Zjawy były nietykalne... ale nie do końca. Nawet jeśli ich ciała składały się z jakiejś mgiełki, to sztylety i klejnoty - nie. I wystarczyło jedno uderzenie, by lśniący kamyczek się rozsypał, unicestwiając zjawę i zamieniając w pył nadzieje na zysk ze sprzedaży błyszczących drobiazgów.
Pozbycie się jednego czy dwóch zjaw nie rozwiązywało problemu, który nie tylko trwał, ale i rozwijał się przed oczami Cedmona i jego towarzyszy.
Przez moment tylko łucznik zastanawiał się, co robić dalej. Uznał, że jeśli pozbędą się cieni, to przywoływana przez nie istota nie uzyska pełni sił i będzie nieco mniej groźna.
Dlatego też zaatakował kolejny klejnot, chcąc się pozbyć kolejnego cienia.