Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-11-2019, 17:07   #406
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Harper zmarszczyła brwi i spróbowała podnieść pokrywę. Udało się to łatwo. Broniła dostępu jedynie do tej powierzchni.
Kobieta przyjrzała jej się, spróbowała zahaczyć brzeg palcem w rękawiczce, czy może coś znajdowało się pod spodem. Sprawdziła, czy to w ogóle był jakiś kolejny panel. Nie naciskała go jednak na środku. Obserwowała jedynie brzegi. Zerknęła na Monicę, a potem na panel. Następnie podeszła i podniosła jej dłonie ostrożnie i obejrzała palce.
Nie było jej palca wskazującego prawej ręki. Został odcięty.
Tymczasem pod powierzchnią nic się nie znajdowało, nie było tam niczego ukrytego. To była po prostu powierzchnia. Kiedy jednak Alice przymrużyła oczy, dostrzegła dwie diody obok niego. Obie były mikroskopijne i niezapalone. Nie można ich było nacisnąć, a w każdym razie nie dawało to żadnych rezultatów.
Alice przyjrzała się uważnie skórze rąk Moniki. Jej teksturze, kolorowi, kształtowi palców i paznokci, po czym westchnęła i opuściła windę. Ruszyła korytarzem. Miała miejsce, gdzie znajdowało się aż trzydzieści osiem palców do sprawdzenia. Jeden mógł należeć do Moniki i skrywać odpowiedź. A ta czarna powierzchnia… Mogła być czytnikiem linii papilarnych. Przynajmniej tak wywnioskowała sobie Alice. Wyjęła telefon i sprawdziła, czy miała zasięg.

Kiedy stanęła przed tabliczką, zasięg na jej oczach powrócił. Otrzymała szereg wiadomości i po sekundzie - zanim zdołała je przeczytać, nie mówiąc nawet o odpisaniu - sieć przestała funkcjonować.

Cytat:
Brawo. Blisko, coraz bliżej. Możesz oderwać tylko cztery. Za każdy dodatkowy umrze jedna osoba. Detektyw? A może Konsument?
Ha!1
Chcesz się przekonać? XD
- Z
Cytat:
Napisał J
Nie mogę przejść przez Portal z powodu ograniczenia czasowego. Już wcześniej przez niego przechodziłem. Kurwa…! Muszę czekać, bo samolotem wyjdzie na to samo…
Cytat:
Napisał Conrad Egelman
Proszę, odpisz… Nie wiem, kogo mam powiadomić o tym. Czy już zwoływać pospolite ruszenie na Islandię…?
I tak nie mogła odpisać.
Harper potarła skroń, czytając wiadomości. Joakim musiał tam odchodzić od zmysłów, gdziekolwiek był. Sprawdziła też kiedy Conrad napisał tę wiadomość. Dzisiaj o szóstej rano. Miała nadzieję, że nie ściągnął całego KK na Islandię, bo to oznaczało istną Sodomę dla jej planu spokojnego zgarnięcia paru detektywów dla Kirilla. Pokręciła głową. Jeśli Kościół wparowałby na tę wyspę. Potem na Lagunę, jako pierwszy punkt uznany za podejrzany… Wolała o tym nie myśleć… Zamrugała i przyjrzała się palcom. Szukała wskazujących z tej odpowiedniej ręki. Oraz takich, które pasowały kolorystycznie do ciała Moniki… A także podobieństwa w paznokciach.
To była straszna robota, ale dzięki niej wytypowała z trzydziestu ośmiu palców tylko osiem. Wszystkie zdawały się mieć w miarę odpowiednią długość, kolor i rzecz jasna były wskazujące. Co ciekawe, każdy z nich znajdował się na jednej z liter napisu W E L C O M E. Ósmy znajdował się przy wykrzykniku na samym końcu jej imienia.
Harper przyjrzała się palcom i zamiast je odczepiać, najpierw popatrzyła na kierunki w które ‘wskazywały’ wisząc na tabliczce.
Wszystkie zostały tak ułożone, że biegły z góry na dół. Paznokcie skierowane były ku podłodze.
Bez wątpienia, to był cel podróży. Coś, co było pod podłogą… Następnie, Alice zerknęła na kropkę pod wykrzyknikiem.
Była to plama krwi.
Alice uznała więc, że jednak musiała wybrać te cztery palce. Obróciła się i zawołała.
- Fanny! Czy Monica miała coś na prawym palcu wskazującym? Jakąś bliznę? Albo coś? Wiesz może? - zapytała.
Brandon i Fanny znajdowali się za jej plecami. Alice nawet nie słyszała, kiedy podeszli.
- E… o niczym takim nie wiem. Może miała. Nigdy nie rozmawiałyśmy z sobą na temat swoich palców. Zresztą bardzo rzadko prowadziłyśmy prywatne rozmowy - mruknęła.
Aż się wzdrygnęła, gdy tak pojawili się znikąd.
- Mm… Potrzebuję… Potrzebujemy znaleźć palec wskazujący Moniki. Zdaje mi się, że będzie pasować do tego czarnego panelu, jako czytnika linii papilarnych. No i już znalazłam osiem palców, które by pasowało… Ale… Jest haczyk. Dostałam sms z informacją, że możemy zabrać tylko 4, a za każdy dodatkowy, zginie jeden z zakładników… Konsument, albo detektyw… Więc… Dlatego potrzebujemy… No cóż, zamknąć się w tych czterech… - powiedziała i zerknęła znów na tablicę z palcami. Westchnęła.
- Obstawiałabym ten w literze M, bo to jak Monica, a jej imię ma kryć odpowiedź… Albo ten pod O… Albo nie wiem… Pod wykrzyknikiem? Ewentualnie pod W, bo to odwrócone M… - powiedziała Alice co o tym sądziła.
- Wow… błyskawicznie to rozgryzłaś - mruknął Brandon. - Ale na przykład w literze M są cztery palce. Skąd wiesz, o który mogłoby… Ach… Tylko jeden z nich jest wskazujący… i kobiecy… Prawda… dobra jesteś - uśmiechnął się. - To zacznijmy może od M, jak Monica.
- M jak miłość - zaśpiewała Jennifer, dopiero teraz podchodząc do nich. Usłyszała tylko końcówkę rozmowy.
- Nie musimy wszystkich czterech odrywać jednocześnie - przyznała Brice. - Zabierzmy jeden z tej litery M jak makabra, a jak nie zadziała, to ruszymy po kolejne - zaproponowała.
Harper tymczasem kiwnęła głową i odczepiła ostrożnie palec wskazujący, pasujący, według niej, do dłoni Moniki, z litery ‘M’. Ruszyła z nim do windy.
Najpierw chciała przytknąć go do ciała kobiety, by sprawdzić, czy cięcie się zgadzało, a potem do panelu.
Cięcie zgadzało się. Panel zamigotał i zapaliła się zielona dioda. Nie potrzebowała czterech prób. Wystarczyłą jedna. Drzwi za nimi zamknęły się i w piątkę - Alice, Brandon, Fanny, Jennifer i Monica - zaczęli jechać w dół.
Harper westchnęła. Odłożyła palce koło Moniki…
- Jednak jeszcze całkiem nie wyszłam z detektywiej wprawy… - powiedziała trochę cierpko, a trochę szczęśliwa, że coś jednak udało jej się zrobić. Zagadka była banalna, przynajmniej dla niej… Z zrobił to specjalnie? Czy po prostu jej nie docenił? Nie wiedziała. Najważniejsze było, że teraz dokądś jechali.
- Nie jesteś głupia - powiedział Brandon, co mimo wszystko zabrzmiało jak pochwała.
- Inna sprawa, że on chciał, żebyśmy to rozwiązali - powiedziała Fanny. - Inaczej utkwilibyśmy w martwym punkcie i przestałby się bawić - mruknęła.
Drzwi rozwarły się. Alice ujrzała już drugi raz w przeciągu tej godziny popis technologicznych osiągnięć…


- Gdzie my… kurwa… jesteśmy… - mruknął Baird, patrząc na trzy szczypce. - Co to w ogóle jest?
Fanny rozwarła szeroko usta, po czym je zamknęła, kiedy tylko wróciła jej władza nad sobą…
Alice zerknęła na nich.
- Wiecie… Tak sobie myślę… A co jeśli to również część tej tajnej bazy? Tej do informacji o której dostępu nie miała Fanny w Zbiorze Legend? A co jeśli ta Monica nie trafiła na Antarktydę, tylko właśnie tutaj? A co jeśli ten ktoś, kto zapewnia nam tę wesołą zabawę, albo był członkiem umieszczonej tu grupy, albo jakimś eksperymentem? Z jakiegoś powodu zaczynam podejrzewać, że ten Z, odgrywa się też po części na byciu zamkniętym… Tak jak mówił. Stracił siedem lat. Tylko czy w niewoli, czy pracując nad jakimś cholerstwem. Dlatego palec Moniki pasował do panelu, bo to nie był pierwszy raz kiedy go użyła? I stąd może ten fragment o spowiedzi - skinęła głową na napis.
- Bo może chodziło o powiedzenie prawdy o tym wszystkim - zasugerowała, po czym obróciła się i wreszcie wyszła z windy, wychodząc do pomieszczenia rodem z filmu s-f.
- Ale to taka tylko moja teoria. Pewnie wkrótce się dowiemy co siedzi w umyśle naszego szaleńca - dodała. Rozejrzała się, szukając wskazówek, albo kolejnych trupów od Z’a.

W pomieszczeniu znajdowały się trzy mechaniczne szczypce, które obecnie nie pracowały nad niczym. Na samym środku u dachu znajdowało się okrągłe, zielone i podświetlone szkło. Sama przestrzeń również była zbudowana na planie okręgu. Alice dostrzegła kilkanaście, może nawet kilkadziesiąt monitorów. Niektóre były wyłączone, ale większość pokazywała jakieś dane i wykresy, które nic nie mówiły Harper. Nic nie było podpisane i jeżeli ktoś się na tym nie znał, nie mógł mieć najmniejszego pojęcia, na co patrzył. Podłoga stanowiła jedną wielką metalową kratkę. Alice nie była w stanie dostrzec, co znajdowało się pod nią, lecz konstrukcja zdawała się stabilna i nie groziło jej załamanie. Nieskończona plątanina kabli wędrowała z jednego miejsca w drugie… znajdowały się tutaj też trzy pomarańczowe rury, które wchodziły prosto w dziurę w podłodze na samym środku. A może stamtąd wychodziły… Ciągle coś piszczało, bipało, szumiało, mruczało. Alice nie widziała komputerów, ale skądś obraz na monitorach musiał pochodzić.
- Tak, to całkiem prawdopodobne - powiedział Brandon. - Nie sądzę, żeby to była kryjówka Gryli - parsknął. - Nie wydaje mi się również, żeby Z sam mógł to wszystko zbudować. Znaczy… istnieje taka możliwość, jeżeli miałby środki i wiedzę, jak tego dokonać. Jednak najbardziej prawdopodobne jest, że to ośrodek IBPI.
- Ten tajny ośrodek… - mruknęła Fanny. - Czyli Monica tutaj trafiła. To jedyne wytłumaczenie… Tak, to pasuje idealnie - dodała.
- Z musi być związany z tym miejscem. Albo tu pracował, albo na nim pracowano. Siedem lat… to brzmi jak szmat czasu - mruknął Brandon. - Na szczęście na razie nie widzimy żadnych trupów.
- Wypluj to “na razie” - szepnęła Fanny.
- Rom pom pom, rom pom pom - Jennifer skakała tymczasem wokół pomieszczenia. Nachyliła się do jednego z paneli. - A co robi ten wielki, czerwony guzik…? - zapytała i zagryzła wargę. Wyciągnęła w jego stronę palec.
Alice tymczasem podeszła do otworu na środku pomieszczenia, zaglądając w dół. Ujrzała czerń. Wpierw myślała, że to znaczy, że nic tam nie zobaczyła. Ale potem ta czerń lekko zabłyszczała i Harper uzmysłowiła sobie, że to pewnie ta czarna substancja.
Słysząc słowa Jennifer spojrzała w jej kierunku i na guzik.
- Nie wciskaj go! - rzuciła, bo miała jakieś dziwne skojarzenie z bajką Laboratorium Dextera i że każdy guzik wciskany przez jego siostrę coś wybuchał.
- No dobrze… - mruknęła de Trafford.
- Tutaj są cztery przejścia - zauważyła Fanny.
- Po jednym dla każdego… - mruknęła Alice.
- To prawda… - rzekł Brandon. - Z drugiej strony nie chcę się rozdzielać. Oglądałem Scooby-Doo. Wiem, jak to się kończy - słabo zażartował.
Zdawał się prawie nie mrugać oczami, chcąc na wszystko spojrzeć i wszystko zapamiętać.
Brice tymczasem wyjęła komórkę, w której znajdowała się funkcja kompasu.
- Czasem działa, czasem nie - mruknęła. - Ale według tej aplikacji jedne drzwi skierowane są na północ, drugie na wschód i dwoje na południe.
- Sprawdźmy pierwsze drzwi, które skierowane są na południe - powiedziała Alice. Ostrożnie wycofała się od dziury na środku i podeszła do drzwi, o których mówiła, a także, które wskazała Fanny, jako jedne z tych w południowym kierunku. Południe było kierunkiem, gdzie zostali zabrani Thomas i Arthur… I choć ten latający samochód na pewno przemierzał ogromne odległości dużo szybciej, Alice instynktownie chciała szukać poszlak w tym kierunku geograficznym.
Aby otworzyć drzwi, trzeba było przejść przez zabezpieczenia. Na szczęście i tym razem był to odcisk palca. Okazało się, że Monica miała być ich przewodnikiem po tym ośrodku, tyle że niemym. Alice wyjęła jej palec i odblokowała przejście. Rozległ się syk i metalowe drzwi zaczęły się przesuwać. Były pancerne. Nie była pewna, czy nawet Jennifer mogłaby się przez nie przebić. Ukrywały korytarz wyłożony tą samą kratką. Wzdłuż niego biegły pęta kabli. Oczywiście obserwowały ich również kamery. Alice nie widziała, gdzie korytarz się kończył, jednak wzdłuż niego nie było żadnych drzwi pobocznych. Prowadził tylko i wyłącznie do celu. Jakiego…?
Alice cofnęła się i podeszła do drugich drzwi na południe. Je również otworzyła. Stwierdziła, że zrobi tak ze wszystkimi przejściami w pomieszczeniu, a potem zdecydują dokąd ruszą najpierw.
Drugie drzwi na południe prowadziły do identycznego korytarza. Za trzecimi na wschód również ujrzała korytarz, ale znacznie krótszy, gdyż widziała jego koniec - kolejne pancerne drzwi. Drzwi na północ ukazały natomiast dość duże pomieszczenie. Jedna ze ścian była wytapetowana ekranami. Wszystkie składały się na jeden obraz - logo IBPI.
- A jednak - mruknęła Fanny.
- To było pewne już wcześniej - odparł Brandon.
- Czy to studio telewizyjne? - zapytała Jennifer.
- Nie sądzę - odparł Baird.

W pomieszczeniu ustawiono cztery rzędy biurek. Tak właściwie były to po prostu białe, identyczne blaty. Dostawiono do nich białe krzesła, które sprawiały wrażenie dość wygodnych. Na każdym z nich był monitor oraz komputer. Oprócz tego inne typowe biurowe przedmioty - agrafki, kartki A4, zszywacze i tym podobne. Nawet kilka kwiatków w doniczkach. Brandon przykucnął i dotknął podłogi.
- Lepka - szepnął. Kiedy podniósł dłoń, zabłyszczały czerwone wiórka skrzepłej krwi. Ktoś ją wytarł, ale niecałkowicie.
Pod kolejną ścianą znajdowały się szafki. Oprócz tego Alice dostrzegła również dwa trzy pomieszczenia. Dwie toalety dla mężczyzn i kobiet oraz, jak po chwili sprawdziła, coś na pograniczu szatni, pokoju rekreacyjnego, kuchni oraz sypialni. Widziała kilka łóżek i materaców na podłodze.
Przeszła się po sali, szukając czy tutaj cokolwiek Z dla nich pozostawił. Denerwowało ją, że teraz po prostu już była zmuszona grać całkowicie na jego zasadach. Wcześniej brakowało tylko Jennifer… Teraz gra toczyła się o za dużo, przynajmniej w jej mniemaniu. Alice rozglądała się, a potem ruszyła przyjrzeć przejściu na wschód. Czekała jednak na Jennifer, Brandona i Fanny. Nie chciała się rozdzielać.
- Nic tu chyba nie ma - powiedziała Brice. - Przynajmniej nie widzę żadnych zwłok, dzięki bogu.
Ruszyli do przejścia na wschód. I tam palec Moniki zadziałał. Weszli do drugiego pomieszczenia biurowego. Tyle że to było dwa razy większe, niż poprzednie. Znajdował się tutaj również dziwniejszy sprzęt komputerowy. Niektóre monitory ukazywały różne wykresy.
- Patrzcie - mruknął Brandon.
Jedno biurko w samym rogu sali nieco się różniło. Znajdowała się na nim butelka alkoholu oraz jakaś karteczka.
Harper ruszyła w jego stronę i zerknęła na butelkę, a potem na kartkę. Chciała jak najszybciej przeszukać te pomieszczenia. Alkohol przywiódł jej na myśl, że Z pisał do niej pijany, kiedy dostała pierwszą wiadomość…

Cytat:
To moje biurko. Znaczy nie tak naprawdę moje. Ale właśnie przy nim zaplanowałem większość z tych rzeczy
Jeżeli zgadzacie się z nimi i je lubicie i podobają się wam, to nie napijcie się!

- Z
Brandon zamrugał.
- Całkiem ciekawe. Czy to znaczy, że teraz musimy się napić? - uśmiechnął się krzywo, patrząc na whiskey i cztery szklanki.
Alice przełknęła ciężko ślinę.
- No chyba, że zgadzamy się z tym co się dzieje… Z drugiej strony, skąd możemy mieć pewność, że whiskey nie jest zatruta… - powiedziała. Podniosła butelkę i odkorkowała ją. Powąchała. Czy mogła wyczuć cokolwiek po zapachu? Jeśli nie, rozlała ją do szklanek, podniosła jedną i przyjrzała się konsystencji płynu w środku.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline