Inspektor odłożyła swój telefon na blat stołu i na powrót zwróciła swoją uwagę na pannę Fox.
- Opowiedz mi teraz o tych facetach co was zaczepili w klubie. Jak się przedstawili? O czym rozmawialiście? Może przypadkiem masz ich zdjęcie? - spytała Corday.
- Typowa zaczepka - wzruszył ramionami Catherine. - Łańcuszek komplementów, pytanie skąd jesteśmy, kiedy przyjechałyśmy, jak długo zostajemy i takie tam. Jak się dowiedzieli, że nie jesteśmy stąd, odwiedzamy rodzinę i niedługo wyjeżdżamy to dalej nie pytali. Byli bardziej zainteresowani rozrywką jak w zasadzie każdy w tym klubie. Zdjęcia nie mam, bo nie też nie byli warci zapamiętania na dłużej. - Dziewczyna zrobiła minę dającą jasno do zrozumienia co ma na myśli.
- Czyli nie znasz też ich imion? - musiała dopytać Irya, choć dobrze rozumiała jak to jest. Przerabiała takie tematy gdy kręciła się po klubach. Nawet zaczęła się zastanawiać kiedy sama była w tamtym miejscu, bo to, że je odwiedziła przynajmniej raz było pewne. W końcu trzeba zwiedzić wiele imprez, żeby znaleźć sobie ulubioną miejscówkę do odreagowania codzienności.
- Jeden był Rick, a drugi chyba Theo - powiedziała ze wzrokiem wbitym w ścianę. - Tak, jestem raczej pewna.
- Ok - pokiwała głową Inspektor. - Teraz zawiozę cię do twojego hotelu i będę prosić, żebyś pozostawała w kontakcie ze mną na wypadek gdybym miała więcej pytań albo gdyby Molly wróciła - Inspektor dopiła kawę i wstała idąc do wyjścia.
- Do hotelu mogę jechać sama. Samochód mam niedaleko. Co prawda wynajęty, ale mamy tam nasze rzeczy - lekko zmarszczyła nos.
Corday oparła się plecami o drzwi i skrzyżowała ręce przed sobą, patrząc na dziewczynę.
- Catherine, twoja ochroniarz zaginęła. Na obecną chwilę nie możemy wykluczyć, że mogła zostać porwana w związku z podobieństwem do ciebie - powiedziała pouczającym tonem, tak by sens wypowiedzi dotarł do niej. - Więc rozumiesz, że w tym świetle nie jest rozważne zostawiać ciebie samą?
- A co z naszymi rzeczami? - zapytała jakby jej priorytety były nieco inne. - Nie może mnie ktoś eskortować?
Irya powstrzymała się, żeby nie westchnąć. Ale rozumiała, że można mieć sentyment do przedmiotów i zarazem nie ogarniać powagi sytuacji.
- Dobrze, zahaczymy jeszcze o to auto i weźmiesz wszystko co potrzebujesz - poszła jej na rękę.
- No trudno - dziewczyna wyraźnie się poddała.
Po wyjściu z sali przesłuchań, Irya złapała pierwszego z brzegu posterunkowego. Kazała mu znaleźć sierżanta Ramsey'a i przekazać mu, że na jej polecenie natychmiast ma stawić się na policyjnym parkingu.
***
Auto Catherine było na szczęście zaparkowane zaraz koło posterunku. Był to samochód wynajęty od jednej z firm mieszczących się przy lotnisku. Dziewczyna otworzyła bagażnik i zabrała się za wypakowywanie trzech walizek, które zamierzała przełożyć do samochodu Corday. W czasie kiedy panna Fox sprawdzała, czy jakieś jej rzeczy nie zostały w aucie, Irya rozglądała się, wyczekując swojego podwładnego. Kątem oka zauważyła, że dziewczyna już skończyła.
- Tam jest mój samochód - Inspektor wskazała auto, które wyraźnie wyróżniało się na tle innych.
W tym samym czasie sierżant Ramsey właśnie opuścił budynek i w bojowym nastroju, który sugerował jego sposób poruszania się oraz wyraz twarzy zbliżał się w ich kierunku.
- O co chodzi pani inspektor? - zapytał zachowując formułę, ale przy tym całkowite minimum formy do różnicy w stopniu.
- Weźmiesz nieoznakowany wóz i pojedziesz za nami. Staraj się być dyskretny - wyjaśniła krótko Corday. Już miała iść, ale przypomniało jej się o czymś. - Masz kamizelkę i broń? - zapytała.
- Nie mogę. Mam inne zadania - mężczyzna nie ruszył się z miejsca.
- Wrócisz do nich później - odparła Corday, niewzruszona jego wykrętami. - Bo jedyną zmianę w moim poleceniu służbowym jaką mogę dla ciebie zrobić to w tym, że zamiast jechać drugim autem, wciśniesz się na tylne siedzenie mojego.
- Dla mnie bez różnicy - wzruszył ramionami. - Jednak moje zadania nie były zlecone przez panią więc nie może mi ich pani przełożyć, a zdaje się, że to może trochę potrwać - Carl wpatrywał się w inspektor hardo.
- Ale niestety ja jestem twoją przełożoną i ja decyduję za ciebie, o tym które polecenie jest ważniejsze - Corday uśmiechnęła się. - Później będziesz mógł się skarżyć do Sinclaira. Ale to jak już wrócimy - nie miała zamiaru mu odpuszczać.
- Jest pani co prawda wyższa stopniem, ale komendant nigdy nie poinstruował mnie, że umieszcza panią w łańcuchu dowodzenia między mną, a nim - wyjaśnił sierżant nie zmieniając swojej postawy. - W obecnej sytuacji nie uznaję tego polecenia za prawne.
- Jesteś jego osobistą sekretarką? Jaja sobie robisz?! - Corday aż uniosła brwi w zdumieniu na jego tok myślowy. - Ja pierdolę - Inspektor pokręciła głową, ale wiedziała, że problem nie leżał w niesubordynacji sierżanta, tylko w olewczej postawie komendanta, który traktował ją jak agenta do zadań specjalnych, a poza nimi trzymał z dala od spraw, które toczyły się obok. Za długo znosiła ten stan rzeczy i teraz miała tego efekt.
Do cholery, była przecież jego bezpośrednim zastępcą. Spojrzała na Catherine, która skonsternowana przyglądała się policjantom. Inspektor wyciągnęła klucz do swojego auta i otworzyła je z pilota. Sierżant Ramsey musiał uznać, że pytania jakie właśnie usłyszał były tylko retoryczne gdyż nie nie odniósł się do nich.
- Jedna torba pójdzie na tylne siedzenie, reszta zmieści się w bagażniku - poinstruowała ją Irya i znów skierowała wzrok na Ramsey'a. Mogła się upierać, mogła zadzwonić do Sinclaira, ale zapewne to by tylko zjadło jej dużo czasu, a musiała się ze wszystkim wyrobić do obiadu. - Skoro tak ma to wyglądać to pogadam sobie z komendantem. A ty przyślij mi tu kogoś na swoje zastępstwo.
- Pani inspektor - powiedział w formie zarówno potwierdzenia jak i pożegnania po czym odwrócił się oddalił w stronę budynku.