Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-11-2019, 21:02   #146
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Nim Batman dotknął stopami ziemi w oddali rozległ się narastający szybko ryk silnika. Jakiś samochód zbliżał się i to szybko. Nisko osadzony, sportowy z wielkimi kołami wyposażonymi w potężny bieżnik. Nietypowe połączenie mogłoby sugerować brak doświadczenia konstruktora, ponieważ żaden samochód terenowy nie posiadał tak małego prześwitu. Nawet wiele samochodów miejskich nie pozwalało sobie na taką ekstrawagancję ze względu na wiele nieprzewidzianych, wyższych przeszkód. Przykładowo niektóre studzienki ściekowe. Z drugiej strony miejskie samochody sportowe nie potrzebowały bieżników zdolnych przebijać się przez piach i błoto.
Można by podejrzewać, że właściciel nie wiedział co kupował. Był bogaty, zobaczył samochód, który mu się podobał, a następnie kupił bez zastanowienia.

Tak można by było pomyśleć, gdyby nie fakt, iż samochód zatrzymał się przy Batmanie, a drzwi otworzyły się w górę.




Nietoperz bez słowa wsiadł za kierownicę. Bury i Angela usiedli z tyłu, ponieważ był tylko jeden, centralny fotel przedni. Pasy wystrzeliły z obu ramion oparcia oraz z siedzenia, spomiędzy nóg łącząc się na wysokości klatki piersiowej w metalowy dysk wyłożony od strony ciała czymś miękkim i elastycznym.

Obok samochodu Spider-Man podtrzymywał Adama przyglądając się całemu procesowi z przekrzywioną głową.

- Nooo, dobra. Widzimy się na...

Drzwi zamknęły się bezgłośnie.

- ... miejscu... - dodał nieco ciszej, z lekkim westchnieniem, Parker.

- Trzymaj się mocno. Mam nadzieję, że nie masz choroby lokomocyjnej.

Wystrzelił pajęczynę, a następnie wybił się mocno przyciągając jednocześnie do najbliższego budynku. Wychylił nogi do przodu, po czym wypuścił kolejną linę.

Tymczasem Batmobil wystrzelił w przeciwnym kierunku. Przyspieszenie wcisnęło Angelę i Witolda w siedzenia. Nie wiedzieli w jakim czasie rozpędza się do setki. Wiedzieli, że w mało. Bardzo mało. A Batman nie wcisnął jeszcze żadnego czerwonego przycisku. Czy czarnego, bez znaczenia. W rzeczywistości kokpit wcale nie przypominał tych spotykanych w zwykłych samochodach. Tam było mnóstwo pokręteł oraz innych odciągaczy rąk. Oboje zauważyli, że Nietoperz ani razu nie oderwał dłoni od kierownicy. Nawet by zmienić biegi. Prawdę mówiąc tam nie było żadnej dźwigni zmiany biegów. Niemniej za każdym razem, gdy słychać było charakterystyczny głos zmiany obrotów silnika wskazujący na wrzucenie kolejnego biegu, ruszał się palec Batmana. Jak w Formule 1.

Prędkości były podobne. Wskazówka zwykle oscylowała między liczbami 300 a 400. Wysoka prędkość, wielkie przyspieszenie i zakręty. Wielokrotnie jedynie pasy sprawiały, iż siedzieli dalej na swoich miejscach.

- Batman jest paranoikiem. Będzie wiózł ich przez Antarktydę - wyjaśnił Spider-Man między wyrzutem nóg a wypuszczeniem kolejnej pajęczyny. Wiatr smagnięciami uderzał w twarz Adama.
Ulice przemykały daleko ponad nimi. Wokół były tylko ściany budynków oraz światło słońca z czerwonego nieba nad nimi. Na dole poruszało się mrowie ludzi, a każdy z tych punkcików zmierzał w swoją stronę.

-Uwaga! Niebezpieczny zakręt w prawo!

Wypuścił sieć na róg pobliskiego budynku. Minęli go, biała przędza napięła się i bez najmniejszego trudu zmieniła ich tor lotu. Co innego Adam. Siła odśrodkowa próbowała odrzucić go od Petera, przez co musiał ścisnąć mocniej, by nie spaść.

Mimo wszystko w takiej sytuacji oraz w takim otoczeniu można było zapomnieć o Żelaznym Sowiecie. I wszystkim innym.

Od lewej bardzo szybko zbliżał się czarny punkt wymijający samochody ze wszystkich możliwych kierunków. Nierzadko jechał przez długi czas pod prąd lub chodnikami.

Było to jednak zaskakująco mało odczuwalne dla pasażerów. Amortyzatory robiły solidną robotę. Chociaż lekko niepokojące mogło być mijanie ludzi czy samochodów w odległości najwyżej centymetrów przy takich prędkościach. Batman potrafił prowadzić, ale żeby aż tak dobrze?
Jego wewnętrzny pirat drogowy musiał skakać i piszczeć z radości, gdy rozpędzony Batmobil jechał wprost na betonowe zapory wiaduktu mające zapobiegać wypadnięciu nie tylko samochodów osobowych, ale też TIRów.

Nagle przeciążenie wcisnęło ich w siedzenia, nie oparcia dla odmiany. Koła podjechały pod stromiznę i wyrzuciły ich w górę, po czym spadli niemal pionowo w dół. Na koła. Do tunelu.

W końcu, po objechaniu większej części miasta, dotarli do celu. Spider-Man z Adamem opuścili się przez lufcik w dachu.




Znajdowali się w obszernym magazynie. Na podłodze leżały ustawione w rzędy palety o różnych kolorach.

- Chyba mamy problem. Masz może jakiś nietoperzowy wózek czy coś w tym rodzaju? - zapytał Spider-Man, gdy próbował pozostawić Adama samego, zaś nogi Sosnowskiego ani myślały współpracować.
Batman stał nieruchomo i przyglądał się okryty czarną peleryną. Obejrzał się w kierunku samochodu.

- Mam coś lepszego - odparł krótko.

Bok bagażnik otworzył się, a z wewnątrz wystrzelił stojak z zawartością gotową do użycia.


Egzoszkielet był otwarty w osi pionowej klatki piersiowej i sprawiał nieco upiorne wrażenie, gdy podszedł do Adama, po czym zamknął się na jego ciele. Spider-Man puścił ostrożnie Sosnowskiego, a ten... stał.

- Interfejs mózg-komputer - wyjaśnił Batman nim odwrócił się na pięcie i ruszył w kierunku oddalonych drzwi wyjściowych z hali.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline