Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-11-2019, 20:04   #408
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
- No chyba ich popierdoliło! - huknęła. Jeśli jej skojarzenie nie było błędne… Plazma, to było to czarne gówno, które ślizgało się gdy widziała je kątem oka, albo znajdowało w centralnej części wejścia tutaj… A także płynęło rzeką pod elektrownią… Miała nadzieję, że się myliła.
Alice przerzuciła wzrokiem naukowy bełkot i doszła do ostatniego fragmentu.

Cytat:
Projekt ukończony sukcesem. Zola Zaira stał się Paranormalium Pierwszego Stopnia. Wkrótce jednak jego PWF zaczęło szybko rosnąć, kiedy odkrył w sobie zdolność do samodzielnego przyswajania Plazmy. W tej chwili wynosi 84. Zola Zaira jest Paranormalium III Stopnia, hybrydą człowieka i Plazmy. Jego ciało potrafi dowolnie zmieniać kształt i dostosowywać się do przedmiotów nieożywionych, w szczególności elektronicznych lub mechanicznych. Zola Zaira potrafi przejmować nad nimi kontrolę i dowolnie ulepszać (lub też niszczyć) zgodnie z własną wolą i wyobraźnią. Umiejętność o wyjątkowym znaczeniu militarnym, transportowym i wywiadowczym.
- W rękach niestabilnego psychicznie psychopaty… Świetne… Doskonałe… IBPI, zjebałam Helsinki, ale widzę, że wy macie swoje udane projekty! - zaśmiała się szaleńczo i pokręciła głową.
Czytała dalej...


Cytat:
...W planach ewentualne rozpoczęcie projektu masowego tworzenia Żołnierzy IBPI o zdolnościach Zoli Zairy.
- O ja wam kurwa dam… Masowe tworzenie… Brandon! Fanny! Ja pierdolę! - zawołała. Rozejrzała się, gdzie byli detektywi. Zamknęła akta i ruszyła.
- Chodź Jenny - rzuciła do blondynki. Musieli podejść do detektywów i im to pokazać.
Brandon i Fanny czytali.
- To...
- To…
- Nie…
- Niewiarygodne.
- Niedopuszczalne…
Czytali na głos fragmenty i mamrotali.
Jennifer poruszyła się. Jej głos uległ lekkiej poprawie.
- Ja… - zaskrzeczała. - Muszę wam… chyba o czymś… powiedzieć… - zwiesiła głowę, robiąc co chwilę przystanki w mowie.
- Co chcesz nam powiedzieć, Jenny? - zapytała Alice. W obecnym momencie po tej Jenny mogła się spodziewać dosłownie WSZYSTKIEGO. Że zaraz powie, że pracuje dla Zoli, albo że nie może im dalej towarzyszyć, bo ten przejmie nad nią kontrolę… Albo… Że jest Zolą… Alice oczekiwała dosłownie wszystkiego. Popatrzyła na nią uważnie.
Jennifer założyła ręce za siebie.
- B-bo ja… bo ja nie jestem p-prawdziwą Jennifer… - odkryła przed nimi szokującą prawdę.
- A kim w takim razie? - zapytała Harper. Nikt nie był zaskoczony, przynajmniej ona nie. Chciała się natomiast dowiedzieć, kim w takim razie była… Ta osoba.
Jennifer zastanawiała się przez moment.
- Nie wiem - powiedziała. - Ale ja… wydaje mi się, że może ja nawet nie jestem człowiekiem. Proszę, nie róbcie mi krzywdy - jej głos wrócił już do normy. - Kiedy za pierwszym razem ręka mi odpadła, pomyślałam, że może tak się czasami dzieje. Ale kiedy zmyłam sobie twarz mydłem pod prysznicem, to uznałam, że to chyba jednak nie jest normalne… - zawiesiła głos.
Alice zastanawiała się… Po czym przypomniała sobie, że tuż przed tym, jak znaleźli Jennifer, słyszała ten dziwny dźwięk, który w pewien sposób kojarzył jej się z tą czarną mazią… Na swój sposób, zrobiło jej się przykro, że ta Jennifer najpewniej była po prostu czymś z tej cholernej plazmy.
- Nie szkodzi… Jen… Ważne, że nam pomagasz, no i chcesz się z nami przyjaźnić - powiedziała, mając nadzieję, że w ten sposób rozwiąże problem kolejnej nadciągającej depresji tej Jennifer.
- Nie jesteś pierwszym nie-człowiekiem, z którym się w życiu zaprzyjaźniłem - Baird uśmiechnął się. - Ale dopiero teraz możemy się naprawdę zaprzyjaźnić. Bo nie można być dla kogoś przyjacielem i jednocześnie kłamać mu na swój temat - dodał. - A to, że podszywałaś się pod inną osobę to całkiem duże kłamstwo.
- No wiem… - mruknęła Jennifer wstydliwie, ale podniosła głowę i uśmiechnęła się lekko. - Na samym początku czułam nieskończoną nienawiść. I mrok. Straszliwy. I myślę, że powstałam właśnie z niego. Dlatego, żeby go zrównoważyć… i chcę wam pomagać i kocham was mocno, lubię i podziwiam. Chcę, żebyście to wiedzieli i byli bardzo szczęśliwi - dodała nieco nieśmiało, bo teraz już wiedziała, że ludzie nie lubią takich spowiedzi.
Harper pokiwała głową.
- Cieszę się, że do nas dołączyłaś… No ale nie możemy cię nazywać Jenny, bo to imię Jenny… Jakie by ci tu w takim razie imię dać… Hm… Może chcesz jakieś, które ci się podoba? - zapytała ją.
- E… - de Trafford nie wiedziała. - Może Jenniferia? - zaproponowała. - Brzmi bardziej elegancko.
- Jenniferia De Trafford - Brandon powtórzył. Zagryzł wargę, żeby powstrzymać śmiech. Śmiech był bardzo niewskazany w tej sytuacji. Po tym wszystkim, czego się dowiedzieli. W pobliżu tej piątki zwłok. Ta liczba powtórzyła się w aktach… Czy to mogli być Badacze odpowiedzialni za pierwszy projekt? Niekoniecznie, ale istniała taka możliwość jak najbardziej.
- Hmm, to może po prostu Jen? - zaproponowała jej Alice. Rozejrzała się jeszcze po otoczeniu, czy było tu coś jeszcze i czy na końcu sali było jakieś przejście dalej, czy musieli się cofnąć.
Nie, to była zamknięta hala. Znaczy znajdowało się jeszcze kilka pomieszczeń pobocznych, ale były one toaletami, kuchniami, miejscami dla sprzątaczy i innymi takimi praktycznymi pokojami.
- Może być Jen - powiedziała Jenniferia.
- Wydaje mi się, że ten większy biurowiec znajdował się tuż pod drugim z bliźniaczych budynków - nagle Fanny zmieniła temat. - A teraz chyba jesteśmy pod tym, którego zwiedzać poszliśmy ja i Bran. Tym dużym czerwonym. Pozostało jedynie udać się do tego, który najpewniej znajduje się pod samą elektrownią. Chodzi mi o ten budynek z ośmioma kominami.
- Czyli zostało nam ostatnie przejście i główna atrakcja na sam koniec… cudownie - powiedziała Alice.
- Chodźmy… Bierzemy teczkę, mam ochotę zabrać ją do domu, oprawić w ramkę, a potem rzucić w twarz szefowej IBPI jak kiedyś będę miała okazję ją zobaczyć… Ma ktoś długopis? - zapytała nagle. Gdy wracali, chciała nawet zajrzeć do pomieszczeń z biurami, by znaleźć jakiś. Zamierzała spisywać ilość zwłok, które będą mijali… Jeśli jej licznik się nie mylił, widzieli już… 38, 7, 1, 5… Zwłok? A to pewnie nie był koniec…
Ruszyli prosto w tamtą stronę. Musieli wrócić korytarzem to części z trzema szczypcami. To właśnie nimi nastrzykiwano Zolę Zairę Plazmą - czymkolwiek ta Plazma nie była. Następnie ruszyli ostatnim korytarzem prowadzącym tuż pod elektrownię…
Wyszli do kolejnego korytarza, choć ten różnił się od pozostałych. Był z jednej strony otwarty. Alice widziała barierkę, choć z tej strony nie mogła dostrzec, co się za nią znajdowało. Tymczasem po drugiej stronie korytarza ujrzała sześć drzwi. Przy każdym z nich znajdowała się plakietka: Portland, Rio de Janeiro, Atlantyda, Ravenna, Tunis, Tokio.
- Co to jest? - zapytała krótko Harper, oglądając drzwi podpisane nazwami kolejnych oddziałów IBPI.
- To portale? Przejścia? Co to jest? - zapytała, zerkając na Brandona i Fanny.
- Jest jeden sposób, żeby się przekonać… - Fanny zawiesiła głos.
Otworzyła pierwsze drzwi. A przynajmniej spróbowała, gdyż okazały się zamknięte. Tuż obok znajdował się jednak czytnik linii papilarnych.
- No dalej - mruknęła, spoglądając na Alice.
Harper wzięła wdech. Podeszła do czytnika i przyłożyła palec Moniki. Była ciekawa co nastąpi. Czy to naprawde okaże się być drzwiami do kolejnych oddziałów? Alice była w szoku. IBPI chciało zrobić armię potworów… Doskonałe… A to Konsumenci byli źli…

A więc… Portland. Alice przyłożyła palec do drzwi oznaczonych miastem, w którym niegdyś żyła. Zdawało się, że też w nim umarła. W momencie, kiedy przeszła przez portal prowadzący do Helsinek. Choć wtedy jeszcze była przykładnym detektywem IBPI. Kiedy tak naprawdę urodziła się na nowo? Kiedy zatańczyła Danse Macabre z Joakimem pod Suomenlinną? Instynktownie wyczuła, że ten taniec był też początkiem czegoś nowego dla Sharifa. Najpewniej to w tamtym momencie stał się demonem. Jednak nie chciała o nim myśleć. Tu na miejscu mieli kolejnego potwora. I to dużo, dużo groźniejszego.

Kiedy przeszła przez drzwi, ujrzała daleko na podeście metalowy łuk. To wydawało się technologią trzydziestego, a może czterdziestego wieku, a nie dwudziestego pierwszego. Wokół obręczy znajdowało się dziesięć okrągłych otworów. Błyszcząca z nich elektryczność spotykała się na samym środku. Znajdował się tam portal, z którego wylewała się czarna maź… Czarna plazma…? Plazma…
- Hmm… - mruknęła Jen, spoglądając na nią. Zdawała się jakby senna.
Plazma spływała w dół do jakiegoś kanału, który przebiegał poniżej. Też pod miejscem, w którym obecnie stała Alice.
- Chwileczkę… To coś… Ta plazma… Jest tutaj przetłacza
na z Portland… A tam z Rio i tak dalej… Czy to jest… Jakiś skutek uboczny? Jakiś system odsysający coś? z tamtych oddziałów? Zaczynam mieć coraz mniej zaufania do IBPI… - powiedziała marszcząc brwi i krzywiąc się. Odeszła od drzwi Portland i ruszyła dalej. To były te portale o których mówił Arthur. Poniżej była rzeka, która biegła do wód w okolicy… IBPI zatruwało Islandię.
- Zatruwają Islandię… Lagunę zatruwa nadmiar fluxu… A tu… Tu to nawet nie wiem co to za radioaktywne odpady... - skomentowała tylko i zerknęła na Jen.
- Chodź Jen, nie patrz na to lepkie coś - powiedziała. Chciała iść dalej, tam gdzie Arthur już nie zdołał, bo został wyrzucony.
Wróciła na korytarz. Ujrzała, że za barierką sześć strumieni Plazmy łączyło się w rzekę, która spływała korytarzem nie wiadomo gdzie. Choć Alice wiedziała gdzie. Do Myvatn.
- Pamiętacie, co pisali o Myvatn w papierach? - zapytał Baird.
- Że to Sanktuarium… - przypomniała sobie Fanny. - Blokujące zdolności paranormalne? Coś w ten deseń?
