Z posadzki podnosił się również legionista. Lewą ręką trzymał się za pokryty skrzepniętą krwią bok, prawą podpierał się o miecz. Minę przy tym miał taką, że bez kija i tarczy to lepiej nie podchodź.
Obrzucił spojrzeniem ołtarz, stan pozostałych, w tym i niedoszłej ofiary demona. Skinąwszy zaś głową na pierwsze pytanie Okaryjki, podszedł powoli do ocalałego Rusamanami. Swój awans w ich małej kohortce skwitował wymownym zerknięciem na złodziejkę i kaszlnięciem, któremu jak się z ulgą zorientował nie towarzyszyło plucie krwią. - Uratowaliśmy, mówisz - powiedział po czym przystawił sztych miecza do jego piersi - Gadaj ktoś ty. I co masz wspólnego... z tym przeklętym miejscem i z... - tu wskazał mieczem łudząco podobne do mężczyzny posągi.
Nie odwracając zaś od niego głowy odezwał się jeszcze do złodziejki korzystając ze swoich nowych uprawnień. - Kibria, zobacz co z Torstigiem i sprawdź te dwa boczne wyjścia.
Jedno było co prawda już stąd widocznie zawalone. Ale za drugim znajdowały się chyba jakieś schody...
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin |