Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-11-2019, 22:27   #46
Lord Melkor
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
-Nie jestem pewien czy mamy czas na te przebieranki, po prostu przekradnijmy się do bramy i jak nas zauważą, z naszymi talentami po prostu przedrzemy się bez strażników.. -Skwitował z zniecierpliwieniem Rashad, kiedy podczas narady padł pomysł przebrania się za trupę cyrkową.
- Popieram pomysł Rashada. Uliczek jest tu na tyle dużo, że możemy się nimi spokojnie poruszać niezauważeni. Zwłaszcza, że jak Mistrz Orryn zapewnił, jego sowa z wyprzedzeniem uprzedzi nas o zbliżaniu się strażników. - Akram bez wahania poparł szlachcica.
- Macie chyba rację. Przebieranie się niepotrzebnie nas spowolni i może nawet zwrócić na nas niepotrzebną uwagę - zamyślił się Nadal.
- A rudowłosy demon i szaleniec machający żelazem nie? - Mruknął Roshan w odpowiedzi. - Przebieranki mogą zająć za dużo czasu, ale mamy przecież magię. Lepiej dmuchać na zimne.
- Masz coś konkretnego na myśli? - kapitan zapytał zaintrygowany.
- Iluzje, niewidzialność, et cetera - odparł pół-elf wymijająco, patrząc w stronę Andraste i Orryna, jakby oczekując ich reakcji.
- Domyślam się, że mówiąc o rudowłosym demonie masz na myśli mnie i naszą ostatnią przygodę. Nie mam niestety zaklęć mogących pomóc w naszym kamuflażu, oprócz tego którym wtedy zmieniłam Rashada w orła. Kosztuje mnie jednak ono dużo wysiłku i nie jestem w tej chwili w stanie go użyć. - odparła bardka.
- Powtarzam jedynie epitety, które usłyszałem na ulicach. Wasza eskapada zdecydowanie zapadła tutejszym w pamięć - odpowiedział Roshan. - Lepiej trzymać ciebie i Rashada jak najdalej od ludzi. Bez urazy. Mogę was ukryć pod zaklęciem, jeśli na to przystaniecie.
- To miasto jest duże, nie każdy nas widział, a nie będą chyba aresztować wszystkich rudych kobiet. Zresztą włosy można zawsze zakryć kapturem. - zauważyła bardka.
- A twarz? Bo i ona też zapada w pamięć.
- To działo się tak szybko, że nie sądzę by wszyscy zebrani mieli czas na zapamiętanie naszych twarzy. Nie zawsze zapamiętujemy twarze napotkanych osób mój drogi, szczególnie gdy widzimy je tylko chwilę. - zauważyła. - Wiem, że jak na swoją rasę jestem dość młoda, ale przez moje osiemdziesiąt lat życia, zdążyłam rozmawiać z wieloma ludźmi i nie ludźmi, których nie poznałabym pewnie mijając ich gdzieś na ulicy.
- Może i tak - Roshan wzruszył ramionami - ale jak wspomniałem, lepiej dmuchać na zimne.
- Uważaj z tym zimnym bo się przeziębisz. - burknęła Andraste, która od rana miewała niespodziewane wybuchy negatywnych emocji.
- Zresztą owy "demon" miał rude niczym lis włosy prawda? - dziewczyna ściągnęła z włosów chustę, którą dla jakiegoś dziwnego kaprysu zawiązała nad ranem na głowie, a na jej ramiona opadły długie gęste fale o kolorze głębokiej czerwieni przypominającej barwę krwi. Roshan zdawał się być zaskoczony obrotem sytuacji, bo choć nie drgnęła mu nawet powieka, to patrzył się oniemiały na Andraste i zdawał się szukać słów.
-To prawda, że wiele ludzkich twarzy łatwo puścić w niepamięć, ale twoje nieziemskie oblicze nie tak łatwo… ja też nie jestem kimś pospolitym o kim łatwo zapomnieć - Rashad wyszczerzył się, opanowując zdziwienie na widok zmiany koloru włosów Andraste.
-Ale jak chcesz nas zamaskować iluzją to śmiało, zrób to i ruszajmy, bo czas nie płynie na naszą korzyść - zwrócił się do Roshana, który skinął jedynie głową w odpowiedzi i podniósł się z krzesła. Widać było, że zgadza się z rashadowymi słowami i zdawał się być równie zniecierpliwiony co szlachcic.
Orryn w zamyśleniu skubał swoją brodę, milcząc. Intensywnie myślał, a jego długie uszy łowiły propozycje towarzyszy. W końcu kiwnął głową na plan Roshana.
-Nigdy za wiele ostrożności. Pomysł Roshada z przebierankami nie jest wcale taki zły. Wolałbym uniknąć ofiar. Pomimo oczu mojej sowy, wciąż może się zdarzyć coś losowego i któryś z nieszczęsnych strażników może zginąć, kiedy użyjemy na nich swojej mocy. Cóż winny jest strażnik, któremu jedynie kazano pilnować porządku? Również dysponuję zaklęciami iluzyjnymi, jak i fantasmagoriami pozwalającymi na ogłupianie śmiertelnych. Jeśli się nie uda przemknąć się jako na grupa cyrkowa, może uda się też przebić bez niepotrzebnego rozlewu krwii - Gnom włożył swoje kościste dłonie w rękawy długiej szaty i znów się zamyślił.- Mogę grać kuglarza, żonglującego jakimiś piłkami. Wyczaruję iluzję. Ty Andraste śpiewaj coś, Rashad będzie robił za mięśniaka, kapitan również. Żonglujcie czymś, albo znajdźcie jakieś szczudła albo coś. Zwierzaki będą wyglądać wiarygodnie. A jeśli chodzi o wygląd Andraste...słyszałem, że kobiety na pewnych wyspach na wschodzie malują twarze na biało, a włosy zaplatają w ogromny kok. Owijają się jednym kawałkiem materiału...przez co trudno okreslić ich wiek i wygląd - Orryn spojrzał na Andraste i uśmiechnął się szeroko - Żartowałem. Po prostu się przebierz i umaluj-
Eladrinka przez chwilę spoglądała na gnoma jak na wariata.
- Dziwny moment na żarty. - mruknęła i sięgnęła do swego plecaka, wyciągając z niego szczotkę i wstążkę, po czym zaczęła zaplatać włosy w warkocz.
Tymczasem przez czas całej tej debaty Yasumrae była zajęta głaskaniem Naveeda który wyskoczył na nią znienacka już na początku i teraz odciągał jej uwagę jak tylko mógł. Od kiedy Nadal wyraził swoje rozczarowanie tylko prychnęła ze wzgardą i zażądała by oddał jej złoto jakie musiała uiścić by jego elf otrzymał pochówek. Poinformowała go także że może zapłacić więcej za lepszy, jeśli ceni swoich “ludzi”. Dyskusja o metodach ucieczki wpadała jej do uszu mimochodem i starała się w nią nie wtrącać, ale pomysły w stylu trupy cyrkowej sprawiły że wywinęła oczami z pewną irytacją. Była w końcu kapłanką Bastet w jednym z dużych miast królestwa i nie czuła potrzeby się ukrywać przed kimkolwiek. Gdy Orryn wspomniał o zwierzakach, kocica przerwała pieszczoty Naveeda i spojrzała na gnoma.
- Kogo nazywasz “zwierzakiem”? - wtrąciła kąśliwie. To chyba nie był jej najlepszy dzień.
- Na przykład Naveeda czy sowę... - wtrąciła bardka. - Nikt nie nazywa cię zwierzęciem, chociaż czasem mogłabyś się mniej zwierzęco zachowywać. - dodała nieco kąśliwe, nawiązując do zniszczonego namiotu.
Naveed, słysząc swoje imię, odwrócił się w stronę bardki, poruszając powoli ogonem, i spojrzał na nią urażonym wzrokiem, jak gdyby był zirytowany porównaniem do sowy… albo dlatego że zrozumiał złośliwy ton który kierowała do kapłanki. Ziewnął, pokazując wszystkim zainteresowanym, i nie, swoje okazałe kły, po czym nadstawił się znów Yasu, wyraźnie zdania że drapanie go za uszyma było o wiele ważniejszym zadaniem niż słuchanie gadania innych, mniej ważnych dwunogów.
- Sowa? Jaka sowa? - zapytał Orryn i pstryknął palcami, odsyłając swojego chowańca do międzywymiarowej kieszeni. Potem pstryknął ponownie i sowa znów pojawiła się na jego ramieniu. Znów pstryknął i znów zniknęła. Ponowne pstryknięcie i sowa, która pojawiła się na jego ramieniu zahukała donośnie i ugryzła czarodzieja w ucho
- No dobra!Dobra… - pstryknął palcami.
- Chowańce do nie zwierzęta. To duchy, pewne czarodziejskie koncepcje, odziane w pewną materialną formę. Są duchowo podobne do zwierząt, ale nimi nie są - wyjaśnił w wielkim skrócie i uproszczeniu czarodziej.
Kapłanka wystawiła w stronę bardki swój długi, szorstki język najwyraźniej nie mając zamiaru być bardziej “ludzka”, a jej ogon machnął niespokojnie.
- Jaki piękny jesteś.. tak? tak!
Mówiła do leoparda ujmując jego pyszczek za policzki, patrząc w jego oczka i drapiąc delikatnie.

- Kapitanie - pół-elf zwrócił się do Nadala - szykujmy się do drogi. Za waszym pozwoleniem poprowadzę nas na miejsce spotkania.
Mężczyzna właśnie kończył poprawiać paski na swoim plecaku.
- Świetnie. Myślałem już, że nigdy się nie zdecydujecie. Też mogę wspomóc was niewidzialnością, jeśli przyjdzie potrzeba.
-Ja również, ale nie korzystajmy z tej opcji dopóki nie będzie to konieczne - dodał czarodziej.
Grupa wyruszyła więc, starając się wzbudzać jak najmniejszą uwagę. Roshan będący zawsze kilkanaście kroków z przodu, zaskakiwał wszystkich, uznających go do tej pory za zwykłego urzędnika, swoją zręcznością i sztuką skradania. Co jakiś czas słyszeli też pohukiwanie sowy Orryna, ich podniebnego anioła stróża, która wysyłała im ostrzeżenia, gdy tylko zauważyła w pobliżu patrole straży.
Około piętnaście minut później usłyszeli inny trzepot skrzydeł i znajomy już odgłos.
Firuuuu
Zwierzak Nadala podleciał do swego pana, przysiadając na jego wyciągniętym ramieniu. Mężczyzna przyjrzał się przywiązanej do łapki futrzaka wiadomości, rozwiązał ją i dokładnie przeczytał. Najpierw raz, później ponownie. Następnie zwrócił się w stronę Akrama.
Wiadomość od najemnika. Nasze zapasy najwidoczniej czekają już na nas, więc zaraz po wyjściu z miasta będziemy mogli ruszyć dalej.
Wschodnia brama o tej porze dnia nie odznaczała się niczym szczególnym. Ruch odbywał się bez żadnych zakłóceń czy kontroli. Najwidoczniej wzmożony ruch przyjezdnych był zbyt duży, by tutejsi strażnicy mogli go okiełznać. A może po prostu chcieli jakoś przeczekać porę, gdy gorąc bez litości lał się z nieba.
Tak czy inaczej, powstała szansa była zbyt kusząca by z niej nie skorzystać. Po tej stronie murów ani Ardeshir, ani najęci tragarze nie byli jeszcze jednak widoczni. Roshan, skryty pod prostą iluzją człowieka, uważnie przyglądał się bramie i strażnikom jej pilnującym. Nie chciało mu się wierzyć w ich szczęście i lenistwo wartowników, co objawiło się zatrzymaniem grupy poprzez uniesienie dłoni. Pół-elf przejechał spojrzeniem po tłumie przelewającym się przez wierzeje, powoli kierując wzrok w górę ulicy, jakby upewniając się czy rzeczywiście sprzyjało im szczęście.
Gnom wyciągnął rękę i pstryknął palcami, a z pod dachu jednego z budynków wyleciała biała sowa, bezgłośnie szybując nad kolorowym tłumem wypełniającym ulicę, po czym zaczęła krążyć coraz wyżej. Gnom zamknął oczy, wchodząc na chwilę w zmysły chowańca, spoglądając w dół, wprost na bramę i ulice miasta.
W tłumie nie udało mu się dojrzeć niczego niezwykłego, w posterunku zaś strażnicy rzeczywiście grali w kości, opowiadając sobie niewybredne historie o niektórych przyjezdnych kobietach, które udało im się niedawno “bliżej poznać”. Kątem oka wychwycił jednak coś niepokojącego. Dwie sylwetki skryte w cieniu pobliskiej alejki, uważnie obserwowały wyjście z miasta, co chwilę wymieniając się jakimiś spostrzeżeniami. Roshanowi nie udało się jednak dokładnie przyjrzeć ich twarzom, a pobliski tłum skutecznie zagłuszał wszelkie odgłosy rozmowy, którą mogliby prowadzić. Pół-elf zmełł przekleństwo cisnące się na usta, nie dając po sobie poznać że coś było nie tak. Odwrócił się w stronę towarzyszy i spojrzał w kierunku bramy.
- Ruszajmy - gestem dał znać, że nie miał zamiaru wyrywać się na szpicę - ale nie wszyscy na raz. Starajcie wmieszać się w tłum.
Gdy jego spojrzenie napotkało Nadala, znacząco spojrzał się w stronę zaułku i dwóch sylwetek, kapitan podążył za wzrokiem pół-elfa, lecz nie na dobrze skrytą podejrzaną parą, lecz na kramik kupca sprzedającego właśnie cudowny lek na kurzajki. Nadal spojrzał pytająco na Roshana z uniesioną brwią, który z trudem powstrzymał się od kąśliwej uwagi i reakcji.
- Kapitan i ja będziemy tuż za wami - Shahib oznajmił stanowczo, odkładając wyjaśnienia na później gdy już zostaną sami.
- Ruszajmy zanim te niedołęgi w czymś się zorientują - Rashad, rozbawiony nieco niekompetencją straży, skinął w stronę Andraste, kierują się powoli w stronę bramy. Szło im dobrze, ale mimo to zachowywał czujność, zbyt wiele zdradzieckich węży się ostatnio wokół nich kręciło…
Śmiałkowie udali się więc w kierunku bramy. Starali się przy tym nie zwracać na siebie zbytniej uwagi, idąc pojedynczo lub w parach, próbując się ukryć w większych skupiskach podróżujących, lub nawet chować twarze pod kapturami płaszczy. Wszystkim udało się bez przeszkód wydostać na zewnątrz, gdzie pustynia kolejny już raz przywitała ich swą świszczącą pieśnią i upalnym powietrzem.
 

Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 06-11-2019 o 22:31.
Lord Melkor jest offline