- Więc uznali, że jak wpuszczą tam Plazmę, to ta zostanie zneutralizowana… - szepnął Brandon. - Wysypisko śmieci. Czy może raczej oczyszczalnia… ale po latach najwyraźniej przestała sobie radzić… albo radzi sobie, ale nie do końca… - westchnął.
- IRWD… - powiedziała Fanny.
- Institute… - zaczął Baird. - Of…
- Research - Brice rozgryzła “R”.
- A “W” i “D”? - Brandon zmarszczył brwi.
Harper zastanawiała się chwilę.
- Szczerze, to odpowiedź nie przychodzi mi do głowy, chwilowo mam ochotę utopić kogoś w tej rzece. Średnio mi się myśli… - odpowiedziała. Nie miała siły na zabawę w rozszyfrowywanie kodów. Dla niej mogłoby to być ‘Institute of Research by Weirdos and Dummies’. Mruknęła to nawet bardzo cicho pod nosem. Ruszyła dalej, żeby się rozejrzeć czy była tu jakaś droga gdzieś dalej.
- Waste Disposal - szepnęli obydwoje detektywi, patrząc na siebie.
Alice ujrzała jedynie jeden komputer znajdujący się na samym końcu korytarza. Oprócz niego nie było tutaj niczego więcej. Tak właściwie był to bardziej ekran. Znajdowały się w nim słupki ukazujące “wytwarzanie Plazmy przez Portale poszczególnych oddziałów na minutę”. Można było strzałkami dotykowego ekranu zobaczyć parametry na godzinę, dobowe, miesięczne i tym podobne. Rocznie to były miliony litrów…
Harper zmarszczyła brwi, po czym wyjęła telefon, zrobiła zdjęcie i spróbowała wysłać do Joakima. Jak nie pójdzie teraz, to pójdzie potem.
‘Znalazłam tajną bazę IBPI zrzutu skażonej plazmy. A to my jesteśmy potworami…’ - skomentowała zdjęcie i schowała telefon. Nie było żadnych wskazówek. Nie wiedziała co ma robić dalej… Może poza zatrzymaniem tego.
- Zatrzymajmy to. Mam gdzieś, że im się kanały zatkają plazmą w Portland, Antarktydzie, czy Tokio i Rio. Powinni lepiej dysponować swoim syfem - powiedziała Harper. Ruszyła z powrotem do głównego pomieszczenia i chciała poszukać czegokolwiek o portalach, żeby je w pizdu powyłączać.
- Gdzie idziesz? - zapytała Fanny. - Co zobaczyłaś?
Brandon ruszył do monitora, żeby sprawdzić, co ukazywał. Reakcja Alice po ujrzeniu jego zawartości była bardzo zdecydowana, a więc interesująca.
- Lepiej dla IBPI, że nie ma teraz zasięgu… - rzuciła tylko i wyszła z przejścia idąc korytarzem. Chciała wrócić do okrągłej sali i poczytać panele, czy któryś dotyczył tych portali.
Wszystkie dotyczyły, jednak nie było tutaj jakiejś wajchy z napisem “jak ją przekręcisz, to wyłączysz Portale”.
- Ale czego szukasz? - zapytała Fanny.
Jen była z nimi, Brandon podążał za nimi. Wciąż jeszcze znajdował się na korytarzu.
- Chcę wyłączyć te portale! - oznajmiła Harper.
- Skoro tutaj to jest zrzucane, musi być jakiś system odcinający to wszystko w razie awarii, co nie? A mamy awarię… Nikt tego nie kontroluje! Wszyscy nie żyją, bo zamordował ich eksperyment, super żołnierz IBPI… Świetny dzień… A jutro mamy Wigilię! Czyli… Czyli jego urodziny! Bombowo! Ma ktoś zapalniczkę, sprawdźmy czy plazma jest łatwopalna… To byłby wystrzałowy koniec… Nieważne… Nie słuchaj mnie… Może i konsumuję naturalne źródła energii na świecie, ale nie tworzę ich w tak paskudny sposób! Nie skażam! A to? To jest pieprzona tragedia! Tragedia Fanny. Jestem wściekła - oznajmiła Alice. Kompletnie nieświadoma, że zaczęła w pewnym momencie brzmieć jak Dahl w czasie swej świetności.
Brice spojrzała na nią dłużej.
- To prawda. Myślę, że po tym, co tu widziałam, nie będę w stanie dłużej pracować w IBPI. Dlatego przyłączę się do was i Brandon raczej też. Ale… nie możesz wyłaczyć Portali. Po pierwsze, taki przycisk nie istniałby, bo IRDW mogłoby w ten sposób sparaliżować całe IBPI.
Żaden dyrektor im by na tyle nie zaufał, no i słusznie, patrząc na to, co się tu dzieje. Ale jest drugi powód, dużo bardziej pewny… dlaczego nie da się tego wyłączyć…

Alice popatrzyła na Fanny i otworzyła szerzej oczy. Wyprostowała się i powoli jej wzrok przesunął się na jeden z paneli. Zerknęła, czy Jenny i Brandon wrócili już do pomieszczenia, po czym zaczęła się śmiać. Ruszyła do panelu… Prosto do czerwonego przycisku. Tylko po to, żeby podnieść rękę i majestatycznie jebnąć w niego.
Wszystkie ekrany zgasły.
- Alice… słyszałem, o czym rozmawiałyście - mruknął Brandon, wchodząc. - Czy wiesz, czym są Portale? Czym tak naprawdę…? To wcale nie są urządzenia…
Harper była zajęta. Przyglądała się ekranom, które zgasły, a następnie nasłuchiwała, czy gdzieś jeszcze nastąpiła jakaś zmiana. Trzy szczypce zaczęły się zwijać do sufitu i wreszcie kompletnie zniknęły.
- Nie wiem, zwykłym detektywom nie tłumaczą takich rzeczy. Wiadomo tylko tyle, że mogą zostać otwarte i że macza w tym palce Oculus… Jak mniemam to jakaś technologia kosmiczna? Cokolwiek… Znaczy nie… Nie cokolwiek… Boże… To czym są i jak je wyłączyć? - zapytała Brandona w lekkim chaosie.
- Ich nie można wyłączyć - odpowiedział. - Można je co najwyżej zabić.
- To są zwierzęta z innych planet. To nie jest technologia kosmiczna, to są kosmici - rzekła Fanny. - Implikery to są ich dzieci, bardzo dużo ich tworzą. Kiedy wkładasz jakieś do słonej wody, wtedy taki Impliker zaczyna umierać, bo… no bo to słona woda. I kiedy taki osesek zaczyna umierać, jego Matka próbuje go ściągnąć do siebie i tak otwiera się Portal do macierzystego oddziału.
- Ta Plazma… to jest dosłownie kosmiczne gówno - powiedział Baird. - Na to wygląda. Nigdy mi nie przyszło do głowy, że Portale coś jedzą, ale najwyraźniej wydalają.
- Co znaczy, że Zaira był nastrzykiwany ekskrementami istot z innej planety - mruknęła Fanny. - Technicznie… jest hybrydą Ziemianina… i pozaziemską…
Alice stała. Po czym zaczęła się śmiać do rozpuku. Jej nerwy tego nie wytrzymały i organizm zareagował ostatnim systemem obronnym - histerycznym śmiechem. Aż złapała się za brzuch i usiadła na ziemi, tracąc oddech.
- Chcecie mi… Hahahaha… Powiedzieć… Hahahahaha… Że zawsze jak… Haahah używa się Implikera… haha to topi się małego kosmitę… hahah i jego zmartwiona matka go ratuje, a my przełazimy przez nią? Przez jego drogę ucieczki?! To jest kurwa popieprzone! Doskonałe! Nienawidzę IBPI… Haha - Alice siedziała i śmiała się do łez, które po chwili zmieniły się w łzy smutku. Przeszła z jednego stanu w drugi tak płynnie, że w pierwszym momencie nie można było się nawet zorientować, że przestała się śmiać a to już jest płacz. Było jej szkoda, tych biednych obcych wykorzystywanych w taki sposób. Z drugiej strony, to oni dali im tę technologię, by bronić Ziemi i pozyskiwać o niej wiedzę. W głowie jej się kręciło.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline