Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-11-2019, 01:05   #715
hen_cerbin
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Detlef przejął dowodzenie i nie zamierzał tracić impetu. Miał do dyspozycji połowę początkowych sił - czy to z powodu śmierci i ran czy konieczności pilnowania jeńców i utrzymania posterunku przed ewentualnym kontratakiem z drugiej strony, czy wreszcie z powodu pijaństwa, ponieważ Oleg nie był jedynym, który się uchlał korzystając ze znalezionego bimbru.
Niemniej z resztą Ostatnich było ich wystarczająco wielu by myśleć o zwycięstwie. Ale po namyśle (i połapaniu się, że posterunek z rozluźnioną obsadą to właśnie podbił, a pozostałe dwa teraz raczej będą się miały na baczności) uznał, że nie ma co strat generować i siedzimy na dupskach wypatrując wroga z obu stron, jak stwierdził, każąc umacniać posterunek tak by utrudnić do niego podejście z obu stron.
Spodziewał się pieszego patrolu od strony Księstw, ale zamiast tego doczekał się pojedynczego jeźdźca. Planowana przez niego salwa z kusz okazała się jednak nawet bardziej skuteczna wobec pojedynczego dużego celu niż wobec grupy pieszych, która mogłaby się rozproszyć i ukryć.
Zajął się też organizacją wart i wyznaczył niziołka by ten zajął się aprowizacją. Żarcia, razem z tym przyniesionym przez Ostatnich i najemników oraz tym zastanym na posterunku) na trzy dni, a gdyby nie karmić jeńców - na cztery. Gorzej było z wodą - na ten dzień wystarczyło to co mieli ze sobą, ale zapasy wody posterunku (40-litrowa beczka, w tej chwili w połowie pusta) były obliczone na pięć razy mniej osób niż na nim było i nie miał źródła z którego mógł korzystać poza dowozem więc jutro będzie problem. A na dostawy nie można było teraz liczyć.

Nadszedł wieczór.
Loftus i Leonora zajęli się rannymi (dwóch zmarło w ciągu dnia, reszcie powinno się poprawić) i sobą nawzajem, Bert organizował i dzielił żarcie, zapasy i łupy, ale i tak dwóch najemników pobiło się o buty... Dobrze że Detlef zorganizował im zajęcie, nuda i lęk to najwięksi wrogowie dyscypliny. Zaraz po alkoholu. A skoro już o nim mowa - Oleg po okresie abstynencji znów zapił, zresztą nie samotnie. Sześciu ludzi uchlało się w trupa, ale obudzeni zapewniali że do warty wytrzeźwieją.
Rozglądając się dzięki lunecie można było zauważyć... nic. Z żadnej ze stron nie szykował się atak. Bert miał rację. Mieli jeszcze przynajmniej dzień spokoju.


***

Galeb i Gustaw mieli tymczasem inny problem. Miał ksywę "Cichy" i robił im koło pióra przekonując Brocka by plunął na umowę z Grunnenbergiem. Dwójka Ostatnich nie miała problemu z uzyskaniem wejścia do namiotu Harkina. Ten nie wyglądał dobrze.
Szlachcic zagadał, najemnik odpowiedział, obaj wiedzieli, że wszystko było słychać, ale pewne zasady rozmowy obowiązują. Krasnoludowi robiło się niedobrze od tego, ale się nie odzywał. W końcu jednak rozmowa dotarła do punktu, w którym zaczął słuchać.
- Pomóc z problemem? - zapytał Harkin - Problemem jest to, że Cichy ma trochę racji. I ludzie go słuchają - dodał. Gustaw pamiętał Cichego z pewnego pamiętnego apelu, gdy śmiertelnie raniono dowódcę garnizonu Nuln. I podzielił się tym. Dla Galeba ludzka mimika i modulacja głosu były zupełnie nieczytelne, ale mieli nadzieję, że Gustaw od razu po reakcji poznałby, czy Harkin ma z tym coś wspólnego. A gdy Brockowi w czasie rozmowy o tym nie drgnął żaden mięsień na twarzy i dalej mówił normalnie uznał, że może powiedzieć więcej, dodał więc kilka słów o niezgodności pocisku w ranie z sugerowaną trasą, jaką miał przebyć... i o tym, że z kuszy pistoletowej musiał wystrzelić ktoś z ich grupy. I wtedy Harkin Brock się przestraszył.
- Nie wiem kto Wam o tym powiedział, ale to nie ja! - zaprzeczył, ponieważ odebrał słowa Gustawa jako oskarżenie. Ale więcej nie miał okazji wytłumaczyć.
Do namiotu wszedł Cichy i czterech żołnierzy. Dwóch z mieczami, dwóch z kuszami.
- Tak myślałem. Przedłożyłeś fantasmagorie jakiegoś szlachetki nad dobro swoich ludzi. Na szczęście są jeszcze ludzie lojalni wobec kolegów - dodał. Najwyraźniej jeden ze strażników namiotu zaniósł mu informacje o temacie rozmowy.
- Panie szlachcic, rączki z dala od broni - zaskoczył Gustawa przystawiając mu sztylet do szyi - szlachtę opłacało brać się jako jeńców. Rodzina zapłaci. Ale nie wszystkich było warto - A Panu Krasnoludowi i byłemu dowódcy dziękujemy - szczęknęły kusze. Z mokrymi plaśnięciami dwa pociski wbiły się w ciała. A pozostała dwójka ruszyła by ich dobić.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline