Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-11-2019, 02:38   #160
Amduat
 
Amduat's Avatar
 
Reputacja: 1 Amduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=ewKDfMOv8xw[/MEDIA]
Trasa do Nice City

Jazda bryką bez przedniej szyby dłużyła się niemiłosiernie. Nie dość, że Alex nie mógł dać po garach, to ciągle w oczy wlatywały im ziarenka piachu, albo drobne patyki… lub te przeklęte robale. W chwili przejeżdżania przez dżunglę wpadały do środka fury moskity, potem już na trasie latały wszędzie muchy, meszki i inne obrzydlistwa. Na szczęście ludzkie towarzystwo dopisywało. Gorzej, że nagle zupełnie od czapy wypadła kwestia specjalnego zlecenia od ich profesjonalnego sztywniaka z Nowego Jorku.
- Czekaj, czekaj… - panna Holden odpaliła papierosa i łypnęła znad kartki sprawunków na swojego gangera - Anton powiedział ci, żebyśmy kupili. Coś. Dla Arii - doprecyzowała, aby nie zostały żadne wątpliwości - Nie dla Morgan, tylko dla Arii, tak? Nie ma opcji że ci się rudzielce pomyliły, co?

- Nie. Dla młodej to chce jakieś cukierki by miała na wkupne dla tej swojej ferajny. - Alex sądząc po wiecznie zmrużonej minie i częstym odwracaniu głowy na bok aby chociaż na chwilę jedno oko chociaż trochę oszczędzić nie był w zbyt pogodnym nastroju. Ale pewnie chodziło o tą szybę i wymuszoną, jego zdaniem, ślamazarność. - Dla Ari coś chciał. Ale ani on ani ja nie wiedzieliśmy z czego by mogła się ucieszyć. No to mówię mu, że zapytam ciebie. A on mi, że to dobry pomysł. No to pytam. - Runner w największym skrócie przedstawił propozycję z jaką przed wyjazdem przyszedł do niego rosyjski Nowojorczyk.

Technik westchnęła, przygryzając pełną wargę i mruczała coś chwilę pod nosem, myśląc że chyba pokładają w niej za dużą wiarę. Gdyby chodziło o Kristi albo Alexa nie miałaby problemu z wymyśleniem prezentu… niestety Arię znała krócej, łuczniczka była typem wojownika, niestety nie z Novi.
- Dobra… ile gambli na to mamy? - spytała krótko.

- Dał jakiś złoty pierścień. Ej, dziewczyny! Dajcie to białe pudło! - kierowca skinął za siebie kciukiem ale zaraz pewnie uznał, że Vesna może sobie sama zobaczyć więc zawołał do dwóch pasażerek na kufrze vana. Po chwili nawigacji o które pudło chodzi dziewczyny podały Vesnie niezbyt duże, zamykane, plastikowe pudło. Niewiele w nim było. Z najwartościowszych rzeczy był złoty pierścień. Podobny jaki Vesna też dostała od lady Amari jako zaliczkę na poczet roboty. Dużo lub mało. Zależy do czego przymierzać.

Shultzówna wzięła obrączkę w palce i położyła na dłoni, przyglądając się jej uważnie. Marszczyła czoło i paliła w ciszy, łapiąc słoneczne refleksy na polerowanej, złotej powierzchni.

- Arię raczej nie będą obchodziły babskie fatałaszki, jest wojowniczką. Musimy celować w coś praktycznego - mruczała do towarzystwa, otwarta na sugestie i wtrącenia - Walczy w zwarciu, na krótki dystans. Albo strzela z łuku. Strzały będą bezpłciowe. Praktyczne, ale aż do przesady. Jest coś takiego jak celownik optyczny do łuku? - uniosła brew patrząc na Alexa i rozkładając ręce w geście czystej bezradności i niewiedzy. To nie była jej bajka, wolała dopytać - Ewentualnie Aria nie obrazi się za lornetkę z funkcją noktowizji. Przydatny gambel… od biedy celownik w podobnym klimacie.

- Niezłe. Znaczy nie znam się na łukach ale nie wiem czy da się zamontować optykę. Podobno kolimator się da. Jeden koleś mi kiedyś taką bajerę sprzedał. Ale byliśmy ujarani no to nie wiem czy to tylko bajer czy nie. I nigdy nie widziałem kolimatora do łuku. Ale popytać można. A za taką lornetkę ja też bym się nie obraził. - Alex zamyślił się i mówił dość powoli gdy omawiał słabo sobie znany łuczniczy temat. Łuczników trochę w Det było. Ale głównie u Huronów. Więc Runnerzy czy Schultzowie jak już to raczej mieli kontakt z ich strzałami niż łukami. Więc temat łuków nie był wśród nich zbyt popularny.

- Dobra wiesz co? To jak taki kolimator albo lornetka to ja mogę popytać. Już w paru miejscach byłem jak latałem za emką. - skoro pomysł Vesny skierował temat prezentu dla gladiatorki na w miarę bliskie Runnerowi tematy to i od razu się zrobił na tyle prosty, że sam mógł się zająć tą sprawą. - Dobrze, że nie jakieś fatałaszki bo to byś sama musiała za tym chodzić. - prychnął rozbawiony tą myślą.

- Naprawdę? Jesteś taki kochany - technik od razu zrobiła maślane oczy, przyklejając się do ramienia kierowcy jak na podręcznikową wdzięczną foczkę przystało. Patrzyła też z uwielbieniem w ogóle nie skrywanym - Co ja bym bez ciebie zrobiła… dziękuję. A powiedz… ile taka lornetka z nokto by kosztowała? Taka żeby nie było siary jej używać.

- No trochę kosztować może. To już niezły gambel. Nie wiem czy w ogóle taka się znajdzie w tej mieścinie. Dlatego lepiej mieć plan B na wszelki wypadek. - Alex przygarnął do siebie wdzięczącą się foczkę a, że miał w tym taką samą wprawę jak i ona w tej grze to nawet całkiem zgrabnie im to wyszło.

- Na pewno znajdziesz coś odpowiedniego, bo kto jak nie ty? - Shultzówna ćwierkała mu pod ramieniem, szczerząc się wesoło - No i szyba! Dasz radę ogarnąć szybę kochanie? Zamontuję ją, tylko… no właśnie. Muszę mieć co.

- No tak, szyba… Rozejrzę się. - kierowca skinął głową i skorzystał z tej niespodziewanej bliskości aby pocałować swoją dziewczynę która tak się chętnie i umiejętnie do niego wdzięczyła. - Tak, szyba by się mocno przydała. - potwierdził dodatkową porcją kiwania głową cały czas mrużąc oczy od tego pędu.

- Ogarnę paliwo, bo jedziemy na rezerwie rezerwy - oddała chętnie pocałunek i dalej siedziała wtulona w skórzane ramię - Zajmę się też lekami dla Antona i cukierkami. Pamiętaj o strzałach, skoro i tak są na liście. Masz specjalne życzenia co do kolacji i wieczora? Pewnie i tak… Kristi nas zamorduje, jeśli nie zjedziemy do niej skoro wpadliśmy do miasta. Kay też się obrazi za brak odwiedzin.

- Na pewno. Więc szkoda je zawieść. - Vesna wyczuwała, że Alex ma ochotę na wizytę we “Fleurs du mal” tak samo jak ona i podobnie jemu się to kojarzy. - A co z nimi? - zapytał cicho lekko wskazując głową na pakę i pewnie dwie pasażerki z tyłu jakie nie tylko nie znały Kristi i jej uroków ale chyba pierwszy raz były tak daleko od swojego skrytego w dżungli domu.

