Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-11-2019, 14:31   #33
Avitto
Dział Fantasy
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
Wątpiący wyznawcy

Marcus zaczepiony przez Różę nie zatrzymał się.
- To ludzie zakonu, nie mogą odejść. Teraz się od niego odwracają. By chcieli zwrócić się ponownie pod naszą opiekę trzeba, może nie cudu, ale pokazu siły - tłumaczył się półgębkiem a gdy zbliżyli się na kilka metrów i gapie zaczęli go zauważać zwolnił krok i rozłożył ręce.
- Zakon widzi wasze cierpienie - zaczął.
Jego głos był mocny i choć zdawało się, że ma wiele do powiedzenia robił wyraźne pauzy by być zrozumianym.
- Jeszcze dziś zakonnicy ruszają do lasu by przywrócić w nim dawny ład i porządek. By natura znów stała się nam przychylną. Oni, kapłani i wojownicy pod kruczym sztandarem usuną widmo śmierci i truciznę toczącą wasze uprawy. Módlmy się za ich bezpieczny powrót.
Kapłan zaczął zmawiać modlitwę do Taala, a zebrani wraz z nim. Następnie odmówił modlitwę do Morra a w jej trakcie opadł nań z nieba ptak i rozpłynął się w zetknięciu z ciałem kapłana. Róża nie miała złudzeń, że Marcus zmagazynował właśnie sporą dawkę mocy. Rozpłynęła się ona jednak jeszcze zanim zebrani chłopi przypadli w przestrachu do ziemi.

Wkrótce po tym dołączyli do zmierzającej w ich stronę reszty grupy.


Handlowe nieporozumienie

Po interwencji Haralda również napięcie społeczne na rynku rozeszło się po kościach. Wszyscy zgromadzeni czuli rosnący autorytet rycerza wobec posłuchu jaki uzyskał wśród nieoświeconego tłumu. Haraldowi coś wewnątrz mówiło, że szczęśliwa była decyzja brata Marcusa o tym, by się rozdzielić. Kto wie, jak sprawy mogłyby się potoczyć gdyby nie to?

Hubert zdawał się przełknąć upokorzenie lżej dzięki obecności ochotników. Po krótkiej chwili od wymarszu nawet nie wspominał tego przykrego wydarzenia. Brat Marcus zdawał się niezadowolony. Maglował akolitę z poczynionych przygotowań aż w końcu trafił.
- Ile mamy siekier? - zapytał, a widząc rosnący rumieniec uniósł się.
- Głupcze, nie masz ani jednej? Zabrałeś pół skrzyni górnika a nie wziąłeś do lasu zwykłej cieślicy?
Sytuacja była o tyle komfortowa, że zdążyli oddalić się od miasteczka w pół drogi do pobliskiego cmentarza.
Pech chciał, że akurat minął ich milczący grabarz wiozący trzy ofiary charłactwa głodowego.
- Jeszcze to. Tej żywności jest zdecydowanie za mało. Ty półgłówku. Jak myślisz, zleciłem ci pakowanie byś był miły? - Syczał.
Choć brat Marcus nie zabrał ze sobą przyjaciela, który rzekłby doń spolegliwie „nie denerwuj się” ochłonął błyskawicznie sam z siebie. Zdawał sobie jednak sprawę, że nie mogą się wrócić skoro przy samej bramie gromadziła się coraz większa masa mieszkańców. Nie mogli się cofnąć, by nie naruszyć jego świeżo budowanego wizerunku.
- Zapasów nie uzupełnimy w lasach za bagnem. Choć wielu z was jak się domyślam poluje, Las Głodu to wyjątkowo nieprzyjazny bór.
Przed wieczorem staniemy na skraju bagien u podnóża płaskowyżu. Wtedy ustalimy co dalej.



Droga wzdłuż pionowej skarpy wiodła pochód wprost na południe. Choć po skalistym podłożu szło się bez porównania wygodniej niż po siegfriedhofskim błocie nieduże kamienie mogły w każdej chwili sprowadzić na wędrowca upadek. Tempo podróży nie zachwycało, konie musiały być prowadzone a na dodatek szybko nadszedł zmierzch. Wkoło jak okiem sięgnąć zalegały mgły. Nadchodził mroźny wieczór.

Dla nikogo nie było tajemnicą, że aby następnego dnia być gotowym do forsownego marszu posiadanie ognia na postoju było konieczne. Ich przewodnik musiał orientować się w okolicy, nieomylnie sprowadził ich bowiem do płytkiej jaskini w skarpie płaskowyżu. Gdyby wprowadzili doń zwierzęta i rozłożyli się na ziemi panowałby ścisk.
- Przygotujmy się na nocleg. Wtedy porozmawiamy - zarządził Marcus, pozostawiając uczestnikom wyprawy inicjatywę.
Tylko sam przed sobą męczył się z myślą, że wydawanie poleceń i ich egzekwowanie okazywało się być znacznie bardziej wymagające niż przemawianie i sterowanie nastrojem tłumu.

Albrecht zdawał się nie być zbitym z pantałyku. Swego wierzchowca skrył do jamy, spętał a następnie skierował się w pobliskie krzaki.
- Idzie ktoś ze mną po opał? - Rzucił za plecy.

Tymczasem Helga rzucała Haraldowi ciekawskie spojrzenia. Od sytuacji na rynku robiła to często, nieudolnie uciekając ze wzrokiem gdy zwracał na nią uwagę.
 
Avitto jest offline