tyle, że Gajanie już i tak osłabieni, nie mają jak i kogo rekrutować. Jeśli Tancerze Spirali na chwilę obecną nie są na celowniku Tkaczki, a Gajanie tak to za chwilę spora liczba twoich dzieci nie będzie żyć. Bez wsparcia Gajan, na celowniku Tkaczki i bez kontaktu z Tobą. Trochę kicha… nie uważasz?
- Nic nie poradzę na to, że ściany Labiryntu się zapadły - powiedział spuszczając głowę. - Widać tak musi być - jego oczy płonęły coraz mocniej.

- Aha. - Żenia zaczynała się irytować - To przekażę dalej Twoje słowa i decyzję. Skoro tak musi być.
- Ty tu przyszłaś. Dlaczego inni nie mieliby móc? - niemal warknął pytając Minotaur.

- Bo użyłam fetyszu, który podarował nam Kleszcz jeszcze za czasów Samsona. Kleszcz chciał przejąć pozycję totemu łatołaków i obsypywał watahę Sępów darami. Nie każdy ma dostęp do tego samego fetyszu. A dzięki działaniom Tkaczki zasłona jest coraz grubsza i dostęp do ciebie jest bardzo trudny bez dodatkowych zabawek. No chyba, że zna się drogę na skróty…czyli Spiralę.

- No to dlaczego nie chodzicie przez Czarną Spiralę? - na pysku byka pojawiło się coś, co Żenia mogła wziąć za drwinę.

“Przemyślałaś już czy go zeżremy?”
“Ja pi…”

- Bo nie każdy z nas chce oszaleć i służyć Żmijowi. A teraz… i tak będzie ciężko skoro wygląda na to, że nasz totem mu służy. No nic… w świetle nadchodzącej rozpierdówy może to faktycznie małe piwo…

“Ale zaczynam rozumieć Kronosa…”
“Chociaż udko…”

Po tych słowach Żenia niemal mimowolnie spojrzała na nogę Minotaura. Wysoko wiązane sandały i przepaska na biodra w stylu greckich wojowników odsłaniały umięśnioną kończynę, która swoją wielkością dorównywała brunetce.

“ A bierz…”
Żenia nostalgicznie się poddała…
Szpony nagle zaczęły się rozrastać. Minotaur nie był kompletnym idiotą. Wiedział cóż się szykuje. Warknął, a całe jego ciało okryła złota zbroja. Atak szponami ślizgnął się po pancerzu. Półbyk wykonał przewrót i złapał wbity w posadzkę topór. Ale i to nie wystarczyło. Sonia Konietzko była biernym obserwatorem. Choć to jej potężne szpony wyprowadzały kolejne ataki. Raz poczuła jak topór rozorał jej twarz. I chyba to przebrało miarę. Kolejne dwa ciosy rozerwały pancerz osłaniający potężny tors Minotaura. Szerokie szpony wbiły się od dołu w szyję mitycznego potwora. Raz. Drugi. Trzeci. A potem ruszyła szczęka. Choć topór wbił się głęboko i z każdym kęsem czuła ból, to rozlewała się w niej niesamowita przyjemność. Znane uczucie.


Labirynt rozpadł się.
Świat wokół zapłonął.

Ale ów ogień był przyjemny. Nie spalał, lecz ogrzewał. Euforia wylewała się z ciała brunetki. Postrzeganie zmysłów całkowicie zniknęło. Osiągnęła dziwną równowagę. Przez moment była wszechświatem.

[MEDIA]http://giphygifs.s3.amazonaws.com/media/KrPF1Us6UZr32/giphy.gif[/MEDIA]

 

Ostatnio edytowane przez corax : 03-11-2019 o 08:44.
corax jest offline