Wątek: Hekaton
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-11-2019, 21:52   #18
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 8 - Poniedziałek wieczór

Lato; Dzień 5; pn; wieczór; restauracja “Bolero”



Jeśli ktoś, jak Eden, chciał się uczyć to Instytut był do tego odpowiednim miejscem. Zwłaszcza jak już ten ktoś miał opanowane pewne minimum wiedzy teoretycznej i praktycznej tak jak Eden albo Aymon aby mógł zrozumieć i uczestniczyć w badaniach chociaż na podstawowym poziomie.

A badania potrafiły być bardzo wciągające. Z jednej strony dało się wyczuć świetną organizację pracy. Każdy tutaj był specem w swojej dziedzinie i jak mały trybik napędzał całą machinę która zajmowała się wytwarzaniem nowych wynalazków. Nie było tutaj zbędnych osób. Jeśli ktoś był w jakimś zespole to znaczy, że był tam potrzebny. Każdy element czy ludzki, czy techniczny, czy materiałowy wydawał się być idealnie zgrany tak w czasie jak i miejscu.

Ale mimo tego panowała całkiem koleżeńska atmosfera. Taka jaką można sobie wyobrazić w jakimś klubie dyskusyjnym dla studentów. Tylko tematy były bardzo wyspecjalizowane i z wyższej półki. Ale o dziwo, czy to ze względu na obecność Blanche czy może taka tu była tradycja, nikt nie dał odczuć nowym praktykantom, że są zbędni albo, że przeszkadzają. Wręcz przeciwnie czy to w dziale kriogenicznym czy w drugiej części dnia w dziale genetycznym, wszyscy wydawali się bez oporu odpowiadać na pytania dwójki studentów. Nawet pozwalali im wykonać pewne zabiegi czy elementy eksperymentów.

Dlatego mogli sobie sprawdzić jak ekstremalnie niska temperaura działa na różne przedmioty. Jak krucha staje się stal albo jak wszystko za szybką zamarza oprócz żelu kriogenicznego który dalej zachowywał swoją półpłynność. A właśnie taki żel krążył w kapsułach kriogenicznych dbając o dostarczenie zamrożonym tkankom odpowiednich impulsów i substancji odżywczych. Jak to wyjaśniono dwójce gości akurat pracowali nad nową mieszanką która będzie lżejsza więc będzie można pakować ją w mniejsze pojemniki oraz będzie trudniej się degenerować co pozwoli na dłuższe etapy hibernacji. Projekt zleciła agencja kosmoczna którą interesowało wydłużenie lotów bez korzystania z bram. W końcu, żeby zbudować w jakimś układzie taką bramę najpierw trzeba było tam “dowiosłować” czyli dolecieć analogowo tak jak to się na początku ery podboju kosmosu latało. A te najbliższe lub najbardziej opłacalne światy już zostały skolonizowane. Zostały właśnie te odległe gdzie podróż w jedną stronę mogła trwać dziesiątki lat albo i dłużej.

O ile w kriolabie Aymon wydawał się jak w sklepie z zabawkami to Eden miała podobnie w dziale z genetyką. Ile tu się działo! Ale podobnie jak ona uległa czarowi profesjonalnej nauki w kriolabie tak młody Azjata poddał się temu urokowi w genlabie.

Tu też trafili na przyjazny zespół i wszyscy byli dla nich mili. Mogli pobawić się generatorem genów. Co prawda podstawowymi modelami mogli się bawić jako dzieci kreując różne mniej lub bardziej realne stworzenia. No ale ten symulator był prawdziwie profesjonalny. Różnił się od tych zabawkowych tak jak poręczny komputer od superkomputera zajmującego kilka pięter. Zresztą ten symulator właśnie zajmował kilka pięter. No a pomieszczeń na pewno. A wszystko po to by przerabiać petabajty danych jakie mogła nieść przyśpieszona ewolucja. By setki, tysiące i miliony zmiennych przeliczyć na setki, tysiące i miliony pokoleń danego organizmu, sprawdzając jakie wystąpią wady, schorzenia, czy ilość wad w dłuższej perspektywie nie zbanuje istnienia takiego organizmu. Albo jak się będzie sprawdzał w warunkach braku grawitacji, skrajnie wysokiej lub niskiej temperatury albo grawitacji.

Poza samym symulatorem jaki jak się okazało w slangu genetyków nazywali FEV co było jakimś chyba lokalnym żartem z którego nie do końca umieli się wytłumaczyć, dwójka nowych studentów mogła się zapoznać z ich pracą. A aktualnie zespół jaki odwiedzili zajmował się wykreowaniem symbiotycznej bakterii. Bakteria miała krążyć w obiegu człowieka i skuteczniej rozprowadzać tlen po organiźmie. Gdyby projekt zakończył się sukcesem zyskano by organizm jaki pozwalałby przezwycieżać warunki niskiego stężenia tlenu. Zwiększył by szanse przeżycia załóg jednostek kosmicznych czy podwodnych w sytuacjach niedoboru tlenu albo pomógłby skolonizować światy w jakich można by wcześniej zaczać kolonizację, wychodząc ze świata zamkniętych baz i kopuł dużo wcześniej niż obecnie.

Więc dzień uciekł dwójce nowych praktykantów zupełnie nie wiedzieć kiedy. Aż dziwne było, że to już koniec zmiany. W świecie bez okien łatwo było przegapić naturalny rytm dnia i nocy. No ale zegarki nie kłamały, zbliżał się wieczór i koniec pierwszego dnia praktyk. W jednym Eden i Aymon na pewno byli zgodni, oboje nie mogli się doczekać powrotu do Instytutu jutrzejszego poranka. Ale na dzisiaj był już koniec.

- Cieszy mnie wasz entuzjazm. Przemyślcie sobie proszę czym byście chcieli się zająć jutro. Widzę, że macie zadatki na odmienne specjalizacje. Dlatego jutro spróbujemy wam dobrać zajęcia indywidualnie. Ale to jutro. Na dzisiaj już czas wracać do domu. - Blanche z tym swoim ciepłym i przyjaznym spojrzeniem tak mniej więcej podsumowała ten pierwszy dzień. I wydawało się, że jest zadowolona ze swoich studentów tak samo jak oni z tej wycieczki.

Ich nowa manager zostawiła ich na chwilę gdy poszła do swojego biura aby się spakować. A dwójka praktykantów mogła wrócić do swoich rzeczy zdejmując z siebie przydzielone uniformy i odzyskując swoje rzeczy z depozytu. Aż dziwne było, że dało się wytrzymać cały dzień bez swojego holo. Eden odkryła, że miała “trochę” nie odebranych wiadomości. I ogólnych z You, i spamu, i standardowych powiadomień ale też od swoich żon które chyba martwiły się o nią jakby nie wiadomo co jej mieli tu robić w tym Instytucie. Michael też napisał. Że powodzenia w pierwszym dniu i by się odezwała. No, że niedziela była spoko. I jeszcze Mika jak obiecała przesłała filmik ze swojego promu desantowego. No ale to było oglądania na trochę dłużej.

- Gotowi do wyjścia? I jak wrażenia z pierwszego dnia? - Blanche do nich w tym czasie wróciła no i wzięła jedno pod jedno ramię, drugie pod drugie i słuchała wrażeń z tego pierwszego dnia. Aymon chyba znów zapomniał, że jest przecież dupkiem który ma wywalone na wszystko i wszystkich bo gadał jak nakręcony. Jak dzieciak wracający z ulubionego parku rozrywki. Blanche słuchała tego cierpliwie i z przyjemnością. Zarówno gdy wychodzili na zewnątrz a na zewnątrz była już zmierzch. Widok zapierał dech w piersiach. Dosłownie. Bo cała trójka zamilkła. Blanche pewnie widziała to już nieraz. Ale dwójka praktykantów na własne oczy miała okazję oglądać tą panoramę po raz pierwszy.

Sądząc po zegarkach był wczesny wieczór. Nawet nieboskłonie widać było resztki zmierzchu ulegającego naporowi nocy. A wraz nocą przyszedł mrok. Ale ten mrok był rozświetlany milionem świateł. Wieżowce, domy, jadłodajnie, bloki, pojazdy to wszystko dodawało swoją porcję świetlnych punkcików. Sztuczne jezioro pozwalało złapać świetny dystans do tego miejskiego molocha. Można było być w jego centrum a jednocześnie pusta tafla jeziora pozwalała jakby spojrzeć z poza miasta. Jak przez jakieś terrarium na wnętrze mrowiska i mrówki zajęte swoimi czynnościami. Do tego te wszystkie punkciki niczym gwiazdy na niebie, odbijały się w czarnej tafli jeziora.

- Ja swojego pierwszego dnia też kończyłam o tej porze. Polecam selfie na tym tle. - Blanche nachyliła się trochę w ich stronę i ściszyła głos jakby zdradzała im jakąś tajemnicę. No rzeczywiście widok wydawał się warty uwiecznienia.


---



A potem można było znów zacząć etap wracania do domu. Wrócili tak samo jak się tutaj dostali czyli linią magtrain. Weszli we trójkę, razem z całą masą ludzi opuszczającej Instytut. Ale trzecia zmiana szła na swoją nockę więc wymiana była pełna. We trójkę znów mogli porozmawiać aż do czasu gdy Aymon wstał i pożegnał się wysiadając na jednym z przystanków. Nawet wesoło życzył im “Do jutra”. Zaś Blanche dała znać Eden, że mogą wysiąść trochę później chociaż to nie był najlepszy przytanek dla Eden aby wrócić do swojego domu.

- I cóż Eden chodzi ci po głowie. Mów śmiało. Jestem tu, żeby ci pomóc. - ostatecznie Blanche zaprowadziła Eden do “Bolero”. Całkiem niezłej restauracji. Raczej takiej dla jej ojczyma i jemu podobnych niż dla niej i jej żon, no na pewno o wiele bardziej spokojniejszą i stonowaną niż “Styxxx”. Z czerwonymi obrusami, elegancką zastawą, menu z cenami na pewno też nie z poziomu “Styxxx’a” i obsługą w białych koszulach.

Blanche albo miała zamówiony stolik albo była tu częstym gościem bo gdy obie weszły bez wahania przeszła między stolikami i zajęła miejsce przy stole z napisem “REZERWACJA”. Napis znikł ledwo przystawiła palec z czipem do czytnika. - Pozwolisz na tą drobną zamianę, że to ja cię zaproszę na kolację? Bardzo lubię tu przychodzić, jest taka przyjemna atmosfera, można odsapnąć od tego urwania głowy w pracy. - trochę jakby poprosiła a trochę przeprosiła Eden, na tą drobną zmianę planów gdy obie sadowiły się na swoich miejscach. A restauracja rzeczywiście pozwalała na dyskrecję i swobodną rozmowę przy czymś do jedzenia i picia. A gdy już zamówienie miały przed sobą na stole mogły wreszcie porozmawiać swobodnie. I Blanche sama zaczęła uderzać w ten parodiujący ton gdy żartowała sobie z samej siebie i swoich sztywnych ram w jakie musiała się oblec w pracy.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline