Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-11-2019, 08:39   #268
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Jarvis skinął głową i szepnąwszy coś pod nosem wykonał kilka gestów i zniknął. Chaaya poczuła jego dłoń na swojej i po chwili nie zobaczyła swojego ciała.
Sponsor zaś szedł do jednej z sal, podczas gdy jego pomocnicy w pośpiechu zaglądali do bocznych biblioteczek.
Gamveel z dużą torbą wszedł do upatrzonej przez siebie komnaty. Odstawił bagaż na boku, wyjął z niej czarkę, naciął nadgarstek wlewając do niej swoją krew, aż wypełniła się do połowy. Wypił eliksir leczenia by zasklepić ranę i zaczął wyjmować inne rzeczy z torby. Jakąś książkę, jakiś medalion, kilka różdżek oraz sowie gogle, których przeznaczenie bardka znała, bo bogaci uczeni wydawali fortunę na ich zdobycie. Były to jedne z wytworów “małego ludu”, a przez to bardzo rzadkie i jeszcze bardziej cenne.
“Czarodziej” wszystkie te przedmioty ułożył na małym kocyku, obok torby, po czym założył amulet. Wziął księgę w lewą dłoń, a jedną z różdżek w prawą, skłonił się przed niewidzialnym władcą, zanurzając przy okazji medalion we własnej krwi i zaczął inkantować czar, wylewając przy tym krew na podłogę. Wyglądało na to, że myślami całkowicie odpłynął do innego świata..
- O Valacu zapomniany i opuszczony. O Valacu, ty który znasz odpowiedzi zamknięte w rzece czasu i przestrzeni. O ty, który potrafisz zgromadzić wichry doświadczenia, objaw się na mą prośbę i racz spełnić me życzenie.
Rozlana posoka popłynęła złotą strugą i zamiast rozchlapać się w zwykłą kałużę, uformowała się w znak.

[media]https://demonsanddemonolatry.com/wp-content/uploads/2018/02/Valac-copy-297x300.png[/media]

Po chwili z symbolu zaczęły się wynurzać atramentowe macki. Jedna, druga, trzecia… splatały się w pąk czarnego kwiatu, który po chwili pękł rozsypując się w pył i odsłaniając swoją potworną zawartość zarówno w postaci “niemowlaka” o głowie z czaszki ludzkiej w zarysach i jeno opatulonego licznymi pieluchami niczym pąkiem? A pod nim dwugłową bestię, ni to jaszczura, ni to smoka, na sześciu owadzich, acz szczudłowatych kończynach z dwoma ogonami.
Stwór zwany Valaciem wydawał się przebijać wszystko spojrzeniem swoich świetlistych oczu. Nawet dwójkę okrytych niewidzialnością awanturników. Niemniej jego wzrok zdawał się emanować obojętnością na otoczenie. Nie był sojusznikiem Gamveela, mimo, że ten go wezwał.

“O ja cie, o ja cie!” zakrzyknęły dwie podniecone maski, Seesha i Deewani. Chyba obie lubowały się w nagłych zwrotach akcji, choć przy tym tylko jedna z nich nie czuła nigdy strachu. No… prawie nigdy.
Do chłopczycy nie docierała powaga sytuacji i aż rwała się do przodu, by zagrać główną rolę w przedstawieniu. Starzec poczuł dziwny gniew i niezadowolenie dwóch istot, które nie bardzo miały wstęp do jego naczynia, a pomimo tego, wisiały nad nim niczym zazdrosne parki. No tak… ktoś tu nadeptywał komuś na… ego. Gula ukryty w torbie, niemal promieniował czystokrystaliczną nienawiścią i głodem, podobnym do tego, który odczuwała Ada.
Reszta jaźni Kamali była bardziej zdroworozsądkowa, a pod przewodnictwem, wiecznie wystrachanej Nimfetki, nie było opcji, by bardka zrobiła coś głupiego. Tylko… tylko smok miał niemiłe wrażenie, iż Niepokonany W Boju zaczyna robić jakieś…

~ SOWIE OKULARY WIEKUISTEJ MĄDROŚCI!!! ~ Sundari zapiała jak gotowany żywcem kogucik. ~ JARVISIE! TO SĄ OKULARY WIEKUISTEJ MĄDROŚCI! TO!!! NA BOGÓW!!!
To była dziwna reakcja na zaistniałą sytuację. Może nie aż tak dziwna jak wczorajsza scena przed namiotem, ale…
~ To potężne i rzadkie artefakty! Niektórzy mawiają, że pozwalają nosicielowi widzieć w ciemnościach, przeszywać ludzkie umysły i ich sny, rozumieć wszystkie języki wszystkich światów, a nawet… widzieć to co niewidzialne lub ukryteee! JARVISIE JA… JA CHCĘĘĘ… nie… JA MUSZĘ JE MIEĆ!
- Valacu jako ten który cię przyzwał, żądam na mą krew… - zaczął tymczasem Gamveel, ale stwór mu drwiąco przerwał.
~ Nie.
Słowo to rozległo się w ich głowach niczym przenikliwy dźwięk dwóch ocierających się metalowych płytek.
~ Twoja krew nie ma w sobie siły. Twoje ciało nie ma mocy, a twój umysł jest prostacki i słabo rozwinięty. Nie masz mocy narzucać mi swoją wolę. ~ Valac najwyraźniej nie cenił szlachcica i nie przejmował się tym, że został przywołany. Co było dziwne, zwykle przywoływane stwory były pod kontrolą przyzywającego. To jednak w tej chwili mało obchodziło tancerkę wpatrzoną w okulary jak jastrząb w małą myszkę. Nic innego się nie liczyło.
~ To podkradnij się, zabierz i schowaj je szybko do sakwy. Nie rozproszy to iluzji niewidzialności jaką na ciebie rzuciłem, a Gamveel nie powinien zwrócić uwagi. Ma… inne sprawy na głowie ~ poradził czarownik nie słysząc metalicznego echa, które Gula i druga ukryta w Chaai istota odczytywały jako pasmo drwin i złośliwości.
Kochanek nie musiał dwa razy powtarzać. W zasadzie to… nie musiał w ogóle się odzywać, bo jego partnerka i tak planowała kradzież. Była tak blisko… tak blisko celu…
Kobieta ruszyła cichutko, ostrożnie stawiając stopy, jedna za drugą, jedna za drugą, każdy ruch był wykalkulowany i przemyślany do granic możliwości. Nie słychać było odgłosów stąpania, szata nie robiła niepotrzebnego ruchu powietrza, a oddech był cichutki, jakby prawie go nie było. Kiedy amatorka złodziejstwa znalazła się przy torbie, problemem okazały się dłonie, których nie było…
- Ale mój mistrz… on powiedział. - Gamveel, na szczęście dla złotoskórej, nie zdawał sobie sprawy z jej działań tuż za sobą, a Valac wpatrzony w bardkę… najwyraźniej o to nie dbał.
~ Twój mistrz dał ci ten rytuał, obrażający prawdziwe pakty. I powiedział, że przyzwany poprzez niego pomogę. Ale w jakim zakresie i JAK pomogę, to już moja osobista decyzja ludzki robaku.
Dholianka wiedziała, że ma ręce, czuła je na swoim miejscu, ale… cholera jasna, jak trafić niewidzialnymi palcami w przedmiot? No nic to… trzeba było improwizować. Próbować na macanego. Byle ostrożnie i delikatnie opuszkami przesuwać po powierzchni, aż w końcu.
~ MOJEEEE!!!! ~ zakrzyknęła triumfująco łapiąc w garść przedmiot swoich pragnień. ~ Zaraz je schował do tor… eee… ~ No tak. Torby też nie widziała. RĘKAW!
Rękaw był blisko dłoni, wystarczy przesunąć palcami po nadgarstku. Ona to miała głowę! Ha! Na pewno nikt by na jej miejscu nie wpadłby na tak daleko posuniętą improwizację!
~ Ty i twój wybranek winniście opuścić tą komnatę jak najszybciej. Uznaj to za gest kurtuazji wobec tego który was wynajął. ~ Tymczasem Valac wypowiedział się wprost do umysłu Chaai, a następnie zwrócił do samego Gamveela. ~ Przeszukam wzorce w tej komnacie i dam ci znać, jeśli wzorzec księgi której szukasz… znajduje się tutaj.
Kurtyzana ocknęła się nagle, zdając sobie sprawę co wyprawiała. Poczuła, że zaczyna się pocić i drżeć. Pokłoniła się grzecznie istocie, po czym powoli zaczęła wycofywać się do wyjścia.
~ Chyba musimy uciekać ~ odezwała się do Jarvisa, śmiertelnie poważnym tonem.
~ Dobrze… chodźmy ~ odparł jej partner. W między czasie dwie jaszczurze paszcze otworzyły się szeroko, a z każdej wynurzyły się dziesiątki półprzeźroczystych macek. Te zaś zaczęły sięgać po kolei do ksiąg na półkach, wyjmując z każdej księgi jej widmowe odbicie. Następnie taka macka pospiesznie wracała do paszczy i trzymana przez nią widmowa księga była połykana.
Dholianka przyglądała się temu z mieszaniną podziwu i strachu, kiedy jej “zapisany” przyjaciel płonął ogniem nienasycenia. Ferragus mógł poznać jak nienażarta była to bestia, choć na szczęście nie miała takiego wpływu na jego naczynie jak pożądliwy Ranveer.
Kamala starała się jak tylko mogła, by czym prędzej uciec, przy okazji nie dając zdradzić swojej obecności.

Wydostawszy się na korytarz, tylko przez chwilę byli jeszcze niewidzialni. Przywoływacz zaciągnął ukochaną do sali tuż obok, zauważywszy, że wejścia do biblioteki pilnują ochroniarze Gamveela.
- Mamy kłopot. Wzywając Valaca co każdy wieczór, szlachcic może znaleźć drugi egzemplarz przed nami - szepnął cicho.
- Nie, jeśli dziś w nocy znajdziemy drugi tom - odparła w skupieniu tancerka. - Niemniej… ten stwór powiedział mi, że nie zdradzi nas z powodu Miedzianego. Może… może nawet jak znajdzie księgę to się tym nie pochwali? Choć… to chyba zbyt wielkie nadzieje. Ostatecznie pozostanie też walka. Jeśli nie odzyskamy dwóch tomów, to… mamy je zniszczyć. Pamiętasz? - Sundari wyciągnęła z rękawa gogle i przyłożyła je do oczu, przez co wyglądała jak rozespana sówka.
- Pakt to uniemożliwia. To jak z dżinem… może on co prawda próbować kruczków prawnych, ale nie może nie spełnić życzenia. Musi się trzymać litery… - odparł cicho Jarvis i uśmiechając się dodał. - Na szczęście Okruchy takie jak on nie mogą za bardzo wpływać na rzeczywistość bez naczynia, które pośredniczy między nimi a światem… a Gamveel takim nie jest.
- Jarvisie… - Dziewczyna opuściła dłoń z swoimi okularami i popatrzyła uważnie na narzeczonego. - Umiałbyś takiego przywołać? Ja… jestem naczyniem dla Starca to mogłabym być i… może się nadam… no wiesz… szybciej znaleźlibyśmy księgę.
- Nie… to… ja nigdy nawet żadnego nie widziałem. Okruchy są… niemal legendą, a ci którzy umieją nawiązać z nimi pakt, to wyjątkowa rzadkość. One nie są duszami jak Starzec tylko bytami zupełnie wypchniętymi poza prawa jakie obowiązują wieloświat - wytłumaczył szeptem mężczyzna i pogłaskał towarzyszkę po włosach. - Tak jak mówił Valac, to co zrobił Gamveel nie było nawet prawdziwym Paktem.
Chaaya pokiwała głową, trochę zasmucona i zamyślona. Schowała skradzione google do torby i… przypomniała sobie o…
- A jakbyś się spytał o wskazówki, mojego “przyjaciela”... to umiałbyś... przywołać?
- Nie… Paktowanie wymaga specjalnego umysłu - wyjaśnił cicho przywoływacz. - Istoty takie jak Valac nie są tym samym co dusze. Nie wchodzą do głowy, a raczej wykorzystując Paktującego jako bramę dla swoich mocy, obdarzając go nimi. Bardka nadęła policzki jak chomik, ni to zawiedziona, ni rozzłoszczona.
- No trudno… przygotuj się, że dzisiaj nie śpisz. Mamy znaleźć tę księgę pierwsi.
- Dobrze… miejmy nadzieję, że nasz szlachcic nie jest pracowity.- odparł czarownik zerkając na korytarz. Z komnaty w której był Gamveel dochodziły przekleństwa. Najwyraźniej Valac nie znalazł drugiego egzemplarza zagadek.
- Pomyślmy metodycznie. Gdybyś ty chciała ukryć księgę, to pośród jakiego rodzaju woluminów byś ją ukryła? - zapytał Jarvis cicho. - Bo te komnaty są podzielone tematycznie. Ta w której ja pracowałem zawierała głównie księgi i zwoje dotyczące teorii planarnych i opisy zaświatów.
Złotoskóra nie odpowiedziała, tylko pociągnęła ukochanego w głąb sali, by ukryć się za regałami. Usiadła na ziemi i wyciągnęła z torby dziennik, pióro i tusz.
- Książka jest pełna zagadek… - szeptała pod nosem kreśląc prowizoryczną mapkę całej budowli, gdzie podpisała pokój w którym czytała o kulturze elfów, pokój w którym studiował kochanek, pokój w którym znalazła pierwszy tom i pokój sprawdzony przez arystokratę. - Zagadki mogą być szyfrem do czegoś… magicznego, bo szczerze wątpię by wysyłano maga po mapę skarbów, czy po szarady dla ekscentryków, a więc… wybrałabym dział, który jest dość często odwiedzany, ale nudny w całej okazałości. Byłoby to raczej miejsce do którego idzie się po coś z góry wybranego i wiadomego, że będzie tam gdzie jest, a nie przechadza się po regałach i szuka w natchnieniu, że się to znajdzie. Zapisy prawa? Rachunki? Archiwum edyktów królewskich? Wielu urzędników może tam zaglądać. Nikt jednak nie czyta tych książek dla rozrywki, wszyscy wchodzą i wychodzą, zabierając jeden konkretny tom, który jest im potrzebny, a więc nie zauważają, że jakaś książka przybyła. Nie interesują się tym. To nie jest tytuł po który przyszli.
- I jeśli taki elf znalazł go uznał zapewne, że ktoś umieścił tam ten tom przez pomyłkę. A przecież ważny urzędnik nie będzie łaził do bibliotekarza z tak trywialną sprawą jak książka umieszczona nie w tym dziale co trzeba - zamyślił się przywoływacz.
- Wracamy! - wrzask szlachcica potwierdził przypuszczenia Chaai i nadzieje Jarvisa. Gamveel nie lubił się przepracowywać. Kobieta wstrzymała oddech, kiedy czarodziej przechodził koło ich sali, niepewnie wpatrując się w regał za którym się skryli.
- Niestety nie wiem jakie książki były w tamtym pokoju… muszę pójść i sprawdzić. Czy Gozreh umie czytać? Dzięki niemu moglibyśmy sprawdzać trzy pokoje na raz.
- Gozreh… użyłem więzi z Godivą by go jej zostawić. Chciała go używać jako posłańca do swoich miłosnych liścików. Natomiast… te komnaty były kiedyś podpisane. Zapewne nazwami działów. Co prawda napisy, które były używane w świetle dnia się starły z czasem, ale elfy widzą dobrze w słabym świetle… a napisy przeznaczone na noc pozostały. Mając okulary na nosie mogę je przepisać… a ty odczytasz je za pomocą tych okularów sowiej mądrości. Co ty na taki plan? - zaproponował jej kochanek.
Kamala była wściekła, że czarownik świadomie pozbył się pomocnika, który, jak widać, teraz bardzo by się przydał. Milczała jednak jak zaklęta, bo wiedziała, że jeśli się odezwie to krzykiem i to razem z rękoczynami. Wręczyła dziennik z piórem i zaczęła grzebać w torbie, by wyciągnąć skrzynkę na Gulę, by pójść na stronę.

Mężczyzna zaś zaczął odczytywać pierwszą z nazw, zapisując nazwę powoli i starannie. Bo elfie pismo było pełne zawijasów. Potem kolejne i kolejne i kolejne. Szlachcic i jego dwóch pomagierów wyszło z biblioteki, zapewne po to Gamveel mógł wypocząć przed kolejnym dniem. Kiedy Sundari się oporządziła, przygotowała google oraz świecący kamień ioun, który wypuszczony z dłoni, swobodnie orbitował wokół jej głowy. Następnie wyszła przypatrywać się działaniom narzeczonego.
W międzyczasie jej wybranek zdążył przepisać kilka długich nazw, które przyuważył.
- No to mamy nazwy z sześciu pobliskich komnat - powiedział cicho.
- Dopiero? - Zdziwiła się panna, zaglądając ciekawsko do zeszytu. - Wiesz co? Zmiana planów, nie zapisuj elfich nazw, tylko od razu je odczytuj. Mam tu różdżkę rozumienia języków, chyba ma jeszcze w sobie ładunki.
- W sumie… masz rację - zgodził się nią przywoływacz i wykorzystał różdżkę. - Aaa… to będzie ta.
Wskazał wejście do komnaty nieco na lewo od nich. - Kodeksy praw i archiwum.

~ Oczywiście, że mam rację ~ pomyślała dumnie tancerka. ~ Ja zawsze mam rację!
Nie powiedziała tego na głos, bo w sumie… wypadałoby znaleźć drugą księgę, by do końca swoich dni pławić się w chwale jak prawdziwy smok, którym była. Bez słów ruszyła w wyznaczonym kierunku. Zabawa… dopiero się zaczynała.
“O nie… znowu będziemy czytać?” Przeraziła się Seesha, a Deewani zamiauczała cierpiętniczo.

Na szczęście czytanie nie było już koniecznością. Bardka miała jeden egzemplarz więc logicznym było rozpocząć przeszukiwanie od znalezienia wszystkich książek z identyczną okładką. To powinno być łatwe w teorii. W praktyce jednakże elfy były rozwiniętą cywilizacją i w związku tym wyprodukowały mnóstwo praw i nakazów wypełniających obecnie półki. Znalezienie jednej książki pośród wielu tomów było naprawdę ciężką i nudną harówką. Ale udało się,
- Znalazłem… - zakomunikował Jarvis po kilku godzinach wspólnego wyrzucania na podłogę kolejnych nudnych traktatów prawnych.
- A NIE MÓWIŁAM! - krzyknęła w glorii i jakby bez cienia znużenia, wypadająca zza regałów dziewczyna. Szybko podeszła do partnera i zabrała mu tom, by go pospiesznie przejrzeć. Księga miała ten sam tytuł i te same zagadki, ale coś było nie tak. Coś się nie zgadzało. Dopiero obejrzenie obu ksiąg obok siebie pozwoliło kurtyzanie stwierdzić co było nie tak. Ilustracje, część z nich różniła się detalami w obu egzemplarzach. To było takie fascynujące i ciekawe i niesamowite i kuszące i w ogóle złotoskóra bardzo chciała złamać szyfr skrywający jakąś wielowiekową, mroczną, sekretną i na pewno bardzo wstydliwą tajemnicę… tylko…
- A gdzie pyrausta? - spytała mimochodem, wyrzucając z torby całą jej zawartość. Przywoływacz ze zgrozą odkrył, że Gula nie był schowany w szkatułce. Chaaya jednak zaraz poczęła na powrót pakować bagaż, umieszczając oba tomy zagadek na samym dnie, później przykryła je starannie zakrytym daemonem, a później poleciały na to wszystkie magiczne przedmioty, mikstury, zwoje i… czy to była biżuteria? Na sam wierzch położyła skrzynkę w której wyraźnie coś było.
- Nie była z tobą przypadkiem? - zapytał cicho Jarvis uznając, że na razie nie ma co poruszać kwestii Guli poza jego schowkiem.
- No… była, ale później zaczęłam czytać i… ocknęłam się przykryta i ze strawą na stole, więc myślałam, że poleciała do ciebie, albo gdzieś lata i szuka?
Dholianka zachowała dziennik z piórkiem, by później trochę w nim popisać o przygodach.
- Nie poleciała za mną. A gdy ja podałem ci posiłek, było jeszcze dość widno. - Zamyślił się przywoływacz drapiąc po podbródku. - Ostatnio ją widziałem przy tobie, w komnacie której zbiory badałaś. Tawaif ruszyła do sali w której studiowała. Skoro smoczek tam był… i ona tam była… ale nie było jej kiedy ona się “obudziła”... to może przygniotła ją jakaś książka, lub zaklinowała się w jakiejś dziurze?
- Smoczkuuu??!! Jesteś tu? - zawołała w drakonicznym, nieco zmartwiona.
Kupka papierów poruszyła się i wyjrzał z niej ciekawski łepek. Jaszczurka ziewnęła i powoli wygrzebała się z gniazda, które zrobiła sobie ze starożytnej, elfiej poezji.
- Ty mały leniu! Byłeś tu przez cały czas?! - uniosła się bardka, uśmiechając się z ulgą i och… już czuła łzy w oczach, bo stworek był taki słodkiii. - Znaleźliśmy je - odparła ciszej, wyciągając dłoń, by gadzinka się na nią wspięła.
Pyraustra wpierw była oburzona tym, że ją Chaaya o lenistwo posądziła, wzleciała w górę na swoich owadzich skrzydełkach i syczała z wyrzutem. Wszak ona tu była od pilnowania bardki… niemniej usłyszawszy dobrą nowinę, zadowolona usiadła na ramieniu tancerki.
- A teraz ty mała kulko słodyczy… jeśli nie chcesz bym wygadała twojemu panu jak poszłaś spać i w niczym się nie przydałaś, będziesz się dawać głaskać, całować, tulić i drapać pod pyszczkiem do końca tej wyprawy - wysyczała groźna chochliczka z szerokim uśmiechem, świecąc wielkimi oczami w ciemnościach.
Gadzinka nastroszyła się i syknęła gniewnie dając znać, że nie da się szantażować. W końcu była dumnym smokiem.
- Chodźmy stąd Kamalo. Musimy prześlizgnąć się do namiotu i położyć spać niezauważeni - rzekł Jarvis przy drzwiach. - Nie dajmy nadzorcy wyprawy powodów do podejrzeń.
- Nie sssycz na mnie ty mały syku! Znalazłam obie księgi! Obie w ciągu jednego dnia, pół nawet! A ty co wtedy robiłaś, no cooo? - Dziewczyna capła chudziutki ogon, ale na dźwięk głosu narzeczonego, od razu złagodniała i niczym aniołek uśmiechnęła się do niego, podchodząc i wtulając się w jego ramiona.
Pyrausta wypiszczała całą litanię dźwięków, których Sundari nie rozumiała, a magik przycisnął drapieżnie dziewczynę do swojego ciała.
- Będę cię dziś mocno tulił, żebyś przypadkiem znów mi nie znikła - zamruczał.
- Tylko daj mi się wyspać, przez spanie na marmurze wszystko mnie boli - odparła mu spolegliwie, rada z tej bliskości.
- Sam też jestem bardzo zmęczony. A choć nie wątpię, że potrafiłabyś mnie zmienić dziką bestię spragnioną twoich względów, to obawiam się że nie starczyłoby mi pary na długo - stwierdził cicho czarownik cmokając czoło kochanki.
- Nie martw się. Dziś słodkie lenistwo i błogi sen. Nasza misja wykonana, teraz tylko zebrać książki na sprzedaż i możemy wracać do domu. - Chaaya stanęła na palcach i oddała pocałunek, muskając męską brodę. - Chodźmy, bo jutro nie wstaniemy i Axa znowu będzie mieć problemy.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline