W przebłyskach swojej przeszłości, w nocnych marach które nawiedzały go od czasów kiedy sięgała jego pamięć Janus widział... głuszę. Dzicz górskiego łańcucha jednego ze światów Ultramaru.
Wspomnienie zimna, głodu i dzikich bestii nawiedzały go praktycznie co noc.
Jednak nie były to koszmary. Nie.
To były wspomnienia... a może wizje? Żaden z tych snów nie powodował gwałtownego przebudzenia się, ani poczucia zagrożenia.
W każdym z nich sobie radził i wychodził zwycięsko z ciężkiej próby.
Poradził też sobie z sytuacją, dzięki której dostąpił zaszczytu trafienia do Straży Śmierci. Sytuacji przez którą nawet postawa Astarte Ultra mogła się zachwiać.
Dodatkowa indoktrynacja nie była w stanie powstrzymać gniewu jaki wzbierał w jego sercach kiedy myślał o osobie przez którą tutaj trafił, a która całym swoim jestestwem...
Janus trzymał te uczucia na wodzy. Teraz już nic nie mógł zrobić. Mógł tylko z zaciśniętymi zębami spełniać swoje nowe obowiązki wobec Imperatora... i swoich bitewnych braci.
Podczas wspólnych treningów z resztą kill-teamu okazał się osobą małomówną, ważącą każde słowo które wypowiada. Jeżeli coś mu przeszkadzało, wolał to zmilczeć niż rzucać niepotrzebnymi komentarzami. Był Astarte Ultra na Złoty Tron, a nie pijackim Kosmiczym Wilkiem by ujadać bez sensu.
Dlatego też nie wypowiadał się odnośnie przełożonych, ich zachowań i ich postaw. Wszak Zakony Kosmicznych Marines nie były jakimiś imperialnymi instytucjami w których dochodziło się na szczyt przez politykę i szczęście. Jeżeli ktoś pośród Marines osiągnął wysoką szarżę, to musiał na to zapracować.
Dane jakie im przekazano zainteresowały go. Tau w pojedynkę byli słabymi przeciwnikami, jednak w liczbie, jako siła bojowa stanowili godne wyzwanie dla Kosmicznych Marines, przede wszystkim pod względem taktyki i strategii.
Tym większe będzie to dla nich wyzwanie jeżeli staną naprzeciw jednego z Mieczy Puretide'a.
Jeżeli mieli udać się na Veren... to co tam było takiego, że xeno-umysł heretycko nasączony wiedza i talentem dawno zmarłego xeno-generała uznał to miejsce za... wymagające bezwzględnego utrzymania. |