Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-11-2019, 16:18   #447
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Vince pytał, a więzień mówił. Początkowo słowa nad wyraz nieobyczajne. Później jednak, kultura mu wróciła. Choć może ździebko za głośny był. Ale nie oczekujmy cudów.
To czego dowiedział się Vince wielce go zdziwiło, ale i napełniło dumą. Choć trudno było mu w to uwierzyć. Plotka jakoś się rozeszła, że pracował dla hrabiego. Ktoś wiedząc o tym postanowił użyć broni ostatecznej wobec Vince’a. Niestety, kim był zleceniodawca rozmówca Vince’a nie wiedział. Jak to zwykle w takich przypadkach w grę wchodziły maski, kaptury zaciągnięte na twarz i udawany akcent.
- Co to za broń ostateczna i co ma z tym wspólnego moja córka?
- To jedna i ta sama osoba
- wycharczał zbir, zerknął odruchowo nad ramieniem pochylonego oprawcy. Na jego twarz wypełzł złośliwy uśmiech.
Zapach bzu i agrestu… Zacisnął w dłoni kastet. Zza pleców doszły go słowa:
- Cześć tatusiu…

*

- Przestań się wydurniać Wróbel - warknął hrabia. - Nikt cię nie łapie, a to okno to iluzja.
Kuba nie byłby sobą jakby nie sprawdził. Jego palec “przebił” szybę i dotknął zimnych kamieni za nim.
- O czym wy pierdolicie? - zdenerwował się król. - Moja córka wciąż gdzieś tam jest. Skoro znalazł Adelajdę niech znajdzie moją córkę. Bo inaczej zapamięta ten dzień jako pierwszy dzień z palem w dupie, na który każe go nawlec.
- Nawet teraz moi ludzi szukają informacji.
- Odparł Dorian kłaniając się lekko.
- Więc niech się pośpieszą - warknął król wstając i ruszając do drzwi. jego gwardziści poszli krok w krok za nim.
- Chodźcie ze mną - powiedział hrabia i zabrał naszych bohaterów do prywatnej komnaty, jaką dysponował w pałacu. Tam o wiele dokładniej wysłuchał relacji Wróbla i pozostałych, zadając wiele dociekliwych pytań. Potem zasępił się okrutnie i kazał im wracać na statek, obiecując że rychło wyda nowe rozkazy.

*

Gdy zmrok zaczął zapadać, a tawerny w porcie zapełniać się, Kuba odświeżywszy ubiór wymknął się ze statku. Nogi poniosły go w kierunku pałacu. Rzecz jasna nie miał glejtu, który pozwoliłby mu wkroczyć bramą. Ale nasz pirat, jako osoba praktyczna i idąca innym na rękę, nie zawracał strażnikom głowy.
Miał większe problemy. Wyciągnął zza pazuchy kawałek szarfy. Amarantowy! Zaklął nieładnie. O zmroku wszystkie zasłony były czarne. Lecz nie byłby sobą gdyby to go powstrzymało.

Nadmienić trzeba, iż w końcu znalazł to czego szukał. Padli sobie w ramiona, a potem… nie dobrzy ludzie, słowa nie powiem co w łożnicy wyprawiali, bo to nie godzi się o takich sprawach rozprawiać. Dodam też, że i słowa nie powiem na temat, stolika, kredensu i otomany, o dywanie nawet nie wspominając.

- Kochany, mam do ciebie prośbę - wyszeptała mu na ucho Adelajda Victoria de Serun, gdy leżeli zlani potem ale szczęśliwi.
- Dla ciebie wszystko - odszepnął, gdy tylko usłyszał co powiedziała. - Twoje słowo jest rozkazem.
Ledwo się odział już był na parapecie.
- Czekaj - zawołała szeptem. - Spodnie i buty też ci się przydadzą, w samym kapeluszu i z rapierem możesz się przeziębić.

Niecały pacierz później Wróbel był już na miejscu. Odziany, jak na kulturalnego pirata przystało. Straż na balkonie nie była problemem. Wślizgnął się przez okno i ruszył w mroku komnaty. Załatwi sprawę i nic już nie będzie stało mu na drodze do Adelajdy. Wyciągnął bezgłośnie rapier, obrócił go gotowy jednym sztychem przebić serce króla.
Nie wiedział, że gdzieś w pałacu podkute buciory straży, która zmierzała do królewskich komnat, na miękkich dywanach nie robią prawie wcale hałasu. Nie wiedział także jak w swej komnacie hrabia Dorian dochodzi do wniosków, które stawiają mu włosy na głowie. W zasadzie nie wiedział też jak król mógł mu stać na drodze do szczęścia z Adelajdą…

- Dobra, dobra, starczy.
- Cny karczmarzu, jakże to tak w takim momencie?
- Wszyscy już popili się jak świnie. Żaden nic już nie zamawia. Jutro dokończysz. Pakuj mandolinę i spać. No, wynocha, zamykamy. Przyjdźcie jutro. Wypieprzać opoje!





Nasza opowieść tu zostaje przerwana, być może kiedyś do niej wrócimy.
A może nie. Czas pokaże. Bądźmy dobrej myśli.
Temat do archiwizacji, ale niech powisi z tydzień by zainteresowane rzesze czytelników przeczytały.
 
Mike jest offline