Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-11-2019, 11:40   #142
Brilchan
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Przez chwilę nic się nie działo. Jedynie chwilę. Bury pierwszy dostrzegł cień ruszający się w mieszkaniu. Chwilę później dołączył do niego jego właściciel. Sowieta poprzednio niewiele wyższy od Witolda tym razem, gdyby był całkiem wyprostowany, z powodzeniem przewyższałby go o głowę. Nie była to jedyna zmiana. Pochylenie przypominające bardziej złamanie wielu kości i zrośnięcie w przyjętym kształcie naprostowało się, choć nie do końca. Obecnie nie musiał zadzierać głowy, by im się przyjrzeć. Prawa ręka nie zwisała bezwładnie, choć wciąż nie była uniesiona tak wysoko jak lewa, z której ściekała czarna krew Lenina.

- Czołem towarzyszu - Angie sprawiała wrażenie całkiem zadowolonej z kolejnego spotkania, oderwała się nawet od ściany. - Widzę, że sprawa z dyrektorem załatwiona i to nawet przed obiadem. To się chwali, trzeba przyznać - pokiwała głową, próbując w miarę szybko wymyślić coś, co by nie rozjuszyć pajęczaka.
- Udało mi się porozmawiać z tymi tu, kapitalistycznymi świniami i dojść do słusznego wniosku, że komunistyczna partia jest jedyną słuszną. Właśnie wybieramy się na herbatkę, dołączy towarzysz? - zaproponowała niewinnie, starając się trzymać puszkę z dala od oczu tego… czegoś.

- Kapitalista i bolszewik - warknął i jednym płynnym ruchem błyskawicznie skoczył w ich stronę.

Wyglądało na to, że komunistyczny pająk nie miał już ochoty na dialog. Prędzej na czystkę wśród opozycji. Kiedy oko Witolda tylko spostrzegło gwałtowny ruch, zachował się po prostu jak wyszkolony ochroniarz. Odruchowo odepchnął Angie w bok, by razem z nią usunąć się z toru szarży towarzysza Cyber-Stalina. Liczył, że uda mu się wpakować cały magazynek w odnóże maszyny, tak by przeciwnik stracił równowagę.

Żelazny, Sowieta wylądował dokładnie w miejscu, w którym stali przed chwilą. Pajęcze nogi wbiły się w podłoże. Bury wraz z Angelą wpadli z impetem na ścianę, ale ochroniarz już działał. Rozległy się pierwsze strzały. Pierwszy drasnął metalową nogę krzesząc iskry. Drugi odbił się od niej i trafił w sąsiednią, na której ostatecznie wytracił impet. Trzeci strzał był ostatnim tuż przed tym jak wielka łapa chwyciła oboje i porwała w kierunku obserwującego Adama. To na nim skoncentrowane było spojrzenie nieludzko szybkiego stwora. Choć pierwotnie dzieliło ich kilkanaście metrów obecnie był tuż tuż.
-Pierdol się dzieciaku! Gówno wiesz o komunizmie, a Stalin będący steampanko - Diderem to już taki Misz masz, że nie ma szans na powodzenie. Groch z kapustą, bez ładu i składu. Proszę mnie natychmiast stąd wypuścić, jeżeli nie rozumiesz jak błędny był komunizm w wersji Stalinizmu nie zamierzam się z tobą bawić! Stalin był bolszewikiem matole! Pała siadaj! - Powiedział Adam zdecydowanym głosem, choć bał się, ale niewiele mógł zrobić po za trzymaniem, się swojej teorii.

Adam uważał, że całą sprawę należy ignorować. Bury tymczasem zaczął wierzyć w inną teorię - teorię chorej gry, w której należy pokonać Bossa, aby wydostać się z poziomu. Bojąc się oberwać rykoszetem, czym prędzej schował pistolet do kabury, po czym jedyną wolną ręką sięgnął po pałkę teleskopową. Z głośnym trzaskiem rozłożył batona, po czym chwycił go pałką skierowaną w dół. Rozpoczął wściekłe dźganie Żelaznego Sowiety prosto w świecąco na czerwono ślepia. Czymkolwiek była ta istota, chciał zniszczyć jej zdolność widzenia.

Cóż, Angie zaś zrobiła jedyne, co mogła zrobić w takiej sytuacji. Wykorzystała to, że blaszak nie był w stanie unieruchomić obu jej rąk i to, że jakimś cudem udało się jej w owej ręce utrzymać puszkę piwa, podzieliła się ową zawartością z pajęczakiem. Może przynajmniej dałoby się go oślepić, zdekoncentrować lub w najlepszym wypadku spowodować jakieś zwarcie.

Pałka teleskopowa z całą mocą Burego, przyciśniętego razem z Angelą do torsu Sowiety z siłą niemal łamiącą żebra, trafiła przeciwnika w rozjarzone oko, zaś krótką chwilę później na jego twarzy wylądował cienki strumień Mocnego Fulla dostającego się do wizjerów Stalina.
I to najprawdopodobniej uratowało życie Adama. Wściekły, chwilowo oślepiony przeciwnik zboczył nieco z pierwotnego toru bez przeszkód wpadając do mieszkania tuż po uprzednim potknięciu się o wózek. Sosnowski wystrzelił w powietrze jak pocisk. Odbił się od sufitu i spadł na podłogę. Sowieta zatrzymał się nagle ryjąc głębokie bruzdy w podłożu. Jednocześnie wypuścił Angelę i Witolda, by pozbyć się pałki trzeci już raz mającej trafić w to samo miejsce. Oboje z impetem trafili w ścianę, lecz tylko Bury wiedział o wypuszczeniu powietrza przed zderzeniem. Dlatego udało się chwiejnie wylądować na nogach i być gotowym zanim Sowieta ruszy do kolejnego ataku.

Witold głośno wypuścił powietrze, odbijając się od ściany i z trudem zachowując równowagę. Na tym etapie miał już serdecznie dość wszelkich teorii na temat tego czy znajdowali się we śnie czy też może cierpieli na zbiorową halucynację. Przestawiał się na proste, żołnierskie myślenie. Jest on, jest przeciwnik, przeżyć może tylko jeden z nich…
Drugą ręką dobył latarki - sprzętu zrobionego z wyjątkowo wytrzymałego tworzywa oraz o bardzo silnej mocy. Skierował strumień światła prosto w ślepia Żelaznego Sowiety, by oślepić go na moment i zyskać chwilę na wydostanie się z potrzasku. Nie chciał walczyć mając ścianę za plecami. Wiedział, że w ciasnym pomieszczeniu przeciwnik będzie mógł wykorzystać całą swoją przewagę stalowej masy i siły.
Korzystając z chwili oślepienia przeciwnika, Bury rzucił się do wyjścia z mieszkania, wrzeszcząc:
- Kocham kapitalizm! Kocham McDonalds! Tylko Ameryka!
Liczył, że uda mu się wyprowadzić groźnego przeciwnika z dala od poturbowanej Angie oraz Adama.

Adam zaczął kląć podczas lotu, gdy zaczął padać po zderzeniu z sufitem instynktownie zaczął chronić głowę przed upadkiem, ale że większość upadków miał usztywnione na siedząco i brakowało mu władzy w nogach nie dał rady przyjąć całkowitej pozycji embrionalnej. Gdy wyszedł z pierwszego szoku zauważył, że kostka jednej nogi skręciła się w nienaturalną nawet jak na jego paralityczne ciało pozycje, ale nie czuł bólu, co wywołało u niego pewne zdziwienie. DJ doszedł do wniosku, że ma dość dyskusji z mecha - Stalinem i zaczął się czołgać w pozycji pół leżącej za kanapę, która stała przy ścianie. Planował się za nią wcisnąć żeby schować się w czymś na kształt “trójkącie życia”, jaki zalecają podczas trzęsienia ziemi strach dodawał mu motywacji, aby się pospieszyć, ale kalectwo i uraz stopy, który pewnie zacznie boleć pod wpływem ruchu raczej nie pomogą.

Bury działał błyskawicznie. Częściowo oślepiony przez niego i Angelę Sowieta nie zdążył jeszcze pozbierać się po ataku, gdy w jego kierunku wystrzelił snop skoncentrowanego światła, które sięgało na kilkaset metrów. Tutaj taki dystans nie był potrzebny. Metalowy Stalin próbował uchwycić przemykającego koło niego Witolda, lecz natrafił na pustkę. Ochroniarz widział go bardzo dobrze. Jeszcze lepiej zadziałała obrana taktyka. Pajęcze odnóża ugięły się pod nim tak bardzo, że niemalże dotykał żelaznymi pośladkami do podłogi. Po omacku próbował łapać wszystkiego dookoła siebie i… prawą ręką trafił na stopę czołgającego się Adama.
Z wściekłym rykiem machnął ręką nie puszczając ściśniętej stopy i już po chwili Sosnowski wyleciał przez to samo okno, przez które nie tak niedawno zostało wybite przez ścierających się ze sobą Burego i Sowietę. Odruchowo, rozpaczliwie próbował złapać się czegoś, choć gdzieś głęboko w umyśle wiedział, że nie ma niczego takiego.
Bury tymczasem z wrzaskiem pędził w kierunku wyjścia z mieszkania, gdy nagle za plecami usłyszał głośną eksplozję. Wiedział, że to nie granat odłamkowy. Ani bomba. Tych nasłuchał się już w życiu. To było coś o znacznie mniejszym polu rażenia. Wybuch był jakby stłumiony. Już w chwilę później dopadła go fala uderzeniowa składająca się z… gęstego dymu.

 
Brilchan jest offline