Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-11-2019, 13:47   #117
Korbas
 
Korbas's Avatar
 
Reputacja: 1 Korbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłośćKorbas ma wspaniałą przyszłość
Dla Kapitana Badlacka marsz do pałacu nie był specjalnym przeżyciem. Co prawda od jakiegoś czas nie odwiedził swojej placówki domowej, jaką była właśnie ta, na planecie Carmesia, ale samo to piękne, acz srogie miejsce utrwaliło się w umyśle mężczyzny na tyle, że nie zachwycał się każdym aspektem ich posterunku ani nawet starożytnym pałacem, w którym mieściło się centrum dowodzenia.

Ba, pomimo długiej rozłąki z atmosferą, William szybko poczuł symptomy zbliżającej się burzy. Pogoda na Carmesii była bardzo groźna, a najczęściej występowały tutaj skrajne klimaty, co powodowało tylko potencjalnie jeszcze groźniejsze skutki przebywania na zewnątrz przy okazji złych warunków. Jedną z tych zagrażających życiu pogód była zbliżająca się burza piaskowa.

"Goście" zostali z pełną dozą rebelianckiej gościnności "uwięzieni" w przyjaźnie wyglądającej "celi" i poczęstowani surowym wojskowym jedzeniem, dlatego nie mieli powodów do narzekania. W końcu nie każde więzienie do którego się trafia wygląda jak królewska sypialnia przerobiona na magazyn.

Will zlustrował wnętrze, a potem podążył za swoją przyjaciółką z wczesnych lat służby w Rebelii, stanęli przy jednej z okiennic, za którą na powierzchni zaczynało rozpętywać się piekło.

Zaśmiał się krótko, słysząc w głosie przyjaciółki mieszaninę niepokoju, ekscytacji i tego żołnierskiego podejścia. Zanim odpowiedział, objął ją i krótko, ale mocno przytulił.

- Mi Ciebie też brakowało. Szczególnie ostatnie miesiące, kiedy musiałem się wyciszyć... - odpowiedział nieco żargonem wywiadowczym, uśmiechając się do dziewczyny. - Jeżeli chodzi o naszych nowych oświeconych... Na pierwszy rzut oka wydają się szumowinami, ale zauważyłem, że są ze sobą mocno zżyci i dbają o okręt i siebie nawzajem. Są też lojalni, ale nie boją się podejmować decyzji. To dziwne, ale ufam im, Anso. - dodał. Zamyślił się na chwilę, kontemplując ten spokój, który uzyskał nie tak dawno temu, przy okazji rozmowy z Flizzim. To naprawdę dziwne, jak to, co się stało na Templarze wpłynęło na niego. Przysiągłby, że jeszcze kilka godzin temu nie byłby w stanie tego powiedzieć o załodze Drauga, ale teraz coś napełniało go dobrymi przeczuciami. Z zamyślenia wyrwała go Ansa.

- Udało nam się zgubić ogon, nie widzę możliwości, żeby nas tu odnaleziono. A co do tych danych... Wydaje się, że załoga poznała ich treść oraz są kluczowe dla planów Imperium, ponieważ ścigają Templara jak wygłodniałe ogary przestraszonego zająca. Do tej pory nie dowiedziałem się, co zawierają.

Ansa zmarszczyła czoło, głęboko się zastanawiając. Potem usiadła na skrzyni pod oknem, by spoglądać jak czerwono-pomarańczowy pył szaleje na zewnątrz niczym dziki ogień.

- Chcesz powiedzieć, że im ufasz… to zaskakujące Will. Zawsze byłeś samotnym wilkiem. - wstała i nieco dziecinnie pogroziła palcem. - Chodzi o wibracje mocy. Wyczuwam to. Wiesz, że jestem w stanie. Jeśli idzie o te całe vo’duuh to powiedz mi co się stało. Ten Wasz mały mechanik bił mocną aurą. A znów ten rudzielec… czułam w nim coś obcego, ale bardzo wrogiego.

Po chwili przeczesała włosa i podparła się o okno z wyrazem smutku.

- Pamiętasz mojego ojca. Może lepiej niż ja bym chciała, więc wiesz, że przeszłam trening w tej dziedzinie. - po chwili uśmiechnęła się i szturchnęła Badlacka w ramię. - Zmieniłeś się na lepsze rewolwerowcu!

Will ponownie zamyślił się, słuchając Ansy wykładu o wibracjach, mocy, aurach i innych nadprzyrodzonych mocach. Badlacka nigdy to nie obchodziło. Nie był zbyt religijny, a te tematy Will mocno wiązał z wierzeniami, religiami i głupimi przesądami. Wiedział, że w galaktyce żyły istoty posiadające pewien szczególny dar, ale uważał je bardziej za zasługę ich mózgów czy odmiennej fizjologii, niż prawdziwie nadprzyrodzone siły, mogące naprawdę wpływać na rzeczywistość. Jednak dzisiaj, dosłownie kilka godzin temu... Wszystko jakby się zmieniło.

- Nie wiem co czułaś, zawsze uważałem to za trochę dziwne... Sam nie wiem co się wydarzyło, to było bardzo... egzotyczne przeżycie. On... Wręczył mi roślinę... A potem poczułem... coś. - Badlack zamilkł, przypominając sobie to uczucie przytłoczenia, gdy coś wyłączyło wszystkie jego zmysły, przeniosło do innej rzeczywistości, tylko po to, by zobrazować mu ogrom swojego bytu. Willa przeszedł dreszcz i ponownie ogarnęło go to poczucie, które nadal wydawało się odrobinę obezwładniające.

Ansa to wyczuła, pokiwała ze zrozumieniem głową, przyglądając się grze wściekłych pyłów na zewnątrz pałacu. Spojrzała w oczy Willa i cicho odrzekła.

- Też długo w to nie wierzyłam. Nie chodzi o jakieś religijne bajanie. To coś… moc po prostu krąży wokół świadomych istot, miejsc, roślin… nawet roślin Badlack. Pójdź do swoich nowych kompanów. Ja przyślę kogoś z prowiantem. Dam znać na… - na chwilę Major się speszyła i wyjęła krótki podłużny przedmiot z kieszeni skórzanej kurtki. - Dam znać na ten komunikator. Postaraj się, by Kapitan Draug nie schlał się do nieprzytomoności. Co do reszty... - młoda kobieta chytrze się uśmiechnęła. - Miej ich na oku. Świetny z Ciebie agent operacyjny, więc wiesz o co chodzi. Jeśli Imperium tak czai się na te dane wywiadowcze, to musi być coś poważnego…

Odwracając się na pięcie, w kierunku spiralnych schodów odparła jeszcze cicho.

- Dopóki jest rebelia, jest nadzieja.- powiedziała sztampowy tekst, ale z dużą dawką żartobliwej ironii. - Służba przyniesie Wam prawdziwe dobre mięso. Ty też odpocznij Will. - dodała na koniec Ansa i zniknęła na schodach, z każdym krokiem dudniąc coraz ciszej na antycznych kamieniach wytartych przez użytkowanie oraz czas.

- Jasne, dzięki, Anso. Kiedy już skończymy z przesłuchaniami i będziemy mieli chwilę wytchnienia, musimy pogadać dłużej. - odparł, uśmiechając się i puszczając jej oko, a potem patrzył na jej plecy, póki nie zniknęła, a potem wrócił do załogi.
 
__________________
Wyłącz się!
Ctrl+W
Korbas jest offline