Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-11-2019, 08:47   #12
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację

Gdy jej ciałem przestały targać spazmy rozkoszy, zaczęło do niej docierać, że wokół jest tylko gwieździste niebo. Wirowało. Ona sama leżała obejmując brzuch na zimnym bruku wyglądającym jakby wyrwanym z siedziby minotaura. Była naga.

Na skraju posadzki stała… Ona. Żenia Bondar, czy też Sonia Konietzko. Nikt inny, tylko ona we własnej osobie.

- No… - Wrona stęknęła unosząc się na łokciu - … to podjadłaś widzę…
- I wyładniałam - powiedziała odwracając się i wyciągając rękę w stronę dziewczyny.
- A tak. To najważniejsze. - Żeńka wsparła się mocno na podanej jej dłoni. - Co z fasolą? Nic jej nie dałaś zrobić, co?
- Wszystko w porządku. Teraz to już nic jej nie zrobią. Nie ma już Labiryntu. I zdaje się sporego kawałka Czarnej Spirali. - Zmora patrzyła na swoje odbicie. Dotknęła ramienia wilkołaczki, a na jej ciele natychmiast rozlała się zwiewna biała sukienka.
- Mam też domenę - podrapała się po głowie - ale jeszcze do końca nie wiem co z nią. Ma raczej… sporo wolnej przestrzeni.
- Odzyskałaś wspomnienia? - Żenia oglądała siebie albo swoją kopię. Zmora miała na sobie identyczną sukienkę, choć w kolorze czarnym. - Domenę? W Malfeasie?
Mina Wrony się wydłużyła w lekkim szoku.
- Nie. Chyba nie. - spojrzała w dół wychylając się z unoszącego się kawałka podłogi.
- Nie wiem gdzie. Wspomnienia… nie… ale nie wracajmy więcej do Smoka. Chodźmy już.

- Ale gdzie my jesteśmy? I co ważniejsze kiedy? - dopytywała się Żenia również się przechylając ostrożnie - A co? Na Smoka też masz chrapkę? Udko? Skrzydełko?
Zmora odwróciła się i złapała dłońmi swoje bicepsy. Do wilkołaczki dotarło na jak niepozorną kobietę wygląda w swoim ciele. Nagle fakt, że tak łatwo ją lekceważono stał się oczywisty.
- Nie.. to.. - głos Zmory lekko się załamywał. - Nie idźmy do niego, póki nie musimy, dobrze? Tylko o to proszę. - Na moment zamilkła, aż w końcu dodała: - póki co.

- Mhm - Wrona pokiwała głową. Była pewna, że Smok gdyby mógł już by je szukał.

Odwróciła się znów twarzą do swojej bliźniaczki, na jej twarzy pojawił się cień uśmiechu, a ręce z pozycji obronnej osunęły się na biodra.
- Jeżeli mierzyć czas biciem twojego serca to minęło pięć tygodni. Ale tutaj czas płynie jakoś inaczej. Wiesz… stworzyłam to jako bańkę, żeby nie zginąć po rozpadzie labiryntu… i chyba nie umiem zaimplementować czasu. Ani fizyki.

Rzuciła się za siebie spadając z wiszącego w przestrzeni kawałka skały. I zaraz po tym okazało się, że stoi na krawędzi kamienia, pod kątem dziewięćdziesięciu stopni w stosunku do swojej towarzyszki.
- Bktho!! - Żenia, która rzuciła się gwałtownie za dziewczyną, nagle przystopowała. - No nie rób mi tak więcej!!! Oszalałaś? Pięć tygodni?
Wrona aż przysiadła.
- Pięć tygodni… - ukryła twarz w dłoniach - Jak się stąd wydostaniemy? Nic nie zostało? Perła?
- Są. Wszystko jest. Perła, kompas. Tego nie zniszczył wybuch. Czy co to tam było. Są po drugiej stronie “mojej planety”.

Dla podkreślenia tych słów odwróciła się i zniknęła schodząc “pod” zawieszony w pustce kawałek podłogi.
- Ale… bez ciebie nie mogę wyjść. - głos dobiegał z drugiej strony posadzki.
- Aaaaa - Żeńka podążyła za swoim klonem. Z początku ostrożnie macając stopą a potem coraz odważniej. - To czemu mnie nie budziłaś? Co teraz umiesz? - dopytała ciekawsko - Oprócz dmuchania baniek z grawitacją inaczej?

- Nie budziłam, bo musiałam spokojnie pomyśleć. I w zasadzie nie wiem. Znaczy, myślę, że mogę istnieć poza tobą. Nie wiem jeszcze na ile w świecie materialnym. Choć nadal jesteśmy związane. W świecie duchów mogę jednocześnie być tutaj - stały obie na stercie cegieł, które były pokruszone, jakby siłą wyrwane z większej budowli. - i robić to - zamachała rękami w stronę ramion wilkołaczki. Tam niemal natychmiast pojawiły się znane jej już naramienniki z kolcami, a sukienka zaczęła zmieniać się w przylegający do ciała strój. Strój do tej pory utożsamiany z samą zmorą.
- Umiem też to wszystko co Ty. W sensie, tutaj na pewno możemy obie zmienić się w crino i wspólnie walczyć. Gdybyśmy chciały zjeść coś mocniejszego niż ten pożal się boże bękart greckiego bóstwa.

- Mało ci jeszcze? Drogi do Kronosa pewnie nie znasz? - Żeńka zbierała swój dobytek - Pięć tygodni, Bktho to bardzo długo. Szczególnie biorąc pod uwagę rozpierdówę na … no na Ziemi.
- Nie panikuj. Przecież mówiłam, że nie ogarniam jeszcze czasu. Dopiero gdy stąd wyjdziemy to będę wiedzieć ile czasu minęło. No i twoje serce też biło dość szybko. A co do drogi… wydaje mi się, że znam… ale… i tak wolałabym kogoś z nami.

- Ja też. - Żenia zatęskniła za Maksimem tak, że niemal ją zatchnęło. Co jeśli…
Nie. Odepchnęła te myśli od siebie. Wojtek też na pewno się miał dobrze. Wszyscy mieli się dobrze.
- Zabierzemy chłopaków. - stwierdziła oczywistą oczywistość.

Zmora przytuliła nagle Żenię, która odwzajemniła uścisk. Kruchość ciała Bkhto ponownie uzmysłowiła jej jak pozory mogą mylić.
- Chodźmy już.
W dotyku Bktho było coś astralnego. Coś, co pozwoliło Ognistej Wronie zrozumieć jak wielką potęgę osiągnął byt, który teraz miał jej twarz i ciało.
 

Ostatnio edytowane przez corax : 03-11-2019 o 21:09.
corax jest offline