- Bierzemy je ze sobą - panna Holden nie zastanawiała się nawet sekundy - Polubią Kristi, a w razie czego mogą przecież wziąć pokój obok… chociaż wątpię. Zresztą gdy ty będziesz ogarniał sprzęt, my pewnie posiedzimy trochę u blondi. No i wycieczkę po mieście im zrobię, niech zobaczą coś więcej niż te ich bagna i chaszcze. Poza tym paliwo, czyli Roxy… myślisz, że będą mieli tutaj cokolwiek z porządnych materiałów wybuchowych? - zamyśliła się, patrząc przez dziurę po przedniej szybie - Spytam dziewczyn, może któraś coś słyszała.

- Dobra. - Alex przytaknął na plan zajęć na nadchodzące godziny i dnie. - No tak, paliwo też się kończy. W beczce już niewiele zostało. No ale bak dzięki temu mamy na razie pełny. Nowa beczka by się przydała. Dasz radę załatwić jak ostatnio? - zapytał gdy rozmowa skierowała się na bardziej przyziemne i dieslowskie tory. Beczka jeszcze stała z tyłu paki, obok crossowego motocykla i innych bagaży. Ale była już zdecydowanie bardziej pusta niż pełna. Van mimo swoich zalet do przewozu osób i towarów to do ekonomicznych pod tym względem nie należał.

- A materiały wybuchowe… - zamyślił się nad kolejnym problemem. Chwilę mu zeszło bo mijał właśnie jakąś furmankę zaprzężoną w… coś z rogami. Chyba krowy. Ale van tylko obok nich śmignął więc nie było okazji przyjrzeć się zbyt dokładnie. - Wiesz, właściwie trzeba by chyba zapytać Kristi. Ona jest stąd, wszystkich zna i wszyscy ją znają. Może tych jej krawaciarzy. Ale zacząłbym od niej. - kierowca mówił jakby sam był zaskoczony wnioskami do jakich doszedł, że gwiazda estrady może mieć jakieś użytecznie informacje.

- Tak zrobimy - dziewczyna przytaknęła po chwili wahania, a potem zaśmiała się wesoło - Widzisz? Zawsze wiesz co robić, bez ciebie dawno byśmy siedzieli na poboczu jak zgraja frajerów do orżnięcia.


Hamilton


Zestawienie prasowanych w kant białych obrusów ze zmurszałymi stołami osady w dżungli… wypadało jak porównanie merola do kartonowego pudełka na dziecięcej taczce. Dobrze było wrócić do cywilizacji w pełnym tego słowa znaczeniu. Niestety czas nie był tak łaskawy i nie zatrzymał się, a do wyjazdu panna Holden i jej załoga musieli zrobić jeszcze dziesięć tysięcy rzeczy, aby móc z pełnym spokojem sumienia odfajkować wypad jako w pełni zaliczony.

Punkt pierwszy i oczywisty - hotel i rozmowa z Amari. To udało się załatwić od ręki, więc zanim technik zdążyła porządnie zgłodnieć, pojawiła się Federatka.

- Witaj milady, niezmiernie cieszę się mogąc wyrwać trochę waszego cennego czasu - Przywitały się wedle protokołu, dziewczyna z Det podniosła się, gdy starsza kobieta podeszła i usiadła dopiero, gdy tamta raczyła posadzić swój arystokratyczny tyłek na krześle. Wymieniły konieczne powitania i pierwsze, niezobowiązujące uprzejmości, a potem gdy milady dała znak, zaczęły rozmawiać na poważnie.

- Kawaler van Urk prosił, abym przekazała raport - powiedziała uprzejmie, wyjmując z torebki dwie koperty i podała je szambelanowi, aby ten otworzył pisma… cholerna etykieta.

Dama z Federacji skinęła głową a szambelan odebrał koperty. Wyjął skądeś mały scyzoryk, otworzył jedno ostrze i z wyraźną wprawą otworzył jedną z kopert wyjmując zapisaną kartkę. Widocznie tą pierwszą a nie tą krótką którą pisał przy Vesnie. Szybko przebiegł wzrokiem kartkę, popatrzył dłużej na sam jej dół i podał kartkę szefowej. Sam zaś zaczął otwierać drugą kopertę i to już była ta krótka notka którą van Urk pisał tuż przed odjazdem. Coś musiało tam zaskoczyć szambelana bo uniósł do góry brew, spojrzał przez pryzmat kartki na siedzącą naprzeciwko Vesnę a potem wrócił do czytania krótkiej notki. Chwilę trwało zanim milady zapoznała się z oboma kartkami adresowanymi do siebie. W tym czasie szambelan zamówił przekąskę w postaci patery z owocami oraz wino. A nawet polecił zająć się Alexem i jego towarzyszkami więc przed trójką przy barze też wylądowały szklanki i przekąski.

- Ciekawie widzę się sytuacja rozwija w tej dżungli. - milady krótko skomentowała oba listy bez pośpiechu znów je składając i chowając do kopert. Te podała szambelanowi a ten schował je do swojego nesesera który prawie zawsze miał przy sobie.

- A co możesz mi powiedzieć o tej sytuacji jako naoczny świadek? - szlachcianka z powrotem skierowała główną część swojej uwagi i migdałowych oczu na swojego gościa.

Panna Holden pokrótce opowiedziała co udało się jej zapamiętać z ich ostatniego wypadu do dżungli i same zasadzenia na dzikuny. Mówiła krótko, zwięźle, bez wchodzenia w zbędne opisy przyrody. Dłuższą chwilę trawiła coś w głowie, aż wreszcie sięgnęła po wino i upiła solidny łyk na przeczyszczenie gardła.

- Prawdopodobnie zostaliśmy gdzieś z tyłu peletonu po ten czołg, ale to nie szkodzi. - spojrzała na Federatkę, przybierając spokojną minę - Sama okolica wraku wydaje się być silnie toksyczna, dochodzi też kwestia naprawy tego antyku, albo zapakowania go na odpowiednia lawetę. Jeśli będziemy trzymać się konkurencji blisko, w porę zdołamy im odbić przesyłkę po drodze. Stąd pomysł z wysadzeniem mostu… są też ludzie z Vegas - tutaj skrzywiła się krótko - Na ich miejscu nie pchałabym się w dzicz, tylko poczekała już na pustym terenie i dobiła zmęczoną wyprawą ekipę. Dlatego potrzeba wsparcia, ludzi. Dodatkowo materiałów wybuchowych, ale nie prowizorki tworzonej metodą chałupniczą. Tylko pełnoprawnego dynamitu, C4, bomby lotnicze, amunicja do haubic… musimy zruszyć i zniszczyć betonowo-stalową konstrukcję. - zrobiła krótką przerwę na kolejny łyk wina - Jeśli zaś chodzi o notatkę numer dwa pomyślałam, że warto skorzystać z każdej możliwości do zdobycia przewagi. Stąd moje pytanie o trucizny. Posiadacie coś milady?

- Przyjdź jutro. - arystokratka o kasztanowych włosach odpowiedziała po chwili zastanowienia. Wcześniej wysłuchała relacji Vesny w spokoju nie przerywając jej ani razu a szambelan zachowywał się podobnie. - Tego czegoś do wysadzenia mostu na pewno nie mamy. Więc trzeba się będzie rozejrzeć po mieście. Ufam, że skoro to był twój pomysł to wiesz czego potrzebujesz. Rozumiem, że to nie chodzi o kupno kilograma ziemniaków więc jeśli znajdziesz coś interesującego to daj mi znać. Zobaczymy co da się zrobić. - wyglądało na to, że milady potraktowała sprawę poważnie i zdawała sobie sprawę, że nie będzie łatwo zdobyć tak niecodzienny towar. Ale skoro Vesna wykazywała się dotąd takim sprytem i pomysłowością to może znaleźć potrzebny towar na mieście.

- Ralf, ciebie zaś proszę o zorganizowanie dodatkowego zaciągu. Słyszałeś jak wygląda sytuacja. - szefowa zwróciła się tym razem do swojego szambelana i ten gorliwie przytaknął jej głową.

- Oczywiście milady, zajmę się tym niezwłocznie. - szambelan skinął głową jakby już miał się zerwać aby wypełnić polecenie swojej pani.

- Dobrze. Czy jest jeszcze coś w czym mogłabym wam pomóc? - milady wróciła znów do Vesny jakby rozmowa zmierzała ku końcowi ale jeszcze można było coś powiedzieć.

- Jeśli to nie problem proszę napisać kawalerowi van Urkowi parę słów na temat tego, jak czuje się jego ochroniarz. Ten, którego przywieźliśmy rannego poprzednim razem - skorzystała z okazji aby dopowiedzieć swoje - Martwi się o jego stan, więc gdyby milady rozwiała jego niepokoje, z pewnością spadnie mu przynajmniej jeden kamień z serca. Druga rzecz to paliwo. - przeszła gładko do drugiego problemu - Jako najbardziej mobilni kursujemy między Nice City, a resztą zespołu. Nasze zapasy są na wyczerpaniu, więc gdyby nie stanowiło to wielkiego nadużycia, byłabym niezwykle zobowiązana za częściową kompensację nowej beczki - taktownie zmilczała że poprzednią wygadała i załatwiła podstępem, mieszając w blond osoby trzecie.

- Myślę, że to da się załatwić. - milady skinęła głową a potem spojrzała wymownie na swojego szambelana. Ten zrozumiał polecenie bez słów i znów sięgnął do swojego niezastąpionego nesesera i wyjął z niego kolejną obrączkę. Po czym przesunął ją na stronę stołu przy jakim siedziała Vesna. Obrączka wyglądała tak samo dobrze jak ta poprzednia i wydawało się, że da się ją wymienić na niezłe tankowanie.

- Dziękuję milady - panna Holden kiwnęła w podzięce głową, biorąc złoto i wsunęła je na palec. Nie wypadało pchać niczego w stanik przy pracodawcy. Nie wyglądałoby to zbyt poważnie, a skoro załatwiali interesy, należało zachować powagę i przede wszystkim szacunek.

- Jeszcze jedno, jeśli mogę - drgnęła przypominając sobie o jeszcze jednej kwestii. Podniosła wzrok i spojrzała Federatce prosto w oczy - Czy mogę prosić o pozwolenie na spotkanie z Nemesisem? Na… stopie prywatnej, ale nie jak poprzednim razem - powiedziała z najniewinniejszą miną świata i szybko wyjaśniła - Potrzebuję porady kogoś obeznanego z bronią i walką pozycyjną. Niestety ze względu na parę czynników, którymi nie będe milady zawracać głowy, nie mogę skorzystać z porady Alexa, a potrzebuję specjalisty. Porady i ewentualnie asysty przy zakupie potrzebnego sprzętu. Nie zajmie to długo, maksymalnie dwie godziny. Za milady pozwoleniem.

- Obawiam się, że nie mam pojęcia gdzie on w tej chwili jest. Nie jestem pewna czy ma w tej chwili wolny czas. Mam nadzieję, że do rana sprawa się wyjaśni. - szlachcianka odpowiedziała bez zwłoki chociaż z pewnym namaszczeniem jakby nie miała ochoty nazywać rzeczy po imieniu.

Nie musiała, w końcu nie na darmo John był jej cynglem. Technik zdusiła chęć aby westchnąć boleśnie, zamiast tego z uprzejmym uśmiechem kiwnęła głową w geście zrozumienia.
- W takim razie ja również udam się do moich obowiązków - powiedziała, czując wbrew uśmiechowi smutek. Myślała, że uda się spotkać z mrukiem, a tu klops. Szybko przeskoczyła myślami do alternatyw. Plan b… zawsze trzeba było mieć plan b.
- Proszę o pozwolenie na odejście. Gdyby milady nas potrzebowała, będziemy w Fleurs du Mal. Sylvio, szef ochrony Kristin Black… będzie wiedział gdzie jesteśmy.

- Proszę bardzo. I widzimy się jutro po śniadaniu. - milady wstała a wraz z nią i Rolf. Spotkanie było zakończone a szlachetna dama udała się w stronę swoich komnat na piętrze.

- Czyli o 9 rano. - rzucił szybko i dyskretnie Rolf idący w ślad za swoją szefową. Dwaj ochroniarze znów flankowali tą parę a widząc, że spotkanie zostało zakończone Alex spod baru posłał Ves pytające spojrzenie.

Można było odetchnąć z ulgą i jak po sznurku podejść pod teren okupowany przez Runnera. Ledwo do niego podeszła, dziewczyna od razu objęła go mocno w pasie, przytulając się do jego torsu.

- Jutro o 9 musimy tu być, czyli zostajemy na noc. - powiedziała cicho - Jedźmy do Kristi, tam się rozdzielimy. Ty ogarniesz szybę i kolimator albo lornetkę, a ja wezmę dziewczyny na spacer do Petro po nową beczkę benzyny. Potem załatwię resztę sprawunków. Muszę znaleźć kogoś, kto ma na stanie duże ilości C4...szkoda że to nie Det. Tam bym wiedziała. Tutaj… gorzej.

- Dobra. To was podrzucę pod burdel i się rozejrzę. Ale zobacz, koniec dnia, to pewnie i tak jutro będziemy za wszystkim latać. - kierowca zgodził się na taki plan dnia. Dopił swoją szklankę i ruchem głowy dał znać, że czas zrywać się do wozu. Dziewczyny zaciekawione tym wszystkim bez sprzeciwów ruszyły za nim.

- Cholera skąd będziemy wiedzieć, że jest 9? - wsiadając do szoferki Alex miał jednak całkiem trzeźwe podejście do tej sprawy. W końcu nikt z nich nie miał zegarka.

- Kto to był? Ta kobieta i ten grubas? I ci dwaj. To jacyś strażnicy? Alex mówił, że to dla nich pracujecie? - Lee skorzystała z okazji aby dopytać się o to co ją ciekawiło.

- I dlaczego była bez obroży? Mówiliście, że chodzi w obroży i na smyczy. - Marisa też wydawała się nieco skołowana tym co właśnie zobaczyła.

- Rany, to nie ta! To ta druga. Zresztą właśnie tam jedziemy to same zobaczycie. - Alex jęknął uruchamiając silnik jakby prowadził swoje negocjacje z dziewczynami z dziczy gdy Ves negocjowała swoje z milady.

- Muszą w burdelu mieć zegarek. Poprosimy aby nas obudzili o 8 - technik zamyśliła się, skubiąc dolną wargę palcami. Pokręciła głową - Ta laska i ten grubas to nasi szefowie na ten moment, tak. A Kristi chodzi w obroży przy swoich, więc jak ją spotkamy to od razu nie wylatujcie z tym, dobrze? - popatrzyła do tyłu vana - Jutro pojedziemy na wycieczkę i obejrzycie sobie miasto, pasuje?

Plan Vesny chyba spodobał się wszystkim bo cała trójka pokiwała twierdząco głowami. A granatowy van ruszył ulicami Nice City kierując się ku znanemu celowi. Obie dziewczyny wydawały się podekscytowane i radosne tą całą wycieczką. Alex też wyglądał jak kocur na którego czeka wymarzone przez cały dzień danie. I niedługo później zatrzymali się przed głównym budynkiem “Fleurs du mal”.

- Dobra to ja zobaczę co jest grane i spotkamy się wieczorem. - Alex pożegnał się pozwalając dziewczynom wysiąść i zabrać swoje rzeczy zanim sam nie odjechał spod głównego parkingu tego lokalu rozrywkowego. Marisa i Lee pomachały mu na pożegnanie a gdy zostały same z Ves popatrzyły na swoją przewodniczkę po mieście.

- Nie bójcie się - technik machnęła zachęcająco ręką, a potem skierowały się we trzy prosto do burdelu.

 
__________________
Coca-Cola, sometimes WAR
Amduat jest offline