Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-11-2019, 11:39   #267
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację

W obozowisku była krzątanina przy ognisku, gdyż tancerka wraz z przywoływaczem i druidem przybyli już koło pory obiadowej. Do tego czasu pyraustra się nieco udobruchała i dawała się głaskać po łebku. Poza krzątaniną przy kociołku, panował spokój. Nie było jednak widać ani Sharimy, ani Axamandera… ani szlachcica i jego dwóch pachołków.
Półelf szedł na samym czele, uparcie milczący i rozglądający się dookoła, jakby był nieobecny duchem. Jarvis zaś tulił Chaayę do siebie.
- Pójdę obejrzeć bibliotekę i może znajdę… coś… przydatnego. - Złotoskóra zaproponowała z zaciętą miną, jakby szykowała się do, co najmniej, walki. - Nie jestem głodna, także nie będę marnować tu czasu.
- Dobrze - odparł czule mag - dołączę do ciebie za chwilę - i wskazał palcem na wrota górujące nad obozowiskiem. - Tam jest do niej wejście. I żadnych chuulów, ale jakby się jakiś zjawił to tym razem przybiegnę z pomocą.
- Ja się rozejrzę - wtrącił Fealsenor nagle. - Obserwowały nas w nocy… zauważyłem ślady.
- Pfi… pokonałam go bez problemu - odparła dumnie Dholianka. - I bez żadnej pomocy.
Następnie kichnęła cicho, chowając twarz za dłońmi. Cholerny marmur… na pustyni nie był taki zimny!
- Dlaczego tak się martwisz elfami? Przecież to nie są złe istoty - zwróciła się ciekawsko w stronę mieszańca. - Obserwowały nas z pewnością dlatego, że ludzie… nie należą do najmilszej z ras. Pewnie się nas obawiali.
- Elfy… mają różne pomysły - wyjaśnił druid i skinął głową. - Nie są złe, ale może dojść konfliktu w przypadku jakiegoś nieporozumienia. Mają szereg tabu, także te dotyczące miejsc.
- Domyślam się. - Kamala potrząsnęła charakterystycznie głową, po czym ruszyła beztroskim krokiem do wrót. Widać było, że miała od swojego rozmówcy zgoła odmienne zdanie, oraz, że “konflikty” na tle rasowym zupełnie jej nie frapowały.
Pyrausta poleciała przodem radując się tym, że w końcu wykonują jej misję, acz zatrzymywała się co chwila, by upewnić się, że Sundari podąża za nią. Trzeba było przyznać, że Miedziany wiedział jak wzbudzać u swoich podwładnych lojalność.

Tawaif weszła do dużego korytarza pokrytego płaskorzeźbami przedstawiającymi elfy zajmujące się zarówno czytaniem jak i różnymi dziedzinami nauki. Zaraz się jednak przekonała, że nie tylko tę rasę przedstawiały malowidła, bo były tu także gnomy pomagające przy architekturze i alchemii, krasnoludzcy kowale… oraz mały bosonogi ludek asystujący przy studiowaniu insektów. Było to intrygujące odkrycie, bo choć bardka miała okazję podziwiać wiele takich miejsc, to po raz pierwszy chyba dostrzegła wizerunki humanoidów innych niż elfy.
- Słuchaj rogaty, jeśli ta misja zawiedzie to osobiście powieszę twój łeb nad moim kominkiem! - Posłyszała echo rozmowy dochodzącej z głównej sali.
- Myślisz, że możesz mi grozić tylko dlatego, że masz dwóch strasznych ludzi za sobą? Daj spokój. - Axamander wydawał się niewzruszony tymi pogróżkami. - Pokonywałem większe zagrożenia.
- Nieważne kogo mam za sobą. Tylko kto jest zainteresowany tą wyprawą. Nie kuś losu. To ty wybrałeś tą badaczkę. To twoja wina jeśli…
- A kogo miałem wziąć co?! Myślisz, że tak łatwo znaleźć badacza, który opuści bezpieczne pielesze miasta?! - odparł głośno diablik. - Nie ucz ojca dzieci robić! Wiem co robię, więc zamiast truć mi zadek, może zajmij się czymś pożytecznym!
Sundari z zachwytem podziwiała co rusz mijane obrazy, a wyraz jej twarzy nie zdradzał, żadnych oznak tego, że słyszała całą dyskusję, bo choć pierwszy raz widziała wymarłe rasy razem, to obgadywanie za jej plecami już nie.
Jak widać frustraci nie wybierali koloru skóry i rodzili się wszędzie, jednakowo wściekli na swoje słabości, by wywoływać gniew na innych.
- Taki malutkiii… zobacz smoczku - odezwała się w ojczystym języku latających gadów, pokazując palcem na wizerunek karzełka. - Widziałeś ty kiedyś takiego małego człowieczka?
O dziwo… ważkosmoczek kiwnął kilka razy łebkiem, jakby… przytakując.
Bardka uśmiechnęła się przez łzy. Może czuła się dotknięta awanturą, a może po prostu… rozczuliła się niesamowitymi widokami. Następnie wyciągnęła wachlarz i otworzyła go z trzaskiem, szepcząc do niego czułe słowa i rozpalając go czerwonym płomieniem (jakby) namiętności.
- Daj znać jak coś znajdziesz, ja idę na lewo.

