- Ugghhh - Złodziejka jęknęła kiedy odzyskała na tyle świadomości by odczuwać jak jej ciało protestuje przeciw dalszej egzystencji w bólu i zmęczeniu. Wiedziała, że ta wyprawa całkowicie się nie opłaciła. Nawet jeśli uratowany okażę się jakimś krewnym szejka czy sułtana z mnóstwem bogactwa które mógłby im z wdzięczności oddać to nadal cała potyczka była nie warta świeczki. I zapewne legionista będzie jej to wypominał, nie to by mu kiedykolwiek przyznała rację.
Powoli dźwignęła się do pozycji stojącej i rozejrzała się.
- Wszyscy cali? - Jej wzrok spoczął na Cedemonie. -Dobra ty nie musisz odpowiadać.
- My, jesteśmy walecznymi najemnikami pod wodzą naszego dowódcy Ianvsa Accipitera. - No musiała kogoś wskazać na ich przywódcę. Wskazałaby siebie ale bez zaplecza jeszcze przynajmniej dwudziestu uzbrojonych po zęby zabijaków nikt by jej wziął poważnie.
- Przybyliśmy po spotkaniu na szlaku umierającego sokolnika, nie znamy jego imienia. - Kibria nie pamiętała czy mężczyzna się przedstawił. |