Najwyraźniej w tych okolicach magia miała swoją wymowę, bowiem wystarczyła, by zniechęcić do dalszych i groźniejszych wystąpień większą część tłumów.
To co prawda poprawiło nieco sytuację drużyny, ale w najmniejszym nawet stopniu nie wpłynęło na stan zdrowia niedoszłej ofiary.
Żądna krwi tłuszcza zniknęła, a za to pojawił się powóz, który - na pierwszy rzut oka - wzbudzał w zaklinaczu jeszcze mniej zaufania, niż wykrzykujący "Smert, smert!" ludzie. Nazwa "Kirchlagern" Gharthowi też nic nie mówiła, podobnie jak Malcolmowi, ale Gharth nie posuwał się do wyciągania tak daleko idących wniosków. Zapewne najlepsi znawcy i podróżnicy nie znali wszystkich miasteczek.
- Z chęcią skorzystamy z gościny - powiedział - ale stan zdrowia naszej towarzyszki nie pozwala na podróżowanie.