Wchodząc do komnaty Dholianka czuła coś... radosnego, a dokładniej radość Ady.
Cała, okrągła, duża komnata wypełniona była zapiskami. Do ścian przylegały duże regały, przy każdym z nich drabinka pozwalająca się wspinać do kilkunastu półek na każdym poziomie regału! Każda, nawet najmniejsza, płaska powierzchnia była wypełniona zwojami oraz księgami! I jakby tego było za mało to przez dach, z magicznego szkła, wpadały do środka promienie słońca!
W centrum, gdzie stało małe, marmurowe biurko i małe siedzisko… obecnie pozbawione poduszki jaka kiedyś tu leżała, było najwidniej. To miejsce aż prosiło się o dokładne spenetrowanie i całkowite przeczytanie od deski do deski. Chaaya zatuptała w miejscu, niczym zwycięzca, który do samego końca nie wiedział czy wygra, po czym zaczęła niepohamowanie piszczeć i płakać, biegając z półki do półki, by zebrać księgi i układać je w stosach na stole.
Była w raju! W raju w którym ŚWIECIŁO SŁOŃCE! Prawdziwe, szczypiące w oczy, jasne słońceee!
Zapomniany wachlarz, palił się w progu, porzucony na ziemi i całkowicie zapomniany. Nie był tu potrzebny i najwyraźniej pogodził się ze swoim losem.
- Och Staruszku! Czy ty to widzisz? Widzisz? Widzisz?! To nie iluzja prawda? - Dziewczyna zaciągnęła się zapachem starej księgi. Nie przeszkadzało jej, że śmierdziała wilgocią i kilkusetletnim, spleśniałym kurzem. - Czy czujesz ten zapach? Czy czujesz ten dreszcz? Wiedza… antyczna, pradawna i prawdziwa wiedza. CZEKA NA NAS!
~ Taaak... wiedza dostępna dla każdego elfa bez względu na kastę. Żadnych tajemnic magicznych. Żadnej zakazanej wiedzy... Wszystko zgodnie z religijnymi kanonami i jeszcze nie szanowali smoków szkalując niektóre z nich! ~ przypomniał sobie Starzec i dodał po chwili. ~ No i ja już tą wiedzę znam, mogę się z tobą podzielić nią. Wystarczyło zapytać.
- Pytanie a czytanie to dwie różne bajki - odparła kurtyzana siadając na krześle i otwierając pierwszą księgę. - Hmm… to po elfiemu - stwierdziła inteligentnie i poszukała w torbie specjalnej różdżki, która pozwoli jej zagłębić się w świecie wiedzy. - A teraz nie przeszkadzaj mi… nie ma mnie. Umarłam do odwołania.
Starzec przyczaił się, uznając, że nie wszystkie maski zniosą elfie zapiski. Dobrze znał ich sposób pisania. Kwiecisty i pełen rozbudowanych metafor. Elfy, zwłaszcza z wyższych kast, nie potrafiły pisać prosto i do rzeczy. Ada pewnie się rozpływała nad każdym rozbudowanym zdaniem, ale czy inne maski były cierpliwe?
Zwłaszcza, że pierwszy tom dotyczył kwestii wychowania młodzieńców, kwestii etykiety, która tancerce wydawała się dość znajoma i to mimo zawiłego sposobu opisywania tych zasad. Wyglądało na to, że ludzie wiele zapożyczyli w tej kwestii od elfów, a już zwłaszcza ci z La Rasquelle.
Niemniej, podniecenie intelektualnej części natury wydawało się być jak na razie silne i niezłomne. Tancerka z pustyni chłonęła każdą linijkę, zafascynowana i urzeczona tym co widziała. Jej umysł zaczynał tracić połączenie z ciałem i ulatywał coraz dalej, do czasów w których dusza Kamali, była zupełnie kimś innym.
Nawet pyskata Deewani łykała każde słowo, a Kismis, która potrafiła przespać wielogodzinny stosunek z Jarvisem, teraz była w pełni świadoma i skupiona.

Księga za księgą, zwój za zwojem… wiedza, którą pochłaniała dotyczyła poezji (przeważnie kiepskiej) i traktatów filozoficznych. Niemniej takie informacje pozwalały spojrzeć na świat z punktu widzenia istot wrażliwych na piękno (głównie własne) i całkowicie doskonałych (a przynajmniej za takie się uważających). Niewiele pism trafiało na kupkę: wartościowe, bowiem te, które przeglądała pozwalały poznać spojrzenie elfów na sprawy życiowe, ale nic poza tym. Nikt by tego nie kupił, przynajmniej nie w La Rasquelle. W końcu zaczęły się jej trafiać bardziej interesujące lektury dotyczące życia niskich kast. Te zajmowały się rzemiosłem, usługując przy tym wyżej postawionym istotom i jak się przekonywała Chaaya, wedle ksiąg, elf z niskich kast mógł awansować wyżej. Pod warunkiem oczywiście wykazania się talentem i wybitnymi osiągnięciami. Były też traktaty jak traktować istoty niższe, czyli ludzi. Rasa długowiecznych traktowała ludzi jako niewolników i pieski kanapowe jednocześnie. Należało trzymać ich pod obcasem, acz nie karcić za mocno i nie oczekiwać zbyt wiele, ponieważ nie należeli oni do najbłyskotliwszych. Stali niewiele wyżej od orków. Byli za to przynajmniej bardziej mili oku.

Robiło się już coraz ciemniej, słońce zachodziło utrudniając coraz bardziej czytanie, aż z czasem całkowicie uniemożliwiając odczytanie liter. Że też dni bywają takie krótkie!! Bardka zauważyła też, że coś ciąży jej na plecach. Ktoś okrył ją pledem. Ktoś zostawił polewkę i kubek z winem tuż obok niej.
Polewka zresztą zdążyła wystygnąć, ale za to brzuch zaczął gniewnie burczeć protestując przeciwko ignorowaniu jego potrzeb. Złotoskóra odsunęła papiery i wzięła do ręki drewnianą miskę. Powąchała lekko ścięty sos z kawałkami czegoś… co w półmroku nie wyglądało na zbyt… zjadliwe. Była jednak głodna, więc bez namysłu zaczęła posilać się na tak zwane wyścigi. Szkoda jej było czasu na zaspokajanie głodu, pragnienia, potrzeby snu, czy innych tego typu obowiązków. Choć strawa nie okazała się zła w smaku, nie została należycie spożyta. Byle szybko, na raz, połknąć, popić i zapomnieć. Wiedza… wiedza czekała. Wiedza nie znosiła przerw i odkładania na później.

Tak jak podejrzewał antyczny, niektóre maski zaczynały powoli się rozkojarzać.
“Który my mamy wiek? Czuje się jak stara baba…” Deewani zaskomlała nieco skołowana wysiłkiem jakim było czytanie bez przerwy. “Chyba postarzałam się o sto lat… albo dwieście!”
“Ja to nawet o tysiąc” wtrąciła Seesha.
“No co ty! Nikt tyle nie żyje!” wyśmiała ją chłopczyca, kiedy Nimfetka w milczeniu słuchała ich obu.
“To spytaj się Starca ile ma lat, na pewno ma więcej niż tysiąc” burknęła obrażona Uczuciowość, a mała, jadowita łobuzica, zaczęła zachodzić w głowę czy aby te 250 lat, jakie od zawsze przepisywała smokowi, jest aby odpowiednią liczbą. “Ssssama się spytaj!” fuknęła gniewnie i ostentacyjnie zaczęła ignorować swoje siostry.

Tawaif wytarła usta w rękaw i wstała od biurka. Zabrała płonący wachlarz i wyszła z pomieszczenia w którym siedziała od kilku godzin. Jak wyglądał świat poza nim? Czy był taki sam? Czy ona była taka sama? A właściwie to co kryło się w innych pokojach? Jaka wiedza na nią czekała?
Ignorując uwieranie pęcherza, Dholianka zaczęła wędrować w głąb biblioteki, wybierając z przeróżnych półek coraz to różniejsze i dziwniejsze księgi.
Niewątpliwie już zapadł zmrok, tym większy, że poza komnatami, zachmurzone wiecznie, niebo pozbawiało bagno ostatnich promieni słońca. Kurtyzana zbierając interesujące ją księgi i zwoje, zauważyła światełko w jednej z komnat bibliotecznych. Zajrzawszy tam, dojrzała ukochanego siedzącego na centralnym, marmurowym siedzisku i ciałem leżącym na blacie biurka.
Martwego!!!
A nie… spał tylko, bo jego klatka piersiowa poruszyła się, gdy zaczął chrapać. Sądząc po rozłożonych dookoła niego inkabułach, Axamander również i Jarvisa zapędził do tej roboty.
Zaskoczenie szybko ustąpiło rozckliwieniu, a potem łzom. Chaaya podeszła do ukochanego i pocałowała go w policzek. Odłożyła na chwile swoje zbiory i przejrzała papiery czarownika.
Wszystkie dotyczyły tego na czym jej wybranek się znał - zaświatach. Zwój, który akurat bardka oglądała był teoretycznymi rozważaniami na temat natury planów żywiołów i ich wzajemnych relacji.

“EEEYYYEEE… jakie to nuuudne…” Seesha zawyła w agonii. “Już wolałam książki o tresowaniu niewolników.”
“A ja nie” burknęła cichutko Nimfetka. “Były jakieś takie straszne… Ja wiem, że niewolnicy są potrzebni, ale elfy… traktowały ich jak zwierzątka, które nie mają uczuć… a my mamy uczucia prawda?”
“Plan słońca jest w bliskim połączeniu z planem ognia…” Przeczytała Seesha ignorując największą płaczkę w tym gronie. “No jakbym sama na to nie wpadła! Co to za bzdury?”
“Cicho mi tam! Ja tu czytam!” Ada skarciła obie niewiasty rozzłoszczona ich dekoncentracją.
“Hai, haaai… czytaj se czytaj… Kismis idziemy powspominać?” spytała Uczuciowość z nadzieją, że znajdzie kompana w leniwej koleżance. Jak się okazało… sromotnie się pomyliła.
“No wiesz… ale to akurat jest nawet ciekawe… troszkę…”
“Co?” Deewani nie potrafiła się zdecydować czy jest bardziej zaskoczona, czy zniesmaczona odpowiedzią Wyobraźni. “Wy wszystkie jesteście jakieś nienormalne! Stuknięte!”

Kamala przeczytała jeszcze kilka stron, ale zupełnie nie orientowała się w sprawach nauki magicznej. Postanowiła zostawić ocenę fachowcom, choć w sumie… fajnie by było, jakby jedyny fachowiec na wyprawie jakiego znała, przestałby spać.
Z drugiej strony, tancerka nie miała serca by go obudzić. Postanowiła więc wybrać kilka książek, które wyglądały na obiecujące i zabierając pozostałe zbiory, wróciła do “siebie”.
Gdy już wyszła na korytarz, zobaczyła, że nie jest sama. Tu były elfy! Dwa szpiczastouche samce przemierzały ostrożnie korytarz rozglądając się na boki. Mimo swojej czujności nie zauważyły tancerki… co tylko potwierdziło jej domysły. Oba elfy były ubrane na bogato, a ich szlachetne rysy podkreślały metaliczne tatuaże. Nie były realne. Kolejny zwid podobny tym, które widywała wcześniej, a i tak dała się nabrać i była bliska krzyku na alarm. Potrzebowała kilku chwil zanim nie uspokoiła kołatającego serca.
- Bogowie… coś za często mi się to przydarza… - szepnęła pod nosem, nie wiedząc co począć dalej… może powinna ich śledzić? Zobaczyć gdzie szli? Oczywiście dziewczyna nie spodziewała się magicznych fajerwerków, ale ciekawość była wręcz… nie do opanowania. Ruszyła powoli za parą, niczym skradający się łotrzyk... z kilkukilogramowym naręczem książek.
Elfy oczywiście zachowywały ostrożność, rozglądając się bacznie i trzymając dłonie na fantazyjnie zdobionych sztyletach. Gdyby znajdowały się w tym samym czasie co Sundari, to kurtyzana miałaby nie lada kłopoty. Na szczęście było inaczej. Cokolwiek planowali, udawali się ku jednej z sal. A gdy Dholianka weszła za nimi do środka to… usta otworzyły jej się z zachwytu. W czasach swojej świetności sufit zdobiły animowane tańczące rysunki elfich par, a płaskorzeźby na ścianach pokryte były różnokolorowymi emaliami, przez co wydawały się takie… “żywe”.

“Nooo!” Seeha zawołała zwycięsko. “I to mi się podoba! Wreszcie mamy jakieś konkrety!”

Chaaya korzystała z okazji, póki jeszcze miała czas i chłonęła każdy szczegół jak sucha gąbka wodę.
Jeden z nich podszedł do półki, podczas gdy drugi go asekurował rozglądając się nerwowo i szepcząc coś w elfim. Ten z elfów, który był przy regale, wyjął zza pazuchy jakąś księgę i pospiesznie ją schował. Po czym odstąpił od miejsca ukrycia i… obaj zamarli przerażeni.
Tancerka usłyszała za sobą głosy, odruchowo się odwróciła i zobaczyła w ozdobnych ciemno-błękitnych pancerzach trzy blade elfy o czarnych jak smoła włosach. Sięgnęły po rapiery i rzuciły się na dwójkę spiskowców przenikając przez dziewczynę, która w geście paniki zaczęła krzyczeć, by zaprzestali walki, w końcu alchemiczka w jakiś sposób ją widziała, a teraz… dzisiaj, nie zniosłaby kolejnego rozlewu krwi… nawet jeśli było to tylko wspomnienie czy miraż. Dlaczego te istoty były takie… takie… krewetkowate! Czemu nie mogły załatwiać spraw bardziej ugodowo?!
Dwaj spiskowcy tymczasem sięgnęli po magię. Jeden uderzył pociskami magicznymi w przywódcę owych strażników. Drugi zaś użył stożka ognia, który trysnął z jego palców.
Nie powstrzymało to jednak strażników, którzy dopadli…
- Co się stało? - Usłyszała za sobą głos zaniepokojonego Jarvisa, gdy patrzyła jak dwójka elfów ginie od ostrzy wroga, acz z triumfującym uśmiechem na ustach.
Chaaya upuściła księgi na ziemie, wyraźnie wystraszona nagłym pytaniem. Obejrzała się z wyrzutem na kochanka, by ten ujrzał w jej łanich oczach łzy smutku. Zanim jednak cokolwiek odpowiedziała, obejrzała się z powrotem na półkę na której została ukryta księga.
Ach! Żeby jeszcze tam była! Bogowie!
Kobieta podbiegła do miejsca w panice go przeszukując.
Zwid tymczasem znikł, a przeszukująca półkę Chaaya znalazła tom identyczny z tym, który widziała dłoniach elfa. Księga w przeciwieństwie do innych zapisana była w smoczym.
A jej tytuł brzmiał.

Księga zagadek Hed

- Jarvisie! Znalazłam ją! - zawołała z podnieceniem w głosie, zamierając na chwile, jakby wahała się, czy otworzyć okładkę. - Nic mi nie jest… miałam mało przyjemną wizję, stąd te krzyki. Przepraszam, że cię obudziłam.
- Nie szkodzi. Nie spało mi się wygodnie - odparł z uśmiechem czarownik podchodząc od tyłu do kochanki i obejmując ją. - Musi być bardzo ważna, skoro powiązana jest z jakąś wizją.
- Dwaj magowie ją tu ukryli… z pewnością była to dla nich ważna misja za którą przypłacili życiem - wyjaśniła melancholijnie złotoskóra, rozluźniając się w czułych objęciach. Otworzyła księgę i przewróciła na pierwszą stronę. - Udało im się… jeszcze tylko jedną musimy znaleźć.
- Znajdziemy. Teraz będzie łatwiej. Wiemy jak wygląda i czego szukać - stwierdził czarownik, gdy kurtyzana przeglądała kolejne strony z zagadkami. Nie były one trudne, acz dziwacznie rozmieszczone. Jakby ktoś kto tworzył tą księgę, upił się przed układaniem tekstu i ilustracji.
Zresztą one same też bywały dziwne i zupełnie nie pasujące do tekstu.
Największą zagadką księgi było więc to jak i czemu została tak dziwnie napisana i zilustrowana.
- To… chyba jakiś szyfr... - oceniła po namyśle, zamykając wolumin i chowając go do torby. Ledwo się mieściła, bo torba wyładowana była niemal po same brzegi. Wystarczyło jednak kilka mocniejszych pchnięć, by rzeczy w głębi bardziej się ubiły. - Myślisz, że druga będzie taka sama? A jak specjalnie ją zmienili? Powinieneś przywołać Gozreha by pomógł nam szukać. W ogóle znalazłeś jakieś ciekawe książki? Słyszałam jak ten arystokrata groził Axa… Nie chcę by miał przeze mnie kłopoty, a straciliśmy całą noc i pół dnia.
- Kilkanaście tomów. Intrygujących. Elfy miały niekiedy dość dziwne teorie na temat planów. Nie wiem czy to oznacza, że za ich czasów sfery były ułożone inaczej, czy może specjalnie napisały głupotki, czy też nie… - Jarvis przerwał wypowiedź, bo oboje usłyszeli głośne kroki i przemowę znanego im szlachcica.
- Sprawdźcie komnaty. Nie chcę by ktoś mi przeszkadzał.
~ Mam dziwne wrażenie, że szuka tego samego co my… ~ stwierdziła telepatycznie tawaif, napinając się nieco. ~ Warto by go mieć na oku… ale nie chcę tracić więcej czasu.
~ Mogę uczynić nas niewidzialnymi ~ zasugerował z łobuzerskim uśmiechem magik.
~ Nooo… kusząca propozycja, aaale… książki… ~ Nie mogła się zdecydować. ~ Chwila niewidzialności jeszcze nikomu nie zaszkodziła.

 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"

Ostatnio edytowane przez sunellica : 12-11-2019 o 08:41.
sunellica jest offline