Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-11-2019, 17:15   #407
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Była to zwykła whiskey i nawet do połowy już wypita. Najwyraźniej to ją właśnie spożywał Z.
Fanny tymczasem usiadła przy komputerze i poruszyła myszką. Ekran rozświetlił się. Spojrzała na na niego.
- To… ech… nie jestem pewna, ale to chyba system kontrolujący lokalną telefonię komórkową - powiedziała.
- Co znaczy… że to infrastruktura IBPI za to odpowiada - powiedział Baird.
- Czy to możliwe, że IBPI ma dostęp również do wszystkich kamer? Na całej Islandii?
- To zależy jak wysoko w rządzie mają postawionych swoich ludzi - odparł Brandon. - Być może mają tutaj prawo, żeby instalować dodatkowy rządowy program na każdej stacji monitoringu. Niby rządowy, ale tak naprawdę IBPI. Albo IBPI rozesłało wirusy… jest kilka sposobów, żeby to uczynić.
- Co jeszcze IBPI może kontrolować? Wszystko? Całą Islandię? - zapytała Fanny. - Wow…
- Znaczy może nie kontrolują jej dosłownie, ale mają na nią oko. A nawet całą hordę oczu.
- Nieważne. Możesz odpalić system? Możesz oddać nam zasięg? - zapytała Alice napiętym głosem. Jeśli tak, mogłaby zadzwonić do Joakima. Mogłaby mu powiedzieć, że… Że jest w czarnej dupie, ale wszystko ok… Mogłaby powstrzymać potop konsumencki na Islandię… Może mogłaby wprowadzić AHISP do systemu… Tyle możliwości, gdyby tylko wrócił zasięg.
- Chyba mogę - mruknęła Fanny.
Zmieniła kilka parametrów, trochę poscrollowała, wybrała inną opcję z listy… Zaznaczyła kilka różnych kółeczek. Na samym końcu nacisnęła “zastosuj”... jednak nic się nie zmieniło.
Nacisnęła ten przycisk jeszcze raz. I nic.
I potem trzeci. I nic.

Na ekranie pojawił się obrazek wypełniający cały monitor.



- Kurwa… - warknęła Alice. Wyprostowała się. Zerknęła na alkohol. Napiła się łyk i odstawiła szklankę. Nie napisał, że mieli wypić wszystko.
- Napijcie się, tylko nie wszystko… I chodźmy dalej - powiedziała i ruszyła w stronę wyjścia, do sali z drzwiami na południe. Zostały im już tylko one.
- Nie wiem po co pijemy. Przecież nie zagroził nam niczym… - mruknęła Fanny.
- No ale mógłby to potem obrócić przeciwko nam, a ma kamery. “Zabiłem ich wszystkich, bo na napiliście się, co znaczyło, że jesteście za zabijaniem ludzi przez mnie” - odparł Brandon.
Brice westchnęła i napiła się. Baird tak samo. Kobieta się skrzywiła, ale mężczyzna nalał sobie trochę więcej i pociągnął drugi, solidny łyk.
- Dzięki bogu - mruknął.
- Ja też muszę wypić? - Jennifer zapytała, wąchając. - Pachnie jak dezynfektant, a nie na przykład soczek… - zawiesiła głos.
- Jeden łyk Jenny. A potem możesz odstawić - powiedziała Alice i czekała na nich przy wyjściu.
- Hmm… no dobra - powiedziała.
Napiła się i skrzywiła. Następnie złapała się za gardło. Nie wyglądała na wcale w dobrej formie. Otworzyła usta, próbując coś powiedzieć.
- Khe… - zaczęła.
- Czy alkohol… wypalił jej… gardło…? - Baird zmarszczył brwi.
Szyja kobiety lekko zaczerwieniła się, podobnie przestrzeń pod pod jej podbródkiem. Najwyraźniej nie tylko mydło szkodziło Jennifer, ale również alkohol.
Alice zmarszczyła brwi. Podbiegła do nich, zgarnęła jedną ze szklanek i wylała alkohol na ziemię, po czym pobiegła do łazienki, po zwykłą wodę. Nie przypuszczała, by to w obecnej sytuacji pomogło tej Jenny, ale… zawsze warto było spróbować. Co za ironia. Prawdziwa Jenny od miesięcy zalewała się w trupa, a ta… Ni mogła przełknąć nawet łyka alkoholu. Wróciła z wodą i dopadła do Jenny.
- Masz to, to woda, taka zwykła - powiedziała.
- Dzi… dzię… - de Trafford próbowała wydukać.
Połknęła wodę. Po chwili przestała się męczyć, ale chyba była niezbyt skłonna do rozmów.
- To teraz rozumiem, dlaczego niektórzy są abstynentami - mruknął Brandon. - Wiem, że niektórym uderza szybko do głowy, ale coś takiego…
- Nie wygłupiaj się - westchnęła Fanny. - Gdzie teraz mieliśmy iść? - zapytała Alice. - Na południe?
- Tylko to nam zostało… Na południe. Mamy dwie drogi, którą wybierzemy? Lewą, czy prawą? Jak już założyliśmy, nie rozdzielajmy się tym razem, bo najwyraźniej nawet chodzenie parami gówno daje - zauważyła. Wzięła Jenny pod rękę, jakby była jej ostatnim bastionem rozsądku i poczytalności i ruszyła w stronę sali skąd prowadziły dwa przejścia dalej.
- Rho… pho… pho… m… - Jennifer próbowała zaśpiewać, ale ku jej niezadowoleniu i lekkim przerażeniu, jej głos nie był już cudowny i melodyjny. Zwiesiła smutno głowę.
- Może damy tobie wybrać, żeby cię trochę rozweselić? - Brandon spojrzał na Jennifer. A potem na Alice, czy miałaby coś przeciwko temu.
- Tak. To świetny pomysł! Jenny wskaż przejście, którym chcesz, żebyśmy poszli. Na razie nic nie mów, pewnie potem twój głos wróci - zauważyła. W końcu po kąpieli mydłem Jennifer w pełni wróciła do normy, może potrzebowała czasu na odnowę.
Dla Jennifer wcale to nie było łatwe zadanie. Wybrać jedną z dwóch identycznych opcji. Zastanowiła się. Gdyby na końcu któregoś z korytarzy ujrzała baloniki albo najlepiej kucyka… wtedy wszystko byłoby dużo prostsze. Podniosła do góry dłonie. Miała lewą i prawą. Którą bardziej lubiła?
To jasne. Tę, która nie odpadała.
Wskazała palcem prawy korytarz i ruszyła w jego stronę. Nie miała jednak palca Moniki, aby go otworzyć.
Alice szła tuż za nią. Kiedy dotarli do przejścia dalej, rudowłosa rzecz jasna wykorzystała palec Moniki i rozejrzała się po otoczeniu, które się przed nimi otworzyło.

Szli przez kilka minut. Było tutaj nieco zimniej. Najwyraźniej pomieszczenia były ogrzewane najbardziej, natomiast łączące je korytarze już dużo mniej. W końcu jednak dotarli do jego końca.


Znajdowały się tu kolejne drzwi, które Alice mogła szybko otworzyć. Właśnie to robiła. Jennifer milczała, co w jej stanie niezbyt dziwiło. Brandon i Fanny również, ale wnet detektyw odezwała się.
- Boję się… to miejsce… nie rozumiem, do czego jest potrzebne… - mruknęła Brice. - To, że jest takie tajne… nie podoba mi się.
- To zdaje się całkiem złowieszcze, no nie?

Znajdowali się w ogromnej hali. Była wysoka i wystrojem przypominała nieco Oddział w Portland. A może wszystkie oddziały. Alice była tylko w jednym. Przestrzeń ciągnęła się - zdawałoby się - bez końca. Znajdowały się tutaj oszklone stanowiska. W jednym z nich Alice dostrzegła jakieś fiolki i probówki… W drugim kilka roślin, które zaczęły już więdnąć bez opieki człowieka… W trzecim reflektory oświetlały jakąś skałę… W czwartym znajdowało się ogromne, oszklone mrowisko, tyle że mrówki były fluorescencyjne…
- Ile jest tych boksów?
- Nieskończoność… - mruknął Brandon w zadumie.
Harper zmarszczyła brwi. Wskazała prawą stronę sali.
- Brandonie, Fanny wy idźcie bardziej po prawej i patrzcie na boksy. Nie wchodzimy do nich, po prostu obserwujemy czy Z czegoś nie zostawił. Ja i Jenny robimy to samo z lewą stroną. Dojdziemy do końca i jak nic nie znajdziemy, wracamy i cofamy się, bo wtedy zostanie nam już tylko jedno południowe przejście - zarządziła Alice, wzięła Jenny pod rękę i ruszyła z nią.
- Chodź przyjaciółko - powiedziała cicho. Chciała ją rozweselić.
Ta uśmiechnęła się lekko i pogłaskała ją po ramieniu. Bez wątpienia wolałaby już utracić twarz, niż zdolność mówienia. Szły we dwie, obserwując kolejne eksponaty. Choć to nie były wcale eksponaty. Bardziej… laboratoria? Centra badawcze? Coś w tym stylu. Alice patrzyła na najróżniejsze rzeczy. Za każdym rogiem czaiły się inne, niby przypadkowe rzeczy. Niektóre boksy jednak były zamknięte i puste. Znajdowała się na nich przylepiona kartka “projekt zakończony”, a niżej numer ewidencyjny do archiwum. Harper spojrzała na rozkręcony do połowy, dziwny zegar. Następnie na doniczkę z jabłonką, która rozrosła się na cały obszar szklanego boksu. Potem znajdowała się waga elektroniczna, a wokół niej regały pełne oznaczonych puszek. Z tej odległości nie widziała jednak etykiet.

Za rogiem znalazła kolejny boks. Zwrócił jej uwagę, gdyż znajdował się na niej kartka informująca o zakończonym projekcie, jednak nie był pusty… Ujrzała piątkę zmarłych ludzi siedzących na podłodze. A przed nimi tekturowa teczka wiązana wstążką.
Mimo tego co wcześniej powiedziała, o nie wchodzeniu do boksów… Alice złamała swój własny zakaz.
- Poczekaj tutaj, wezmę to i zaraz wrócę - powiedziała, zostawiając Jenny poza pomieszczeniem. Spróbowała otworzyć wejście do boksu. Chciała zabrać tylko teczkę i natychmiast go opuścić.
Udało jej się to. Teczka była opatrzona uśmiechem namalowanym krwią. Palcem zostały nabazgrane słowa.

Cytat:
Taki tam prezent dla ciebie, Alice :3

- Z
- Uo… - Jennifer zaczęła, ale błyskawicznie zamilkła, przypominając sobie, w jakim była stanie.

Harper rozejrzała się po otoczeniu. Następnie otworzyła teczkę, żeby zobaczyć co było zawarte w środku. Czy tak jak przypuszczała, dane projektu, który mógł dotyczyć Z’a, czy może coś innego? Miała nadzieję, że nie znajdzie tam zdjęcia rozczłonkowanej Jenny, bo to by jej przywodziło na myśl sytuację z Helsinek…

Cytat:
WYCIĄG Z AKT PROJEKTU A34Z38

Imię i nazwisko: Zola Zaira
Data urodzenia: 24.12.1979
Miejsce urodzenia: Kapsztad, Republika Południowej Afryki


Charakterystyka fizyczna: Zola Zaira jest młodym mężczyzną rasy czarnej. Mierzy 1,85cm wzrostu i obecnie waży 72kg. Czarne włosy, ciemne oczy. W chwili przyjęcia nosił kolczyk w nosie - zdjęty i zabezpieczony. Wysportowany. Brak tatuaży, blizn, znamion oraz innych znaków szczególnych.

Charakterystyka psychiczna: Jako Parapersonum III stopnia, którego PWF uległ krytycznemu podwyższeniu II stopnia, Zola Zaira uległ trwałej, krytycznej dysfunkcji psychicznej. Silna psychoza, popęd do przypadkowych zabójstw, zaburzenia afektywne, okresy schizofrenii katatonicznej (ostatnio coraz rzadsze). Utrata poprzedniej osobowości. Wysoce niebezpieczny dla otoczenia (!!!)

PWF: 24

Historia osobnika: Zola Zaira był młodym detektywem Oddziału w Portland, który zgłosił się na leczenie z powodu krytycznego podwyższenia PWF I stopnia do Błękitnej Laguny. Miało to miejsce 18.11.2003 roku. Zdolności mężczyzny polegały na zdalnym przejmowaniu władzy nad urządzeniami elektrycznymi i mechanicznymi oraz naturalny, zdalny wgląd w systemy operacyjne i dyski twarde. PWF w chwili przyjęcia: 18. Objawy, z jakimi się zgłaszał: częste omdlenia, nudności, omamy.

Pięciu Badaczy z IRWD zgłosiło się do mężczyzny, celem zaproponowania mu udziału w nowatorskim projekcie szybszego i bardziej skutecznego obniżenia poziomu PWF. Zola Zaira wyraził chęć jak najszybszego powrotu do pracy, dlatego zgodził się na testy kliniczne w ośrodku IRWD pod Kraflą.

Skrócony opis i wynik projektu: Badacze proponowali codzienne kąpiele oraz pojenie wodą z sanktuarium Jeziora Myvatn - Paraspatium III Stopnia. Woda posiada szczególne właściwości, ograniczające funkcjonowanie istot o podwyższonym PWF.
Pomimo początkowych starań, PWF Zoli Zairy wzrosło o 1 do wartości 19, co jest graniczną wartością dla krytycznego podwyższenia PWF I Stopnia. Informacja o tym została zatajona dla obiektu badań, a projekt uległ kontynuacji ze względu na krótki czas trwania projektu (siedem dni).
Niestety PWF obiektu zaczęło nagle i szybko wzrastać. Przez dwie noce wzrosło do 22, co oznacza krytyczne i nieodwracalne podwyższenie II stopnia. Zola Zaira, tuż przed jego destabilizacją psychiczną, poprosił o zamknięcie go na terenie IRWD i próbę kontynuowania kuracji. Doszło wtedy do zapoczątkowania drugiego projektu - patrz Projekt A34Z39.

KONIEC WYCIĄGU
Alice dostrzegła pod spodem jeszcze dwie takie kartki. Zaczynały się tak samo, jednak druga opowiadała o Projekcie A34Z39, a trzecia o Projekcie A34Z40.

- A więc… Jesteś spokrewniony z Tallą… Zola…? - powiedziała powoli. Pamiętała Zairę. Uratowała jej skórę w Operze w Essen.
- Co za ironia… Że ona mnie uratowała, a ty przysparzasz mi tyle gównianych problemów - powiedziała, po czym przerzuciła stronę i zaczęła przeglądać informacje o projektach A34Z39 i A34Z40. Nie czytała tak szczegółowo, jak tego o Zoli, chciała wyciągnąć esencję o czym mówiły pozostałe dwa. Już rozumiała, że detektywi po prostu zjebali i stworzyli tego potwora, który potem się na nich zemścił… I nie dlatego, że było mu źle… Dlatego, bo po prostu był potworem, a oni jedynym obiektem do zabawy… To wyjaśniało jej nieco, ale nadal nie tłumaczyło wielu spraw… Na przykład czego chciał od niej…

Alice czytała wyciągi oraz między wierszami.
Pierwszy projekt polegał na tym, żeby obniżyć PWF człowieka przeżywającego krytyczne podwyższenie pierwszego stopnia. Drugi natomiast próbował dokonać czegoś o wiele trudniejszego, czyli obniżenia go wtedy, kiedy PWF mieściło się w wartościach dla krytycznego podwyższenia drugiego stopnia. Na samym początku Zola sam o tym poprosił. Chyba nawet nie wierzył w wyleczenie, po prostu chciał uczynić z ośrodka IRWD swoje więzienie. Nie chciał wyjść na światło dzienne i wolał, żeby rodzina i przyjaciele uznali go za zmarłego. IRWD marzyło o takim rozwiązaniu, dlatego chętnie rozpoczęli projekt, który miał trwać bezterminowo i chyba nikt nie wierzył, że uda się doprowadzić go do końca. Chyba że końcem miałaby śmierć Zoli. Nie chcieli ukracać jego męki i go zabijać, ale z drugiej strony nie mogli dopuścić, aby informacja o nim przedostała się do reszty IBPI. W rezultacie zaginął bez śladu. Na samym początku był kooperatywny, ale po miesiącu mu się znudziło i chciał uciec, gwałcić, rabować, mordować… Jednak był dobrze odizolowany. Dlatego to się nie udało.
Trzeci projekt był dużo bardziej tajemniczy… i powalający…

Cytat:
...podczas jednych z rutynowych badań krwi, w ciele Zoli Zairy oznaczono kropelki Plazmy. Zespół Badaczy odkrył, że podczas licznych i stałych kąpieli w wodzie Jeziora Myvatn oraz spożywania jej, Zola Zaira przyjmował do swojego ciała również Plazmę obecną w jeziorze. Nie zabiła go i przez długi czas nie miała żadnych efektów. IRWD zaczęło jednak badać ewentualne skutki, jakie Plazma może mieć na ludzi. Zaczęto traktować Zolę Zairę dawkami czystej, nierozcieńczonej Plazmy, którą nastrzykiwano go w laboratorium pod Budynkiem C…
 
Ombrose jest offline